Poranek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Alex zirytowany zaczął po omacku szukać telefonu, wesoła melodia budzika doprowadzała go do szału. Jęknął i wyciągnął rękę w kierunku dźwięku. Zamarł, gdy znalazł tam coś miękkiego i ciepłego. Otworzył oczy i spojrzał na skuloną obok dziewczynę, uśmiechnął się do siebie. Wyciągnął rękę ponad nią chwycił telefon z nocnej szafki i zdusił dzwonek. Uwielbiał takie momenty jak ten, gdy mógł się jej bezkarnie przyglądać. Leciutko odgarnął z jej drobnej twarzy splątane włosy. Pochylił się nad nią i delikatnie dotknął ustami jej skroni, powoli wędrował pocałunkami po jej śpiącej twarzy. Oderwał się od niej, gdy poczuł silne pulsowanie w kroczu, zacisnął mocno zęby. Zastygł w bezruchu obserwując, jak dziewczyna przeciąga się i szuka czegoś obok siebie. Uśmiechnął się, gdy jej wędrujące palce zacisnęły się na jego dłoni.

- Lexi. – Jego uszu dobiegł lekko schrypnięty pomruk. Unoszące się powieki odkryły przed nim parę, zamglonych jeszcze snem, szaroniebieskich oczu.

- Wyspałaś się Nikuś?

Delikatnie pogładził jej policzek, rozkoszując się dziecięcą miękkością skóry piętnastolatki. Uśmiechnął się widząc, jak ten gest wywołuje rumieniec na policzkach dziewczyny, czując rozlewające się pod palcami ciepło. Weronika skinęła lekko głową i przeciągnęła się, mocno wyginając kręgosłup w łuk. Spowodowało to kolejną falę gorąca przebiegającą wzdłuż jego kręgosłupa, nerwowo przełknął ślinę czując nagłą suchość w ustach. W swoim dwudziestosiedmioletnim życiu nie spotkał nikogo, ani kobiety, ani mężczyzny, kto działałby na niego tak silnie, jak to dziecko. Od dwóch lat, od ich pierwszego spotkania wiedział, że jest tą jedyną. Wciąż czekał, zwlekał z wykonaniem ruchu w jej stronę. Wciąż była stanowczo za młoda, by poradzić sobie z jego pożądaniem. Od dwóch lat odgrywał rolę troskliwego przyjaciela i powiernika, starannie skrywając palące go żądze.

- To co, śniadanko? – Szybko cmoknął ją w czoło i ruszył do kuchni.

Uwielbiał takie poranki, gdy mógł ją mieć tylko dla siebie. Wyciągnął z lodówki jajka, słodką śmietankę i pojenmiczek z jej ulubionym dżemem figowym. Z chlebaka wyjął lekko czersty placek drożdzowy, który kupił dwa dni wcześniej specjalnie w tym celu. Szybko rozbił jajka ze śmietanką, doprawjając miksturę odrobiną cynamonu i sporą szczyptą cukru. Pokroił placek w zgrane kromki, które moczył w jajkach i smażył na rozgrznym maśle. W imbryku zaparzył jej ulubioną angielską herbatę, a z szafki wyciągnął słoik marynowanych w rumie plasterków cytryny.

- Tosty francuskie. - Poderwł głowę słysząc jej radosny okrzyk. Zachłysnął się powietrzem na widok rudzielca, który wparował do kuchni w jego bokserkach i za dużym podkoszulku, opaska przytrzymywała plątninę mokrych po prysznicu włosów.

- Królewskie śniadanko Lexi, ożeń się ze mną i rób mi tak zawsze.

Alex omal nie udławił się tostem na te słowa, patrzył zszokowany na dziewczynę. Na jej błyszczące, wesołe oczy i uśmiech pełen ciepła. Kierowany nagłym impulsem, przechylił sie przez stół i mocno pocałował jej usta.

- Czy ty mi się właśnie oświadczyłaś? - Zapytał prosto w jej usta. Obserwując jak szkarłat pokrywa jej policzki. Zaśmiał się z jej zarzenowania. - Przecież żartuje, a teraz wcinaj.

Pogładził ją lekko po policzku i ciepło sie uśmiechnął. Już niedługo zamierzał zagarnąc ją tylko dla siebie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro