11. Czyli chcesz, żebym został?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Larisa, zwariowałaś!? Tak się nie robi! — Krzyczałam do telefonu, siedząc w hotelowym pokoju.

Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że siostra wycięła mi taki numer. Nie sądziłam, że wpadnie na tak niedorzeczny pomysł i poprosi Leyhego, żeby poleciał zamiast niej. Na dodatek w miejsce, gdzie miała być moja podróż poślubna. Przeżywałam to cały lot i tak naprawdę po wyjściu z samolotu miałam ochotę znaleźć lot powrotny. Nie wyobrażałam sobie tego, że miałam z nim spędzić ten tydzień.
Po dotarciu do hotelu poszliśmy do swoich pokoi i miałam nadzieję, że Stephan nie będzie mnie nachodził do końca dnia, bo chciałam pobyć sama i pomyśleć o tym wszystkim. Musiałam jakoś psychicznie nastawić się na ten pobyt.

— Po prostu chciałam, żebyś wybrała się do tego SPA, a wiedziałam, że jak się dowiesz, że ja nie mogę lecieć, to ty też zrezygnujesz. — Tłumaczyła się, a ja z bezradności tylko kręciłam głową.

— Nie mogłaś poprosić Martina? — dopytywałam.
Dla mnie byłoby to najlepsze rozwiązanie w ten sytuacji.

— Akurat Stephan się pojawił. To była taka spontaniczna myśl, że on też będzie dobrym towarzyszem.

— Mogłaś mnie chociaż uprzedzić.

— Przecież byś się nie zgodziła — odparła, a ja przewróciłam oczami. Może i to była prawda, ale kto by się zgodził na wyjazd z osobą, której w ogóle nie zna?

— Larisa — mruknęłam pod nosem zdenerwowana — uduszę cię, jak wrócę.

— Lilli, wyluzuj — powiedziała spokojnie, jakby nic się nie stało. — Ciesz się wyjazdem i zrelaksuj. I żebyś go nie olewała.

— Mam ochotę zakopać się pod kołdrą i nie wychodzić spod niej — powiedziałam tonem obrażonej dziewczynki.

— Lilli, rozerwij się trochę — Kolejny raz przewróciłam oczami, słysząc słowa o tym, żebym się wyluzowała.
— Po powrocie chcę cię widzieć radosną i pełną pozytywnej energii. Odpocznij teraz po podróży i błagam, nie narób mi siary. Zapewniałam Stephana, że jesteś dobrą towarzyszką na urlop.

— Oby się gorzko nie rozczarował.

— Nie kombinuj — powiedziała krótko. — Pa.

— Pa — odparłam, rozłączając się.
— Ugh! — Krzyknęłam, rzucając telefon.

Skryłam twarz w dłoniach i opadłam na łóżko. Westchnęłam głęboko, zastanawiając się, co dalej. Naprawdę wolałabym Martina na tym wyjeździe, w końcu się przyjaźniliśmy, a Stephana w ogóle nie znałam. Nie wiedziałam, jak bardzo mogłam się wyluzować, żeby nie wypaść na kretynkę w jego oczach.

Zamarłam, słysząc pukanie do drzwi. Modliłam się o to, żeby za chwilę usłyszeć, że to hotelowa obsługa, ale nic z tego, co oznaczało, że po drugiej stronie był Stephan. Z niechęcią wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, po czym je otworzyłam.

— Mogę? — zapytał niepewnie Leyhe, a ja przytaknęłam, wpuszczając go do środka.
— Pomyślałem, że może poszlibyśmy coś zjeść. — Zacisnęłam usta, słysząc tę propozycję. Może i chętnie bym coś przekąsiła, ale niekoniecznie w jego towarzystwie. Przynajmniej nie tego popołudnia.
— Jesteś zła o moją obecność? — zapytał, na co cicho odchrząknęłam.
Nie chciałam, żeby czuł się jak intruz, ale chyba tak odebrał moje zachowanie w stosunku do niego.

— Po prostu wolałabym być uprzedzona — odparłam, uśmiechając się krzywo. Leyhe przytaknął, ale i tak było widać niepewność w jego oczach.
— Chodźmy, bo w sumie to jestem głodna — dodałam, po czym wyszliśmy z pokoju i w milczeniu zeszliśmy do hotelowej restauracji.

*

Po jedzeniu, gdy wróciliśmy do swoich pokoi, leżałam na łóżku, próbując zmienić swoje nastawienie do pobytu tutaj. Nie chciałam, żeby Stephan miał zmarnowany tydzień, więc postanowiłam, że jakoś przeboleję tę podmiankę. Widziałam jego niepewność, gdy przyszedł do mnie, a moje początkowe nastawienie do niego na pewno nie pozwoliło mu poczuć się komfortowo. W końcu nie był niczemu winien. Musieliśmy spędzić ze sobą ten czas, więc nie chciałam jeszcze bardziej komplikować tej sytuacji. W sumie to było lepsze niż samotny pobyt. Wzięłam do dłoni telefon, gdy rozległ się jego krótki dźwięk, co oznaczało,  że dostałam SMS-a. Uniosłam brew, widząc wiadomość od Stephana.

OD LEYHE: znalazłem lot powrotny na jutro. Nie chcę, żebyś przez moją obecność miała zmarnowany urlop

Usiadłam z wrażenia na łóżku, odczytując SMS-a. Jeśli myślał, że zostawi mnie tutaj samą, to grubo się mylił. Zerwałam się na nogi i pognałam do jego pokoju. Zapukałam do drzwi, żeby nie powiedzieć, że po chamsku w nie waliłam, ale zdenerwował mnie tą wiadomością.
Gdy Stephan otworzył drzwi, wprosiłam się do jego pokoju bez pytania, a on spojrzał na mnie zaskoczony.

— Serio, chcesz mnie tu zostawić samą? — zapytałam z pretensją w głosie.
— Nie no, pewnie — machnęłam rękoma — to nic, że jutro będą patrzeć na mnie jak na kretynkę, gdy będę chodziła na zabiegi sama. Pewnie sobie będą myśleć, że muszę być pojebana, skoro facet tak szybko się zwinął — mówiłam podenerwowana.
— No, co? — zapytałam, gdy zauważyłam delikatny uśmiech pojawiający się na jego twarzy.

— Nic. — Wzruszył ramionami. — Dziwię się twojej wybuchowej reakcji, bo wcześniej widziałem, że nie jesteś zadowolona z mojej obecności.

— Jestem rozdarta — Westchnęłam, podchodząc do łóżka, na które usiadłam. — Nie tyle jestem niezadowolona z twojej obecności, tylko raczej z tego miejsca — dodałam, robiąc skrzywioną minę.
Doszło do mnie, że Martin naprawdę miał rację, mówiąc, że to zły pomysł, żebym przyjeżdżała w to miejsce. Dlaczego go nie posłuchałam?

— Nie rozumiem. Dlaczego? — Stephan patrzył na mnie, oczekując wyjaśnienia, a ja zagryzłam wargę, zastanawiając się, czy powiedzieć mu prawdę.
— Z tego, co czytałem w internecie, to ludzie są zachwyceni pobytem tutaj.

— Wiesz, że miałam brać ślub — odezwałam się, patrząc na niego wymownie.
Widziałam, jak w jeden chwili zmienił się jego wyraz twarzy.

— Nie — powiedział, kręcąc głową — nie powiesz mi, że... — Urwał w pół zdania, a ja przytaknęłam głową, potwierdzając niewypowiedziane przez niego słowa. Wiedziałam, że wszystkiego się domyślił.

— W tym miejscu miała być podróż poślubna. — Stephan przymknął oczy, po czym przetarł dłonią twarz.
— Sama wszystko organizowałam, bo Jacob nie interesował się tym za bardzo — zaczęłam tłumaczyć — teraz już przynajmniej wiem dlaczego — mruknęłam pod nosem, po czym potrząsnęłam głową — mniejsza z tym. — Machnęłam dłonią i cicho westchnęłam.
— Chciałam to odwołać, ale Larisa namówiła mnie, że pojedzie ze mną. Zgodziłam się i pozmieniałyśmy dane rezerwacyjne i dwuosobowy pokój na jedynki, a potem okazało się, że lecisz ty, czyli dane kolejny raz zostały zmienione. Jeśli wyjedziesz stąd, obsługa na pewno będzie się zastanawiać, co ze mną jest nie tak. — Spojrzałam na niego wzrokiem zbitego psa, a on przyglądał mi się, trzymając dłonie w kieszeniach od spodni.

— Czyli chcesz, żebym został? — zapytał. Przytaknęłam nieśmiało. Uśmiechnął się delikatnie, co dało mi nadzieję na to, że nie zostanę tu sama.
— Larisa nie mówiła, że miałaś mieć tu podróż poślubną. Nie wiedziałem o tym — powiedział, podchodząc do mnie, po czym usiadł obok.

— Domyślam się. — Uniosłam kąciki ust, stwarzając pozory uśmiechu na twarzy, gdy Leyhe przyglądał mi się, mrużąc oczy.
Obawiałam się, że mimo wszystko i tak za chwilę usłyszę, że rezygnuje.

— Na pewno będziesz się czuła komfortowo w moim towarzystwie?

— Jeśli umiesz się przyzwoicie zachować i nie narobisz obciachu, to będzie dobrze — odparłam, a on roześmiał się głośno.

— A ty nie narobisz mi obciachu? — zapytał, na co przewróciłam oczami, chociaż szanse na to z mojej strony były dość duże.
Lubiłam czasem zaszaleć, a on wyglądał na bardziej opanowanego.

— Może być ciężko. — Stephan kolejny raz roześmiał się na moją odpowiedź.

— Jak zapukałaś w te drzwi, to myślałem, że z zawiasów wylecą. — Tym razem to ja parsknęłam śmiechem, ale domyślałam się, że mógł być nieco zdezorientowany w tamtym momencie.

— Bo mnie zdenerwowałeś tym SMS-em — odparłam, na co pokręcił głową.
— Mam nadzieję, że nie zarezerwowałeś tego biletu — zapytałam dla pewności.

— Nie — odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko.
Rozejrzałam się po pokoju, wzdychając cicho, po czym wstałam na nogi.

— To ja już pójdę — odezwałam się.

— Możesz zostać. — Zdziwiłam się, gdy Stephan chwycił moją dłoń, żeby mnie zatrzymać, ale on się tym nie przejmował. Stanął naprzeciwko mnie, lustrując moją twarz.
— Pogadamy sobie. Na przykład o ostatniej sytuacji pomiędzy nami. Obiecałaś mi rozmowę, ale wiesz, jak było. — Zacisnęłam usta, przypominając sobie wieczór w barze, który nie poszedł po mojej myśli.
Naprawdę nie chciałam się wtedy upijać.
Wyswobodziłam swoją dłoń i ponownie usiadłam na łóżku. Wiedziałam, że odkładanie tego tematu na później nic nie da, musiałam się w końcu z tym zmierzyć.

— To, co chciałbyś wiedzieć?

— Dlaczego wtedy uciekłaś bez słowa.

— No cóż. — Westchnęłam głęboko. — Po prostu głupio mi było. Postąpiłam wtedy impulsywnie, całując cię. W trakcie dotarło do mnie, co zrobiłam. A potem ty... — mówiłam, po czym zamilkłam na dłuższą chwilę.

— Co ja?

— No, zacząłeś mnie całować — odparłam, czując się jak nastolatka, która rozmawia o swoim pierwszym pocałunku. — To nie tak miało być.

— Ale odwzajemniłaś to. — Zauważył trafnie, patrząc na mnie wymownie.

— Nie da się ukryć — mruknęłam pod nosem.

— Podobało ci się? — zapytał, a ja poczułam skrępowanie.
Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że tak, bo co by sobie o mnie pomyślał? Niedawno miałam wychodzić za mąż.

— Co to za pytanie w ogóle? — oburzyłam się, wstając.
Stephan od razu zrobił to samo.

— Normalne — odezwał się — i nie uciekaj kolejny raz — dodał, chwytając mnie za dłoń.

— Nie uciekam przecież. — Patrzyłam na niego, zastanawiając się, skąd wiedział, że chciałam się stąd ewakuować.
— Tylko wstałam. — Wzruszyłam ramionami od niechcenia.

— To, co będzie z odpowiedzią na moje pytanie? — zapytał, zbliżając się do mnie.
— Podobało ci się, jak cię całowałem? — Chwycił mnie w pasie, przyciągając do siebie, a ja przełknęłam ślinę.
Błagałam w myślach, żeby w końcu się opamiętał, bo ja ewidentnie nie potrafiłam postawić widocznej granicy pomiędzy nami. Czułam, że te wszystkie pytania i gesty zmierzały w nieodpowiednim kierunku.

— Co? — odezwał się ponownie, gdy ja ciągle milczałam, wpatrując się w niego.

Stephan zbliżył twarz do mojej, a po chwili przymknęłam oczy, gdy swoimi ustami musnął moje, by następnie krótko mnie pocałować. Wszystko we mnie szalało, gdy przestał to robić, bo chciałam więcej. Dlaczego tak mnie do niego ciągnęło? Przecież jeszcze niedawno planowałam ślub z innym, za którym szalałam.

— Lubisz to? — zapytał cicho, by po chwili kolejny raz połączyć nasze wargi, a ja położyłam dłonie na jego barki.

— Tak — szepnęłam w jego usta, przerywając na chwilę pocałunek, po czym kolejny raz się pocałowaliśmy, a ja, chociaż było mi dobrze, to z tyłu głowy pytałam samą siebie: Leyhe, w co ty grasz?

**********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro