Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Simón*

Rozglądam się przez chwilę po pokoju, myśląc, jak rozwiązać ten problem. O tej godzinie wszystkie sklepy są już zamknięte, wprawdzie jest jeden całodobowy, ale raczej nie znajdę w nim ubrań. Nagle mój wzrok ląduje na szafie i przez głowę przelatuje mi myśl, że na tą jedną noc mogę dać jej coś swojego, a jutro z samego rana pojedziemy na jakieś zakupy. Podchodzę do szafy i szukam czegoś, co by się nadało. Najlepiej czegoś nieużywanego. Po chwili za stosem koszulek znajduję tę, którą dostałem kiedyś w prezencie. Nie jest w moim stylu i do tego jest odrobinę za duża, miałem ją na sobie chyba tylko raz. Podchodzę do dziewczyny i wręczam jej bluzkę. Patrzy na mnie z ogromnym zdziwieniem.

- Chyba żartujesz...- stwierdza, kręcąc lekko głową.

- No co? Spoko nie chodziłem w niej, to tylko na tą jedną noc, jutro pójdziemy na zakupy - zaczynam tłumaczyć.

- Dobra, daj ją... nie będę marudzić - odpowiada po chwili.

- To ja zaraz wracam, pokój jest cały Twój - mówię, wychodząc z niego i obieram kurs na łazienkę.

- Dzięki! - odkrzykuje Luna.


*Luna*

Kiedy słyszę, że drzwi od łazienki się zamykają. Rozkładam koszulkę na łóżku. Na jej widok uśmiech sam ciśnie się na usta. Jest bardzo obszerna, a na samym środku ma znaczek Supermana, a pod nim napis "SÚPER CHICO", cała granatowa. Kto mógł mu kupić coś takiego, przecież to zupełnie do niego nie pasuje... Straszne... Ale trudno... Zdejmuje moje nowiutkie ubrania i naciągam na siebie ten worek. Boże... Tylko tyle można o niej powiedzieć. Jeżeli kupił sobie to sam, to musiało być naprawdę ciemno, albo ktoś bardzo go nie lubi... Sięga mi prawie do kolan, świetnie nadaje się na koszule nocną... Składam, schludnie moje ubrania i odkładam je na łóżko, po czym sama na nim siadam. Do moich uszu docierają odgłosy płynącej wody z łazienki. Siedzę tak przez dość długą chwilę, pijąc herbatę, która już dawno wystygła, aż wreszcie słyszę jak drzwi się otwierają, a po chwili w progu staje Simón. Zatrzymuje się, spogląda na mnie i po raz kolejny tego wieczoru wybucha śmiechem.

- Mógłbyś sobie darować - próbuję zabrzmieć poważnie, ale nie wychodzi mi to, po chwili sama zaczynam się śmiać.

- Wiesz co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze?- pyta chłopak, kiedy udaje mu się wreszcie uspokoić.

- Ciekawość mnie zżera...

- ...Że wyglądasz w tym lepiej niż ja! - Simón znów zaczyna się śmiać.

- Szczerze mówiąc to nie wątpię. Kto Cię tak ukarał, sam sobie to kupiłeś?- pytam, patrząc na chłopaka, który siada na łóżku obok mnie.

- Wiem okropne... Pamiętasz, jak kiedyś, dawno temu, jeszcze w Cancún, przyszłaś do mnie, a ja miałem akurat wtedy gości. Siedzieliśmy u mnie w pokoju i przyszła do nas moja ciocia Gloria...

- O Matko! Pamiętam ją! Była... dość... zabawną osobą...

- Taaak... No więc, jakiś czas później odwiedziła mnie znowu i wręczyła...to...- chłopak wskazuje na bluzkę, którą mam na sobie - ...dodając, że marnie wyglądam i myślała, że jak znów mnie zobaczy, będę już dużym -jak to ujęła- ''Mężczyzną"... No i takim o to sposobem ta nieszczęsna koszulka zalega u mnie w szafie, trzymam ją tylko w razie jej kolejnych odwiedzin, żeby... się nie obraziła, że nie chodzę, w mojej... ukochanej bluzce.

- Urzekająca historia... Naprawdę...- mówię łapiąc chłopaka za ramię-...bardzo...Ci współczuję...- staram się powiedzieć ze smutkiem, ale i tak za chwilę kładziemy się na łóżku ze śmiechu.

- O fuj... Simón masz mokre włosy...

- Tak? Naprawdę?! - mówi chłopak i zaczyna otrząsać głową, nad moją twarzą.

- Simón nie! Proszę, przestań! - krzyczę, przez śmiech - Hej! Mieliśmy iść spać!- nagle chłopak przestaje się wygłupiać i zamiera w bezruchu.

- No tak... To Dobranoc!- wykrzykuje i opada na łóżko, wydając odgłosy chrapania.

- Simón!- znów nie mogę powstrzymać śmiechu - Nie wygłupiaj się!

Chłopak przestaje i wstaje do siadu.

- Dobrze...Mamo! - mówi, marszcząc śmiesznie brwi i zaplatając ręce na klatce piersiowej, obraca się do mnie tyłem. Po chwili odwraca głowę w moja stronę i z uśmiechem na ustach puszcza mi oczko.

- Simón powiedz mi, gdzie mogę to położyć - mówię wskazując, na moje ciuchy, które przez nasze wygłupy nie wyglądają już jak schludny stosik.

- A właśnie...- mówi chłopak, wstając z łóżka i podchodząc do szafy -...te dwie półki są teraz Twoje...

***

Mięliśmy już dawno położyć się spać, ale wciąż nie możemy się nagadać. Oddalamy sen, jakby był najgorszą karą, ale... nie przeszkadza mi to. Mogłabym rozmawiać z Simónem całą wieczność, jak w Cancún, o wszystkim i o niczym, byle we dwójkę...

- A powiesz mi co u Niny? - pytam, przypominając sobie, jak dawno z nią już nie rozmawiałam.

- Bardzo dobrze, dzięki niej Gastón jest innym człowiekiem.

- Czyli, że są razem?!

- Tak... szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że taki podrywacz, jak on mógłby tworzyć dobrą parę z taką cichą i nieśmiałą osóbką, jaką jest Nina, ale muszę przyznać, że grubo się myliłem, bo naprawdę... już dawno nie widziałem tak dobrze dobranej pary...

- Nareszcie, już myślałam, że to nigdy się nie stanie, a tak im kibicowałam. Dawno nie widziałam Niny...

- A chciałabyś się z nią spotkać, mogę jutro do niej zadzwonić, to przyszłaby do Ciebie po szkole, porozmawiałybyście, a ja przez ten czas mógłbym załatwić parę spraw, a Ty nie zostałabyś sama? Dałbym Ci nawet teraz telefon, żebyś mogła z nią pogadać, ale obawiam się, że już dawno śpi, w przeciwieństwie do niektórych...- mówi Simón, spoglądając na mnie i szeroko się uśmiechając.

- Ha ha ha, ciekawe przez kogo "niektórzy" nie śpią - mówię, opierając ręce na biodrach i starając się przybrać poważna minę.

- Dobrze, w takim razie już się do Ciebie nie odezwę - odpowiada chłopak odwracając głowę. Zaplata ręce na klatce piersiowej i udaje obrażonego, czym znów mnie rozbawia, bo dobrze wiem, że nie wytrzyma tak dłużej niż pięć sekund - Nie, to mi się nie uda - mówi po chwili, kręcąc głową i przybierając głupią minę z powrotem się do mnie odwraca.

- Kto by się tego spodziewał?- odpowiadam, przewracając oczami.

- Ha ha ha... A wracając, do naszej rozmowy, to co Ty na to?

- A przypomnisz mi o czym mówiliśmy? - pytam, przybierając głupkowaty wyraz twarzy.

- O Ninie... Widzę, że wraca stara, roztrzepana Luna.

- Właśnie o Ninie... No więc... Simón, nie wiem... nie widziałam jej tak dawno, trochę się boję.

- Luna... chyba o czymś zapomniałaś... ,, jest w Tobie odwaga(...) masz odwagę i osiągniesz wszystko"- chłopak zaczyna cytować mi słowa piosenki - Uwierz mi, że ta Nina nie różni się niczym od tej, którą znasz. To, że minęło trochę czasu, a ona ma chłopaka nie znaczy, że nie jest już Twoją przyjaciółką... Ona bardzo się o Ciebie martwiła... i na pewno bardzo tęskni... - dodaje troskliwym głosem a... jego słowa... rozwiewają moje wszelkie wątpliwości.

- Tak... masz rację... A więc, powiedz jej żeby jutro tutaj przyszła... znaczy dzisiaj, która jest w ogóle godzina?

Chłopak sięga po telefon, po czym odpowiada.

- Spokojnie, dopiero... czwarta siedemnaście!

- Co?! - spoglądam za okno. Faktycznie, zaczyna się powoli rozwidniać.

- Dobra, Luna koniec żartów, musisz się wyspać. Raz, dwa... podnosimy się, muszę poprawić ci poduszeczkę i kołderkę - mówi, wstając z łóżka i patrząc na mnie, jak na malutkie dziecko.

- Dobrze mamusiu... - odpowiadam przewracając oczami i podnoszę się z łóżka.

- Jest mały problem... Mamy tylko jedno łóżko - mówi chłopak z ogromnym uśmiechem, poruszając zabawnie brwiami.

- Czym ja sobie na to zasłużyłam?! - mówię spoglądając w sufit.

- Nie marudź, dałem Ci najbardziej miękką poduszkę jaką miałem.

- Pozwól, że ja to ocenie - mówię wchodząc na łóżko. Opieram głowę na poduszce. O... Jest naprawdę miękka - Nie jest najgorzej - odpowiadam obojętnie, ale po chwili szeroko się uśmiecham, żeby Simón wiedział, że tylko żartuje. Robi dla mnie tak wiele, czuję się jak księżniczka... Chłopak kręci tylko głową.

- Chcesz, żebym zostawił światło na noc? - pyta, wskazując na lampkę.

- Tak, dziękuję...

- Musisz wreszcie skończyć z tym dziękowaniem, bo naprawdę nie masz za co być mi wdzięczna, to tylko lampka...

Tylko lampka... ale daje światło, którego ostatnio bardzo mi brakowało, nie chcę znów wracać do ciemności...

- Tak...wiem.

Simón wchodzi na drugą połowę łóżka. Przekręcam się na prawy bok, tyłem do niego. Chłopak przestaje się układać.

- Dobranoc... albo dzień dobry, a zresztą nie ważne, po prostu słodkich snów - mówi.

- Dziękuję i nawzajem... A przepraszam... t y l k o nawzajem - odpowiadam. Leżymy przez chwilę w ciszy, mam nadzieję, że za chwilę uda mi się usnąć i... nagle czuję, że Simón wierci się za mną, zaczynają do mnie wracać obrazy mężczyzny, który przychodził do mnie, kiedy byłam zamknięta w magazynie. Widzę, jak kładzie się za mną i... Odsuwam się na samą krawędź łóżka. Jestem świadoma tego, że tego mężczyzny tu nie ma, że jestem tylko ja i Simón, który nigdy, by mnie nie skrzywdził, ale nie potrafię sobie tego przetłumaczyć, tak jakbym była dwiema osobami w jednym ciele, które walczą o władze nad moimi myślami i niestety ta ciemniejsza strona bierze górę.

- Luna co ty robisz? Przecież za chwilę zlecisz na podłogę - słyszę za mną głos Simón'a.

- Nic, ja po prostu...

- Jeśli czujesz się niekomfortowo, to nie ma sprawy...- przerywa mi -... rozłożę sobie...

- Nie, chyba sobie żartujesz, wszystko jest w porządku, po prostu, coś sobie przypomniałam nieważne.

- Na pewno? Wiesz, że mi możesz powiedzieć...

- Tak wszystko dobrze. Idź już spać i się mną nie przejmuj.

- Dobrze, już jestem cicho - odpowiada i słyszę, jak z powrotem opada na poduszkę.

Odsuwam się nieco od krawędzi, żeby pokazać Simónowi, że wszystko ze mną dobrze i staram się nie dopuszczać do siebie czarnych wizji. Przywołuję wszystkie chwile, które miło wspominam i staram się zasnąć...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro