9. Mogę mieć do ciebie prośbę?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

LILLI

Stwierdziłam, że jak Jacob zobaczy, że całuję się z innym, to przestanie mnie w końcu nękać telefonami, a z kolei Martin uzmysłowi sobie, że lepiej nam będzie, jako duet przyjaciół niż para.

Stałam z mocno zaciśniętymi powiekami, trzymając dłonie na ciele sąsiada i nasłuchiwałam, czy jest jakaś reakcja ze strony Martina lub Jacoba, ale nie docierało do mnie nic oprócz odgłosu mojego serca, które biło jak szalone oraz szumu w głowie przez nerwy.

Stephan pewnie wziął mnie za wariatkę, ale w sumie nie dbałam o to. Przecież to, co zrobiłam to nic takiego. W końcu tylko staliśmy, mając przyciśnięte do siebie usta.

Jednak po chwili stało się coś, czego nie przewidziałam. Leyhe poruszył swoimi wargami raz, potem drugi i trzeci, aż w końcu ja zrobiłam to samo. Już nie tylko staliśmy, ale i naprawdę się całowaliśmy. Stephan położył swoje dłonie na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Czułam, że kompletnie tracę głowę. W moim brzuchu coś fiknęło koziołka, a nogi wydawały się mięknąć, ale nie zamierzałam tego przerywać, bo mi się to podobało.

STEPHAN

Stałem z szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, czy to, co miało miejsce, było snem, czy jawą. Lilli stała naprzeciwko, przyciskając swoje usta do moich. Dziewczyna kompletnie zaskoczyła mnie swoim postępowaniem, ale mimo wszystko postanowiłem jej pomóc, więc wszedłem w tę grę. Chyba nawet za bardzo się zaangażowałem, ale nie mogłem nic poradzić na to, że gdy przycisnęła do moich warg swoje pełne usta, to zapragnąłem ją pocałować. Byłbym idiotą, gdybym ją odepchnął. Przymknąłem powieki i poruszyłem swoimi wargami, ale ona była tym niewzruszona. Stała niczym posąg z mocno zaciśniętymi oczami, trzymając mnie kurczowo za koszulkę. Przez zapach jej perfum zawirowało mi w głowie, a gdy w końcu poruszyła swoimi ustami, zupełnie odpadłem. Już nic się nie liczyło, nawet to, że mieliśmy widownię w postaci jej byłego i przyjaciela, z którym była umówiona na kolację.

Odetchnąłem głęboko, otwierając oczy, gdy po jakimś czasie oderwałem się od ust Lilli. Patrzyłem na dziewczynę, która stała naprzeciwko mnie i nadal miała zamknięte oczy. Po chwili otworzyła je, po czym nieśmiało spojrzała na mnie. Jej usta, które bezwiednie oblizała, były zaczerwienione po niedawnym pocałunku, a policzki zaróżowione. Staliśmy w milczeniu, lustrując swoje twarze. Rozejrzałem się niepewnie dookoła, ale jej adoratorów nie było. Najwidoczniej nasze show podziałało na nich i poszli sobie w którymś momencie. Cieszyłem się, że tak to się skończyło, bo obawiałem się, że jej były mógłby mi przyłożyć, widząc, że się całujemy, ale na szczęście nie doszło do tego.

— Wszystko okey? — zapytałem, uśmiechając się lekko, a Lilli przytaknęła głową.

— Przepraszam — odezwała się, po czym odwróciła się i uciekła do bloku.

Zrobiłem wielkie oczy, bo nie sądziłem, że tak postąpi. Myślałem, że porozmawiamy, a ona tymczasem postanowiła zostawić mnie samego z tym, co przed chwilą wydarzyło się pomiędzy nami. Odetchnąłem głęboko, przeczesując dłonią włosy, po czym wzruszyłem ramionami i wszedłem do budynku. Nie pozostawało mi nic innego, jak powrót do mieszkania i poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie. Miałem nadzieję, że jeśli nie dziś późnym wieczorem, to jutro porozmawiamy na spokojnie z Lilli.

LILLI

Wbiegłam po schodach na piętro i wpadłam do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Przeklęłam pod nosem ze swojej głupoty, bo jak mogłam pocałować Stephana? Jak ja teraz miałam spojrzeć mu w oczy? Wiedziałam, że spalę się ze wstydu, gdy go spotkam.

— Idiotko, myśl na drugi raz — powiedziałam do siebie.

Pokręciłam głową, po czym przeszłam do kuchni i zaczęłam przeglądać szafki w poszukiwaniu alkoholu. Miałam nadzieję, że coś jeszcze zostało i się nie myliłam. W moje dłonie wpadła whisky, która była schowana w głębi szafki. Wzięłam ją, po czym wyciągnęłam colę z lodówki, a z blatu zabrałam szklankę i z takim zestawem ruszyłam w stronę kanapy, gdzie wszystko odłożyłam na stole. Pierwszy drink był bardzo mocny. Krzywiłam się, ale z każdym kolejnym łykiem coraz bardziej przyzwyczajałam się do goryczy. Drugiego drinka zrobiłam sobie już w innych proporcjach z mniejszą ilością alkoholu i większą ilością Coli. Smakował lepiej.

Piłam, rozpamiętując moją głupotę i zastanawiając się nad tym, jak czuje się Martin. Zbierałam się w sobie, żeby do niego napisać choćby SMS-a, bo nie chciałam stracić przyjaciela, ale nie miałam pomysłu co mu napisać, jak wytłumaczyć to całe zamieszanie pod blokiem.

Po ponad godzinie i kolejnych porcjach alkoholu, mając już w sobie więcej odwagi, chwyciłam telefon do dłoni i wybrałam numer Martina.
Słuchałam nawiązywanego połączenia, niecierpliwiąc się coraz bardziej.

— No, Martin, nie gniewaj się na mnie — mówiłam do siebie, chichrając się pod nosem.

W głowie już dość mocno mi szumiało  przez płynący w organizmie alkohol. Wiedziałam, że nie powinnam dzwonić do przyjaciela w takim stanie, ale nie było nikogo, kto by mnie powstrzymał.

— Nooo... gniewam się — Usłyszałam po chwili bełkotliwy głos chłopaka.

Nie tylko ja postanowiłam sięgnąć tego wieczora po alkohol.
Wypuściłam głośno i przeciągle powietrze z płuc, zastanawiając się, co powiedzieć, ale w głowie miałam totalną pustkę.

— Dwa promile w wydy... W wydy... W powieczu — wybełkotał Martin, a ja parsknęłam śmiechem.

— Ty będziesz miał podobnie — odparłam, na co on fuknął.

Po tym dziwnym powitaniu rozmowa zaczęła się bardziej kleić. Rozmawialiśmy dość długo. Chyba. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo nie spoglądałam na zegar. Doszliśmy do porozumienia i chłopak na szczęście nie miał dom nie żalu o to całe zamieszanie. Wytłumaczyłam mu, że pocałowałam Leyhego tylko po to, żeby Jacob się ode mnie odczepił. Pożegnałam się z Martinem w dobrym nastroju. Po jakimś czasie zasnęłam na kanapie nawet się nie przebierając, ani nie zmywając makijażu, ale przecież to nie zbrodnia. Poza tym i tak nie budziłam się obok kogoś, więc rano mogłam wyglądać, jak chciałam.

***

Osoba, która stała na korytarzu i upierdliwie dzwoniła dzwonkiem do drzwi, doprowadzała mnie do szału. Wściekła na wszystko dookoła wstałam z łóżka w piątkowy poranek, z rządzą mordu, bo nie mogłam odpocząć. Przelotnie spojrzałam na zegar i skrzywiłam się, widząc, że dochodziła dopiero ósma rano. Ze spokojem mogłam pospać jeszcze ze trzy godziny, ale nie, bo ktoś miał nierówno pod sufitem.

Gdy doszłam do drzwi, spojrzałam na wiszące obok lustro. Skrzywiłam się, bo wyglądałam tragicznie z potarganymi włosami i z rozmazanym makijażem. Przygryzłam wnętrze policzka, gdy dzwonek ponownie zadzwonił, bo nie wiedziałam kogo się spodziewać, ale przez moją głowę przeszła myśl, że po drugiej stronie nie powinien stać Stephan. On raczej by się tak nie dobijał.
Nacisnęłam klamkę i prychnęłam pod nosem, gdy otworzyłam drzwi, a za nimi stała moja siostra, która patrzyła na mnie z wyrzutem.

— Czy ty naprawdę nie możesz wieść spokojnego życia? Bez jakichkolwiek dram? — Zaczęła od progu, wchodząc do mieszkania.
Rzuciła torebkę na kanapę i odwróciła się w moim kierunku.
— Może byś tak zdecydowała się na jednego? Ja wiem, że jeszcze jesteś rozbita po odwołaniu ślubu, ale nie musisz się od razu obściskiwać ze wszystkimi facetami, których znasz.

Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się, do czego zmierzała.

— Nie wiem, o co ci chodzi — powiedziałam, podchodząc do kanapy, na którą usiadłam, bo czułam się zmęczona.
Ilość alkoholu, którą wypiłam w nocy, jeszcze dawała o siebie znać.

— O wczorajszy wieczór — odparła, szukając czegoś w swojej torebce, po czym podała mi do dłoni kopertę.
Odebrałam ją, patrząc z niezrozumieniem na Larisę, a ta kiwnęła głową, żebym ją otworzyła.

Spojrzałam z niedowierzaniem na zawartość, po czym na siostrę, by znowu przenieść wzrok na trzymane przeze mnie zdjęcia. Czułam, jak wzrastała we mnie coraz większa złość.

— Larisa! Śledzisz mnie? Na mózg ci padło? — krzyknęłam, wymachując fotografiami.

— Grzeczniej — syknęła.
— Nie chcę, żebyś zrobiła jakieś głupstwo. I tak już ludzie gadają, że po rozstaniu szybko się pocieszyłaś Martinem, a teraz Stephan? Serio?

— A Jacob co zrobił!? Zdradzał mnie, chociaż mieliśmy wyznaczoną datę ślubu! Ale to oczywiście ja jestem tą złą! — Rzuciłam zdjęciami na podłogę, po czym skryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.

Przytłaczało mnie to wszystko. Mój były mógł robić wszystko, nawet wtedy, gdy byliśmy w związku i jego nikt nie potępiał, a ja nie mogłam robić nic, chociaż nie byłam już w związku. Jak zawsze obrywało się kobiecie, a nie facetowi.

— Lilli, uspokój się.

— Jak mam się uspokoić, skoro nawet ty jesteś przeciwko mnie i nasyłasz na mnie kogoś ze swojej firmy, żeby mnie śledził?

— To nie tak. — Westchnęła, siadając obok mnie.
— Rodzice się martwią. Ojciec dostał informację od jakiegoś swojego znajomego, że jego syn widzi cię ciągle w barze, pijącą na umór. Zadzwonił do mnie z prośbą, żebym kogoś za tobą wysłała. — Tłumaczyła, a ja zacisnęłam zęby. Może i nie byłam idealną córką, ale to nie powód, żeby wysyłać za mną detektywa.
— Nie powiedziałam mu o tym, że potem całujesz się i obściskujesz z barmanem i jedziecie razem do ciebie, a on zostaje na noc — dodała po chwili.

— Nie sypiamy ze sobą — odparłam cicho.

— Ludzie widzą tylko część tego, co robisz i taki przekaz trafia do rodziców. Że pijesz i zapraszasz barmana do siebie na noc. Ja wiem, że Martin jest spoko, że się przyjaźnicie,  ale rodzice go nie znają. A teraz jeszcze Stephan.

— Ze Stephanem to inna historia. — Westchnęłam głęboko, kręcąc głową, po czym zaczęłam streszczać siostrze wczorajsze wydarzenia, które potem lekko wymknęły mi się spod kontroli.

*

Wzięłam torebkę do dłoni i klucze, po czym poprawiłam jeszcze szminkę na ustach. Byłam gotowa do wyjścia na zakupy. Lodówka świeciła pustkami, a do wyjazdu do SPA zostały jeszcze dwa dni, więc musiałam coś kupić do jedzenia. Wyszłam z mieszkania i w momencie, w którym miałam zamknąć drzwi, zastygłam w bezruchu, po czym w ekspresowym tempie wróciłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Gdy usłyszałam, że Leyhe wychodzi ze swojego mieszkania, nie mogłam postąpić inaczej. Nie byłam gotowa na to, żeby z nim pogadać o wczorajszej sytuacji.

Przyłożyłam ucho do drzwi i nasłuchiwałam, co działo się na korytarzu. Po chwili kroki ucichły, co oznaczało, że Stephan musiał zejść już na dół, więc ostrożnie wychyliłam głowę z mieszkania, a gdy upewniłam się, że nie ma go w pobliżu, wyszłam, zamykając za sobą drzwi, po czym ruszyłam schodami do wyjścia.
Zadowolona z siebie, uśmiechałam się pod nosem, że udało mi się uniknąć krępującego spotkania. Miałam zamiar ukrywać się przed nim przez weekend, a potem na tydzień miałam wyjechać, co było świetną okazją do tego, żeby on zapomniał o tym, co zrobiłam wczoraj. Gdy wyszłam na zewnątrz, zaciągnęłam się świeżym powietrzem, po czym wyciągnęłam z torebki okulary przeciwsłoneczne i założyłam je.

— Dzień dobry, Lilli. — Przeklęłam w myślach, słysząc za sobą głos Stephana.
Odwróciłam się w jego kierunku, uśmiechając się lekko.

— Cześć — odparłam, zdejmując okulary. — Właśnie idę na zakupy. — Zaczęłam się tłumaczyć, chcąc jak najszybciej uciec od niego.

— Dlaczego mnie unikasz?

— Ja? — zapytałam ze zdziwieniem, chociaż Stephan miał rację. Ale przecież nie mogłam mu się do tego przyznać.

— Gdy usłyszałaś, że wychodzę z mieszkania, to szybko wróciłaś do siebie.

— Eee, to niemożliwe. — Pokręciłam głową, na co on spojrzał na mnie wymownie.
— No, dobra, tak było. — Westchnęłam głęboko, przyznając się do winy. Nie było sensu dalszego upierania się, że było inaczej, bo Leyhe mnie przejrzał.

— Dlaczego? Nie podobał ci się pocałunek? Odniosłem inne wrażenie — dopytywał, przyglądając mi się uważnie.
Musiałam przyznać, że w zawstydzaniu mnie był mistrzem. Co mu miałam powiedzieć? Że nogi się pode mną ugięły? Jak by to o mnie świadczyło? Dopiero co się rozstałam, a już podobał mi się pocałunek z innym facetem? Najgorsze było to, że jak całowałam się z Martinem, to nie czułam tego samego, co ze Stephanem.

— Musimy o tym rozmawiać? Trochę się spieszę — odparłam, spoglądając na komórkę, że niby sprawdzałam godzinę, chociaż tak naprawdę była mi obojętna.

— Lubię klarowne sytuacje — odezwał się, posyłając mi wymowne spojrzenie. — Ale okey, jeśli nie masz czasu teraz, to wpadnę do ciebie wieczorem. Mogę? — zapytał, a ja przytaknęłam. Nie miałam wyjścia, bo jakbym się nie zgodziła, to pewnie nie puściłby mnie teraz.
— Świetnie. To do zobaczenia o dziewiętnastej — dodał, po czym od razu ruszył przed siebie.

Obejrzałam się za nim, wzdychając przeciągle, po czym zacisnęłam zęby i ruszyłam w stronę parkingu, gdzie stał mój samochód.

STEPHAN

Wracałem do mieszkania o godzinie osiemnastej trzydzieści, żeby odświeżyć się po całym dniu, a potem pójść do Lilli. Byłem ciekawy, co mi powie na temat wczorajszych wydarzeń. Jeśli oczywiście uda się z niej coś na ten temat wyciągnąć, bo dziewczyna ewidentnie unikała tego tematu. Czułem, że podobał jej się pocałunek, bo od razu się rozluźniła i nawet cicho westchnęła, a teraz niczym niedoświadczona nastolatka unikała mnie.

Wszedłem do budynku i ruszyłem w stronę schodów, żeby wejść na piętro. Uśmiechnąłem się lekko, widząc schodząca Larisę. Kobieta przystanęła, spoglądając na mnie, po czym się przywitała.

— Widzę, że już dwa razy dziennie odwiedzasz Lilli — zaśmiałem się.

— Mam jej coś ważnego do przekazania i chciałam zrobić to osobiście, ale niestety nie ma jej — powiedziała, czym mnie trochę zaskoczyła.

Byłem umówiony z Lilli na dziewiętnastą i miałem nadzieję, że nie stchórzyła. Zacząłem się zastanawiać, czy specjalnie gdzieś wyszła, byleby się ze mną nie spotkać. Co prawda miała jeszcze niecałe pół godziny dla siebie, ale wszystko było możliwe.

— Możesz poczekać u mnie. — Zaproponowałem z uśmiechem.

— Gdybym się nie spieszyła, to pewnie skorzystałabym z zaproszenia, ale muszę jeszcze coś załatwić w pracy.

— O tej porze? — Zdziwiłem się.

— Niestety. Prowadząc własną firmę, jest to nieuniknione.

— Czym się zajmujesz? — zapytałem z zaciekawieniem.

— Mam biuro detektywistyczne. — Zrobiłem wielkie oczy, bo nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Sądziłem, że usłyszę, że jest fryzjerką albo makijażystką.

— Łał, jestem pod wrażeniem — odparłem z podziwem. — W takim razie nie zatrzymuję cię dłużej. Cześć.

— Cześć — odpowiedziała i ruszyliśmy w swoich kierunkach.
— Stephan. — Zatrzymałem się na stopniu, gdy Larisa wypowiedziała moje imię.

— Tak?

— Bo w sumie z tego, co wiem, to dobrze dogadujecie się z Lilli — mówiła, pokonując dwa stopnie w górę, a ja przytaknąłem. — Mogę mieć do ciebie prośbę? — Uśmiechnęła się lekko.
Nie potrafiłem jej odmówić, więc przytaknąłem, a ona zdradziła mi szczegóły swojego pomysłu.

*********************

Witam po dłuższej nieobecności.
Mam nadzieję, że mimo wszystko ktoś jeszcze czeka na dalsze rozdziały tej historii 😊
Byłoby mi miło z tego powodu 😄

Do następnego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro