21. Mam tańczyć na rurze?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

LILLI

Przeciągnęłam się leniwie, gdy obudziłam się następnego dnia. Czułam lekki ból głowy, ale nie powinnam się dziwić, bo znowu opróżniłam prawie całą butelkę wina. Kolejny raz zapijałam smutki i rozterki. Westchnęłam głośno, siadając na łóżku, po czym przeczesałam palcami potargane włosy i przeszłam do łazienki, żeby trochę się ogarnąć, bo dochodziło już południe. Na szczęście weekend miałam wolny, więc mogłam pozwolić sobie na lenistwo.

Jęknęłam, gdy nagle po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka. Domyślałam się, że to Larisa, bo w czasie naszej ostatniej rozmowy powiedziała, że wpadnie, ale myślałam, że zrobi to o bardziej przyzwoitej porze. Z niechęcią poczłapałam w kierunku drzwi i otworzyłam je.

— Czy ja mam się zacząć martwić? — zapytała, spoglądając na mnie wymownie, a ja westchnęłam cicho. Weszła do mieszkania, rozglądając się po nim, po czym zatrzymała wzrok na butelce stojącej na stoliku.

— Larisa, o co ci znowu chodzi?

— Hmm... może o to, że znowu pijesz? — Rozłożyła bezradnie ręce, po tym, jak położyła torebkę na krzesło.

— Jest weekend, więc mogę. — Wzruszyłam ramionami. Denerwowało mnie to pouczanie, bo traktowała mnie jak smarkatą nastolatkę.

— Butelkę? — zapytała. — Lilli, naprawdę zaczynam się martwić. To prosta droga do alkoholizmu.

— Mnie to nie grozi — odparłam krótko. — Mam wszystko pod kontrolą — dodałam i w tym samym czasie ponownie rozległ się dzwonek do drzwi.

— Jak Boga kocham, ludzie nachodzący innych o tej porze są nienormalni — powiedziałam zła pod nosem.

— Jest południe — mruknęła Larisa.

— Jest weekend. — Posłałam jej wymowne spojrzenie, po czym ruszyłam w kierunku drzwi.

Uniosłam brwi, gdy je otworzyłam i zobaczyłam Stephana. Był ostatnią osobą, której bym się spodziewała, szczególnie po tym, jak wczoraj go zignorowałam.

— Cześć. — Przywitał się.

— Cześć — odparłam niepewnym głosem, bo jednak było mi trochę głupio.

— Nie przyszłaś wczoraj — powiedział, na co przytaknęłam, bo przecież taka była prawda. — Dzwoniłem i nie odebrałaś. — Zacisnęłam usta, słysząc to. Leyhe lustrował moją twarz, a  ja nie wiedziałam, jak z tego wybrnąć.

— Byłam tak zmęczona po całym dniu, że raz-dwa padłam — odezwałam się, uśmiechając się krzywo. Nie pozostało mi nic innego, jak kłamstwo.

— Rozumiem. — Kiwnął głową. — Pomogłabyś mi w czymś? — zapytał po chwili. Uniosłam brwi, bo sądziłam, że przyszedł tylko pogadać o wczorajszym wieczorze, a tymczasem sprowadzało go tu jeszcze coś innego.

— W czym?

— Chodź ze mną na chwilę. — Kiwnął głową, przestawiając kule, po czym ruszył do swojego mieszkania, a ja poczłapałam za nim, zostawiając siostrę samą. Nie tłumaczyłam jej nic, bo wiedziałam, że i tak z uwagą przysłuchiwała się całej rozmowie.

Weszłam do jego pokoju i stanęłam obok niego przed wysokim regałem.

— Sięgniesz mi tamte dwie rzeczy z góry? — Wskazał dłonią niewielkie pudełka. — Normalnie sam bym to zrobił, ale teraz wolę nie ryzykować.

— Pewnie — powiedziałam,  by następnie podejść po krzesło, które ustawiłam pod meblem. Weszłam na nie i zdjęłam kartony. Musiałam przyznać, że waga jednego z nich mnie zaskoczyła, bo był dość ciężki. Chwilę później zeszłam z krzesła, odkładając pudełka na stolik.

— Dzięki — odezwał się, posyłając mi uśmiech. Rozpłynęłam się na ten widok, bo lubiłam, gdy to robił. — Może masz ochotę na kawę? Widzę, że chyba niedawno wstałaś, to możemy razem wypić. Przy okazji nadrobilibyśmy wczorajszy wieczór — dodał, a ja westchnęłam cicho.

— Przepraszam, ale nie mam za bardzo teraz czasu — odparłam niepewnie. Z jednej strony chciałam z nim pogadać, ale z drugiej bałam się tego, co mogłabym usłyszeć. Może powinnam sprawę z Jacobem uznać za zamkniętą i nie wracać już do tego?

— Okey. — Przytknął, a ja uśmiechnęłam się krzywo i ruszyłam w stronę wyjścia. — Lilli — zatrzymałam się, spoglądając na niego, gdy mnie zawołał — tęskniłem. — Posłał mi szeroki uśmiech, a mi zaparło dech w piersi.  

Tęsknił za mną — powtórzyłam sobie w myślach, przyglądając mu się.

— Stephan! — Wzdrygnęłam się, gdy jakaś dziewczyna krzyknęła jego imię. — Aj, martwiłam się — mówiła, tuląc się do niego i zupełnie mnie ignorując. Od razu ją poznałam. To była dziewczyna, z którą spotkał się ostatnio. Najwidoczniej coś ich łączyło, że wchodziła do jego mieszkania jak do siebie i od razu rzucała mu się na szyję. — Jak się czujesz? Siadaj, zaraz ci pomogę, wszystko ogarnę. — Trajkotała, a ja postanowiłam jak najszybciej się ulotnić.

Wróciłam do siebie i z głośnym westchnięciem zamknęłam drzwi.

— Co taka mina? — zapytała Larisa, spoglądając na mnie, a ja wzruszyłam ramionami, bo co miałam jej powiedzieć? Że najpierw Stephan powiedział mi, że za mną tęsknił, a potem obściskiwał się z inną? Przecież to niedorzeczne.

— Będziesz coś jadła albo piła? Czy tylko przyszłaś rzucić umoralniającą gadkę i uciekasz? — dopytywałam, ignorując jej pytanie. Siostra poprosiła o kawę, więc zrobiłam dla niej i siebie, po czym usiadłyśmy przy stoliku, żeby ją wypić.

— Mam nadzieję, że będziesz jutro na obiedzie u rodziców? Podobno mają być Kuhenowie — powiedziała, a ja uniosłam brwi ze zdziwienia, bo o niczym nie wiedziałam. — Mama do ciebie nie dzwoniła? — zapytała, widząc moją zaskoczoną minę, na co pokręciłam głową. 

Nie ma to, jak nie zaprosić jednej z córek na wystawny obiad z poważanymi ludźmi, tylko dlatego, że nie wyszło jej małżeństwo. Rodzicie nie chcieli mi tego powiedzieć, ale wstydzili się mnie. Czasem nawet miałam wrażenie, że ojciec miał mi za złe, że taki cyrk odstawiłam. Według niego pewnie powinnam przebaczyć Jacobowi i mimo wszystko wyjść za niego, a tak naraziłam naszą rodzinę na plotki. 

— Ale serio? — spojrzała na mnie niepewnie.

— Serio. — Przytaknęłam.

— Pewnie jeszcze zadzwoni — odparła, uśmiechając się krzywo, chociaż doskonale wiedziała, że tego nie zrobi.

— Wątpię. Po co mają zapraszać córkę, która nie potrafi ogarnąć swojego życia?

— Nie, to niemożliwe, że cię nie zaprosiła — mówiła, kręcąc głową. — Zaraz do niej zadzwonię. — sięgnęła po telefon, który szybko wyciągnęłam jej z dłoni i odłożyłam na blat stolika.

— Nie rób tego. Nie chcą mnie, to nie. Nie mam zamiaru się wpraszać.

— Kurde, Lilli, głupio mi teraz. — Popatrzyła na mnie niepewnym wzrokiem.

— Daj spokój. — Machnęłam dłonią, jakby mnie to nie ruszyło, ale prawda była taka, że miałam żal to rodziców, że mnie pominęli. Zapewne Kuhenom wcisną jakiś kit, dlaczego nie mogłam się pojawić, bo przecież sami nie przyznają się do tego, że mnie nie zaprosili. Westchnęłam ciężko, upijając łyk kawy. — Może jednak powinnam spotkać się z Jacobem? Może uda nam się jakoś to wszystko poukładać? Szkoda tak przekreślać kilka lat razem — odezwałam się po chwili, a siostra kręciła głową, patrząc na mnie z niezadowoleniem. — Co?

— Nic, po prostu nie chcę powiedzieć ci czegoś niemiłego, bo to jest najgłupszy pomysł i błagam cię, nie realizuj go. — Posłała mi wymowne spojrzenie. — A Stephan? — zapytała znienacka.

— Co z nim?

— No, właśnie pytam. Nie ma czegoś pomiędzy wami?

— Nie — odparłam pewnie. — Właśnie jest u niego dziewczyna — dodałam, żeby miała pewność, że nasza znajomość była dla niego tylko przygodą.

— Dziewczyna? — zapytała ze zdziwieniem. — Przecież jeszcze nie dawno ze sobą sypialiście — dodała, na co wzruszyłam ramionami. — Niezłe ma tempo — mruknęła pod nosem z niezadowoleniem. Miałam wrażenie, że liczyła, że przy nim pozbieram się po rozstaniu z Jacobem i jakoś ułożę sobie życie. — Co czujesz, wiedząc, że ma już inną. 

— Larisa, on mi niczego nie obiecywał. To, że przespaliśmy się ze sobą kilka razy, nie oznaczało, że będziemy się spotkać, czy stworzymy parę — powiedziałam pewnie, bo taka była prawda. Wiedziałam, że popełniłam błąd, nie rozmawiając z nim o tym, co czujemy. Nie nakreśliliśmy tego, kim dla siebie byliśmy.

— Miałam wrażenie, że dobrze wam razem — odparła, na co przewróciłam oczami. — A nawet, że był zazdrosny o ciebie. Myślał, że Elias to twój nowy facet. — Lustrowała  moją twarz, ale nie chciałam dalej prowadzić dyskusji na ten temat.

— Nie rozmawiajmy już o facetach. Mam ich po dziurki w nosie — mruknęłam z niezadowoleniem. — Ogólnie, to mam wrażenie, że się obijam. Jako przedstawicielka ciągle gdzieś jeździłam, byłam w biegu, a teraz odbębnię godziny i wracam do domu, gdzie nic nie robię. Ja nawet nie mam żadnego hobby, pasji. Ja nie żyję, tylko egzystuję z dnia na dzień. — Żaliłam się, licząc, że Larisa podsunie mi jakiś pomysł na siebie, bo ja żadnego nie miałam.

— Co stoi na przeszkodzie, żebyś coś sobie znalazła? — zapytała, na co wzruszyłam ramionami. — Jak tu jechałam, to widziałam otwarcie nowego studia z pole dance. Może się zapiszesz?

— Mam tańczyć na rurze? — Zaśmiałam się, ale ona patrzyła na mnie z poważną miną. Nie żartowała.

— Dobrze wiesz, że to nie jest taniec erotyczny — powiedziała, a ja przyznałam jej w duchu rację, jednak nie widziałam tam siebie. — Dalej, ogarniaj się i idziemy. — Zarządziła, zbierając kubki po kawie. Wstała z miejsca i ruszyła w kierunku zmywarki.

— Dokąd? — zapytałam, marszcząc brwi.

— No, do tego studia, żeby cię zapisać. Dawaj. — Popędzała mnie.

— O, Boże — jęknęłam, przecierając dłońmi twarz. 

Ona nie żartowała i co więcej, chciała od razu mnie tam zaprowadzić, bo wiedziała, że sama tam nie pójdę. Siostra odstawiła kubki do zmywarki, po czym odwróciła się do mnie i parzyła wymownie, zaplatając dłonie na klatce piersiowej, a ja wstałam z miejsca, by następnie przejść do łazienki. Może ten pomysł jednak nie był taki zły?

***********************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro