16. Proszę cię, wyjdź

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

STEPHAN

Po zamknięciu drzwi zaplotłem ręce na klatce piersiowej i spojrzałem wymownie na Lilli, która stała z niezadowoloną miną. Cały czas zastanawiałem się, co takiego jej zrobiłem, że tak mnie traktowała po powrocie z Francji.

— Możesz mi powiedzieć, co jest grane? Czemu mnie unikasz? — dopytywałem, a dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
Nie sądziłem, że po wspólnym, namiętnym wyjeździe zobaczę tylko taki obojętny gest.

— Nie unikam cię — odparła, a ja parsknąłem śmiechem, bo nic innego mi nie pozostało.
Ona naprawdę nie widziała niczego dziwnego w swoim zachowaniu.

— Jasne — mruknąłem. — Wcale nie skradałaś się przed chwilą niczym złodziej, żeby tylko na mnie nie trafić — powiedziałem, na co zacisnęła zęby. Chyba dotarło do niej, jak to wszystko wyglądało.
— Gdzie bywasz całymi dniami? Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonu? Nie odpisujesz na SMS-y? — Zasypywałem ją pytaniami, ale chciałem po prostu dowiedzieć się, co tak naprawdę się działo.

— Bo potrzebuję chwili wytchnienia — odparła cicho, robiąc cierpiętniczą minę. — Muszę odciąć się od wszystkiego. Pomyśleć.

— Pomyśleć? O czym? — Zmarszczyłem brwi, nic nie rozumiejąc.

— Nieważne. — Przewróciłem oczami, słysząc taką odpowiedź.

— Dla mnie ważne. — Spojrzałem na nią wymownie.
Lilli zacisnęła zęby,  przymykając na chwilę oczy. Gdy je otworzyła, zobaczyłem w nich wielką niepewność.

— Po prostu... to wszystko, co wydarzyło się we Francji... to wszystko było za wcześnie. — Dukała. — Dopiero się rozstałam, a już...

— Żałujesz? — zapytałem, przerywając jej.

— Nie, nie o to chodzi. — Westchnęła ciężko, kręcąc głową.

— To o co?

— Nie chcę o tym mówić — odparła cicho.
Poczułem, że zaczynałem się coraz bardziej denerwować. Lilli jawnie mnie ignorowała, co mi się nie podobało.
— Po prostu potrzebuję teraz spokoju. Tak więc, proszę cię, wyjdź i zostaw mnie. Wezmę to, po co przyszłam i znikam. — Uniosłem brwi, gdy zdecydowanym ruchem dłoni wskazała mi drzwi.

— Nie wyjdę, dopóki nie powiesz mi, co jest grane — powiedziałem.
Nie miałem zamiaru odpuszczać. Dziewczyna ewidentnie miała jakiś problem i chciałem wiedzieć, czy chodziło o mnie, czy o coś innego.

— Stephan, proszę cię. Nie chcę o tym rozmawiać — odparła, a w jej głosie słychać było coraz większe zdenerwowanie.

— A co, gdybym ci powiedział, że tęskniłem przez te kilka dni? I to bardzo? — zapytałem, zbliżając się do niej, po czym chwyciłem ją za rękę.
— Spotkałem dzisiaj Larisę. Nawet nie wiesz, jaki byłem zawiedziony, gdy niczego się o tobie nie dowiedziałem.

— Nie mów już nic więcej — powiedziała, kładąc drugą dłoń na moich ustach, żeby mnie uciszyć, ale nie miałem zamiaru spełnić jej prośby.

— Dlaczego?

— Proszę cię, wyjdź. — Spojrzała na mnie wymownie, a ja pokręciłem tylko głową.

— Sam tego nie zrobię — odparłem, przyciągając ją do swojego torsu. Lustrowałem jej twarz, koncentrując przez chwilę wzrok na ustach, które lekko oblizała.
— Jeśli chcesz, żebym sobie poszedł, to odepchnij mnie od siebie. — Wyszeptałem, opierając czoło o jej.
— Obiecuję, że zamknę wtedy za sobą drzwi i dam ci spokój — dodałem.
Wtedy stało się coś, na co troszeczkę liczyłem–Lilli nie wytrzymała i przywarła do moich warg, a ja od razu oddałem pocałunek.

— Dlaczego musiałam na ciebie trafić? — szepnęła, gdy oderwaliśmy się od swoich ust.

— Ja nie narzekam. — Puściłem jej oczko.

Dziewczyna ponownie złączyła nasze usta w pocałunku, po czym pociągnęła mnie do sypialni, a ja nie miałem zamiaru protestować. Całowaliśmy się, błądząc dłońmi po naszych ciałach, aż w końcu opadliśmy na łóżko.

— Gumki są w szufladzie — powiedziała w moje usta między pocałunkami, jakby czytała w moich myślach, bo już myślałem, że będziemy musieli przerwać nasze igraszki.
Co prawda we Francji raz nas poniosło i zrobiliśmy to bez zabezpieczenia, ale wolałem nie powtarzać tego, żeby nie przytrafiła się nam jakaś wpadka.

Przesunąłem się na łóżku, otworzyłem szufladę i wyciągnąłem z niej nowe opakowanie z prezerwatywami. Od razu rozpakowałem i odłożyłem jedną na bok, żeby mieć pod ręką, po czym wróciłem do pieszczot z dziewczyną. Zdjąłem Lilli bluzkę, a po chwili zrobiłem to samo z moim T-shirtem, po czym zacząłem ją całować. Jęknęła cicho, gdy schodziłem pocałunkami z ust na szyję, a następnie na dekolt i piersi. Oddychała ciężko, pieszcząc dłońmi moje ciało. Lubiłem dotyk jej delikatnych dłoni. Koił i powodował przyjemne ciarki. W końcu pozbyliśmy się też dołu naszych ubrań i znowu mogłem dotykać jej pupy, ud oraz tego najczulszego miejsca, którego pieszczoty powodowały, że z jękiem wypowiadała moje imię. Gdy oboje byliśmy już mocno podnieceni, założyłem prezerwatywę i delikatnie wszedłem w nią. Poruszałem się wolno, by po jakimś czasie przyspieszać z każdym ruchem. Kochaliśmy się, patrząc sobie w oczy, a nasze ciężkie oddechy mieszały się ze sobą. Gdy w końcu osiągnęliśmy spełnienie, opadłem na Lilli, która uśmiechała się lekko, gładząc dłońmi moje plecy. Leżeliśmy wtuleni w siebie, próbując zapanować nad oddechami.

— Dobrze mi z tobą — wyszeptałem, spoglądając w jej oczy.

— Mnie z tobą też — odparła, a ja pocałowałem ją w czoło.
Przymknąłem oczy, opierając brodę na jej głowę, gdy wtuliła się we mnie.

— Gdzie mieszkasz? Bo tutaj chyba nie. — zapytałem, na co westchnęła ciężko. — Hmm? — mruknąłem, obejmując ją mocniej.
Dziewczyna uniosła głowę, robiąc skrzywioną minę.

— Zatrzymałam się na trochę u Martina. — Musiałem przyznać, że zaskoczyła mnie tą odpowiedzią.
Sądziłem, że pomieszkiwała u jakiejś koleżanki, a nie u faceta, który do niej podbijał.

— Dlaczego? — dopytywałem, a ona kolejny raz zrobiła niepewną minę.
Coś ewidentnie było nie tak, ale chyba bała się, żeby mi o tym powiedzieć.
— Lilli, oczekuję szczerej odpowiedzi.

— To nic takiego. — Uśmiechnęła się krzywo. — Potrzebuję chwili resetu.

— Dobrze, nie będę naciskał — powiedziałem, tuląc ją do siebie.
— Pamiętaj, że cokolwiek by się działo, to możesz na mnie liczyć — dodałem, bo chciałem, żeby wiedziała, że może się do mnie zwrócić z każdym problemem.

Spojrzeliśmy w kierunku korytarza, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Gdy przeniosłem wzrok na dziewczynę, zobaczyłem jej niezadowoloną minę, ale nie dziwiłem się jej, bo mnie te odwiedziny też nie były na rękę. Chciałem poleżeć z nią jeszcze i porozmawiać.
Lilli podniosła się z łóżka, ale chwyciłem ją za dłoń i przyłożyłem palec do ust, dając tym samym sygnał, że po prostu będziemy udawać, że nikogo nie było w mieszkaniu. Zaśmiała się bezgłośnie, ale ostatecznie na powrót wtuliła się we mnie. W tym samym momencie ktoś dosłownie załomotał pięścią w drzwi.

— Lilli, otwórz! — Rozległ się donośny krzyk jej byłego.
Jak dla mnie facet miał coś z głową. Najpierw ją zdradzał, chociaż szykowali się do ślubu, a teraz bezczelnie nachodził.
— Wiem od sąsiadki, że tam jesteś.

— Hoffmanowa — odezwała się cicho dziewczyna, spoglądając na mnie.
— Stara plotkara — mruknęła zła, a ja zaśmiałem się pod nosem.

— Co robimy? — zapytałem, na co zacisnęła usta.

— Nic. — Wzruszyła po chwili ramionami. — Nie mam zamiaru na niego patrzeć ani z nim rozmawiać.

— Otwórz, do cholery! — Wzdrygnęliśmy się oboje, gdy facet z całej siły uderzył w drzwi. 
— Nie, to nie, idiotko! — Krzyczał dalej. — A temu całemu Leyhemu przekaż, że czeka go sprawa w sądzie. Zapłaci za to, co zrobił mi we Francji. Niedługo dostanie pozew.

Lilli od razu zerwała się do siadu, rozglądając się po pokoju za swoimi ubraniami. Gdy chciała wstać z łóżka, chwyciłem ją za przedramię. Nie mogłem pozwolić na to, żeby rozmawiała ze swoim byłym, który postanowił ją szantażować.

— Puść, wyjdę do niego — powiedziała, a ja pokręciłem głową. — Może uda mi się go przekonać, żeby odpuścił.

— Nie — odparłem pewnie.

— Nie chcę, żebyś miał przeze mnie problemy. — Dziewczyna zrobiła cierpiętniczą minę, ale nie miałem zamiaru odpuszczać.

— O nic się nie martw — odezwałem się, uśmiechając się lekko.
— Najwyżej zapłacę jakieś zadośćuczynienie za uszczerbek na jego zdrowiu. — Wzruszyłem ramionami, a Lilli cicho westchnęła.

— Stephan, po co ci takie problemy? Załatwię to, żeby się wycofał.

— Naprawdę? W jaki sposób? Wrócisz do niego? — dopytywałem, patrząc w jej oczy.
Widziałem w nich wiele wątpliwości, ale ja nie miałem ich w ogóle.
— Proszę cię, żebyś się do tego nie mieszała. Pobicie jest sprawą pomiędzy nami. Gdyby była taka potrzeba, to bez wahania zrobiłbym to jeszcze raz — powiedziałem, a ona przetarła dłońmi twarz, cicho wzdychając.

Po chwili ponownie przylgnęła do mojego ciała. Objąłem ją mocno, całując w czubek głowy.

— Dasz mi znać, jakbyś naprawdę dostał ten pozew? — zapytała, a ja przytaknąłem.

— Boisz się burzy? — Lilli spojrzała na mnie, marszcząc brwi, gdy się odezwałem. Patrzyła podejrzliwie, a ja puściłem jej oczko. — No to tak czy nie? — Drążyłem dalej temat.

— Może trochę — powiedziała niepewnie.

— Czyli tak. — Posłałem jej wymowne spojrzenie, a ona przewróciła oczami.
— W takim razie wybij sobie z głowy to, że pozwolę ci jak gdyby nigdy nic wrócić do mieszkania Martina.

— Jezu, Stephan, czasem mówisz takim szyfrem, że zastanawiam się, czy coś z tobą nie tak, czy ja jestem tak mało domyślna — odezwała się, a ja zaśmiałem się głośno.
Lubiłem oglądać jej zdezorientowaną minę, wyglądała wtedy tak uroczo.

— Dzisiaj w nocy ma być burza — odpowiedziałem. Lilli patrzyła na mnie z niezrozumieniem, więc postanowiłem szybko wszystko jej wyjaśnić.
— Zapomnij, że spędzisz tę noc w mieszkaniu innego faceta. — Uniosła brew, gdy to powiedziałem.

— Do czego zmierzasz? — zapytała podejrzliwie, mrużąc oczy.

— Nie chcę przez całą noc zastanawiać się, czy drżysz w łóżku, leżąc samotnie pod kołdrą, czy może...

— Nie kończ — przerwała mi, kładąc dłoń na moje usta — bo zabrzmi to tak źle, że będę musiała od razu cię pożegnać. — Gdy skończyła mówić, skrzywiłem się, bo miała absolutną rację.

Powinienem teraz wstać, rozpędzić się i z całej siły walnąć głową w ścianę. Jak w ogóle mogłem pomyśleć o tym, żeby leżąc obok niej w łóżku, oskarżyć ją o to, że noc spędzi w objęciach innego. Dopiero jak teraz sobie o tym pomyślałem, to dotarło do mnie, jak to by źle zabrzmiało.

— Przepraszam. — Pokajałem się od razu. — Nie o to mi chodziło, chociaż faktycznie tak by zabrzmiało — Uśmiechnąłem się krzywo, a Lilli przewróciła oczami.
— Ale skoro już w sumie nie musisz się przede mną ukrywać, to... — dodałem, zawieszając się na chwilę, bo nie chciałem na nią naciskać, chociaż miałem nadzieję na wspólny wieczór i noc.

— Tylko nie zapomnij przynieść ze sobą butelki wina. — Lilli szybko przejęła inicjatywę, a ja uśmiechnąłem się, po czym cmoknąłem ją w usta. — I bądź nie wcześniej jak o dwudziestej.

— Będę po dwudziestej z butelką wina. — Potwierdziłem, po czym dosłownie rzuciłem się na dziewczynę i zaczęliśmy się namiętnie całować.

Było mi z nią dobrze i najchętniej nie wypuszczałbym jej z łóżka. Dziwiłem się sobie, że jeszcze niedawno zachwycałem się jej zamężną siostrą, u której i tak nie miałbym szans, zamiast od razu zainteresować się Lilli. Na szczęście w końcu poszedłem po rozum do głowy i mogłem cieszyć się chwilą u boku brunetki.

**************

Przepraszam za długą nieobecność, ale czasu na Wattpada niestety coraz mniej. Mam nadzieję, że mimo wszystko ktoś jeszcze czeka na dalsze losy, bo zamierzam doprowadzić to opowiadanie do końca.

**************

Czy Stephanowi i Lilli będzie po drodze? Czy wiedzą, czego tak naprawdę od siebie oczekują? Może każde z nich liczy na coś innego?

To wyjaśni się w dalszych rozdziałach.

Do następnego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro