Rozdział 23 *część 1*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Simón*

Podróż mija na razie spokojnie. Żeby poprawić Lunie humor włączyłem radio. Śpiewaliśmy razem i wydawała się być szczęśliwa, ale odkąd muzyka ucichała i zastąpiły ją wiadomości Luna znów wpatruje się w swoje ręce, od czasu do czasu podziwiając las za oknem. Muszę ją zająć jakąś rozmową. Nienawidzę kiedy jest smutna.

- Myślałem nad tym, jak zmienić mieszkanie, żeby lepiej Ci się mieszkało. Nie miałem ochoty, jakoś bardzo go urządzać, dlatego nie wygląda za przytulnie, ale teraz trzeba będzie coś z nim zrobić, żebyś czuła się w nim dobrze. Pomyślałem, że może, kiedy wrócimy wybierzemy się na duże zakupy, kupisz co tylko będziesz chciała, wybierzesz kolor farb i... A... trzeba będzie przemeblować pokój, żeby zmieściły się dwa łóżka. Co ty na to?

- Tak, fajny pomysł - odpowiada, bez entuzjazmu, nie odrywając wzroku od rąk.

Jestem ciekaw, co jej się przyśniło. Pewnie coś związanego z Sharon. Zaraz się dowiem, czas na podejście numer dwa...

- Luna mamy teraz mnóstwo czasu, żeby porozmawiać. To opowiesz mi, co Ci się śniło?

- Rodzice...- odpowiada bez zawahania.

- A... tak, to wyjaśnia, dlaczego jesteś taka smutna - Brawo Simón, dzięki tobie będzie jeszcze bardziej przybita. Gratulacje.

- Byli w moim pokoju, rozmawialiśmy... czułam jak mnie przytulają... Wychodząc z pokoju zgasili światło i nie widziałam nic prócz ciemności. Chciałam wstać, ale nie mogłam się ruszyć. Krzyczałam, żeby wrócili i włączyli światło z powrotem. Nagle drzwi się otworzyły. Byłam pewna, że to tata... ale się myliłam. To był ten mężczyzna. Podszedł do mnie i... - rozpłakała się. Luna potrzebuje teraz mojej bliskości. Zjeżdżam na pobocze.

Łapię ją za ręce. Spuszcza wzrok.

- Luna proszę spójrz na mnie - posłuchała - Nie myśl o nim. On już nigdy nie wróci. Zostawiłaś go w przeszłości, w tamtym mieszkaniu, pamiętasz? Jesteś inną osobą. To co się stało... wiem, że nie będzie łatwo to zostawić, ale musisz się postarać. Ja Ci w tym pomogę, pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie i nie pozwolę Cię nikomu więcej skrzywdzić - ona potrzebuje pomocy psychologa. Nie wiem, co mógłbym powiedzieć, żeby poczuła się lepiej. To co się stało... jak można pocieszyć kogoś w takiej sytuacji?!

- Masz rację Simón. Dziękuję Ci... dziękuję Ci za wszystko... Przy tobie czuję się taka bezpieczna i sprawiasz, że jestem szczęśliwsza... Chciałabym powiedzieć Ci coś ważnego. Simón ja... - przerwał jej przeraźliwy huk, jakby coś uderzyło w samochód. Ściska mocniej moje ręce i wpatruje się we mnie z przerażeniem w oczach. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Spoglądam we wszystkie lusterka. Widzę dwa samochody i kilku mężczyzn. Dwóch z nich wymierza...

Słysze kolejne dwa strzały. To pewnie ludzie Sharon, ale skąd oni wiedzą?! Nie wiem, co robić. Jeżeli wyjdziemy z auta po nas, jeżeli w nim zostaniemy czeka nas to samo. Przekręcam kluczyk z zamiarem jak najszybszego odjazdu, jednak samochód ledwo rusza. Zdaję sobie sprawę, że tymi strzałami przebili nam opony. Znów spoglądam w lusterka...

-O nie! - Idą tutaj. Chyba nie mamy innego wyjścia. Musimy zaryzykować.

- Simón, co się dzieję? - pyta z ogromnym przerażeniem i łamiącym się głosem Luna.

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Ale musimy szybko uciekać. Biegnij przed siebie, prosto w las. Nawet nas nie zauważą.

- Co?! - kolejny raz spoglądam w lusterko. Są coraz bliżej.

- Biegnij!- dziewczyna szybko otwiera drzwi i wystrzela z auta. Robię to samo.

Biegnę kilka metrów za nią. Modlę się, żeby nikt nas nie gonił. Nie spuszczam Luny z oka. Widzę jak, co jakiś czas spogląda za siebie.

- Nie oglądaj się! Jestem zaraz za Tobą! Nie przestawaj biec!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro