KŁÓTNIA-rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znudzona leżałam i bez celu wpatrywałam się w sufit. Tak bardzo mi się nudzi, a od kiedy nie ma Lilian i Leona, nie mam nikogo z kim mogłabym normalnie porozmawiać. Jakąś godzinę temu skończyłam czytać książkę, którą podarowała mi Wanda. Internet na nic mi się przydał. Po śmierci rodziców stałam się martwa w mediach społecznościowych, urwałam kontakt ze znajomymi, którzy jak się okazało nawet nie odwiedzili mnie w szpitalu. Tak właściwie to przez jakiś czas na prawdę byłam martwa. Bo jak inaczej nazwać kilkumiesięczną śpiączkę. Dłuższą drzemką? Taa..

Przed tym całym wypadkiem byłam zbyt wrażliwa i pobłażliwa dla niektórych osób. Nie potrafiłam postawić na swoim czy w ogóle się postawić. Nie byłam gnębiona w szkole czy coś, ale specjalnie lubiana też nie byłam. Ta sytuacja otworzyła mi drzwi do zupełnie innego świata. Nie jestem już tą samą osobą i nie zamierzam być. Nie dam się wykorzystywać czy choćby podnosić na mnie głosu. Jestem nową Sophie i jeszcze im wszystkim pokaże.

-Otwórz te cholerne drzwi kretynie!- krzyknęłam, kiedy po raz zadzwonił dzwonek, a ten idiota nie raczył jeszcze otworzyć. Westchnęłam po czym wstałam i sama udałam się na dół. To oczywiste, że to na pewno nikt do mnie. Powoli zeszłam na parter i otworzyłam drzwi

- Hej Sophie- powiedział blondyn uśmiechając się

- Hej Lucas, wejdź- odwzajemniłam uśmiech i gestem ręki wpuściłam chłopaka do środka - Mam nadzieje, że to pizza dla mnie- zaśmiałam się wskazując na pudełka, które trzymał

- Oczywiście podzielę się- puścił mi oczko - przyszedłem z ratunkiem. Ethan zawsze ma pustą lodówkę pod nieobecność rodziców, a co dopiero po imprezie

- Spokojnie panuje nad sytuacją. Jeszcze coś tam jest- powiedziałam- Dziekuję, ale właśnie zjadłam obiad- dodałam, kiedy Lucas chciał mnie poczęstować

- Siema Luke- powiedział Ethan wchodząc do kuchni - A i ty ...- spojrzał na mnie

- I ty ma imię- odpowiedziałam sfrustrowana

- Widzę, że już poznałeś naszą rozkapryszoną księżniczkę- zaśmiał się, a ja miałam po dziurki w nosie jego zachowania. Co jak co, ale nie będzie mnie obrażał, ani docinał w obecności osób trzecich

- Jaki masz do mnie problem co?- zmrużyłam oczy

- Daj już spokój i wyjdź- burknął , gdy zalewał kawę dla siebie i przyjaciela

- Nie wyjdę dopóki mi nie odpowiesz. Odkąd tutaj jestem wiecznie mi docinasz albo obrażasz. Co ja ci takiego zrobiłam?- zapytałam spokojnie, a Lucas przyglądał mi się z zaciekawieniem, albo jego wzrok bardziej mówił ' nie rób tego'

- O co ci chodzi? Robisz sceny o to, że nazwałem cię rozkapryszoną księżniczką? A nie jesteś nią? - podniósł jedną brew, a ja spojrzałam na niego z politowaniem

- Nie, nie jestem- wkurzyłam się. Każdy ma swoje humorki, ale dlaczego on wciąż mnie tak nazywa?

- Czy to nie od twojego kaprysu zależy samopoczucie mojej matki? Przyszła księżniczka i za dwa miesiące raczy powiedzieć czy zostaje czy nie. Bawisz się uczuciami moich rodziców, ponieważ masz taki kaprys. Dostajesz od nich ubrania, dach nad głową, pieniądze, a to wszystko tylko po to, żeby za miesiąc odejść- powiedział z wyrzutem zmniejszając odległość między nami

- Nie prosiłam się o to wszystko, okej? Nie miałam innego wyboru. Nie prosiłam twoich rodziców o to wszystko, a tym bardziej o to, żeby mnie adoptowali!- krzyknęłam. Mówił, jakbym się o to wszystko prosiła, a to nie tak.

- Nie chce cię tu. Nie wiem po co moi rodzice cię do nas wzięli, ale widze dlaczego twoi cię nie chcieli - zabolało

- Wiesz co? Nie wiesz nic o mnie ani o mojej rodzinie- odwróciłam się z zamiarem wyjścia, ale miałam coś jeszcze do powiedzenia

- A ja się nie dziwie, dlaczego twoi rodzice postanowili kogoś przygarnąć. Mieć takiego syna jak ty, to tak, jakby nie mieć żadnego dziecka- Ethan zacinął pięści i już chciał coś powiedzieć, kiedy Lucas złapał go za ramię

- Hej, przyjacielu chodźmy zaraz zacznie się mecz- brunet jeszcze chwilę na mnie patrzył po czym obaj przeszli do salonu, a ja wróciłam do swojego pokoju. Po części miał rację, nie mogę bawić się uczuciami Lilian, tak jak zamierzałam na początku. To dobra kobieta i nie chce jej zranić, ale czy dam radę? Jak tak nagle mam przyzwyczaic się do nowego domu, nowych ludzi i Ethana, który osądza mnie nic o mnie nie wiedząc? Czy ja robię to samo? W sumie on wkroczył na temat moich rodziców, o których wypadku pewnie nic nie wiedział, bo co go to mogło interesować? W takim razie dlaczego porusza tak wrażliwe tamaty tylko po to, żeby mi dopiec? Nie pozostałam mu dłużna i wcale nie mam wyrzutów sumienia. Zasłużył. Całkowicie.

Postanowiłam zdrzemnąć się na chwilę, chociaż do czasu, aż Lucas sobie pójdzie i zwolni się telewizor. Kiedy się obudziłam zapadał zmierzch. Nie przeszkadzało mi to ponieważ byłam osobą, która w nocy może znaleźć sobie równie ciekawe zajęcie jak za dnia. Chociaż w tym momencie już nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

Usiadłam przed toaletką zaplotłam rozczochrane włosy w dwa luźne warkocze i poprawiłam makijaż. Tak właściwie to bez sensu, jest prawie ciemno. Zawsze mogłam pokazać się w tuszu na całej twarzy. Chyba czas zainwestować w lepszy. Przebrałam się w czarne legginsy i zwykłą białą bluzkę, na co zarzuciłam szary, dłuższy sweterek. Nie lubiłam nosić legginsów do krótkich bluzek. Czułam się wtedy niekomfortowo. Zeszłam na dół, gdzie siedział już tylko Ethan. Całkowicie zignorowałam jego osobę i zaczęłam zakładać swoje czarne trampki.

- Gdzie idziesz- zapytał łapiąc mnie za łokieć. Nawet nie wiem, kiedy się za mną pojawił. Najwyraźniej wczułam się w jego ignorowanie

- Puść- wyszarpałam się - Co cię to interesuje?- wzruszyłam ramionami

- Nie interesuje, ale nie myśl, że po tym co zrobiłaś, będziesz robić co chcesz. Nigdzie nie idziesz, chyba, że mnie przeprosisz albo musisz iść po coś bez czego nie przeżyjesz. Nie, w sumie wtedy też nie

- Nie przeżyje, jeśli tutaj zostanę i będę musiałam choćby przez jeszcze jedną sekundę oglądać twoją twarz...- burknęłam. - I co ja takiego zrobiłam?- wcięłam się, kiedy zdenerwowany chciał coś powiedzieć - Nie, czekaj. Nie odpowiadaj. Powiedziałam ci prawdę, a ciebie to tak zabolało, że teraz postanawiasz bawić się w starszego brata i dać mi karę?- zaśmiałam się znów - Albo- kontynuowałam udając zaskoczoną  - zrobiło ci się wstyd przy koledze, bo powiedziałam prawdę na twój temat. Po prawdzie na to samo wychodzi

- Słuchaj kretynko

- Uu groźnie- wszystjo mówiłam z ironią co denerwowało bruneta coraz bardziej

- Masz szczęście, że zaraz wpadną do mnie znajomi inaczej rozprawiłbym się z tobą raz a porządnie

-  I co byś zrobił? Uderzyłbyś mnie?- podeszłam bliżej patrząc mu w oczy

- Lepiej wyjdź. W sumie dobrze, że idziesz. Najlepiej wyjdź i nie wracaj

-Bipolarny dupek-fuknęłam

- Co?- przyłożył rękę do ucha. Głuchy jesteś?

- Jak sobie życzysz- ukłoniłam się i wyszłam. Mam nie wracać? Dobrze. Jeszcze zobaczymy kto kogo będzie przepraszał

__________________________________

Kolejny rozdział na nami. Troszeczkę krótszy niż poprzednie, ale weny brak 😂 mam nadzieje ze was nie zanudzilam

Pozdrawiam i czekam na wasze jomentarze i uwagi
~BadGirl

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro