15. Lilli nie jest furiatką

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

STEPHAN

Stałem na balkonie i przysłuchiwałem się, czy dochodzą jakieś dźwięki z sąsiedniego mieszkania, ale była tylko cisza. Lilli nie było w środku, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie wiedziałem, czy gdzieś wyjechała, czy po prostu nie mieliśmy szczęścia, żeby na siebie wpaść, ale cała sytuacja wydawała mi się dziwna, bo nie dość, że jej nie widywałem, to nawet nie odpisywała na moje wiadomości ani nie odbierała połączeń, chociaż obiecała, że porozmawiamy. Taki stan rzeczy trwał już kilka dni i złapałem się na tym, że brakowało mi jej obecności. Najzwyczajniej w świecie tęskniłem.

Wiedziałem, że to, co powiedziałem na lotnisku, gdy czekaliśmy na Larisę, zabolało Lilli. Jej wyraz twarzy zmienił się w jednej chwili, a do mnie dopiero po chwili doszło, co powiedziałem. Było mi głupio za ten tekst i nie miałem pojęcia, jak to wszystko odkręcić. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Zależało mi na niej.

Po powrocie byłem trochę skołowany i nie wiedziałem, na czym tak naprawdę stałem, bo nie rozmawialiśmy o tym z Lilli. Nie pytałem, czy chciałaby spróbować być razem i ona też nie podejmowała takiego tematu, a teraz przepadła jak kamień w wodę, i nie wiedziałem, gdzie jej szukać. Od trzech dni żyłem w zawieszeniu.

Westchnąłem ciężko, po czym wszedłem do mieszkania, gdzie spakowałam sportową torbę, żeby pojechać na trening na siłownię. Chwilę później, zamykałem za sobą drzwi i ruszyłem przed siebie. Zatrzymałem się, gdy na końcu korytarza pojawiła się Larisa. Od razu pomyślałem sobie, że dowiem się, co słychać u Lilli.

— Cześć. — Przywitałem się, a ona się zatrzymała.

— Cześć, Stephan — odezwała się, uśmiechając się lekko. — Co słychać?

— Wszystko dobrze. A u ciebie? — zapytałem, żeby pociągnąć rozmowę dalej.
Bałem się, że zaraz by mnie spławiła i nie dowiedziałbym się niczego o jej siostrze.

— Właśnie wpadłam do Lilli, bo coś mnie ostatnio zbywa przez telefon — odparła, na co uniosłem brwi, bo dziewczyna najwidoczniej nie tylko mnie unikała.
Jedyna różnica była taka, że z siostrą jakiś nikły kontakt miała, a mnie zupełnie ignorowała.

— Wydaje mi się, że jej nie ma — powiedziałem zgodnie z prawdą.
Larisa spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

— Wyszła? — zapytała, patrząc na mnie badawczo.

— Chyba w ogóle tu nie mieszka. Nie widziałem jej, odkąd wróciliśmy z Francji. — Kobieta zrobiła wielkie oczy, rozchylając lekko usta.
Była zupełnie zaskoczona tymi słowami, co oznaczało, że nie miała pojęcia, co się działo z Lilli.

— Żartujesz — odparła.

— Nie. — Pokręciłem głową. 

— Co ona znowu wymyśliła? — Larisa westchnęła głośno, robiąc niezadowoloną minę, po czym wyciągnęła z torebki telefon.
Wybrała numer do siostry i z niecierpliwością czekała, aż ta odbierze, ale niestety nie zrobiła tego.

— Lilli, gdzie ty jesteś? Co ty znowu wykombinowałaś? Oddzwoń, jak najszybciej. — Nagrała się jej na pocztę. Też tak zrobiłem kilka razy, ale niestety moje wiadomości pozostały bez odzewu.
— Chyba nic tu po mnie. Jakbyś ją zobaczył, to daj mi znać — powiedziała, chowając telefon.
Miałem nadzieję, że dowiem się, gdzie wybyła Lilli, a tymczasem nadal niczego konkretnego nie wiedziałem.

— Pewnie. — Uśmiechnąłem się lekko, ale mina Larisy się nie zmieniła.
W dalszym ciągu była naburmuszona. Z bloku wyszliśmy w milczeniu.

— Cześć — odezwała się Larisa, po czym ruszyła w kierunku auta.

— Cześć — odpowiedziałem.
Chwilę stałem i patrzyłem, jak kobieta odjeżdżała spod budynku, po czym poszedłem w kierunku siłowni.

*

Wracałem z treningu, rozglądając się po okolicy, z nadzieją, że zobaczę gdzieś Lilli, ale niestety tak się nie stało. Za to w oddali zauważyłem Janę, co mnie ucieszyło. Liczyłem, że poprawi mi humor, bo miałem wrażenie, że straciłem go przez to, że nie wiedziałem, co się działo z sąsiadką.

— Hejoo, Stephi! — zawołała radośnie, machając do mnie z oddali. Odwzajemniłem gest, uśmiechając się szeroko.

— Cześć. Co tam? — zapytałem, cmokając ją w policzek.

— Podobno byłeś we Francji na wczasach? — Spojrzałem na nią pytająco, zastanawiając się, skąd o tym wiedziała.
— Spotkałam twoją mamę i mi powiedziała. — Przewróciłem oczami, słysząc, że matka jak zwykle musiała wszystko wygadać.
Człowiek nie miał za grosz prywatności.

— No, byłem. — Potwierdziłem, bo nic innego mi nie pozostało.
Jana spojrzała na mnie dziwnie, a ja zastanawiałem się dlaczego.

— Podobno, byłeś tam z tą wariatką?

— Wariatką? — Powtórzyłem za nią pytająco, żeby rozwinęła to, co miała na myśli.

—No, tą twoją sąsiadką, furiatką. Co tego gościa pogoniła. — Zrobiłem wielkie oczy na to, jak nazwała Lilli. Wiedziałem, że Jana była bezpośrednia, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że może w tak bezceremonialny sposób nazwać osobę, której w ogóle nie znała.

— Lilli nie jest furiatką — powiedziałem stanowczo.

— Daj spokój. —  Parsknęła śmiechem, jakbym opowiedział dowcip.
— Cała okolica gada, że ma nierówno pod sufitem i podobno niezła z niej latawica. Od razu pocieszyła się barmanem z tego pubu przy Turmstraße, a teraz widzę, że za ciebie się zabrała. — Kompletnie mnie zatkało, gdy to usłyszałem.
Nie sądziłem, że ludzie mogą być tak podli. Dziewczyna została skrzywdzona, a tak naprawdę na nią spadło całe zło. Nikt nie potępiał jej byłego.

— Jana, zwariowałaś? — powiedziałem zdenerwowany. 
— Jak możesz powtarzać te durne plotki. Myślałem, że masz swój rozum — dodałem, a ona patrzyła na mnie, uśmiechając się lekko.
Chyba w dalszym ciągu nie doszło do niej, że przyczyniła się do rozprowadzania nieprawdziwych plotek.

— Ale nie stresuj się tak. — Poklepała mnie po ramieniu.
— Mówię tylko, co gadają. Uważaj na nią. — Wzruszyła ramionami, na co ja pokręciłem głową.
— Tak poza tym, to chyba ci się spodobała, skoro tak jej bronisz — dodała, puszczając mi oczko.

— Bronię jej, bo wiem, że te plotki, to stek bzdur wymyślony przez ludzi, którzy najwyraźniej nie mają co robić — powiedziałem wkurzony.

— Czyli ci się nie podoba?

— Nie — odparłem.
Odchrząknąłem, gdy głos mi się załamał, gdy wypowiadałem to słowo. Oczywiście to było kłamstwo, ale nie chciałem, żeby zaraz zaczęto o nas gadać. Nie mogłem być pewny tego, że Jana nie rozpowiedziałaby tego dalej, gdybym się przyznał, że Lilli mi się podobała.
— Wybraliśmy się jako znajomi. Jej siostra nie mogła z nią polecieć, więc odkupiłem od niej miejscówkę. Chciałem dotrzymać jej towarzystwa, żeby odzyskała humor — mówiłem dalej, pilnując głosu.

— Jasne — odpowiedziała z miną, jakby mi nie uwierzyła.
— A jak tam przygotowania do sezonu? — Zręcznie zmieniła temat, co mi w sumie odpowiadało.

— Dobrze. Jak chcesz, to wpadnij pojutrze na skocznię.

— Z wielką chęcią. — Zgodziła się z radością.
— Ale nie będzie tej wariatki? — westchnąłem ciężko, słysząc, jak kolejny raz nazwała Lilli.
Chyba nic do niej nie dotarło z tego, co jej powiedziałem.

— Nie, nie będzie — odparłem, na co uśmiechnęła się szeroko.

— To do zobaczenia. Pa! — Pożegnała się wesoło i ruszyła przed siebie.

Pokręciłem głową, patrząc, jak odchodziła. Niby wiedziałem, że Jana była bezpośrednia, ale naprawdę nie spodobało mi się to, co mówiła o Lilli. Wkurzyło mnie to, jak obcy ludzie postrzegali dziewczynę i osądzili ją tak niesprawiedliwie.

Gdy byłem już prawie przy bloku, gdzie mieszkałem, zauważyłem dziwnie zachowującą się osobę, która miała na głowie kaptur. Rozglądała się na boki, podchodząc niepewnie do budynku. Po chwili, gdy znalazła się przy wejściu, wyciągnęła klucze z kieszeni i otworzyła je, po czym weszła do środka. Szybkim krokiem ruszyłem do bloku i cicho wszedłem za nią. Szedłem za osobą, która dosłownie skradała się po schodach, a gdy znalazła się na piętrze, na którym ja również mieszkałem, wychyliła się, sprawdzając, czy nikogo nie było na korytarzu. Przez moją głowę przeszła myśl, że właśnie na gorącym uczynku przyłapałem złodzieja, który ukradł któremuś sąsiadowi klucze. Nagle dziwie zachowująca się osoba ruszyła pewnie przed siebie i tym razem to ja wychyliłem się zza ściany, żeby zobaczyć, do którego mieszkania wejdzie. Obserwowałem, jak stanęła przed drzwiami, gdzie mieszkała Lilli, po czym kolejny raz wyciągnęła klucze z kieszeni. W tym samym momencie spod kaptura wysunęły się długie włosy, które szybko poprawiła. Nie czekałem już dłużej, tylko pewnie ruszyłem przed siebie, bo nie mogłem stracić okazji na poznanie prawdy, o nagłym zniknięciu sąsiadki.

— Lilli — powiedziałem, przytrzymując w ostatniej chwili dłonią drzwi, które prawie zamknęła mi przed nosem.

Na szczęście nie zdążyła tego zrobić. Spojrzała na mnie niepewnie przez szparę, która została, po czym uchyliła drzwi szerzej, dzięki czemu mogłem wejść do środka. Westchnęła głęboko, robiąc niezadowoloną minę, że została przyłapana.

******************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro