Rozdział 29 Muszę wygrać

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Nightcore - Winny  (Radzę włączyć dodaje nastroju) 


A taki króciutki rozdział na dobranoc! 


— Melody —

Było mi obojętne, co ze mną zrobi, lecz niech pamięta, że każdy jego czyn będzie miał jakieś konsekwencje. Alfa zbliżył się do mnie, po czym chwycił moją twarz w swoje dłonie. Zamknęłam oczy, będąc gotowa na wszystko, co zrobi. Miałam gdzieś jego czyny. Jednak bolało mnie to, że kolejne osoby straciły życie z mojego powodu. Na taką śmierć nikt nie zasługuję... Nawet najwięksi zbrodniarze. Każde istnienie jest ważne, bo każdy żyję po coś. Jedni po to by uzyskać sławę inni by czynić zło, a jeszcze inni po to by nieś z sobą dobro i miłość. Każdy żyję z jakiegoś powodu. Czasami jest to przeznaczenie, a czasami inna osoba, która jest centrum naszego losu. W moim wypadku to mężczyzna siedzący obok mnie. Mężczyzna, który zabijał osoby, które nic mu nie zrobiły... To głupie... Dlaczego odebrał życie, które nawet do niego nie należało? Zacisnęłam szczękę. Jego uczucia są dziwne, lecz moje jeszcze bardziej. Z jednej strony go nienawidzę, a drugiej kocham. Nienawidzę chwil takich jak ta. Momentów, w którym pokazuje mi swoją mroczną stronę. Stronę, obfitującą w brutalność i chęć mordu. Kocham, kiedy pokazuje mi swoją dobrą stronę. W chwilach takich jak wtedy w bibliotece jest osobą, którą mogłabym pokochać, lecz teraz jest uosobieniem tego, czym gardzę. Wcieleniem stworzenia, dla którego liczy się tylko i wyłącznie zabijanie. Po moich policzkach spłynęły łzy. To tak boli... Chcę mu pomóc, lecz nie mogę. Obawiam się, że jak tylko się do siebie zbliżmy on zakończy egzystencje innej osoby. Poczułam czuły dotyk na swojej dłoni. Co to? Otworzyłam oczy i zamrugałam parę razy z niedowierzania. Nevra złożył na mojej dłoni delikatny pocałunek, po czym spojrzał w moje oczy. Złapał moją twarz w swoje dłonie i posłał mi spojrzenie pełne bólu.

— Naprawdę myślałaś, że cię zgwałcę? — zapytał szeptem. Przełknęłam z trudem ślinę. Przecież on słyszy moje myśli... — Uważasz mnie za takiego potwora?

Czarnowłosy odsunął swoją dłoń od mojej twarzy, a ja spojrzałam na niego z łzami w oczach. Widząc, że mężczyzna chcę otrzeć moje łzy, z szybkością światła zrobiłam to przed nim. Nie chciałam by mnie dotykał. Nie mogłabym znieść świadomości, że dotyka mnie rękoma, które zabiły tak wielu w tak krótkim czasie.

— Skąd mam wiedzieć, co zrobisz?! — krzyknęłam, kręcąc głową. — Skrzywdziłeś tak wielu... Skąd mam wiedzieć, czy i mi czegoś nie zrobisz?! Powiedz mi skąd?

Czarnooki zacisnął dłonie w pięści i spróbował się do mnie przysunąć, lecz ja wstałam z łóżka i stanęłam przy oknie.

— Nie zbliżaj się! — rozkazałam. Wiedziałam, że z trudem spełnia moją „prośbę", lecz nie obchodziło mnie to. Na myśl, że dotyka mnie morderca przechodziły mnie dreszcze.

— Melody... — zaczął. — Nigdy bym cię nie skrzywdził. Jesteś czymś więcej niż reszta istot na tym świecie. Jesteś moim kwiatuszkiem i musisz zaakceptować mnie takim, jaki jestem — oznajmił stawiając krok w moją stronę. Pokręciłam przecząco głową.

— To nie tak! — krzyknęłam, a on zatrzymał się. Spuściłam głowę. — Wiem, że taki już jesteś, i że będziesz zabijać, lecz... Myśl, że odebrałeś życie tylu osobom przeze mnie obrzydza mnie! Nie zaakceptuję tego! — krzyknęłam. — Nie zgodzę się na to, choćbym miała zginąć! Nie wiem jak było ci trudno w dzieciństwie, lecz odbierając życie kolejnym niewinnym osobą, stwarzasz sobie wrogów, a inni zaczynają cię nienawidzić! Jeśli nie zdołasz kontrolować swojej żądzy mordu ja też cię znienawidzę... — oznajmiłam, patrząc hardo w jego oczy. Jego tęczówki połyskiwały czerwienią, a to znaczyło tylko jedno — był wkurzony.

Obydwoje mieliśmy w życiu ciężko, — choć on miał zdecydowanie gorzej niż ja, — lecz to nie powód by mścić się na kimkolwiek. „Tylko mądrzy wybaczając tym, którzy im zawinili." — To prawda, lecz opanowana złość, jest większą deklaracją mądrości.

— Posłuchaj — rozkazał. — Wiem, że nienawidzisz widoku krwi, lecz straciłem osoby, które były mi równie bliskie, co ty. Gdyby coś ci się stało, nie siedziałbym i rozpaczał — oświadczył, a ja spojrzałam na niego zszokowana.

— A co byś zrobił? — zapytałam, zaciekawiona. Na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.

— Znalazłbym tego, kto odważy mi ciebie odebrać i bym go oskórował. — Zakryłam usta dłonią. To potworne.

Podeszłam do mężczyzny i uderzyłam go z liścia. Na twarzy wilkołaka malowało się niedowierzanie. Ja sama byłam zdziwiona, że uderzyłam go tak po prostu. To był odruch, choć może bardziej pasowałoby gdybym powiedziała, że był to mój obowiązek?

— Właśnie o to chodzi! — krzyknęłam. — Jak myślisz, gdybym umarła — mężczyzna warknął donośnie, lecz go zignorowałam — chciałabym, byś zabił kogoś z tego powodu? — zapytałam nie oczekując odpowiedzi. — Zastanów się, czego chciałoby twoje rodzeństwo?

Zapadła cisza. Wydawało mi się, że uderzyłam w czuły punkt Alfy. Czarnooki zamknął oczy, a w chwili, kiedy je otworzył do pomieszczenia wpadł zdyszany młodzieniec. Nevra warknął, po czym zasłonił mnie swoim ciałem.

— Czego chcesz?! — zapytał, donośnym głosem.

Nowo przybyły padł na kolana i pochylił nisko głowę. Nie podobało mi się, że każdy, kto chcę z nim porozmawiać klęczy. Rozumiem, jest ważny, lecz zwykły ukłon by wystarczył, czyż nie?

— A-Alfo... — odchrząknął — zbuntowane wampiry zaatakowały północną granice i Beta, pytał... — jego wypowiedź przerwało mu donośne warknięcie Alfy. Zadrżałam. Ktoś ich zaatakował?

— Powiedź mu, że za dziesięć minut ma być gotowy do wymarszu! — rozkazał, a młodzieniec tylko się skłonił, po czym w pośpiechu opuścił pomieszczenie.

Spojrzałam na Nevrę z strachem w oczach. Czarnowłosy podszedł do mnie i wbrew moich sprzeciwów złapał moją twarz w swoje dłonie.

— Dokończymy tą rozmowę, a teraz... — zawahał się, a ja wiedziałam dokładnie, o co mu chodzi.

Chciał mnie pocałować, lecz ja... Nie byłam tego taka pewna. Dalej czuję gniew na jego osobę i fakt, że idzie na bój wcale mnie nie uspokajał. Wręcz przeciwnie potęgował tylko moją złość. Pokręciłam przecząco głową.

— Nie pocałuję cię, Crulet — oznajmiłam. — Nie skończyliśmy rozmawiać i dopóki nie zapanujesz nad swoją żądzą krwi ja nie będę cię ani całować, ani przytulać.

Moje słowa go raniły, lecz nie mogłam ulec. Musiałam coś zrobić, a to wyjście jest najlepszym mi znanym. Czarnooki prychnął, po czym podszedł do drzwi.

— Dobrze, więc. Dokończymy rozmowę, a wtedy powiem ci o reszcie zasad — oznajmił chłodno, a ja tylko przytaknęłam.

Po chwili mężczyzna opuścił pomieszczenie, a ja zjechałam plecami po drewnianej powłoce na podłogę (chodzi o drzwi). Nie ma już odwrotu... Muszę go zmusić do tego by się opanował... Muszę mu pokazać, jak wiele zła czyni. To mój obowiązek jako jego partnerki — pomyślałam wstając. Spojrzałam na widok za oknem. Księżyc w pełni jest taki piękny...

CDN

Co sądzicie? Mam też nadzieję, że jesteście zadowoleni z dodatkowego rozdziału? Ostrzegam w kolejnym poleję się wiele łez. Ci... Ale więcej nie zdradzę :D Miłych snów i do kolejnego, który najprawdopodobniej będzie w poniedziałek.

(Data opublikowania tego rozdziału: 18.11.16)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro