Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Luna*

Mieszkam tu od około sześciu miesięcy. Codziennie o godzinie siódmej, czternastej i dziewiętnastej dostaję do jedzenia dwie kromki chleba i szklankę wody. O piętnastej przychodzi pan Rey, zawiązuje mi oczy i prowadzi do łazienki, w której znajduje się toaleta i miska z wodą. Mogę przebywać w niej tylko dziesięć minut. Po tym czasie Rey znów zawiązuje mi oczy i prowadzi do celi. Przez cały czas jestem przykuta łańcuchami. Kiedy ciągnę prawą rękę, lewa unosi się do góry, to samo dzieje się z nogami.

Nie mam już nikogo, kto mógłby mi pomóc, rodzice nie żyją i martwię się, że moi przyjaciele podzielili ich los. Nie mam już nic i nie mogę nic zrobić. Zostały mi tylko moje myśli i zegar.

Cały czas zatapiam się we wspomnieniach, odpływam, czuję się, jakbym oglądała film. Widzę Ninę, z którą śmieję się na przerwach w szkole, rodziców pochylających się nade mną, aby dać mi buziaka na dobranoc, ale najczęściej we wspomnieniach przywołuję Simóna. Widzę, jak tańczymy razem na wrotkach, jak mocno mnie tuli swoimi silnymi ramionami, w których czuję się tak bezpiecznie. Widzę, jak siedzi na scenie w Jam&Roller grając na gitarze i co jakiś czas spoglądając na mnie, szeroko się uśmiecha, odsłaniając szereg białych zębów. Jego uśmiech jest najpiękniejszym, jaki dotąd widziałam, ale straciłam już wszelką nadzieję na to, że jeszcze kiedyś go zobaczę... Tęsknie za nim bardziej niż za czymkolwiek innym. Z każdym dniem czuję, że kocham go coraz mocniej. Żałuję, że nie powiedziałam mu o wszystkich moich uczuciach, zanim...

*Simón*

Luna... moja mała, kochana, bezbronna Luna - mówię sam do siebie, patrząc na nasze wspólne zdjęcie, zrobione przez Ninę zaraz po jednym z konkursów wrotkarskich. Nie mogę znieść myśli, że nie jestem w stanie jej pomóc.

Od dwóch miesięcy staram się opracować plan doskonały uprowadzenia jej z Rezydencji Sharon, jestem już tak blisko, a jednak tak daleko. Pomaga mi w tym Gastón, który na szczęście wreszcie przejrzał na oczy. Próbuje wyciągnąć jak najwięcej informacji od Matteo i to właśnie dzięki niemu wiem, gdzie się znajduje i jak traktowana jest Luna. Gdyby nie on, pewnie nadal zastanawiałbym się co się z nią dzieje i dlaczego nie daje oznak życia.

Zapisuję wszystko, czego się dowiem, żeby o niczym nie zapomnieć, mam już opracowaną większość planu. Niestety cała rezydencja monitorowana jest przez kamery rozmieszczone w różnych częściach podwórka, a Gastónowi nie udało się jeszcze sprawdzić jaki obszar obejmują, czy w ogóle jest jakaś możliwość przejścia niezauważenie. Staram się uzbroić w cierpliwość, choć jest to bardzo trudne, wiedząc, co Luna tam teraz przeżywa. Tylko myśl o tym, że ona wciąż żyje, daje mi siłę, by rano podnieść się z łóżka.

Mieszkam sam, w niewielkim domku niedaleko Jam&Roller. Nie miałem ochoty dłużej mieszkać u chłopaków. Nienawidziłem "podnoszenia mnie na duchu" słowami "wszystko będzie dobrze" i klepania mnie po ramieniu. To nie pomaga i nigdy nie pomoże.

Wybija godzina czwarta, za oknem zaczyna powoli robić się jasno, więc chyba najwyższy czas położyć się spać, bo za trzy godziny zaczynam zmianę na wrotkowisku. Od czasu, kiedy Luna zniknęła, cierpię na bezsenność. Czasem nawet silne leki, które przepisał mi lekarz nie pomagają. Ostatni raz spoglądam na nasze wspólne zdjęcie. Jeszcze będziemy szczęśliwi- mówię, zatrzymując na moment wzrok na pięknym uśmiechu Luny...

♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦•♦

Dzień Dobry :-) Miło, że zaglądasz ;-) Jestem amatorką, jeżeli chodzi o pisanie na Wattpad, dlatego jestem otwarta na każdą radę lub krytykę. Mam ogromną nadzieję, że znajdzie się jakaś osoba, która przeczyta moje słowa i być może wyrazi swoją opinię :-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro