2. Jeszcze przyjdą lepsze dni

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Śpiewałem sobie pod nosem, gdy wieczorem wracałem ze spotkania ze znajomymi. Było ciepło i przyjemnie, więc zrobiłem sobie dłuższy spacer, wybierając inną drogę powrotną niż dotychczas. Godzinę później zbliżałem się do bloku, pod który w tym samym czasie podjechała taksówka. Drzwi się otworzyły i wysiadła z niej ładna, młoda blondynka w krótkiej, zielonej sukience. Szybko obeszła samochód, otwierając drzwi z drugiej strony.

— Dalej, wysiadaj — powiedziała do kogoś, chcąc pomóc wysiąść tej osobie. Po chwili ze zrezygnowaniem wyprostowała się i zacisnęła usta. Z ciekawością przyglądałem się temu, bo zdaje się, że współpasażer nie był skory do współpracy.
— Pomoże mi pan? — zapytała kierowcę, a ten wysiadł z auta, by następnie wyciągnąć pasażera z pojazdu i przekazać go blondynce na barki.

Uniosłem brwi, widząc sąsiadkę, która wczoraj rozstała się ze swoim partnerem. Najwidoczniej dzisiejszy wieczór postanowiła spędzić na piciu alkoholu, bo ledwo trzymała się na nogach. Kobieta, która podtrzymywała Lilli, pożegnała taksówkarza i powoli ruszyła do przodu. Zatrzymała się przed drzwiami wejściowymi do bloku, gdy pijana dziewczyna się potknęła, jeszcze bardziej uwieszając się na blondynce, na co ta głośno westchnęła z niezadowolenia.

— Mogłabyś bardziej współpracować — mruknęła pod nosem kobieta, a Lilli wybełkotała jakieś niezrozumiałe słowa i zaśmiała się cicho.
Odetchnąłem głęboko, po czym  podszedłem do nich.

— Pomogę — odezwałem się, łapiąc Lilli za rękę, żeby zarzucić ją na swoje ramię, po czym objąłem ją w pasie i przejąłem od blondynki.

— Dziękuję — powiedziała z wyraźną ulgą kobieta. — Może i ona nie jest ciężka, ale mimo wszystko dla mnie jej waga to i tak za dużo, tym bardziej patrząc na to, w jakim jest stanie.

— Jesteś jej przyjaciółką? — zapytałem z ciekawości, wchodząc do budynku przez drzwi, które przytrzymała nieznajoma.

— Znacie się? — Kobieta popatrzyła na mnie, mrużąc oczy.

— Nie do końca — odparłem zgodnie z prawdą, bo w sumie oprócz imienia, to nic nie wiedziałem na temat tej dziewczyny.
— Jesteśmy sąsiadami. Mam na imię Stephan.

— Larisa — przedstawiła się kobieta. — Jestem jej straszą siostrą. Ma teraz gorszy czas, żebyś nie pomyślał, że zawsze się tak upija. — Usprawiedliwiała Lilli, na co przytaknąłem. Zacisnąłem mocniej dłoń na talii dziewczyny, gdy poczułem, że zaczęła zjeżdżać mi w dół. Zatrzymałem się na chwilę, poprawiając ją. Na szczęście zostało jeszcze tylko kilka stopni.

— Tak, widziałem wczoraj, że rozstała się z partnerem — powiedziałem pod nosem, mając nadzieję, że do dziewczyny nie docierało zbyt wiele z tej rozmowy, bo nie chciałem, żeby pomyślała, że się wtrącałem.

— Nigdy go nie lubiłam. — Pokręciła głową Larisa. — Nie wiem, co ona w nim widziała. Arogancki dupek — dodała, gdy podeszliśmy pod drzwi od mieszkania.
— Jeszcze raz dziękuję. — Uśmiechnęła się, co odwzajemniłem. Larisa przejęła ode mnie siostrę, a gdy weszły do mieszkania, jeszcze raz posłała mi uśmiech, po czym zamknęła drzwi.

Odetchnąłem głęboko, drapiąc się po głowie i wróciłem do siebie. Od razu poszedłem się wykąpać, by w końcu po całym dniu dosłownie rzucić się na łóżko. Byłem tak zmęczony, że nawet nie wiedziałem, w którym momencie zasnąłem.

***

Obudziłem się gwałtownie, słysząc jakieś krzyki. Nadstawiłem uszy,  zastanawiając się, czy nadal śnię, czy to wszystko działo się naprawdę. Jednak po chwili zdałem sobie sprawę, że na korytarzu była jakaś awantura. Założyłem jeansy i koszulkę, zgarnąłem do dłoni telefon, po czym ruszyłem w stronę drzwi.

— Aaa! Nie dotykaj mnie! — krzyczała jakaś kobieta, a ja miałem wrażenie, że słyszałem głos Larisy.

— Zejdź mi z drogi! — odkrzyknął mężczyzna.

— Tylko uderz, a pożałujesz — odezwała się kobieta.

Postanowiłem nie przysłuchiwać się temu dłużej, tylko interweniować. Nie mogłem stać biernie pod drzwiami, gdy po drugiej stronie ewidentnie działo się coś złego. Nacisnąłem klamkę i wyszedłem na korytarz.

— Co tu się dzieje? — zapytałem, spoglądając na byłego Lilli, po czym przeniosłem wzrok na Larisę. Kobieta stała z grymasem na twarzy, trzymając się za ramię. Najwidoczniej osiłek coś jej zrobił.

— Nie wtrącaj się, koleś — warknął mężczyzna w moim kierunku.
— Przesuń się — dodał, robiąc krok w kierunku Larisy, na co ta wyprostowała się od razu i zasłoniła swoim drobnym ciałem wejście.

— Nie dotykaj jej — powiedziałem, gdy zobaczyłem, jak mężczyzna startował do niej z rękoma.
— Dzwonię po policję — dodałem, unosząc telefon.

— I tak jeszcze tu wrócę. Przekaż jej to. Chcę z nią porozmawiać — powiedział mężczyzna, patrząc na Larisę złowrogo.

— Przestań ją nachodzić — odparła.

— W tym mieszkaniu są jeszcze moje rzeczy, więc mam prawo tam wejść.

— Za dwie godziny możesz po nie przyjść. Wszystko będzie wystawione w kartonach przed drzwiami. Nie zapominaj, że to mieszkanie kupili Lilli rodzice i ty nie masz żadnych praw do niego — powiedziała, uśmiechając się szyderczo.
— Jak do niego wytargniesz, to zgłosimy włamanie — dodała, strasząc go. Musiałem przyznać, że miała wojowniczy charakter, co mi zaimponowało.

— Głupia cipa — mruknął mężczyzna, po czym ruszył do wyjścia, przetrącając mnie barkiem. Posłałem mu gniewne spojrzenie, ale on nic sobie z tego nie robił. W końcu posturą nie dorównywałem mu do pięt.

— Wszystko w porządku? — zapytałem Larisę, uśmiechając się do niej.
Dopiero teraz zauważyłem, że miała piękne spojrzenie. Błękitne oczy, od których biło ciepło.

— Tak — odparła, uśmiechając się lekko. — Popchnął mnie i uderzyłam się o futrynę, ale będę żyła.

— A jak Lilli? — zapytałem, zastanawiając się, czy mocno odczuwała skutki wczorajszego picia.
W tym samym momencie z wnętrza mieszkania dobiegł cichy głos, przez co blondynka obejrzała się za siebie.

— Poszedł już? — Padło pytanie i po chwili zauważyłem Lilli, która wyglądała jak siedem nieszczęść. Potargane włosy, podkrążone i zaczerwienione oczy oraz blada cera nie dodawały jej uroku.
Dziewczyna spojrzała na mnie speszona i nim zdążyłem się z nią przywitać, to czmychnęła do jakiegoś pokoju.
Larisa westchnęła ciężko, po czym przeniosła na mnie wzrok.

— Dzięki za pomoc i przepraszam za hałasy od rana — powiedziała tylko, posyłając mi lekki uśmiech.

— Miłego dnia — odparłem, a ona zamknęła drzwi.

Nie ma co, od wczoraj było ciekawie w tym bloku. Zmarszczyłem brwi, słysząc trzask drzwi. Zdaje się, że sąsiadka spod ósemki podsłuchiwała całą awanturę, a gdy ta się skończyła, to wróciła do środka. Szkoda tylko, że żaden z sąsiadów oprócz mnie nie zareagował. Strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby mnie nie było. Nikt by im nie pomógł, a patrząc na tego mężczyznę, na pierwszy rzut oka było widać, że one same by sobie nie poradziły.

*

LILLI

Położyłam się na łóżku i nakryłam kołdrą po samą szyję, ganiąc się w myślach za to, że postanowiłam pójść sprawdzić, czy Jacob sobie poszedł. Krzyki ucichły, więc myślałam, że już nikogo nie było, a wtedy się okazało, że z Larisą rozmawiał ten skoczek. Chociaż spojrzeliśmy na siebie tylko przez chwilę, to widziałam w jego oczach politowanie i obrzydzenie. W końcu wyglądałam koszmarnie. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale w tamtym momencie, po tym, jak załamało się moje życie, miałam gdzieś swój wygląd.

Spojrzałam w stronę drzwi od pokoju, gdy się otworzyły. W nich stała Larisa, patrząc na mnie z wyrzutem. Od wczoraj nie słyszałam od niej nic innego, tylko słowa pocieszenia. Denerwowało mnie to już, chociaż wiedziałam, że po prostu martwiła się o mnie. Podeszła do mnie i usiadła na łóżku, po czym chwyciła mnie za dłoń.

— Siostra, weź się w garść — odezwała się, a ja zacisnęłam usta.

— Łatwo ci mówić — powiedziałam płaczliwym głosem. — To nie ty dowiedziałaś się na tydzień przed ślubem, że narzeczony cię zdradza — dodałam, a z moich oczu kolejny raz wypłynęły łzy.

To wszystko było dla mnie bolesne. Myślałam, że za tydzień będę szczęśliwą mężatką, a tymczasem moje idyllistyczne życie okazało się fikcją, a narzeczony, który za kilka dni miał mi ślubować wierność, od pół roku regularnie mnie zdradzał.
Gdy dowiedziałam się o tym, że miał kochankę, moje serce rozpadło się na kawałki.

— Lepiej przed niż po — odparła, a ja skrzywiłam się, słysząc te słowa.
Może i miała rację, ale to było dla mnie marne pocieszanie.

— Zawsze wiedziałam, że jestem brzydka i gruba — załkałam cicho.
Siostra westchnęła, kręcąc głową.

— Pieprzysz głupoty — mruknęła, żeby mnie pocieszyć, ale ja swoje wiedziałam. Gdybym była ładniejsza, to Jacob nie obejrzałby się za inną.

— Widziałaś ją? Jej nogi? Cycki? — dopytywałam, przypominając sobie wygląd kochanki mojego narzeczonego. Była jak modelka.

— Cycki? Te sztuczne? — zakpiła Larisa.

— Też mogłam mieć taki biust, jakbym posłuchała Ja...

— Serio? — Przerwała mi siostra, patrząc na mnie z uwagą. — Kazał ci zrobić cycki? — zapytała z niedowierzaniem, a ja nieśmiało przytaknęłam.
Mój biust nie był zbyt duży i Jacob wielokrotnie mówił, że dobrze byłoby, gdybym powiększyła go o dwa rozmiary. Chciał nawet za wszystko zapłacić, ale ja nie byłam do tego przekonana i nie zgodziłam się.

— Po prostu powiedział, że fajnie by było, jakbym zrobiła, ale nie chciałam. Bałam się. I teraz mam za swoje — chlipałam, wycierając spływające łzy. Za swoją głupotę zapłaciłam najwyższą cenę, bo straciłam ukochaną osobę.

— Przestań ryczeć — powiedziała Larisa. — Facet jest debilem. Zawsze to mówiłam, ale ty nie słuchałaś starszej siostry.

Umoralniała mnie, na co wzruszyłam ramionami. Nie tylko ona go nie lubiła, bo moi rodzice także. Mamie wydawał się nadęty i nieokrzesany, a tata mówił, że jest cwaniaczkiem i źle mu z oczu patrzy. Jednak mi się podobał. Jak to się mówi serce nie sługa i po dwóch latach postanowiliśmy się pobrać, a on zrobił mi takie świństwo.

— Jak go wywalałam, to nie chciałam pokazać, jak bardzo mnie to wszystko boli, ale prawda jest taka, że czuję się podle — odezwałam się, płacząc kolejny raz. Siostra podała mi nową paczkę chusteczek, bo wcześniejszą już zużyłam.

— Kilka dni i będziesz Bogu dziękować, że w porę to wszystko wyszło. — Może i to była prawda, że za jakiś czas się z tym pogodzę, ale w tamtym momencie byłam załamana i nie wierzyłam już w prawdziwą miłość.

— Powiadomiłyście z mamą wszystkich gości? — Zmieniałam temat, bo chciałam wiedzieć, czy zostały już poczynione kroki, żeby odwołać ślub. W końcu zostało tylko kilka dni, więc trzeba było działać szybko, a ja nie miałam na to sił.
— Odwołałyście salę, DJ-a? — dopytywałam, a Larisa przytaknęła.

— Tak, ale do urzędu sama musisz się pofatygować — powiedziała.
Zrobiłam niezadowoloną minę, bo sądziłam, że wszystko da się załatwić przez osoby trzecie, ale niestety w urzędzie się to nie sprawdziło.

— Jeszcze podróż poślubną muszę odwołać — odezwałam się cicho. Wszystko to było na mojej głowie. Najpierw organizowałam wesele, bo Jacob twierdził, że się na tym nie zna i nie będzie się wtrącał, a teraz musiałam mierzyć się ze wstydem przy odwoływaniu tego. Chłopak nie wiedział o podróży. To trzymałam w tajemnicy, żeby zrobić mu niespodziankę, a tymczasem wszystko się posypało.
— Jestem beznadziejna — zapłakałam, kryjąc twarz w kołdrze. Dlaczego to wszystko musiało tak boleć? Miałam wrażenie, jakby ktoś przypiekał mnie ogniem.

— Nie odwołuj tej podróży — odezwała się siostra, a ja spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
— Pojedziemy razem do tego SPA. Pogadamy, odstresujesz się — mówiła, uśmiechając się delikatnie.

— I cały czas będę myślała o tym, że miałam tam być ze swoim mężem — załkałam. — Nie, dziękuję.

— Lilli, posłuchaj — odezwała się po chwili. — Wiem... — urwała, zastanawiając się chwilę nad czymś — w sumie, to nie wiem, jak się czujesz. Mogę się tylko domyślać, ale naprawdę za kilka dni będziesz dziękować, że nie doszło do tego ślubu — kontynuowała. — To nie był jeden skok w bok. On regularnie cię zdradzał przez ostatnie miesiące. Myślisz, że po ślubie byłoby inaczej? — zapytała, a ja nieśmiało zaprzeczyłam ruchem głowy. Byłam pewna, że po ślubie też nie dochowałby mi wierności. Niestety.
— No właśnie. Musisz wziąć się w garść. — Uśmiechnęła się, gładząc moje zmierzwione włosy. — Zobaczysz, za jakiś czas na pewno poznasz fajnego faceta, wszystko się ułoży. — Puściła mi oczko, ale jakoś w to nie wierzyłam. Nie wyobrażałam sobie tego, żeby ponownie komuś zaufać.
— Jeszcze przyjdą lepsze dni. — Uśmiechnęła się. Chciałam to odwzajemnić, ale zamiast uśmiechu, wyszedł mi jakiś sztuczny grymas.

— Pozwolisz, że w oczekiwaniu na te lepsze dni poleżę sobie jeszcze w łóżku? — zapytałam, czując napływające do oczu łzy. Chciałam pobyć w samotności, żeby móc się wypłakać.
— Nie czuję się najlepiej.

— Trzeba było więcej pić. — Siostra spojrzała na mnie wymownie, na co tylko wzruszyłam ramionami. Może i wczoraj przesadziłam, ale po alkoholu wszystko wydawało się inne. Lepsze. I mniej bolało.
— Dobrze, że chociaż  wiedziałaś, w którym barze się upić — dodała, przypominając mi to, że poszłam pić do baru, gdzie pracował nasz wspólny znajomy.

To on mi polewał i pamiętałam, że w pewnym momencie nie chciał już tego robić, ale zagroziłam, że pójdę gdzieś indziej pić, więc odpuścił. Zapewne chciał mnie mieć na oku. W pewnym momencie już niewiele docierało do mnie z rzeczywistości i dopiero dzisiaj rano dowiedziałam się, że Martin powiadomił moją siostrę o tym, w jakim stanie byłam. Zastanawiałam się, co mu mówiłam, bo żaliłam się na pewno i mogłam mieć tylko nadzieję, że się nie skompromitowałam za bardzo, chociaż i tak będzie mi ciężko spojrzeć mu teraz w twarz po tym, jak się upiłam.

— Chcę się przespać — mruknęłam, wtulając się w kołdrę.

Nie chciałam już mówić o tym wszystkim. Sprawiało mi to ból i powodowało łzy. Potrzebowałam spokoju. Najlepiej wiecznego.

Siostra wstała z łóżka i wyszła z pokoju, a ja odwróciłam się na drugi bok, po czym wpatrywałam się w ścianę, rozpamiętując swój związek.

***************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro