7. Jak to, że ty je przyjąłeś?!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NAD ULICAMI NYC

Ponieważ tajna kryjówka Maggi (przypominająca raczej zakamarki kanałów, niż złowieszczą skrytkę) została wstępnie zniszczona, można było pozostawić ją procesowi naturalnej degradacji.
Oczywiście zabierając ze sobą złoczyńców, którzy na pewno bardzo chętnie wybrali się razem z czwórką Pająków na helikopter T.A.R.C.Z.Y., całkiem przypadkowo zmierzający prosto do więzienia.

- Nie ma za co chłopaki - rzucił w stronę odchodzących z Unicornem i Shrikiem agentów.

No cóż... podczas gdy tamci rozrabiali pod ulicami Nowego Jorku, Venom zdążył skołować kilku agentów T.A.R.C.Z.Y. razem z odrzutowcem.

- To co chłopaki, wracamy na Trikariera? W końcu musicie mi wszystko opowiedzieć. Tak to jest, jak się nie zabiera całej ekipy - podsumował, wypuszczając z nadgarstka sieć, która przykleiła się do szczytu jednego z niższych budynków.

- No, bo wiesz - zaczął tłumaczyć się Spidey, powtarzając czynności przyjaciela. - Przyszedł Szkarłatny, a potem... Iron spider sobie poleciał i...

- Brzmisz bardzo prawdopodobnie Pająku. Naprawdę - skomentował ironicznie Miles, podążając za resztą ekipy.

Amadeus na szczęście nie musiał używać takich prymitywnych sprzętów, jak sieci, (bo tak w sumje, to ich nje miał) i mógł skorzystać ze swoich nowoczesnych sposobów, co jednak nie upoważniało go do zabrania ze sobą chociaż jednej ze zmęczonych niedawnymi wydarzeniami dziewczyn.
To znaczy, on sam się do tego nie upoważnił, bo nie miał zamiaru brać na siebie tej odpowiedzialności, (a raczej dodatkowej dawki szaleństwa) mimo tego, że miał dwie wolne ręce.

Natomiast co do innych... Ben stwierdził, że nie ma ręki do dzieci, co zresztą wszyscy wiedzieli.

A Kid Arachnid nawet gdyby chciał, to był po prostu... jeszcze za młody?

- Spider-man'ie - szepnęła prawie niedosłyszalnie dziewczyna, którą owy bohater niósł właśnie na plecach. - Dziękuję - dodała, nie zmieniając głośności wypowiedzi.

Nie wiedzieć czemu, ale nie chciała, by reszta zwróciła uwagę na te słowa, dlatego skorzystała z chwili, w której Szkarłatny i Kid Arachnid wykłócali się o coś.

- A wiesz, nie ma za co - rzucił, jakby to, co niedawno zrobił było zwykłą szkolną przysługą.

Tamta natomiast uśmiechnęła się i zastanawiała, co zrobić, żeby podczas lotu przypadkowo nie spaść.

Bo właśnie dziwnym trafem poczuła, się bardzo śpiąca... Ale wstydziła się chwycić bohatera mocniej. Po prostu tak bliski kontakt nie był w jej stylu. Więc wyglądało na to, że będzie musiała doczekać do chwili, aż wreszcie dotrą do Trikariera.

* * *

- Wiesz, że dyrektor będzie chciał szczegółowych wyjaśnień z tego, na co się porwałeś Pająku? - spytał pouczającym tonem Iron Spider, zamykając drzwi do pokoju, w którym piątka Wojowników Sieci znalazła się sama.

- Raczej tego w co się wplątaliśmy - podsumował Spidey, licząc na to, że ktoś załapie jego żart, zamiast tylko patrzeć na niego, jak na idiotę. - Poza tym... istnieje taka tycia, nikła szansa, że dyrektor się o tym nie dowie - dorzucił, wskakując na jedno z górnych łóżek.

Niestety ktoś musiał sprowadzić go z powrotem na ziemię.

- Najpewniej, już się dowiedział.

- Że co?! A niby skąd to wiesz? No chyba, że chciałeś mnie po prostu dobić - mruknął pod nosem.

- Jesteś w T.A.R.C.Z.Y. już ponad rok, i nadal nie wiesz, że tutaj wszystko jest dokumentowane? - zapytał Żelazny Pająk z lekką, acz wyczuwalną kpiną w głosie.

Tamten tylko przewrócił się na drugi bok.

- Ale zostaje jeszcze nasze 'pajęcze szczęście', co nie? - dopowiedział drugi trzynastolatek, siedząc na którejś ze ścian.

Po pomieszczeniu, choć niewyraźnie, rozległo się znaczące "No jasne", po którym ponownie zapanowała kilkusekundowa cisza. Udramatyczniła ona tylko to, co od jakiegoś czasu zalegało w głowie młodego geniusza, a teraz miało wreszcie okazję, żeby wydostać się na powierzchnię.

- Wiesz, że to wszystko by się nie wydarzyło, gdybyś nie przyjął ich do T.A.R.C.Z.Y.? - Pete'owi na moment oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
Nie wiedział, że jego przyjaciel wyciągnie akurat ten argument.

- Jak to 'przyjął do T.A.R.C.Z.Y.'? - zapytał zgoła spokojnym głosem Arachnid, jednak każdy kto znał go bliżej, wyczuł jego wątpliwości. - Przecież mówiłeś nam, że to był pomysł dyrektora i w ogóle. - Zeskoczył z gładkiej powierzchni, stając na równe nogi, po czym podszedł bliżej miejsca, na którym wygodnie leżał jego przyjaciel zastanawiający się, jak ma wybrnąć z tej sytuacji.

No i skąd Amadeus wiedział o szczegółach sytuacji, która miała miejsce zaledwie równy tydzień temu?

- Powiedziałeś nam, że próbowałeś przekonać dyrektora, żeby nie przyjmował ich do akademii, ale nie wspomniałeś, że potem on sam kazał ci podjąć co do nich decyzję - drążył dalej Iron Spider, natomiast reszta została wprawiona w stan jeszcze większego zdziwienia. - Więc... jak to jest Pająku?

Spider-man poczuł się niczym na przesłuchaniu.

On - siedzący już na swojej pryczy, niczym oskarżony - oraz jego drużyna. Trójka stojących w odległości paru kroków i wpatrzonych w niego nastolatków super-bohaterów.

Nawet Szkarłatny stojący gdzieś trochę dalej pod ścianą podniósł ciekawskie spojrzenie, a Amadeus aż schował swoją własną zbroję, takie to było ważne wydarzenie!

- Oj dobra, nie patrzcie już na mnie, jak na jakiegoś skazańca. Opowiem wam wszystko... ale rano - dokończył z przeciągłym ziewnięciem.

Reszta wybałuszyła na niego oczy.

- Ale jak to, że rano? To dopiero za jakieś... osiem godzin! - Oburzył się Flesh, gestykulując przy tym rękami.

- Właściwie za pięć - poprawił go Amadeus, zwracając uwagę na godzinę, którą wskazywał już zegar.
A była to trzecia w nocy.

- Więc zafundujemy Peterowi wcześniejszą pobudkę...

- ...i wtedy nam wszystko wyśpiewa - dokończył za trzynastolatka Szkarłatny.

- Rany ekipa, zabrzmieliście jak prawdziwi super-złoczyńcy, a myślałem, że takich na dzisiaj mamy już dosyć - mruknął wyłączony z ich niecnych knowań bohater, leżąc plecami do ściany.

- Raczej mamy na dosyć złoczyńców, bo jacyś super, to oni nie byli - powiedział od siebie Miles, a Venom niemal od razu mu zawtórował.

Inni nie wyrazili się na tyle szczególnie, żeby się o tym rozpisywać.
Nie zabrakło oczywiście paru pomruków czy ziewnęć, po których wszyscy - czy to słownie, czy samemu sobie - ale musieli stwierdzić, że czas wreszcie iść spać.

W końcu rano czekały na nich wykańczające ćwiczenia, zajęcia i takie tam...

Natomiast odpowiedź na pytanie "Dlaczego?" musiała poczekać na dogodniejszy moment, a do jego przybycia tkwić w głowie smacznie chrapiącego już Spider-man'a.

No... może nie aż tak chrapiącego czy śpiącego, jakby chciał wyglądąć.

Dlaczego?

Sami wiecie, że o życiu nowojorskiego Pająka można sporo porozmyślać.

Było dzisiaj dłużej! Prawie 1000 (zaraz go dobijemy hehe).

Trochę trudno pisze się taką dużą grupą osób, ale mniej więcej coś tam wychodzi. Zawsze się można poduczyć, nie?

A jak wolicie: więcej osób czy tylko wybrani do jednej misji?

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro