Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Gastón*

Staram się obejrzeć jakiś film. Wpatruję się w ekran, jednak myśli nie dają mi spokoju. Mam nadzieję, że Simón wymyśli jakieś logiczne rozwiązanie tej sprawy. Ci ludzie muszą zapłacić za to co zrobili. Byle tylko zbytnio z tym nie zwlekał, bo mam wrażenie, że ludzie Sharon są wszędzie, oby nie znaleźli domu Simón'a, bo aż strach pomyśleć, co by się stało. Lepiej myśleć pozytywnie -dobrze o tym wiem- ale czarne scenariusze same przewijają mi się przed oczami.

Z moich rozmyśleń wyrywa mnie pukanie do drzwi. To pewnie Nina postanowiła wpaść. Mówiła, że idzie dzisiaj odwiedzić Lunę, może powie mi, czy Simón coś wymyślił. Otwieram drzwi i... tego się nie spodziewałem. Chyba mam wielki problem.

- Więc gdzie jest dziewczyna?- pyta Rey, przechodząc przez próg mojego mieszkania, a za nim dwóch innych mężczyzn.

- Nie wiem, o czym pan mówi? - kłamię. Co robić?

- Tak? A Matteo twierdzi coś innego. Mianowicie zapewniał nas, że panienka Sol jest przez pana przetrzymywana.

- Nie znam nikogo takiego - Jak to rozegrać?

- Luna Valente, mówi to panu coś?

- Tak pamiętam, to ta niska brunetka, która wyjechała z rodzicami jakieś pół roku temu, tak?

- Słuchaj chłopcze! Nie pogrywaj ze mną! Dobrze wiem, że jesteś zamieszany w tą sprawę - warczy, niebezpiecznie się do mnie zbliżając.

- Nie znam żadnej Sol i nie wiem czemu miałbym ją przetrzymywać u mnie w domu skoro nawet nie wiem kim jest, a jaki związek ma z tym Luna?! - udaję niezorientowanego. Może go to przekona...

- Koniec żartów! Panowie, przeszukajcie mieszkanie!

- Chwila, jakim prawem wcho...

- A ty siedź cicho! Gadanie nic ci tu nie da!

- Tak? Sprawdźmy, czy policja podziela pana zdanie! - łapię za telefon.

- Nie potrzebnie dzwonisz, przecież policjantów masz pod nosem. Kto by się spodziewał, że dwóch z nich właśnie jest w twoim mieszkaniu - to zdanie mnie powaliło. Czuję ogromną bezradność. Mam świadomość tego, że nawet policja jest po ich stronie, gdzie szukać pomocy?

*

- Niestety nie znaleźliśmy dziewczyny - jeden z policjantów kieruję słowa w stronę Reya.

- Mówiłem, że nie mam z tym nic wspólnego!- wykrzykuję w stronę mężczyzny.

- Nie wierzę Ci! Matteo jasno powiedział, że jesteś w to zamieszany, że tylko ty wiedziałeś o rozmieszczeniu kamer, o miejscu pobytu dziewczyny, ponoć zadawałeś też podejrzane pytania. Tak więc, jak widzisz wszystkie tropy prowadzą do Ciebie. Nie wymigasz się!

- Ja tego nie zrobiłem! - mówię zgodnie z prawdą.

- Dobrze, a więc może to odświeży Ci nieco pamięć - Rey wyjmuje z wewnętrznej kieszeni marynarki plik banknotów - A teraz gadaj gdzie ona jest!

- Mówiłem już, że nic nie wiem, proszę wyjść z mojego mieszkania! - wykrzykuję, wskazując ręką na drzwi. Mężczyzna tylko lekceważąco się uśmiecha, chowając z powrotem łapówkę.

- Jeżeli za chwilę nie powiesz, gdzie jest dziewczyna, będę zmuszony użyć wobec Ciebie mało przyjemnych środków - zaczynam się bać, ale się nie poddam. Nie mogę wydać kumpla, a zarazem Luny.

- Ile razy trzeba powtórzyć, żeby pan wreszcie zrozumiał, że ja nie mam z tym nic wspólnego.

- Zabierajcie go! - kieruje słowa w stronę tych dwóch "policjantów" - Przykro mi chłopcze, ale właśnie wybrałeś opcję małej przejażdżki - tym razem zdanie tyczyło się mnie. Po tych słowach dwóch mężczyzn zaczyna się ze mną szarpać.

Próbuję się wyrwać, ale to na nic, już po chwili czuje na nadgarstkach uścisk kajdanek. Wypychają mnie z mieszkania i prowadzą do samochodu. Obawiam się, że podzielę los Luny. Bardzo się boję, bo wiem, że to już nie są żarty...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro