19. Elias, to nie jego sprawa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

STEPHAN

Wpatrywałem się w młodego mężczyznę, który posłał mi wymowne spojrzenie. Kompletnie nie rozumiałem jego słów, ale mimo wszystko zostałem w mieszkaniu Lilli, bo chciałem się dowiedzieć, co miał na myśli. Sąsiadka z niezadowoloną miną usiadła obok niego na krześle, a Larisa zajęła miejsce naprzeciwko. Tylko ja stałem, nie wiedząc, co mam zrobić. Czułem się bardzo niezręcznie.

— Siadaj — odezwała się Larisa, podsuwając mi krzesło. — Nie znoszę, jak ktoś tak nade mną stoi — dodała, a ja zrobiłem to, o co mnie poprosiła.

Lilli unikała mojego wzroku, za to Elias po swoich oskarżeniach w moim kierunku nagle zamilkł, wpatrując się w ekran laptopa, który w międzyczasie uruchomił. Po chwili odwrócił go w moim kierunku i odtworzył film. Zmrużyłem oczy, patrząc na monitor, bo nagranie nie było najwyższej jakości, jednak po chwili moja mina stężała, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że oglądałem nagranie z kamer sprzed hotelu we Francji, gdzie byłem na kilkudniowym wypadzie razem z Lilli. Przedstawiało ono moment rozmowy dziewczyny z jej byłym i mój cios w jego twarz.

— Mam nadzieję, że pamiętasz to uderzenie? — Spojrzałem na Eliasa, gdy się odezwał i przytaknąłem. — Wyobraź sobie, że kosztuje sześćdziesiąt tysięcy euro — dodał, a ja zrobiłem wielkie oczy.

— Zaraz... jak to? Jakie sześćdziesiąt tysięcy? — dukałem zdezorientowany.

— Elias, to nie jego sprawa — mruknęła pod nosem Lilli, posyłając mu znaczące spojrzenie, jednak on nic sobie z tego nie robił.

— Jacob chce od Lilli kasy jako zadośćuczynienie. W zamian obiecał nie wnosić przeciwko tobie sprawy do sądu.

— Co za... — wtrąciła Larisa, po czym zacisnęła zęby.
Nie dokończyła swojej wypowiedzi, tylko zdenerwowana kręciła głową. Zapewne na usta cisnęły się jej niecenzuralne słowa i w sumie, to nie dziwiłem się jej, bo mnie też.

— Okey, tylko dlaczego ona ma płacić? Dlaczego nie przyszedł z tym do mnie? — dopytywałem zdezorientowany.

— Bo moja kuzynka ma miękkie serce i pójdzie na każdy układ, byleby ktoś inny nie miał problemów z jej powodu. Zna ją doskonale i wiedział, że zgodzi się na to bez mrugnięcia okiem. Ty mógłbyś się nie zgodzić, tylko chcieć procesu w sądzie, a on woli tego uniknąć.

— Czemu nie przyszłaś z tym do mnie, tylko do Eliasa? — odezwała się Larisa, posyłając znaczące spojrzenie siostrze, a ta przewróciła oczami.

— Z tego, co kojarzę, prowadzisz biuro detektywistyczne, nie prawnicze — odparła poirytowana.
W ogóle jak patrzyłem na Lilli, to miałem wrażenie, że była na granicy wybuchu. Niby była cicha, ale jej mina wskazywała, że w środku gotowała się z nerwów.
— Z tobą nie spiszę odpowiedniej umowy — dodała, na co Larisa wzruszyła ramionami.
Kobieta chyba nie do końca przemyślała swoje kolejne pretensje w kierunku Lilli.
— Jak widzisz, twoja siostra nie jest taka głupia i wiem, że bez odpowiedniego papierka ciągnąłby ode mnie kasę bez końca. — Posłała jej wymowne spojrzenie, a ja musiałem przyznać, że moja sąsiadka miała głowę na karku. Obstawiałem, że gdyby Jacob przyszedł po kasę do mnie, to nie przyszłoby mi do głowy, żeby spisywać jakieś papierki.

— Błagam, przestańcie się kłócić — mruknął Elias, widząc złowrogie nastawienie sióstr.

— Ja to zapłacę — odezwałem się, przez co wszyscy przenieśli wzrok na mnie. Patrzyli, jakby sobie teraz przypomnieli o moim istnieniu, a to w końcu ja stworzyłem ten cały problem, bo to ja uderzyłem tego buca.

— Nie — powiedziała Lilli stanowczym tonem głosu.

— Ja go uderzyłem, więc...

— Powiedziałam nie! — Wzdrygnąłem się, gdy przerwała mi krzykiem. Zacisnęła usta, po czym odetchnęła, patrząc na mnie złowrogo. Nigdy nie widziałem u niej takiego spojrzenia w moim kierunku.
— Dokumenty już są przygotowane, więc koniec tematu — wycedziła przez zęby.

W tym samym momencie rozbrzmiał dźwięk telefonu Larisy. Kobieta wyciągnęła komórkę i zerknęła na wyświetlacz. Zacisnęła usta, odrzucając połączenie, po czym wstała z krzesła.

— Muszę iść. — Oznajmiła, by następnie podejść do Lilli i cmoknąć ją w policzek na pożegnanie. — Siostra, odezwij się wieczorem. Proszę. — Posłała jej znaczące spojrzenie, a dziewczyna przytaknęła. — Elias, dzięki, że jej pomagasz. Cześć. — Pożegnała się, patrząc po naszych twarzach i wyszła z mieszkania.

— W sumie ja też już będę leciał — odezwał się Elias, pakując swoje rzeczy. — Na razie. — Podał mi dłoń, którą uścisnąłem. — Do jutra, Lill. — Cmoknął kuzynkę na pożegnanie, a ja przewróciłem oczami, słysząc to dziwne skrócenie jej imienia. Drażniło mnie to.

— A ty? Nie idziesz? — Wyrwałem się z zamyślenia, słysząc pytanie w swoim kierunku.
No tak, wszyscy poszli, to ja też powinienem, jednak problem był taki, że nie chciałem.

— Porozmawiamy? — zapytałem, lustrując jej twarz.

Lilli zacisnęła usta i ewidentnie nie podobała się jej moja propozycja. Ja jednak chciałem wyjaśnić to, co ostatnio zaszło pomiędzy nami i to, co usłyszałem od osób trzecich, chociaż powinienem od niej. Dziewczyna westchnęła krótko, po czym przytaknęła i kiwnęła głową w kierunku kanapy, na której usiedliśmy.

Na początku chwilę milczeliśmy. Ona nie chciała mówić pierwsza, a ja nie wiedziałem, od czego zacząć, jednak w końcu przemówiłem, a potem poszło już z górki.
Rozmawialiśmy długo i po kolei wyjaśnialiśmy wszystkie nieporozumienia, które pojawiły się pomiędzy nami. Oczywiście nie obyło się też bez tematu domniemanej ciąży. Tak trudnej rozmowy jeszcze chyba nigdy nie odbyłem. Lilli była zła, że Larisa wszystko mi powiedziała, ale prosiłem ją, żeby nie robiła z tego problemu. Siostra chciała dla niej jak najlepiej, bo widziała, że pogubiła się trochę. Mówiliśmy o wszystkich swoich emocjach i przemyśleniach. Powiedziałem jej o swoich rozterkach, gdy dowiedziałem się, że podejrzewała ciążę i postanowiła mi o tym nie mówić, tylko chciała sama podjąć decyzję. Opowiedzieliśmy o swoich  emocjach oraz dylematach. Starałem się przekonać Lilli do siebie, że cokolwiek by się działo, to powinna przyjść z tym do mnie, a nie podejmować decyzję w panice. 

— Pojutrze wyjeżdżam na kilka dni z kadrą — powiedziałem, patrząc na dziewczynę, która wydawała się nieobecna myślami.

Niby siedziała obok, ale po naszej rozmowie wpatrywała się w jeden punkt, unikając mojego spojrzenia. Na dodatek jej nastrój pogorszył się, a ja nie do końca wiedziałem, co powinienem w tej sytuacji zrobić. Chciałem, żeby wiedziała o wyjeździe, bo nie widując mnie, mogłaby pomyśleć jeszcze, że jej unikałem.

— Stephan — poprawiłem się na kanapie, gdy się odezwała — chyba będzie lepiej, jak wrócimy do tego, co było, zanim się poznaliśmy — mówiła, a ja przybrałem kamienny wyraz twarzy. — W sensie, że powinniśmy przestać się spotykać. Wróćmy do Dzień dobry mówionego do siebie, gdy się mijamy i tyle. Po co komplikować sobie życie? — dodała, po czym przeniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się krzywo.

Przełknąłem mocniej ślinę, analizując jej słowa, które wypowiedziała przed chwilą. Nie chciałem wierzyć w to, że w ogóle padły. Jeszcze niedawno nie potrafiliśmy oderwać od siebie rąk i najchętniej nie wychodzilibyśmy z łóżka, a teraz mówiła, że powinnyśmy zerwać kontakt. Jak to możliwe, że w ogóle o tym pomyślała? Bo ja nie chciałem kończyć z nią znajomości. Myślałem, że po rozmowie zresetujemy wszystko i zaczniemy od nowa.

— Czyli mam już do ciebie nie dzwonić? Nie pisać SMS-ów? Nie pytać, jak minął dzień, gdy się spotkamy? — dopytywałem zdezorientowany, a ona przytaknęła.

— Dokładnie tak — powiedziała cicho. — Traktuj mnie tak, jak pozostałych sąsiadów.

— A to, co było między nami? Chyba nie myślisz, że ot tak o tym zapomnę? — odezwałem się, wstając z miejsca, bo emocje, nie pozwalały mi na to, żeby usiedzieć w miejscu.

— Ja już zapomniałam. — Patrzyłem na nią z niedowierzaniem, ale ona wydawała się być pewna swoich słów. Zacisnąłem usta, lustrując jej twarz, na której nie było żadnych emocji.

— Rozumiem — powiedziałem szeptem, bo słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. — Pójdę już. Cześć — dodałem, na co ona tylko przytaknęła.

Ruszyłem w stronę drzwi, bo nie widziałem sensu dłuższego przebywania u niej. Podjęła radykalną decyzję i nie zanosiło się na to, żeby ją zmieniła.

Gdy wyszedłem z mieszkania, Lilli od razu przekręciła zamek. Spojrzałem jeszcze na drzwi, po czym westchnąłem cicho i poszedłem do siebie. Czułem się dziwnie na myśl, że dziewczyna w taki sposób zakończyła naszą znajomość. Jakoś nie wyobrażałem sobie tego, że od teraz miałem się w nią tylko witać i nic poza tym. Nie po tym wszystkim, co razem przeżyliśmy.

Usiadłem na kanapie, przecierając twarz dłońmi. Dzisiejszy dzień był dla mnie ciężki pod względem emocjonalnym, a w szczególności pożegnanie z Lilli. Zastanawiałem się, czy postanowiła zakończyć znajomość ze mną po tych przykrych słowach, które wypowiedziałem w gniewie w nocy, czy po szantażu jej byłego. Wyprostowałem się gwałtownie, przypominając sobie o tym. Przecież nie mogłem pozwolić na to, żeby Lilli płaciła za coś, czego nie zrobiła. Nie mogłem na to pozwolić. Jednak miałem jeden problem i to dość spory, bo nie miałem żadnego kontaktu do tego całego Eliasa, a nie chciałem prosić sąsiadki o numer do niego, bo od razu domyśliłaby się, o co chodziło. Zacisnąłem usta, po czym chwyciłem telefon i wpisałem do wyszukiwarki imię jej kuzyna z dopiskiem prawnik.

Odetchnąłem głośno, widząc, że wyskoczyło mi kilka stron z taką osobą. Postanowiłem zawęzić poszukiwania, dopisując nazwę miejscowości, chociaż nawet nie wiedziałem, czy tutaj miał swoją kancelarię, czy gdzieś indziej. Tym razem pokazały mi się trzy podpowiedzi. Kliknąłem pierwszą nazwę i uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jego zdjęcie na stronie głównej kancelarii. Pokiwałem z uznaniem głową, gdy okazało się, że to on był właścicielem. Procowało dla niego trzech innych prawników. Spisałem na kartkę numer telefonu podany  w kontaktach, po czym zamknąłem przeglądarkę i wybrałem numer.

— Kancelaria Hecke i Partnerzy, w czym mogę pomóc? — odezwała się sekretarka, a ja zacząłem się zastanawiać, czy od razu połączy mnie z kuzynem Lilli, gdy o to poproszę, czy będę się musiał nagimnastykować, żeby osiągnąć ten cel.

— Dzień dobry. Mówi Stephan Leyhe, czy mogę rozmawiać z panem Eliasem Hecke? — powiedziałem, a po drugiej stronie zaległa dłuższą cisza. — Halo? Jest tam pani? — odezwałem się po chwili, zastanawiając się, czy przypadkiem nie utraciłem połączenia.

— Tak, przepraszam panie Leyhe — odparła sekretarka, a ja zaśmiałem się w duchu, bo wyglądało na to, że kobieta mnie skojarzyła.
Liczyłem, że dzięki temu uda mi się osiągnąć cel bez większych problemów. — Pan Hecke ma teraz klienta. Przekazać mu coś? Może umówić na spotkanie? Ma wolny czas w przyszły czwartek o trzynastej trzydzieści. Wpisać pana? — Zrobiłem wielkie oczy, słysząc o terminie za tydzień, to oczywiście nie wchodziło w grę. Najwidoczniej moje nazwisko jednak nie podziałało.

— Może pani zapisać mój numer telefonu i przekazać panu Hecke, żeby skontaktował się ze mną jak najszybciej? To pilne.

— Oczywiście, ale uprzedzam, że pan Hecke jest bardzo zajęty i nie zawsze oddzwania w ten sam dzień. 

— Myślę, że jak przekaże mu pani, kto dzwonił, to zrobi to jeszcze dzisiaj. Zna sprawę — powiedziałem pewnie i miałem nadzieję, że sekretarka naprawdę przekaże mu, że dzwoniłem, a nie odłoży tę sprawę na później. 

— Oczywiście. Proszę podać numer — odparła, a ja podyktowałem jej cyfry, po czym pożegnałem się i zakończyłem połączenie.

Odłożyłem telefon na stół, po czym sięgnąłem po pilot od telewizora, który uruchomiłem i ułożyłem się wygodnie na kanapie, żeby w końcu choć trochę wypocząć.

*

Na kontakt ze strony mężczyzny na szczęście nie czekałem długo, bo już pół godziny później oddzwonił. Przedstawiłem mu mój plan, ale on był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Nie chciał niczego robić za plecami kuzynki. Dość długo zajęło mi przekonywanie go do tego, żeby zmienił dane na oświadczeniu i przede wszystkim godzinę spotkania. Chciałem to załatwić wcześniej, niż była umówiona Lilli. Powiedział, że zobaczy, co da się zrobić, bo nie był pewny, czy uda się przełożyć spotkanie, które miał już zaplanowane. Pozostało mi tylko czekanie na pozytywne informacje.

*

Godzinę później zerwałem się z kanapy, gdy rozbrzmiał dźwięk mojej komórki, którą podłączyłem do ładowania. Szybkim krokiem podszedłem do komody, po czym chwyciłem urządzenie do dłoni.

— Halo — odezwałem się po odebraniu połączenia od Eliasa.

— Cześć. Udało się, tak więc jutro o dziewiątej w mojej kancelarii. — Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc to. 

— Dzięki — powiedziałem. — I mam jeszcze jedną prośbę. Nie mów Lilli, że to ja za tym wszystkim stoję. 

— Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa — mruknął, jakby poczuł się urażony, chociaż nie miałem zamiaru tego robić.
Jednak po chwili doszło do mnie, że faktycznie niepotrzebnie o tym mówiłem.
— Ale serio myślisz, że ona sama nie wpadnie na to, kto za tym wszystkim stoi?

— Pewnie tak, ale... — powiedziałem, zawieszając się na chwilę.
Chciałem dobrze, ale potem zaczęły mnie ogarniać wątpliwości. 
— Myślisz, że będzie zła? — zapytałem po chwili.

— Będzie wściekła — odparł Elias, a ja zacisnąłem zęby.
On znał ją o wiele dłużej i lepiej niż ja, więc wziąłem jego słowa na poważnie. Mimo wszystko nie zamierzałem się wycofać, bo to ja powinienem zapłacić Jacobowi.

— Czyli narobię sobie u niej jeszcze więcej problemów — mruknąłem z przekąsem, licząc na jakieś pocieszenie od mężczyzny.

— Może nie będzie tak źle — powiedział. — Muszę kończyć, mam następnego klienta. Do jutra.

— Dzięki, cześć. — Pożegnałem się i zakończyłem połączenie, głośno wzdychając.

Pozostawało mi tylko myśleć, że może jednak Lilli potraktuje mnie pobłażliwie. W końcu chciałem dobrze. Nie mogłem pozwolić na to, żeby ona płaciła za moje błędy.

******************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro