8. Umieściłaś faceta w friendzonie?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

LILLI

Siedziałam na łóżku, a obok mnie leżała otwarta walizka. Wykrzywiłam usta, spoglądając na buty, które ustawiłam w rządku. Od dobrych czterdziestu minut zastanawiałam się, które wziąć na wyjazd. W końcu postanowiłam się spakować, co niestety szło mi opornie. To była czynność, której nie znosiłam.

Po jakimś czasie podeszłam do kolekcji butów i chwyciłam dwie pary, które włożyłam do walizki, po czym zrobiłam to samo z dwoma kolejnymi. Wiedziałam, że jak we Francji otworzę walizkę i moja siostra zobaczy cztery pary butów, to popuka się po czole, bo w końcu miałyśmy tam spędzić tylko kilka dni, ale nie mogłam nic poradzić na to, że miałam słabość do butów i musiałam mieć kilka par, bo nigdy nie wiadomo, które będą przydatne.

Westchnęłam głęboko, gdy rozbrzmiał dźwięk mojej komórki. Ktoś nie pozwalał mi się spakować. Chwyciłam leżący na łóżku telefon, żeby zobaczyć, kto wysłał mi SMS-a. Wykrzywiłam usta z niezadowoleniem, widząc wiadomość od byłego.

Od palant: chciałbym pogadać. masz czas dzisiaj wieczorem?

Zaśmiałam się w głos, odczytując SMS-a. Chyba Jacob oberwał czymś w głowę, zanim wysłał mi tę wiadomość. Poprzysięgłam sobie, że już nigdy w życiu nie zamienię z tym człowiekiem żadnego zdania. Choćby był umierający. Nikt nie upokorzył mnie tak, jak on, a teraz bezczelnie jeszcze do mnie wypisuje. Do tej pory zmieniłam tylko jego nazwę w telefonie, ale zastanawiałam się, czy w ogóle go nie zablokować, bo to nie była pierwsza wiadomość od niego po naszym rozstaniu.

Do palant: nie. Dla ciebie już nigdy nie będę miała czasu. Nie dzwoń więcej ani nie pisz

Od palant: proszę, tęsknię

Prychnęłam pod nosem, czytając wiadomość, po czym odłożyłam telefon, nie odpisując na SMS-a. Nie miałam zamiaru brać udziału w jego głupich gierkach. Obawiałam się, że jeszcze przez przypadek zgodziłabym się na coś, czego potem mogłabym żałować.

Zastygłam w bezruchu, słysząc dźwięk dzwonka do drzwi, bo nie miałam pojęcia, kogo niosło. Na pewno to nie była Larisa, bo obiecała, że dzisiaj da mi spokój. Byłam jej wdzięczna, że przyjeżdżała do mnie, żeby dotrzymać mi towarzystwa, ale przecież ona też miała swoje życie, męża, pracę, którymi powinna się zająć, a nie mnie niańczyć, czy pocieszać.

Wstałam na nogi i podeszłam do drzwi, przeglądając się po drodze w lustrze. Musiałam jakoś wyglądać, gdyby się okazało, że po drugiej stronie stał Stephan. Wczoraj widział mnie w nowej fryzurze i lepszej kondycji psychicznej, to chciałam, żeby tak już zostało. Chciałam stworzyć pozory, że już wszystko jest dobrze, chociaż w głębi duszy wciąż przeżywałam to, że życie mi się posypało.

— Martin — powiedziałam zaskoczona, kiedy otworzyłam drzwi.

W sumie to jego odwiedziny też nie były mi na rękę, bo miałam wrażenie, że on chciał się do mnie zbliżyć. Wiedziałam, że popełniłam błąd, całując się z nim, ale byłam wtedy pod wpływem alkoholu, rozbita po burzliwym rozstaniu i nie do końca myślałam, co robiłam. Szukałam pocieszenia, może atencji, że jestem ładna, bo widząc kochankę mojego ex ,zwątpiłam w to, chociaż nigdy nie uważałam się za brzydką kobietę.

— Cześć — dodałam po chwili, a chłopak się uśmiechnął.

— Mogę?

— Pewnie. — Przyjaciel wszedł do środka, po czym usiadł na kanapie. Zmierzył mnie wzrokiem, uśmiechając się lekko.

— Ślicznie wyglądasz.

— Dziękuję — odparłam grzecznie.
— Napijesz się czegoś?

— Coś zimnego? — Bardziej zapytał, niż odpowiedział, ale przytaknęłam, po czym podeszłam do lodówki, z której wyciągnęłam colę, a z szafki wyjęłam dwie szklanki i wróciłam z tym wszystkim do Martina.
— Widzę, że pakujesz się na wyjazd — powiedział, kiwając w stronę sypialni, gdzie przez otwarte drzwi było widać moją walizkę. — Myślisz, że to dobry pomysł?

— Nie wiem. — Wzruszyłam ramionami. — Larisa chce, żebym się trochę rozerwała.

— Korzystając z miejsca, gdzie miała być twoja podróż poślubna? — Westchnęłam cicho, bo też mi to nie odpowiadało, ale siostra nalegała, więc dla świętego spokoju przystanęłam na pomysł, żebyśmy pojechały tam razem.
— Nie odbierz tego źle, ale dla mnie to trochę popaprana akcja.

— To tylko SPA.

— Myślisz, że będzie ci tam dobrze? — Tego nie wiedziałam, ale miałam nadzieję, że jakoś przetrwam ten wyjazd bez większego lub mniejszego doła. — Może wybrałabyś się ze mną do Austrii? — Uniosłam brwi, słysząc jego propozycję, bo tego kompletnie się nie spodziewałam.

— Do Austrii? — zapytałam niepewnie, byleby odwlec w czasie odpowiedź.

— No, wynajęlibyśmy coś na tydzień. — Uśmiechnął się. — Zrezygnuj z tej Francji — powiedział, chwytając mnie za dłoń. — Dobrze wiesz, że ze mną lepiej byś się bawiła.

Wiedziałam już, że Martin liczył na coś więcej niż tylko przyjaźń, a ja nie wiedziałam, jak wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji. Nie mogłam się zgodzić na jego propozycję, bo to mogłoby mu dać sygnał, że może zacząć działać w kierunku zdobycia mnie, a niestety rzeczywistość była inna.

— Nie będę już mieszała — odparłam zakłopotana, uwalniając swoją dłoń z jego uścisku. — Zostanę przy wyjeździe z Larisą — dodałam, licząc na to, że się nie obrazi. Chłopak przytaknął, ale nie miał zadowolonej miny.

— Co robisz wieczorem? Może skończylibyśmy do jakiejś knajpki na kolację? — zapytał po chwili.

— Chętnie — odparłam, bo przecież wspólna kolacja nie oznaczała niczego poważnego. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam.

*

Stałam przed blokiem, czekając na Martina, który napisał, że spóźni się około dziesięciu minut, ale nie chciało mi się już wchodzić na górę. Zablokowałam komórkę i włożyłam ją do torebki, po czym rozejrzałam się dookoła. Kilka osób kręciło się po okolicy, ale tłumów nie było.

Zaczęłam się zastanawiać nad przeprowadzką do większego miasta. Zdawałam sobie sprawę z tego, że lada moment miałam zacząć nową pracę, ale z drugiej strony chciałam się bawić, a przede wszystkim poznać kogoś. Miałam wrażenie, że w tej miejscowości są sami starsi ludzie, a jak już się trafił ktoś młody, to na ogół i tak był zajęty. Wiązałam swoją przyszłość z Willingen tylko ze względu na Jacoba, a skoro między nami był już koniec, to mogłam zacząć nowe życie w zupełnie innym miejscu. Myślę, że rodzice zrozumieliby to i nie mieliby nic przeciwko, jakbym sprzedała mieszkanie, które mi kupili i poszukała czegoś innego w większym mieście. Tutaj w każdej chwili mogłam natknąć się na byłego, a to było ostatnie, o czym marzyłam.

Westchnęłam głęboko, opuszczając barki ze zrezygnowaniem, bo wiedziałam, że pewnie minie dużo czasu nim podejmę jakąś konkretną decyzję. Z jednej strony chciałam przenieść się gdzieś indziej, a z drugiej bałam się nowego.

— Czekasz na kogoś? — wzdrygnęłam się, słysząc przy sobie głos.
— Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć — dodał Stephan, a ja uśmiechnęłam się lekko.

— Zamyśliłam się tylko — odezwałam się. — I tak, czekam na znajomego — dodałam, zakładając włosy z ucho.

— Randka?

— Nie. — Zaprzeczyłam od razu, chociaż nie miałam pewności, czy Martin tak tego nie odebrał. Może od razu powinnam wyznaczyć jakąś granicę?
— Luźne spotkanie. Nie w głowie mi teraz randkowanie.

— To jestem ciekaw, jak ubierasz się na randki, skoro tak się wystroiłaś na zwykłe spotkanie — odparł Stephan, a ja przygryzłam palec, który od razu zabrałam od ust, bo nie chciałam rozmazać sobie szminki.

— Przesadziłam? — zapytałam, spoglądając w dół na swoje ubranie. Myślałam, że ta sukienka nada się na niezobowiązujące wyjście, ale teraz miałam wątpliwości.

— Dla mnie bomba i byłbym niepocieszony, gdybym był na miejscu tego kogoś i usłyszał, że to nie randka — zaśmiał się, a ja cicho westchnęłam, bo to oznaczało, że nie dobrałam odpowiedniego stroju na wieczorne wyjście, jednak nie miałam już szans na przebranie się, skoro Martin był już w drodze.

— Martin to dobry przyjaciel — powiedziałam niepewnie. — Lubimy czasem gdzieś razem wyskoczyć. Zaprosił mnie dzisiaj do restauracji.

— Umieściłaś faceta w friendzonie? On wie o tym?

— He? — zapytałam zdezorientowana. 
Kolejne pytania Stephana powodowały, że coraz bardziej żałowałam tego spotkania. Miałam ochotę uciec spod bloku do mieszkania i nie wychodzić z niego.

— Coś mi się wydaje, że dla niego to coś więcej niż koleżeńskie, czy tam przyjacielskie spotkanie — odezwał się Leyhe, przyglądając mi się uważnie. — Radzę ci posłuchać rady starszego sąsiada. — Puścił mi oczko, a ja zacisnęłam usta. Po co ja się zgodziłam na tę kolację, skoro domyślałam się, że Martinowi może chodzić o coś więcej? Kolejny raz niepotrzebnie skomplikowałam sobie życie.
— Po twojej minie wnioskuję, że sama na to wpadłaś.

— Wy się mocno obrażacie, jak dostaniecie kosza od kobiety? On jest bardzo fajny, ale w sumie...

— Wolałabyś zostać na stopie przyjacielskiej. — Przerwał mi, na co przytaknęłam.

— Ty tak zawsze wszystko wiesz? — zapytałam, a Stephan roześmiał się głośno.

— Nie — powiedział, kręcąc głową. 
— A co do tego, czy się facet obrazi, to nie wiem, bo go nie znam, ale myślę, że im wcześniej postawisz sprawę jasno, tym lepiej.

Musiałam przyznać rację sąsiadowi, więc postanowiłam sobie, że jeśli to spotkanie zacznie zmierzać w niewłaściwym kierunku, to od razu to wszystko ukrócę. Przyjaźń i nic więcej. Po chwili spojrzałam w prawo i znieruchomiałam.

— O nie, tylko nie to — jęknęłam, widząc Jacoba.

— Co jest?

— Mój były tu idzie — odezwałam się cicho. — Nie chcę z nim gadać. Nie mam na to najmniejszej ochoty. Pisałam mu to dzisiaj w SMS-ie — mówiłam, zastanawiając się, jak się go pozbyć, żeby już więcej mi się nie naprzykrzał.

— Spokojnie, jakby co, to sam wytłumaczę to facetowi. — Leyhe jak zawsze był pomocny, ale nie chciałam go w to mieszać.

— Och, Martin też już jest — odezwałam się, widząc zbliżającego się przyjaciela. Przeczuwałam nadchodzące problemy. 
— Czuję się, jakbym była w potrzasku. Boję się, że jak się zetrą z Jacobem, to poleje się krew — mówiłam jak najęta, ale taka była prawda. Nie miałam pewności, jak oni zareagują na swój widok. Tym bardziej że były widział już to, jak się całowałam z Martinem.
— Może powinnam szybko wrócić do mieszkania?

— Zawsze to jakieś wyjście. — Spojrzałam na Stephana, gdy się odezwał. 

Przygryzłam wargę, spoglądając w prawo, a następnie w lewo, po czym ponownie przeniosłam wzrok na sąsiada, gdy do głowy przyszedł mi pomysł, który pomógłby mi rozwiązać tę zawiłą sytuację. I Jacob, i Martin wiedzieliby, że nie mają u mnie szans. Wiedziałam, że zrobię z siebie idiotkę przed Stephanem, ale nie miałam nic do stracenia. Wóz albo przewóz.

— W sumie, to chyba znalazłam inne rozwiązanie tego problemu i to o wiele lepsze — powiedziałam, po czym głęboko odetchnęłam. Strasznie się denerwowałam.

— Jakie? — zapytał Leyhe.

Nie odpowiedziałam, tylko niewiele myśląc, położyłam dłonie na jego barkach, po czym przyciągnęłam go lekko do siebie i przywarłam wargami do jego ust.

*********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro