Rozdział 2 To są chyba żarty?!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

OLA - JEJ OSTATNI ROK -OFFICIAL VIDEO - akustycznie

-Melody-

Droga do szkoły minęła mi w bardzo szybkim tempie. Nawet nie zauważyłam, kiedy przeszłam przez próg budynku szkolnego. Jak zwykle szłam przez korytarz sama, a nikt z uczniów nie zwracał na mnie uwagi. Uśmiechnęłam się. Lubiłam, kiedy inni się mną nie interesowali. Wielu wydaje się to dziwne, że, mimo samotności, zawsze jestem uśmiechnięta, za to ja uważam, że tylko uśmiech pozostaje tym, którzy nic nie znaczą. Z tego co pamiętałam, pierwszą lekcją jest język angielski. Już nie mogę się doczekać. Kocham się uczyć, a wszystkie przedmioty, w których ruch nie jest wymagany, idą mi bardzo dobrze. Niestety ale jestem słabą sportsmenką, dokładniej zerową. Nie uczestniczę w lekcjach W- F, ponieważ bardzo łatwo ulegam kontuzjom. Zwykle siedzę na ławce i myślę. Moja siostra jest natomiast idealna. Szybka, silna i piękna, jednak jeśli chodzi o przedmioty wymagające myślenia - jest słaba. Niestety, rodzice i tak uważają, że jest we wszystkim lepsza. Terani w szkole uważana jest za boginię i chyba każdy chłopak na nią leci. Ona natomiast traktuje ich jako swoje sługi. Współczuję ludziom, którzy spędzają z nią czas. Spoglądnęłam na wyświetlacz w telefonie i z zadowoleniem stwierdziłam, że mam jeszcze trzy minuty do lekcji. Weszłam po schodach na drugie piętro i westchnęłam. Dlaczego wszędzie ściany są białe? Nie mogliby ich pomalować? Nie żebym miała coś przeciwko bieli, ale wszystkie pomieszczenia w tej szkole wyglądają na martwe. Nawet uczniowie w nich siedzący nie dodają im życia. Z zbolałą miną weszłam do klasy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jak zwykle na samym końcu pomieszczenia, przy oknie stała jednoosobowa ławka. Podeszłam do niej i położyłam plecak przy jednej z nóg stolika. Usiadłam na krześle i zaczęłam przygotowywać potrzebne mi rzeczy do lekcji. Miałam właśnie wyciągnąć piórnik, gdy z głośnika dobiegł mnie głos naszej dyrektorki.

— Wszyscy uczniowie mają się zebrać w sali numer sześć! Niesubordynacja będzie surowo karana! - ogłosiła.

Przez chwilę wpatrywałam się w wiszący w prawym rogu głośnik. Po minucie, w trakcie której wszyscy obecni w klasie uczniowie wyszli, wstałam i biegiem ruszyłam w kierunku wspomnianej sali. Jeśli się nie pospieszę, spóźnię się - pomyślałam gorączkowo. Widziałam po drodze grupkę mojej siostry, która, śmiejąc się, szła do celu. Widząc ich zwolniłam. Postanowiłam, że będę szła za nimi by mnie nie zauważyli.

— Terani — zawołała najlepsza przyjaciółka mojej siostry, Andrea.

— Tak? — zapytała zatrzymując się.

Rozejrzałam się. Co mam zrobić? Zapytałam w myślach. Nie musiałam jednak niczego wymyślać, bo grupa Terani ruszyła dalej.

— Jak myślisz o co chodzi? — zapytała, odrzucając swoje rude włosy do tyłu. Moja siostra nie zdążyła odpowiedzieć, bo dziewczyna odwróciła się w moim kierunku i spojrzała na mnie.

— Patrzcie kto to! — zawołała, a wszyscy odwrócili się, by spojrzeć na mnie.

Zignorowałam jej zaczepkę i ruszyłam przed siebie. Kiedy ich mijałam, William złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. Przed oczami miałam jego zielone tęczówki i brązowe włosy. Widziałam jak moja siostra wypala we mnie swoim spojrzeniem dziurę.

— Wiesz, że to nie ładnie podsłuchiwać? — zapytał, a ja wyszarpałam się z jego uścisku. Nie lubiłam jak ktoś kogo nie znam jest tak blisko mnie.

— Nie podsłuchiwałam — oświadczyłam ze spokojem i ruszyłam biegiem w kierunku wejścia na salę.

Czułam, że w domu Terani zrobi mi awanturę, lecz nie przejmowałam się. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na jednym z wolnych miejsc, chwilę po mnie do pomieszczenia weszła moja siostra i jej grupa. Po kilku minutach kiedy (chyba) wszyscy uczniowie już byli w sali, pani dyrektor wyszła na środek z mikrofonem. Modliłam się w duchu by szybko wrócić na lekcję angielskiego.

— Wybaczcie moi kochani, że informuję was o tym tak późno, ale sama dowiedziałam się o tym dopiero wczoraj! — zawołała kobieta z siwymi włosami. — Zapewne nikt nie wie jeszcze o co chodzi? —zapytała, nie oczekując odpowiedzi. — Moi drodzy uczniowie, chcę was poinformować, że dzisiejsze lekcje zostają odwołane. Powodem jest tego fakt, że za jakąś godzinę do szkoły przyjedzie bardzo bogaty i ważny człowiek. Jest to pan Nevra Cruelt — oznajmiła.

Byłam zawiedziona faktem, że przez jakiegoś lalusia lekcje zostaną odwołane.

— Fakt, że lekcje zostały odwołane nie oznacza, że możecie iść do domu! Wszystkie klasy będą rozgrywać między sobą mecze, by pan Cruelt mógł zobaczyć jak nasza szkoła funkcjonuje!

To chyba jakieś żarty! Mam przez prawie sześć godzin siedzieć w szkole i oglądać jak inni grają jakieś mecze?! Krzywię się z niezadowolenia. Gdybym tylko wiedziała wcześniej... Pani od matematyki klasnęła w dłonie, a rozmowy ucichły.

— Dziękuję Rozalio — oznajmia dyrektor, odchrząkając. — Zapomniałam wspomnieć, że drużyna, która zwycięży ze wszystkimi, zagra z drużyną Czarnych Wilków! — jej słowa sprawiły, że wszyscy zaczęli krzyczeć i piszczeć ze szczęścia. Nie wiem nawet co to za drużyna.

— A teraz wszyscy idźcie się przygotować! — starsza kobieta nie musiała się powtarzać, bo już po chwili w sali zostałam tylko ja. Westchnęłam. Czeka mnie naprawdę ciężki dzień. Nagle telefon, który trzymam w dłoniach, zawibrował. Odblokowałam go i zdębiałam na wiadomość, którą dostałam.

Nieznajomy: Nieładnie, kwiatuszku oj nieładnie.

Przecież ja go zablokowałam! Szybko sprawdziłam numer i doszłam do wniosku, że jest całkiem inny niż wczoraj. O co chodzi temu gościowi?!

Ja: Czego chcesz?

Nie musiałam czekać długo, bo po kilku sekundach przyszła odpowiedź.

Nieznajomy: Jak mogę coś od Ciebie chcieć jeśli już należysz do mnie?

PS Jesteś słodka, kwiatuszku.

W SMS był załącznik. Z zawahaniem otworzyłam go, a po chwili upuściłam telefon na ziemię. Skąd on ma moje zdjęcia kiedy śpię?!  

CDN

(Data opublikowania rozdziału: 12.09.16r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro