5. I uciekniesz mi na tydzień?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

STEPHAN

Wziąłem talerz ze śniadaniem oraz kubek z kawą, żeby pójść na balkon. Stwierdziłem, że zjem posiłek na świeżym powietrzu, a pogoda do tego zachęcała. Poza tym nie chciałem przegapić kolejnych wyskoków w wykonaniu mojej sąsiadki. Musiałem przyznać, że to wyrzucanie różnych rzeczy przez balkon było zabawne, chociaż gdy wczoraj obserwowałem, jak wyrzucała wraz z siostrą materac, to na początku byłem zszokowany, ale potem do wieczora się z tego podśmiechiwałem pod nosem. Dziewczyny były nieprzewidywalne. Ciekawiło mnie, co takiego się z nim stało, że musiał wylecieć z mieszkania.

Odłożyłem talerz oraz kubek na stolik, po czym zająłem miejsce na krześle i upiłem łyk kawy. W tym samym momencie usłyszałem, że otwierają się drzwi na sąsiednim balkonie, a po chwili z mieszkania wyszła Lilli. Chyba dopiero co wstała, bo była jeszcze w piżamie, a włosy miała w nieładzie. Przeciągnęła się, ziewając, po czym podeszła do barierki i położyła na nich dłonie, rozglądając się po okolicy.
Uśmiechnąłem się do niej, gdy spojrzała w moim kierunku. Na początku wyglądała na speszoną, ale potem odwzajemniła uśmiech.

— Dzień dobry. — Przywitałem się.

— Dzień dobry — odezwała się nieśmiało, zaspanym głosem, gładząc przy tym włosy. Chyba nie chciała, żebym widział ją w takim wydaniu, chociaż i tak wyglądała lepiej niż w poprzednie dni.
— Smacznego — dodała.

— Dziękuję — odparłem. — A ty już po śniadaniu? — zapytałem, na co pokręciła głową. — To zrób coś i wyjdź na balkon. Przyjemnie będzie zjeść w towarzystwie — zachęcałem ją.

Lilli patrzyła na mnie dziwnie, jakby coś analizowała, ale ostatecznie przytaknęła głową i zniknęła w mieszkaniu. Odłożyłem trzymaną w dłoni kanapkę na talerz i czekałem za dziewczyną, która wróciła po kwadransie. Nie miała już na sobie piżamy, tylko T-shirt i krótkie spodenki, a włosy uczesała.
Usiadła przy stoliczku, który miała na swoim balkonie i spojrzała na mnie, uśmiechając się lekko.

— Dziwnie się czuję — odezwała się po chwili.

— Dlaczego?

— A... tak... jakoś — dukała. — Nigdy nie jadłam śniadania na balkonie, ani tym bardziej w towarzystwie obcej osoby — zaśmiała się lekko.

— Nigdy nie byłaś na żadnych wakacjach i nie jadłaś śniadania w hotelu wśród obcych ludzi? — zapytałem, puszczając oczko, na co dziewczyna zarumieniła się lekko. Chyba przez przypadek ją zawstydziłem, chociaż nie taki był mój cel. Nie chciałem się wymądrzać, ale ona chyba tak to odebrała.

— Nie o to mi chodzi, tylko że... — zaczęła się tłumaczyć.

— Jasne, rozumiem — Przerwałem jej. — Żartowałem tylko sobie — uśmiechnąłem się. — Chodziło ci o to, że zaproponowałem śniadanie we wspólnym towarzystwie, chociaż praktycznie ze sobą nie rozmawiamy — powiedziałem, a ona przytaknęła głową.
— Jesteśmy sąsiadami, to chyba pora w końcu się porządnie poznać — dodałem, puszczając jej oczko, na co kolejny raz tylko przytaknęła, zamiast coś powiedzieć. Zmrużyłem oczy, przyglądając się, jak upija łyk kawy.
— Zawsze jesteś taka nieśmiała? — zapytałem po chwili.

— Ja? Nieśmiała? — Zdziwienie, jakie biło z jej twarzy, utwierdziło mnie w przekonaniu, że chyba wyciągnąłem złe wnioski.

— Takie sprawiasz wrażenie — odparłem, po czym odgryzłem kawałek kanapki.

— Po prostu wstyd mi za ostatnie wydarzenia — powiedziała, wzdychając. Spojrzała w swoją miseczkę ze śniadaniem, po czym ponownie przeniosła wzrok na mnie. — Nie wiem, co sobie o mnie myślisz. Szczególnie po wczorajszej akcji.

— Daj spokój. — Machnąłem dłonią. — Twoje mieszkanie, możesz wyrzucać sobie z niego, co chcesz. — Lilii parsknęła śmiechem, słysząc moje słowa. Musiałem przyznać, że miała ładny uśmiech i biła od niej szczerość, nie wymuszała go, żeby pokazać mi, że potrafi być też radosna.
— To, co mi ciekawego o sobie powiesz? — zapytałem, dopijając kawę. — Wiem już, że lubisz czytać i jeść musli z jogurtem — mówiłem, kiwając w stronę miseczki, w której miała śniadanie. — A tak poza tym? Pracujesz gdzieś? Czy jeszcze się uczysz?

— Aktualnie mam przerwę od pracy. Ze starej się zwolniłam, a nową zacznę za niecałe cztery tygodnie. Wykorzystuję zaległy urlop.

— Czym się zajmujesz?

— Wcześniej pracowałam jako przedstawiciel medyczny, a teraz będę sekretarką w biurze adwokackim — odparła.
Musiałem przyznać, że miała niezłą rozpiętość co do wykonywania pracy. Zazwyczaj ludzie zatrudniają się w miejscu podobnym do poprzedniego, a w jej przypadku były to zupełnie różne zajęcia.

— A dlaczego zrezygnowałaś z poprzedniej pracy? — Ciekawiło mnie to, bo z tego co wiedziałem, to przedstawiciele medyczni byli bardzo dobrze opłacani i mieli wiele profitów, więc tym bardziej zacząłem się zastanawiać, dlaczego ona postanowiła zmienić ścieżkę swojej kariery.

— Wiecznie w samochodzie, w ciągłym pędzie i delegacjach. — Pokiwałem głową ze zrozumieniem. — Może i niezła była z tego kasa, ale chcę trochę zwolnić.

— Czyli trochę jak ja w sezonie. Też w wiecznej podróży — zaśmiałem się.

— Nie porównywałabym tego, bo ty to chyba potem prawie w ogóle nie bywasz w domu. Ja mimo wszystko wieczorami do niego docierałam.

— No, w sumie. — Przyznałem jej rację. — Ale lubię to. Poza tym kariera trwa kilka lat, więc trzeba z niej wycisnąć wszystko, co się da — mówiłem, uśmiechając się, a po chwili lekko spoważniałem. Miałem wrażenie, że ciągle się szczerzę. Nie chciałem, żeby pomyślała, że coś ze mną nie tak. W końcu, ile można się uśmiechać?

— A co potem? — zaskoczyła mnie tym pytaniem.

— Szczerze? Nie mam pojęcia — odparłem zgodnie z prawdą. — Nie myślę jeszcze o tym — dodałem, patrząc, jak Lilii zjada porcję musli. Uśmiechnąłem się lekko, widząc jej twarz.
— Jogurt — powiedziałem, dotykając się palcem w okolicy kącika ust, a dziewczyna szybko wytarła jedzenie.

— No tak, jak zwykle muszę się ubrudzić. — Westchnęła.
Oboje spojrzeliśmy w dół, słysząc zatrzymujący się samochód, z którego po chwili wysiadła Larisa.

— Chyba będziesz miała gościa — odezwałem się, spoglądając na Lilli.

— Jest za bardzo opiekuńcza — odparła, po czym zacisnęła usta.

— Mieszka tutaj? — dopytywałem z ciekawością.

— Nie, razem z mężem mają dom w Medebach.

— Z mężem? — zapytałem zaskoczony po tym, co przed chwilą usłyszałem, bo myślałem, że kobieta była wolna. Musiałem przyznać, że nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.
Lilli przytaknęła i w tym samym momencie w jej mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.

— Przepraszam, ale muszę otworzyć — powiedziała, wstając od stolika.

— Jasne.

Lilii weszła do mieszkania, a ja cicho westchnąłem. Miałem wrażenie, że w środku nadal przeżywałem informację o tym, że Larisa ma męża. Faktem było to, że kobieta mi się podobała, ale w sumie ona nigdy nie patrzyła na mnie jakoś szczególnie. Musiałem pogodzić się z tym i odpuścić ją sobie.
Po chwili obydwie pojawiły się na balkonie. Larisa jak zawsze wyglądała pięknie i świeżo.

— Cześć — przywitała się ze mną. — Wspólne śniadanie? — zapytała, spoglądając na stoliki.

— Zaproponowałem, bo chciałem w końcu poznać sąsiadkę — odparłem, uśmiechając się lekko.

— I tak na odległość rozmawiacie?

— Na początek dobre i to — odezwałem się, na co kobieta przytaknęła 

— Mam nadzieję, że nie będziesz zły, że ją porwę? Mamy zakupy do zrobienia — powiedziała, kiwając na Lilli, która chyba nie do końca była zadowolona z tego, co usłyszała.

— Zmiana garderoby na zbliżającą się jesień? — zapytałem z ciekawości.

— Raczej na zbliżający się wyjazd. — Larisa uśmiechnęła się, a Lilli zacisnęła usta. Zmrużyłem oczy, widząc to, że ona nie podzielała takiego entuzjazmu jak Larisa.

— Dokąd? Jeśli można wiedzieć?

— Do Francji. Tydzień w spa.

— Od kiedy?

— Od przyszłego poniedziałku.

— I uciekniesz mi na tydzień? — zwróciłem się z uśmiechem do Lilli.
— Z kim będę jadł śniadanie? — Puściłem jej oczko, na co kąciki jej ust delikatnie drgnęły ku górze.
Miałem wrażenie, że wpędziłem ją tymi słowami w zakłopotanie.

— Myślę, że ty na brak towarzystwa nie musisz narzekać — odparła, patrząc na mnie speszona.

— Idę zrobić sobie kawę — wtrąciła Larisa, po czym weszła do mieszkania.
Chyba nie chciała przeszkadzać mnie i Lilli w wymianie zdań, które zresztą brzmiały jak flirt.

LILLI

— To mówisz, że wracasz do świata żywych? — zapytała Larisa, gdy mierzyłam kostium kąpielowy.
Nie mogłam się zdecydować, który wybrać biały, czy czarny.

— Co? — odezwałam się, przeglądając się w lustrze.
Zastanawiałam się, czy nie wziąć jednak białego, bo miałam wrażenie, że lepiej w nim wyglądałam, poza tym ten krój bardziej mi się podobał.

— Mówię o tym, co dzisiaj rano zastałam. W sensie ciebie gadającą ze Stephanem. — Przewróciłam oczami, po czym odsłoniłam kotarę, żeby pokazać się siostrze.

— Czysty przypadek. — Wzruszyłam ramionami. — Tak przy okazji, to pytał o ciebie i chyba był niepocieszony, że masz męża — zaśmiałam się, a Larisa zrobiła wielkie oczy.

— Lilli, o czym ty mówisz?

— O tym, co widziałam. Miałam wrażenie, że zmieszał się, jak usłyszał, że jesteś zajęta. Mówiłam ci, żebyś zaczęła nosić obrączkę — mówiłam, patrząc na nią wymownie, na co zacisnęła usta.

— Jest u złotnika — mruknęła pod nosem. — Za dwa dni powinna być gotowa — dodała, a ja czekałam aż podpowie mi, w którym kostiumie wyglądam lepiej.
— Weź oba. — Wykrzywiłam usta, bo nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Równie dobrze taką decyzję mogłam podjąć bez jej towarzystwa.

— Obydwa? — dopytałam, a ona przytaknęła.

Weszłam z powrotem do kabiny, zasunęłam kotarę, po czym zdjęłam kostium i ubrałam się we własne ciuchy.

Chwilę później wzięłam wieszaki z kostiumami i ruszyłyśmy do kasy, gdzie zapłaciłam, a potem weszłyśmy do kolejnego sklepu. Chciałam kupić sobie jeszcze jakieś spodnie oraz sukienkę.

Przeglądałam ubrania, by po chwili ze zrezygnowaniem spojrzeć na siostrę, która stała po drugiej stronie.

— Co jest? — zapytała, widząc moją minę.

— Nie wiem, czy chce mi się jechać do tego spa. Może weźmiesz mamę? — Zaproponowałam, ale widziałam, że ona nie podzielała mojego pomysłu.

— Lilii, nie kombinuj — odparła, po czym podeszła do mnie i wcisnęła mi dwie pary spodni do dłoni. — Przyda ci się odskocznia, bo niby się uśmiechasz, ale oczy nadal masz smutne.

— A jakie mają być, jak dopiero co zostałam upokorzona przez narzeczonego? — zapytałam, patrząc na nią wymownie.
Larisa zdjęła z wieszaka jeszcze dwie sukienki i zaczęła przepychać mnie w stronę przymierzalni.

— Przestań o nim myśleć — mruknęła. — Nie jest wart tego, żeby poświęcać mu choćby sekundę uwagi.

Podała mi wszystkie ubrania i weszłam do kabiny, gdzie chciałam je przymierzyć.

— Trudno ot tak zapomnieć o ukochanej osobie — powiedziałam, ściągając swoje ubranie i chwilę później, wciągałam na nogi spodnie, które wybrała mi Larisa, bo ja nie mogłam zdecydować się na żadne.
— Jezu, przytyłam? — jęknęłam, gdy ubranie utknęło mi w połowie ud.
— Nie mogę ich wciągnąć. Ja wiem, że ostatnie dni zajadałam smutki, ale to niemożliwe, żebym od razu tyle przytyła — biadoliłam.
Siostra odsłoniła kotarę i weszła do kabiny, w której się przebierałam, po czym chwyciła drugą parę spodni.

— Sorry, pomyliłam rozmiary — odezwała się, uśmiechając się krzywo. — Dałam ci XS zamiast S.

— Larisa, nie strasz mnie — odparłam, oddychając w duchu z ulgą, bo bałam się, że będę musiała przejść na dietę, a to było ostatnie, o czym teraz marzyłam.

Siostra przyniosła mi dobry rozmiar, w który weszłam bez problemu. Postanowiłam kupić dwie pary spodni i dwie sukienki. Stwierdziłam, że przydadzą się nie tylko na wyjazd, ale także do nowej pracy.

— Jeszcze coś potrzebujemy? — zapytała Larisa, gdy wyszłyśmy ze sklepu.

— Ja już nic.

— Ty to akurat potrzebujesz fryzjera i to na gwałt — odezwała się, dotykając moich włosów. Westchnęłam głęboko, bo wiedziałam, że miała rację.
— Przestań się tak stresować, bo zobacz, co masz na głowie.

— Jakbyś zapomniała, to zawsze, gdy się denerwuję, to tak mam. — przypomniałam jej.
Moje włosy w sytuacjach stresowych wyglądały tragicznie i nie wiedziałam dlaczego, ale stwierdziłam, że z takim czymś nie pójdę do lekarza. Najwidoczniej taka była moja uroda i musiałam się z tym pogodzić.

— Zdaję sobie z tego sprawę, więc od razu dzwonię do Fleur, może wciśnie cię w grafik na jakąś saunę do włosów. Musisz się zrobić na bóstwo na wyjazd — mówiła Larisa, wyciągając telefon z torebki.

— A do spa to się nie jeździ po to, żeby tam zrobili na bóstwo? — zaśmiałam się, chociaż miałam świadomość, że wizyty u fryzjera tam mieć nie będę.

— Też, ale przede wszystkim jedzie się po odprężenie. Poza tym może spotkasz jakiegoś fajnego faceta — powiedziała, puszczając mi oczko, a ja zacisnęłam mocniej dłonie, w których trzymałam torby z zakupami. To było ostatnie, o czym teraz myślałam.

— Nie jadę tam na podryw — mruknęłam pod nosem naburmuszona.

— Nigdy nie wiadomo — odparła i zaczęła rozmowę z fryzjerką, która akurat odebrała telefon.

STEPHAN

Siedziałem na balkonie, trzymając na kolanach laptopa i co jakiś czas spoglądałem na balkon sąsiadki. Nawet nie wiedziałem, dlaczego to robiłem, ale gdy po południu wróciłem z treningu, sądziłem, że uda mi się ją złapać i porozmawiamy chwilę, ale nic z tego. Nawet nie wiedziałem, czy była w mieszkaniu. Być może miała zaplanowany wieczór i dokądś poszła, a ja czekałem na nią, jakbym był nawiedzony.

Po chwili poprawiłem się na krześle i spojrzałem w dół, gdy po drugiej stronie ulicy zatrzymała się taksówka. Zmrużyłem oczy, widząc, że wysiadła z niej Lilli, ale nie była sama. Z drugiej strony pojazd opuścił jakiś młody brunet. Miałem wrażenie, że skądś go kojarzę, ale nie mogłem sobie przypomnieć. Śmiejąc się razem przeszli przez ulicę i weszli do bloku. Zdaje się, że dziewczyna chyba już przebolała rozstanie i zaczęła spotykać się z kimś innym. Zacisnąłem usta, bo myślałem, że sobie z nią porozmawiam, ale z moich planów nic nie wyszło. Zamknąłem laptopa i wszedłem do mieszkania. W tym samym momencie usłyszałem radosny głos Lilli. Był wyraźny, co oznaczało, że wyszła na balkon.

— Martin, to tylko materac — zaśmiała się.

— Jasne, ale na czym będziemy spać? Trzeba było uprzedzić, że nie masz łóżka, to pojechalibyśmy do mnie.

— Sorry, zapomniałam — mówiła rozradowana. Zastanawiałem się, co było powodem tak dobrego nastroju u niej. — Poza tym, potem i tak będzie ci wszystko jedno, gdzie będziemy spali.

— Nie jestem tego taki pewny — odparł mężczyzna.

— Taką wygodną masz dupę? — Chichotała Lilli. — Ej! — krzyknęła nagle, a ja już byłem gotów, żeby wyjść na balkon i zobaczyć, co się działo.

— Oddaj to wino. Tobie już wystarczy procentów — powiedział mężczyzna.
Przynajmniej wiedziałem już, że nie muszę interweniować i skąd u Lilli taki dobry humor. Po prostu była pod wpływem.
— Czyli nocujesz teraz na kanapie? — dopytywał jej towarzysz, a ja nie wiedząc czemu, w dalszym ciągu podsłuchiwałem.

— Martin, zwariowałeś? — oburzyła się Lilli. — Nawet już na niej nie siadam. Nie mam pewności, czy na niej też się nie bzykali. Ale na szczęście jutro przywiozą nowe meble. Dopłaciłam ekstra i od razu zabiorą też te stare. — Zrobiłem wielkie oczy po tym, czego się dowiedziałem. Nie mogłem uwierzyć, że jej ex miał taką czelność, że sprowadzał tu kochankę.
— Teraz jeszcze śpię na podłodze — zaśmiała się. — Ale dosyć tych pierdół i oddawaj butelkę! — dodała i chyba dostała to, czego chciała, bo nie słyszałem kolejnych próśb.

Zacisnąłem usta i zamknąłem drzwi balkonowe. Nie chciałem potem wysłuchiwać jęków sąsiadki w czasie upojnej nocy z Martinem, jak go nazwała. Pamiętam poprzednich lokatorów, którzy w niczym się nie hamowali. Obawiałem się, że z Lilli może być podobnie. Zdaje się, że ona i brunet trochę już się znali i facet na pewno nie wpadł do niej tylko po to, żeby sobie pogadać. Tym bardziej że dopytywał o łóżko.

Nie miałem pojęcia dlaczego, ale dziwnie się poczułem, wiedząc, że Lilli sprowadziła sobie kogoś na noc. Zresztą to dziwne uczucie towarzyszyło mi też rano, gdy dowiedziałem się, że Larisa jest mężatką. Kobieta mi się podobała i nie widziałem na jej palcu obrączki, a tymczasem zostałem szybko sprowadzony na ziemię, żeby nie robić w stosunku do niej żadnych podchodów.

W jakiś sposób chciałem być obecny w życiu tych kobiet. Być może spowodowane było to tym, że Lilli była moją sąsiadką, a Larisie pomogłem, gdy miała starcie z ex swojej siostry.

A może po prostu one obydwie mi się podobały? Czy to było możliwe, żeby zauroczyć się w dwóch kobietach jednocześnie i to na dodatek w siostrach?

Potrząsnąłem głową, wyrzucając tę myśl z głowy. Na szczęście za kilka dni  miały wyjechać, więc będę miał czas na to, żeby to wszystko sobie poukładać.

*********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro