25. Przepraszam cię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

LILLI

Westchnęłam ciężko, przewracając się na drugi bok. Ziewnęłam szeroko, przeciągając się, a jedyne, o czym marzyłam, to szklanka wody na suche gardło. Zastygłam w bezruchu, słysząc hałas w kuchni. Uniosłam się lekko, zastanawiając się, kto tam był, bo nie pamiętałam, żebym wpuszczała tutaj kogoś. Okryłam się lekko kołdrą, bo byłam w samej bieliźnie, po czym zmarszczyłam brwi, zdając sobie sprawę z tego, że w ogóle nie pamiętałam tego, jak dotarłam do domu. 

Gdy już miałam wstać z łóżka, drzwi od sypialni uchyliły się, a do środka wszedł Martin. Uśmiechnęłam się krzywo, przełykając mocno ślinę, zastanawiając się, czy coś mogło wydarzyć się pomiędzy nami w nocy, bo przyjaciel przechadzał się w samych bokserkach. Kolejny raz upiłam się do nieprzytomności, przez co szalałam teraz z niepokoju, co się mogło dziać w nocy.

— Śniadanko — powiedział z zadowoleniem, wchodząc do łóżka z tacą, na której stały dwie filiżanki z kawą i maślane rogaliki, a na niewielkich podstawkach był dżem. 

Poczułam się tak niezręcznie, że nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Bałam się zapytać o  to, co działo się w nocy, bo po pierwsze obawiałam się tego, co usłyszę, a po drugie nie chciałam robić mu przykrości tym, że kompletnie nic nie pamiętałam. Bo co, jeśli faktycznie doszło do czegoś pomiędzy nami, a ja tego nie pamiętałam? Pewnie poczułby się niezręcznie, gdyby to usłyszał.

— Jedz, Lilli. — Kiwnął głową na tacę, a ja przytaknęłam, biorąc filiżankę do dłoni, po czym upiłam łyk kawy. Kolejny raz zganiłam się w myślach za minioną noc. — Co jest? — zapytał, przyglądając mi się zmrużonymi oczami. Spojrzałam na niego zmieszana, a on uśmiechnął się lekko, kręcąc głową. — Lill, niczego nie pamiętasz, prawda? — Przytaknęłam głową, na co westchnął ciężko. — W takim razie domyślam się, co się teraz dzieje w twojej głowie. Nie martw się, nie przespaliśmy się ze sobą. — Odetchnęłam w duchu, słysząc to.

— Tylko czemu nie mam na sobie ubrań?

— Rozebrałaś się, a potem rzuciłaś na łóżko i od razu zasnęłaś — zaśmiał się. — Nie martw się, ja zdrzemnąłem się na kanapie. — Uśmiechnęłam się krzywo na te słowa. 

Kolejny raz urwał mi się film, ale dobrze, że przy Martinie, a nie jak byłabym sama w barze, bo mogłoby się to różnie skończyć.

— Przepraszam cię — powiedziałam, spoglądając na niego niewinnie.

— To teraz opowiadaj od początku, o co chodzi z tym szefem, bo wczoraj gadałaś o nim tak chaotycznie, że mało co zrozumiałem — odezwał się, odrywając kawałek rogalika, po czym zanurzył go w dżemie i zjadł.

Westchnęłam ciężko, by po chwili wyrzucić z siebie to, co mi ciążyło na sercu. Wiedziałam, że mogę mu zaufać i na pewno podsunie mi jakiś pomysł, jak to wszystko rozegrać. Miałam świadomość tego, że będę potrzebowała też pomocy kuzyna, ale wolałam iść do niego już z jakimś gotowym planem, który będzie można potem szybko zrealizować, bo nie chciałam, żeby mój były szef skrzywdził kolejną kobietę.

*

Omiotłam wzrokiem treść ogłoszenia, a gdy już stwierdziłam, że może być, to kliknęłam opublikuj, po czym odetchnęłam głęboko. Miałam nadzieję, że ktoś odpowie mi na nie, bo to zwiększało moje szanse na wygraną z Wilkerem. Zamknęłam laptop i chwyciłam filiżankę z kawą, by wyjść na balkon, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, którego mój mózg potrzebował w zwiększonych ilościach. Nadal odczuwałam skutki wczorajszego picia i byłam nie do życia. Na szczęście nie musiałam nigdzie wychodzić. Co prawda dzisiaj był trening pole dance, ale i tak nic bym nie wyniosła z tych zajęć, więc odpuściłam je sobie.

Usiadłam na krześle, wyciągając nogi przed siebie, po czym upiłam łyk kawy, by następnie przymknąć oczy i odchylić głowę. 

— Cześć. — Wzdrygnęłam się, słysząc nad sobą głos.

Poderwałam się z miejsca, zauważając Leyhego. Jeśli chciał mnie doprowadzić do zawału, to prawie mu się to udało. Zaczęłam się zastanawiać, jak wszedł do mieszkania. Skrzywiłam się, gdy uzmysłowiałam sobie to, że nie zamknęłam drzwi po wyjściu Martina. Jednak mimo wszystko Stephan mógł chociaż zapukać, zanim wszedł jak do siebie.

— Cześć — odparłam, siadając z powrotem na krześle. — Fajnie by było, jakbyś następnym razem zapukał.

— Zrobiłem to, ale najwidoczniej nie słyszałaś. Odruchowo nacisnąłem klamkę i jak drzwi ustąpiły, to wszedłem do środka. — Przytaknęłam głową na jego tłumaczenie, chociaż musiałam przyznać, że jego wizyta była mi wybitnie nie na rękę. — Przyszedłem pogadać — dodał po chwili. 

Podszedł do barierki i oparł się o nią, po czym zaplótł ręce na klatce piersiowej. Patrzył na mnie zmrużonymi oczami, a ja westchnęłam ciężko, odkładając filiżankę na niewielki stolik

— Przepraszam cię za wczoraj. Po prostu... zły dzień — odezwałam się, przecierając dłońmi twarz.

— Tak, czuję. — Przewróciłam oczami, gdy gestem pokazał mi to, że wie, iż piłam poprzedniego dnia. — Co się stało?

— Wolałabym o tym nie mówić. To trochę krępujące — powiedziałam, przybierając grymas na twarzy.

— Wstań. — Stephan podszedł do mnie, a ja zrobiłam to, o co mnie poprosił. On zajął moje miejsce, po czym posadził mnie sobie na kolanach, a ja popatrzyłam na niego niepewnie. — Mieliśmy zacząć od nowa i wczorajszy poranek był świetny. I naprawdę nie mam pojęcia, co takiego potem zrobiłem, że tak na mnie naskoczyłaś.

— Nic nie zrobiłeś — zapewniłam go od razu. — Przepraszam, że tak postąpiłam. — Spojrzałam na niego niewinnie. — Wiem, że nie powinnam się na tobie wyżywać, ale po prostu byłam rozdrażniona.

— Czym? — zapytał, a ja spoglądałam na niego niepewnie. — Lilli, zaczynamy wszystko od początku. — Posłał mi wymowne spojrzenie, a ja westchnęłam cicho.

— Szef... mnie upokorzył — odparłam, chociaż ciężko było mu się do tego przyznać.

— Co ci zrobił?

— Nie chcę o tym mówić. Ale na pewno już nie wrócę do tej pracy — powiedziałam, wstając z kolan Stephana. — I nie patrz tak na mnie — dodałam, gdy przyglądał mi się wymownie. 

Być może powinnam być z nim szczera, ale było mi wstyd, tym bardziej że rano sam sugerował mi, że mój ubiór nie nadaje się do pracy w kancelarii.

— No dobrze, nie będę cię męczył, ale liczę, że potem mi powiesz. — Przytaknęłam głową, chociaż nie miałam pewności, czy tak faktycznie będzie. Wstydziłam się tego przed nim. — W takim razie, skoro masz wolne, to jakie plany na resztę dnia?

— Muszę jakość dojść...

— Dojść, powiadasz? — przerwał mi, spoglądając na mnie lubieżnie, a ja przewróciłam oczami.

— Do siebie — odparłam, posyłając mu wymowne spojrzenie, na co uśmiechnął się pod nosem, wstając z miejsca.

Podszedł do mnie i przyciągnął do siebie, a ja zaraz przylgnęłam do niego. Wtuliłam się mocno w jego ramiona, licząc na to, że nie wypuści mnie z nich za szybko. Dobrze mi tak było i mogłabym tak stać i cały dzień.

— Może wyszlibyśmy gdzieś wieczorem? Hmm? Do jakiejś knajpki? — dopytywał, a ja przytaknęłam, bo to nie był taki zły pomysł.

Miałam nadzieję na lekkie odprężenie po tym stresującym wydarzeniu.

**********************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro