Rozdział 3
*Gastón*
Jestem już w drodze do domu Ámbar. Trochę się denerwuję, ale muszę zdobyć te zdjęcia dla Simóna.
Podziwiam go. Chłopak ma w sobie naprawdę dużo miłości i determinacji. Cieszę się, że mogę mu pomóc.
Przechodzę przez bramę i zmierzam do drzwi wejściowych. Otwiera mi Matteo. Uśmiecham się, wcielając się w role jego kumpla.
- Siema stary! Widzę, że już całkowicie się tu zadomowiłeś - mówię, przechodząc przez próg.
- Można tak powiedzieć - odpowiada chłopak - szkoda tylko, że mam "teściową" pod samym nosem. Poza tym przez te wszystkie kamery i Rey'a żyję jak w klatce. Powoli zaczynam rozumieć jak się czuje nasza mała Kelnereczka - odpowiada chłopak, wybuchając śmiechem.
Jak on śmie nabijać się z cudzego nieszczęścia, mam ochotę zdzielić mu w ryj, ale uspokajam nerwy i również staram się zaśmiać.
***
Siedzimy w jego pokoju, gadając w sumie o niczym. Ciągle myślę tylko o tym, jak dostać się do miejsca, w którym znajduje się podgląd z kamer. Postanawiam wejść na temat więzionej dziewczyny.
- Ej, a nie boicie się, że Luna... wam zwieje - pytam.
- Ha, co ty Stary ona jest uwiązana jak pies, nie ma szans, żeby zrobiła choć pół kroku. Dziwię się, że nie zaczęła jeszcze szczekać - odpowiada Matteo, znowu wybuchając śmiechem. Po raz kolejny z trudem powstrzymuję się od strzelenia mu w twarz, po czym dodaję:
- A co, gdyby ktoś ją uwolnił? - zastanawiając się, czy nie posunąłem się za daleko.
- Nie ma opcji, wszędzie są kamery, a poza tym nikt nie wie, że ona tu jest. Z wyjątkiem naszej drużyny wtajemniczonych - odpowiada, szturchając mnie lekko w ramie - A zresztą, chodź pokażę ci - mówi, wstając z łóżka i gestem wskazując, żebym poszedł za nim.
Aż trudno mi uwierzyć w jego słowa. Myślałem, że będę musiał użyć jakiegoś podstępu. Jestem szczęśliwy, że nie musiałem się zbytnio wysilać, Matteo postanowił wyłożyć mi wszystko na tacy.
Szybko wyjmuję telefon z kieszeni i włączam aparat, po czym blokuję ekran, nadal trzymając komórkę w gotowości. Wchodzimy do małego pomieszczenia, w którym nie ma nic prócz biurka, na którym stoi monitor.
- Czuje się jak w jakimś centrum dowodzenia - mówię do chłopaka. Matteo spogląda na mnie z uśmiechem.
Pochylamy nie nad monitorem. Przyglądam się dokładnie podglądowi z każdej kamery, ale nie widzę, żeby na którejś z nich była widoczna cela dziewczyny.
- A... nie podglądacie Luny?- pytam. Matteo spogląda na mnie.
- Coś ty, tam jest tak ciemno, że i tak nic nie byłoby widać - odpowiada.
- Serio? - pytam, pośpiesznie odblokowując telefon.
- Nasza mała Calineczka jest teraz świetnie przygotowana do życia w kreciej norze- odpowiada zadowolony.
Udając, że odpisuję na SMS-a, robię pospiesznie zdjęcia monitora, pytając w międzyczasie, czy kiedyś tam był.
- Nie... nie byłem, tylko tak słyszałem. Co tam robisz? - pyta podejrzliwie spoglądając na mój telefon.
- A nic, odpisuje tylko takiej jednej. Uczepiła się mnie i nie chce dać spokoju. Tyle razy próbowałem ją spławić, ale chyba jedynym rozwiązaniem będzie zmienić numer - odpowiadam, przechylając telefon tak, żeby być pewnym, że Matteo nie widzi mojego wyświetlacza, z nadzieją, że moja odpowiedź zabrzmiała wiarygodnie. Matteo wskazując na starą szopę na monitorze, mówi, że tam przetrzymywana jest dziewczyna. Mówi o tym z wielką ekscytacją, aż trudno mi uwierzyć w to, że mogłem się kumplować z takim potworem.
Nagle na podglądzie z kamery numer trzy pojawia się czarne auto.
- O, Sharon i Ámbar wróciły- mówi Matteo
- To, ja już będę się zbierał- informuję, wycofując się w stronę drzwi.
- Dzięki, że wpadłeś - odpowiada chłopak, podnosząc rękę.
Chowam telefon do kieszeni, żeby nie wzbudzać zbędnych podejrzeń i opuszczam rezydencję. Simón oszaleje ze szczęścia - myślę, zmierzając w stronę jego mieszkania.
*Simón*
Od kilku godzin tułam się bez celu po pokoju, rozmyślając nad tym, czy plan Gastóna przebiegł pomyślnie. Gdzie on jest? Błagam, żeby tylko udało mu się zdobyć te zdjęcia - mówię w myślach, podchodząc do okna.
- Jest! - wołam pełnym gardłem, gdy po chwili zauważam chłopaka zmierzającego w kierunku furtki. Mój krzyk słychać pewnie na drugiej ulicy, ale nie dbam o to. Szybko wybiegam z mieszkania i zmierzam w stronę Gastóna.
- Proszę, powiedz, że masz te zdjęcia - mówię błagalnym tonem, z nadzieją, że usłyszę to, na co tak długo czekałem.
Chłopak nic nie odpowiada, spogląda na mnie z kamienną twarzą. Zaczynam tracić nadzieję, a mój entuzjazm opada. Nagle podnosi telefon na wysokość twarzy, szeroko się przy tym uśmiechając. Z wrażenia łapię się za głowę i rzucam się na przyjaciela.
-Boże! Stary, nie wiem jak Ci dziękować. Jesteś wielki, najlepszy! - wykrzykuję, nie posiadając się ze szczęścia.
- Nie było tak trudno, po prostu trzeba mieć....to coś - odpowiada żartobliwie, uśmiechając się cwaniacko. - Dobra, a teraz na poważnie. Wejdziemy do środka? Mam dla Ciebie kilka ważnych informacji - dodaje po chwili, wskazując na drzwi do mieszkania.
- Tak jasne. Przepraszam, ale naprawdę nie mogę w to uwierzyć - mówię, zmierzając w stronę wejścia.
***
Siadamy na łóżku. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie wstydzę się zaprosić kogoś do mieszkania. Kiedy wróciłem ze zmiany w Jam&Roller, nie wiedziałem co ze sobą zrobić, więc postanowiłem posprzątać ten cały bałagan. Doprawdy nie pamiętam, kiedy widziałem zaścielone łóżko.
- Słuchaj Stary, nie jest dobrze - zaczyna chłopak, a ja mam przed oczami najgorsze z możliwych scenariuszy.
- Mów szybko, o co chodzi. Co się stało, coś z Luną? - nie mam pojęcia, za którą z myśli złapać, przed oczami przelatują mi przerażające obrazy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro