Cassi Parker
-Peter wracaj! - wrzasnęła Cassi Parker biegnąc za nim przez korytarz.
Była to niewysoka zaledwie dzwunastoletnia dziewczyna z rozczochranymi brązowymi włosami.
Mrzemknela tuż obok szafki z porcelana prawie potykając się o stosik książek o fizyce po czym niczym niezrażona ruszyła za młodszym kuzynem
-Peter! - wrzasnęła ponownie ale sześciolatek nie posłuchał. Dalej biegł korytarzykiem śmiejąc się uroczo.
Cassi westchnęła i ruszyła dalej za maluchem.
Po chwili Richard Parker wybiegł zza rogu i złapał Petera. Podrzucił go kilka razy do góry i poczochrała po włosach śmiejąc się głośno.
-Nie ładnie tak uciekać Pete - pogroził mu paluszkiem.
Chłopczyk wystawił więzyk na co Richard westchnął kręcąc głową.
Po chwili jednak zaczął się śmiać. A Cassi nie pozostało nic innego jak zrobić to samo.
*****
Płacz rozbrzmiał po sypialni siedmiolatka.
-Tato - szepnął.
-Tato - powiedział.
-Tato - tym razem wrzasnął.
Ale mężczyzna którego głową spoczywała na jego kolanach się nie poruszył.
*****
-Cass boje się - szepnął Peter wtykając się w kuzynkę.
-Wszystko dobrze mały to tylko koszmar...
-Tylko koszmar?
-Tak tylko koszmar a jaka jest prawda o koszmarach?
Peter spojrzał na nią.
-Za nie prawdziwe.
Ale akurat ten był prawdziwy choć nikt z nich nie mógł o tym wiedzieć.
*****
-Gdzie Cassi? - spytał dziesięcioletni Peter widząc jak wujek Ben wchodzi sam do domu.
-Dziś nie wróci - odparł.
-A kiedy wróci?
Wujek Ben nie odpowiedział
-Dlaczego nie odpowiadasz?
-Bo Cassi już niegdy nie wruci! - wrzasnął zalewając się łzami.
-J-jak to nie wruci? - Peter zaczął się niepokoić - Czy coś jej się stało?
-Nie żyje... Zabiła ja Natasha Romanoff.
*****
-Wujku Benie? - szept jedenastolatka rozbrzmiał po pomieszczeniu - Wujku?
Chłopczyk szturchnoł zakrwawionego wujka w ramie.
-Wujku Benie! - powturzyl.
Ale Ben Parker się nie poruszył. Ani dzisiaj ani już żadnego dnia.
Macie rozdział😁
Mam nadzieję że wam się podoba.
To na razie tyle, może jeszcze potem coś wrzóce.
Miłego dzionka,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro