Rozdział 6 Pierwsze spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-Melody-

Od dwóch minut wraz z Kero i innymi uczniami czekamy, aż Pan Crulet przyjedzie. Co chwilę słychać, jak dziewczyny szepczą między sobą o tym, jaki to on jest bogaty, cudowny i przystojny. Mówiąc szczerze ja nie czuję nic. Jest mi obojętne, że jakiś milioner ma do nas przyjechać. Najchętniej chciałabym cofnąć się w czasie i nie iść dziś do szkoły. Moi rodzice nawet nie zwróciliby na to uwagi. Spuściłam głowę. Ach... Ile można czekać? Pytam się w myślach. Naprawdę chcę by ten dzień już się skończył, ale on usilnie pragnie się przedłużyć. Nagle czuję czyjąś dłoń na moim ramieniu. Spoglądam w górę. Na twarzy Kero maluję się zwątpienie.

— Nic ci nie jest? — pyta.

Nie zdążam nawet odpowiedzieć, po dziewczyny zaczynają piszczeć i krzyczeć. Rozglądam się po otoczeniu szukając źródła zamieszania. Nagle nie całe dwa metry przede mną zatrzymuję się czarne auto. Nie znam się na samochodach, lecz nawet ja mogę powiedzieć, że jest strasznie drogie. Słyszę jak mój towarzysz wciąga głośno powietrze.

— To Maybach Exelero... — szepczę zachwycony.

Domyślam się, że słowa, które wypowiedział to nazwa samochodu. Niestety słyszę ją pierwszy raz w życiu. Po kilku sekundach na szkolny parking wjeżdżają jeszcze dwa auta. Jedno jest białe, a reszta srebrna. Drzwi czarnego samochodu otwierają się, a z auta wychodzi wysoki czarnowłosy mężczyzna. Ubrany jest w czarny garnitur i śnieżnobiałą koszulę. Pomimo ubrania widać dokładnie zarysowane mięśnie jego ciała. Wygląda na osobę, która lubi ćwiczyć. Jego oczy przysłonięte są przez okulary przeciwsłoneczne. Nie wiem, dlaczego ale z jego postawy emanuję władza i potęga. Przez moje ciało przechodzi dreszcz. Mimo okularów czuję jak jego oczy lustrują moje ciało. Peszę się. Nie lubię być w centrum uwagi. Czarnowłosy ściąga okulary, a ja nieruchomieję. Jego oczy są czarne, jak otchłań, a na dodatek jego spojrzenie jest skierowane w moją stronę. Milioner podchodzi do mnie, po czym łapie za dłoń. Po chwili składa na niej delikatny pocałunek. Słyszę jak dziewczyny wydają z siebie pomruku niezadowolenia. Na moje policzki wkrada się czerwień. Chcę zabrać swoją dłoń, lecz czarnooki wzmacnia uścisk.

— Jestem Nevra — oznajmia, a ja nie mogę z siebie wydusić nawet słowa. — A ty kwiatuszku? — pyta, a ja ponawiam próbę uwolnienia swojej dłoni.

Na moje szczęście udaje mi się.

— Melody... — szepcze nieśmiało.

Kero kładzie swoją dłoń na moim ramieniu i posyła pokrzepiający uśmiech. Zauważam, że twarz czarnowłosego zmieniła się. Wcześniej widniał na niej cwaniacki uśmiech, a teraz jego usta są ściśnięte w wąską kreskę, a z oczu bije chęć mordu. Kątem oka zauważam, że z reszty samochodów po wychodzili jacyś mężczyźni. Domyślam się, że to ta drużyna Czarnych wilków. Nevra zabija wzrokiem Kero.

— Jestem Kero — oznajmia blond włosy. Milioner patrzy na niego z obrzydzeniem.

— Czy mógłbyś nie okazywać swojej dziewczynie uczuć w mojej obecności? — pyta z przekąsem.

Spoglądam na Kero, a on na mnie. Zatkam usta dłonią, by stłumić śmiech. Jak i Kero? Nie. On jest tylko kolegą z klasy. Czarnowłosy zaciska szczękę. Wyraźnie jest zdenerwowany. Chyba nie lubi jak ktoś się z niego śmieję...

— Ona nie jest moją dziewczyną — usprawiedliwia nas zielonooki. Pan Crulet marszczy brwi. — I z tego, co wiem to Melody nie ma chłopka, co nie? — pyta, spoglądając na mnie. W odpowiedzi kiwam tylko głową.

Oczy milionera zaczęły błyszczeć. Zdziwił mnie ten widok. Co go tak ucieszyło? Obok nas niespodziewanie pojawiła się dyrektorka i swoją wnuczką. Strój Will jest jeszcze bardziej wyzywający niż zwykle. Krótkie czerwono-białe spodenki ledwo zakrywały jej tyłek, a biała bluzka nie mogła być chyba jeszcze bardziej prześwitująca. Nie wiem, dlaczego ale na myśl, że Nevra mógłby się zainteresować Will, moje serce zaczęło kłuć. Stłumiłam w sobie to uczucie.

— Dzień dobry — przywitała się staruszka, a Will zatrzepotała rzęsami. Pan Crulet nie zwrócił uwagi na czerwonowłosą tylko spojrzał na dyrektorkę.

— Witam — przywitał się.

Po chwili obok niego pojawiła się szóstka chłopaków. Wszyscy byli ubrani w czarne koszykarskie spodenki i białe koszulki. Nasi goście zaczęli rozmawiać z sobą. Will zauważając, że żaden z naszych goście nie zwraca na nią uwagi odeszła w kierunku swojej drużyny.

— Melody, Kero. — Dyrektoria spojrzała na nas.

— Tak, proszę pani? — zapytał blondyn, a ja tylko spojrzałam na kobietę poprawiającą swoje okulary.

— Waszym zadaniem jest oprowadzić Pana Cruleta po szkole, a także odpowiedzieć na każde zadane przez niego pytanie. — W chwili, kiedy chciała odejść, nasz gość nachylił się do jej ucha i zaczął coś szeptać.

Dyrektorka skinęła głową, po czym spojrzała na mnie.

— Melody, przed ostatnim meczem zjesz obiad z naszych gościem — oznajmiła.

— Dobrze — przytaknęłam.

Na twarzy Nevry pojawił się wielki uśmiech.

— A ja? — zapytał Kero, a kobieta pokręciła głową.

— Przykro mi, ale Pan Crulet chce jeść tylko z Melody. — Jej słowa sprawiły, że w zielonych oczach Kero pojawił się wściekłość. Przez chwilę nawet wydawało mi się, że zabłyszczały delikatną czerwienią. Pokręciłam głową. Bredzę. Przecież to niemożliwe.

CDN

Nasza Melody spotkała się z Alfą. Na razie jest jakoś spokojnie, lecz macie moje słowo, że się to jeszcze zmieni :P

(Data opublikowania rozdziału: 26.09.16r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro