Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Halsey - Castle (The Huntsman: Winter's War Version)

Osiemnaste urodziny Melody miały być niezwykłe, bo przecież nie co dzień stajesz się pełnoletni. Czarnowłosa wróciła jak zwykle z szkoły i weszła do swojego pokoju. Westchnęła. Rozumiała, że jej rodzice nienawidzą ją z jakiegoś powodu, no ale dziś są jej urodziny! Za każdym razem kiedy widzi ich twarze czuję delikatne ukłucie w sercu. Nie wie, co takiego zrobiła, że ją nienawidzą. Z jej oczu poleciały łzy.   

  — A miał być taki cudowny dzień... — mruknęła, kładąc się na łóżku.

Wpatrywała się w sufit, myśląc. Po chwili chwyciła w dłonie swój zeszyt i zaczęła notować. Kochała pisać historie o bezgranicznej miłości i poświęceniu. Chciała żeby pewnego dnia ktoś poczuł do niej coś takiego, co czują bohaterzy w jej opowieściach. Postanowiła, że dziś napisze nową opowieść. Miała być o dziewczynie i księciu. Wstała i, trzymając w prawej ręce zeszyt, usiadła przy biurku. Chwyciła z swojego piórnika długopis, po czym spojrzała na pustą kartkę w linię. Przez chwilę była zamyślona. Nie chcę by moja opowieść była taka jak inne... - pomyślała czarnowłosa. Nagle uniosła długopis do góry. Znalazła, ma pomysł! Szybko przystawiła długopis do kartki i zaczęła pisać kolejne słowa.   

(Opowieść napisana w całości przeze mnie. W tej książce główna bohaterka piszę w zeszycie różne historie. Wszystkie te historie będę wam pisać z tych które sama napisałam. Jeśli komuś to przeszkadza, to niech mi napisze. :D Zawsze mogę pominąć takie momenty.)  

  Kim on jest?

Dzisiejszej nocy zbudziły mnie krzyki. Czym prędzej wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno. Zamarłam. Moim oczom ukazały się płomienie pochłaniające prawie całe miasto. Czym prędzej nałożyłam na siebie prostą, błękitną sukienkę za kostkę i wybiegłam z domu.

— Pomocy! Pomocy! Tam jest moje dziecko! — krzyczała zrozpaczona kobieta. Ile sił w nogach podbiegłam do niej. Rozpoznałam, że to Greta, matka mojej najlepszej przyjaciółki Emmy i jej brata Tristana.   

— Co się stało Greto?! — zapytałam zdenerwowana.

— Och Ario, w tym domu jest Tristan! — odpowiedziała, wskazując na palący się dom. Nie myśląc ani chwili wbiegłam do środka, mimo krzyków zrozpaczonej kobiety. Kiedy byłam w środku, szybko zasłoniłam sobie usta ręką. Zaczęłam się bardzo nerwowo rozglądać. Nagle usłyszałam płacz Tristana. Nie patrząc na to, że ryzykuję życie, wbiegłam do palącego się pomieszczenia. Zobaczyłam go w łóżeczku. Płakał. Ja też bym płakała gdyby wszyscy o mnie zapomnieli i zostawili na pastwę ognia. Podeszłam szybkim krokiem do Tristana i wzięłam go na ręce. Jednak kiedy chciałam już wyjść, jedna z belek zawaliła się, upadając przede mną. Zaczęłam się dusić dymem i w mojej głowie krążyła jedna myśl: "To koniec". Niespodziewanie obok mnie pojawił się chłopak o czarnych jak noc włosach i niezwykle brązowych oczach. Upadłam na kolana uważając, by nie zrobić krzywdy Tristanowi. Nieznajomy chciał do mnie podejść, więc musiał przejść przez ogień. Byłam pewna, że mu się to nie uda, lecz myliłam się. Nieznajomy machnął niedbale ręką, a ogień roztopił się, dając mu miejsce by przeszedł. Widziałam wszystko jak przez mgłę, więc nie byłam pewna czy to, co widzę, nie jest wytworem mojej wyobraźni. Zapewne bym upadła, gdyby nie jego umięśnione ramiona.

— Mam cię, ukochana... — nie słyszałam reszty jego słów, lecz mimo to, zdziwiło mnie jego ostatnie słowo. Zemdlałam i nie pamiętałam, co się stało po tym zdarzeniu ze mną i Tristanem. Obudziłam się, podnosząc gwałtownie głowę i rozglądając się po pomieszczeniu. Zauważyłam, że znajduję się w moim pokoju, lecz po głowie plątały mi się różne myśli. Kim on był? I jak ja się tu w ogóle znalazłam? Co z Tristanem? No właśnie! Tristan! Wstałam gwałtownie, lecz kiedy to uczyniłam, zakręciło mi się w głowie i upadłam na drewnianą podłogę, wywołując przy tym niemały hałas. Usłyszałam głośne kroki. Już po chwili w pokoju znalazła się Melisa, jedna ze służek pracujących dla mojej rodziny od lat. Była to starsza kobieta, z siwymi włosami i wyblakłymi już, zielonymi oczami. Była w wieku 88 lat. To ona zastępowała mi matkę kiedy byłam mała. Tak. Moja prawdziwa mama wolała spędzać czas na podwieczorkach ze swoimi kochanymi "przyjaciółmi". Moja biologiczna matka była piękną kobietą, z długimi blond włosami, które po niej odziedziczyłam, tak samo zresztą jak wzrost. Posiadała ona szare oczy i była bardzo wysoka. Za to mój tato był niskim człowiekiem o czarnych włosach i niebieskich oczach. Mój tato jest kochanym człowiekiem. Bardzo go kocham. Zajmuje on ważne stanowisko dlatego ma bardzo mało czasu dla rodziny. Po mamie odziedziczyłam włosy i wzrost, a po tacie oczy. Z zamyślenia wyrwał mnie głos staruszki.

— Panienko czy wszystko w porządku? — zapytała zatroskana, pomagając mi usiąść z powrotem na łóżko.

— Tak Meliso, po prostu chciałam sprawdzić co z Tristanem. A właśnie, co z nim?

— Wszystko dobrze panienko, ale jak następnym razem masz zamiar narażać swoje życie, zastanów się z dwa razy zanim coś zrobisz— nakazała głosem karcącej trzyletnie dziecko matki. Na jej ton zachichotałam.

— Oczywiście Meliso. Mam pytanie. Jak to się stało, że tu jestem? — Na moje pytanie widocznie spięła się.

— Przyniósł panienkę jakiś nieznany młodzieniec. Miał czarne włosy i niezwykłe brązowe oczy. Był ubrany w... —W tej chwili zamyśliła się.

— Królewskie szaty? — zapytała samą siebie. Jej opis włosów i oczu zgadzał się, ale szat nie widziałam. Postanowiłam jej nie przerywać dalszej wypowiedzi.

— Twoi rodzice zachowywali się bardzo dziwnie w jego obecności. Byli jakby przerażeni i zakłopotani. Kłócili się, lecz nie wiem o co panienko. Nie wolno mi podsłuchiwać, wiesz o tym.

— Tak, wiem — powiedziałam ziewając. — Meliso...

— Widzę, że panienka jeszcze nie wypoczęła... Radzę panience wypocząć — powiedziała wychodząc. Położyłam się na łóżku i zasnęłam, myśląc o tajemniczym chłopaku.

Na twarzy Melody pojawił się uśmiech. Była zadowolona z napisanej części opowieści. Spojrzała na widok za jej oknem. Na dworze było ciemno. Westchnęła.

— To były najlepsze urodziny mojego życia... — mruknęła, zamykając zeszyt.

W chwili kiedy miała iść się myć, jej telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości. Brwi dziewczyny zmarszczyły się. Kto do niej napisał? Przecież nie ma ona żadnych przyjaciół. Dziewczyna chwyciła swojego białego samsunga i odblokowała go.

Nieznajomy: Wszystkiego najlepszego, kwiatuszku! 


CDN

Mam nadzieję, że prolog się wam podoba? 

(Data opublikowania tego rozdziału: 08.09.16r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro