Jiminem być

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Truskawki. Każdy lubi truskawki, prawda? W czekoladzie, bitej śmietanie. Są słodkie, uwielbiacie się w nie wgryzać i smakować. Sama zajebistość.
Dobry alkohol. Też fajna sprawa, nie sądzicie? Sprawia, że szalejecie i robicie rzeczy, o które nigdy byście swojej osoby nie posądzili. Śmiejecie się częściej, robi wam się gorąco i chcecie więcej, więcej i więcej.
Dobra impreza! Jakżebym mógł o niej nie wspomnieć. Wymęczy was, ale wrócicie po niej do domu szczęśliwi. Czasami na kolanach, ale i tak wam się na niej podobało, prawda?

No więc teraz zróbmy szalony miks. Truskawki, alkohol i imprezy połącz w jedno.
Co nam wyszło?

Oj, głuptaski. Oczywiście, że coś zajebistego!

Co zaś takie jest? Z czym kojarzy się wam słowo 'zajebistość'?
Tak, macie rację - ze mną. Nie będę zaprzeczał przez wzgląd na szacunek do was, moi wielbiciele.

Nazywam się Jimin. Park Jimin.
Jestem chodzącą zajebistością. Pierwszym Tego Imienia, Królem Imprez i Bogiem Tańca. Sex Machine i Najseksowniejszym Mężczyzną na Przestrzeni Ostatnich Czterdziestu Wieków. Człowiekiem z Najlepszą Klatą i Najjaśniejszym Umysłem. Tym, Który Wszystko Wie i Wszystko Potrafi.

Jeśli kiedykolwiek nie wiedziałeś o co chodzi, a było to zajebiste, to zapewne stało się takie przez to, że Jimin jest pierdolonym geniuszem.
Niech was jednak nie zmyli ten 'pierdolony', bo nikt mnie nie pierdoli. Ja pierdolę i to całkiem dobrze, Ciastek potwierdzi. I nie tylko Ciastek, ale nie mówcie mu, bo się obrazi i mi nie da, a ja chcę mu dzisiaj pokazać bramy raju.
Bo daję ludziom rozkosz, nie? Podniecają się mną jak fangirle gołą klatą Taeyanga, a Taeyang jest zajebisty. Nie tak jak ja, ale się chłopak stara.

Wiecie. Czasami sobie siedzę i myślę, jak to jest być mną. Do mnie nie dociera moja idealność! Zastanawiam się wtedy, czy naprawdę stałem się bogiem, czy mi się to śni? Rozumiecie, prawda? Moja genialność mnie przerasta. Czasami bardziej przeraża mnie niż dni, w których Kookie mówi, że nie może się ze mną kochać, bo ma naukę. Jasne. Jak z babą w czasie okresu, ale wtedy sobie to ładnie tłumaczę tym, że skoro jestem zbyt zajebisty nawet jak na własne standardy, to co moje kochanie ma powiedzieć, skoro ma taki ideał tylko dla siebie, nie? Biedak chyba czuje ciężar tej odpowiedzialności. Aż się przed nim uginają kolana. Dosłownie! Do miecza i te sprawy. W końcu król, nie? To do czegoś zobowiązuje. A miecz mam spory, nie będę ukrywał, przecież i tak każdy to wie.

No więc jestem fajny. I mam Ciastka.
Ciastek jest dwa lata młodszy i bywa całkiem uroczy. Ma ładne ciało i fajny tyłek. Lubię go brać w każdej pozycji i w każdym miejscu.
Zastanawiacie się pewnie, czemu ktoś tak zajebisty ma jednego partnera, prawda? Już wam odpowiadam, bo jeszcze zemrzecie z ciekawości.
Moja Dupeczka, Królowa Seksu i Żona, zwana przez innych Jeon Jungkook, był całe życie jak księżniczka na wieży. Roszpunka czy inny Szczaw, nie pamiętam, jednak to nieistotne. Po prostu siedział zamknięty w wieży, płacząc za miłością swojego życia. Byłem też sobie ja - Król i Przystojniaczek, za którym latał każdy, bez względu na to, czy miał penisa czy muszelkę. Ot, wiecie - bóstwo, które kocha każdy bez względu na upodobania. Bo pewnie nawet jakiś heteryk by mi się oddał, ale się wstydzi.
Wracając jednak do mojej opowieści.
Był sobie ten Ciastek i płakał smutno w poduszkę, że chce do Jimina, a Jimin o nim nic nie wie. To sobie pomyślałem, że w sumie czemu by nie poznać tej Brokuły, skoro już tak mnie kocha. No to żem się wspiął, wziął i mam, nie? Prosty rachunek, bom szczery chłopak. Dziki zwierz - bierz co chcesz.
No to raz, drugi, trzeci. I stwierdziłem, że fajnie mi w mojej norze, że mi ciepło i przyjemnie, to co będę innej szukał. Szkoda mojego czasu, bo mógłbym go przecież lepiej spożytkować.
O! Hoseoka bym powkurwiał, bo to idiota i dekiel. On to nigdy nie porucha, bo jest ciotą. Nie to oczywiście, bym go obrażał, bo go lubię, no ale jaj to on nie ma, kłamać nie będę.
Oczywiście mówię to czysto metaforycznie, bo niby mu staje na widok tyłka Taehyunga. Tu jednak mamy problem, bo Taehyung ma go w dupie równie metaforycznie. A się dobrali, szczwane bestie!
Życie życie jest metafoooorą.
Hope chce ruchać, ni ma kooogo.
Jutro Taehyung da mu w czapę.
Bo kto by chciał taką gapęęę!

Ale ze mnie poeta, nie ma co! Wiersze może zacznę pisać, co wy na to? W sumie odkryłem nowy talent, sam siebie zaskakuję.
UWAGA. Dopisuję do listy moich zajebistości nową pozycję:
83724326946274238685254283948120934821893213482348213staa genialna cecha Jimina: poeta.
Cholercia. Będę się musiał nauczyć czytać więcej liczb, bo to mnie przeraża.

To może spróbuję raz jeszcze?
Oda do Ciastka. *odchrząknął*

Ciastek, dupeczko moja, Ty jesteś jak nora
Ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto Cię zruchał.
Dziś poślady Twe w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo mi w gaciach stoi.
Gaciałko Ciastka, co Ciastkowej cnoty bronisz
I mi erekcją świecisz w oczy. Ty, co jaskinię moją
Jungkookową chronisz, z jego bladą dupą
Jak mnie, Boga do gotowości postawiłaś cudem
(Gdy z płaczącego dziewictwa, pod moją opiekę
Ofiarowany, podnieconą jego otwarłem powiekę,
I zaraz mogłem pieszo, do Ciastkowej dziurki progu
Iść, za zajebistą okazję dziękując Sobie, Bogu.)
Zaraz spenetruję Twojej dupci łono.

O kurwa. Człowieku, ty to serio jesteś zajebisty.
Kurwa.
Park Jimin, jesteś pierdolonym poetą!

Wdech, wydech. Tak, możecie już sobie zwalić bo wiem, że wam sterczy w gotowości. Prawie tak samo jak Kookiemu, gdy go gryzę po szyi. A to tylko moja poezja! Co by było, gdybym absy pokazał? NA SŁODKIE SUTKI JUNGKOOKA. Zalało by świat spermą i kobiecymi wytryskami.
Dobra, Jimin. Spokojnie, ubierz sweter i schowaj się pod kocem. Nie chcemy powodzi, prawda? Interesuje nas tylko morze Ciastkowej wydzieliny, bo jest całkiem smaczna.

W każdym razie teraz przechodzimy do innych istotnych kwestii.
Kookie zaraz do mnie przyjdzie, bo mu się chce seksu. Oczywiście powiedział, że to tylko odwiedziny, ale ju noł łat aj mind, nie? Każdy tak sobie gada, a potem "Jimin, pieprz mnie! Ach! Och! Tak mi rób!". To dla mnie typowe, całe życie tak miałem.
Tylko na matmie jedno babsko mówiło "Jimin, wszystko spieprzyłeś! Nie, nie, nie! Tak się tego nie robi!". Stare próchno. Co ona wie o pieprzeniu? Nawet matmę pieprzę, chociaż tutaj już metaforycznie, bo mnie trygonometria nie podnieca. Poza tym jakbym się zaciął papierem, to byłaby to zbyt wielka strata dla ludzkości.
W każdym razie już jest.
Słyszę dzwonek.

Podszedłem do drzwi i je uchyliłem. Kookie wyglądał dzisiaj ładnie, jak zwykle zresztą. Miałem niesamowite szczęście, że wybrałem sobie kogoś, kto chociaż po części wygląda tak dobrze jak ja. Nie to, bym był taki płytki, jednak nie ukrywam, że lubię ładnych ludzi. Brzydcy mnie nie kręcą, poza tym jestem z najwyższej półki i potrzebuję kogoś, kto będzie chociaż z jakieś wysokiej. A Jungkook ma wszystko.
Wpuściłem go do środka i zaprosiłem do salonu. Herbatka, ciastka, inne duperele. Mnie nie kręcą takie grzeczności, jednak on to lubi, więc się poświęcam.
Może nie wyglądam, ale chcę, by było mu dobrze. Więc trochę pogadaliśmy, jednak nie za długo. Nie lubię marnować czasu.
Objąłem go czule, sadzając na swoich kolanach, przodem do siebie. Wsunąłem dłoń w jego ciemne włosy i pogłaskałem go z uczuciem. Taki śliczny, zarumieniony. Patrzył na mnie tymi swoimi piękny patrzałkami, ja zaś nie mogłem oderwać od niego wzroku. Mój mały, słodki Ciastek. Miałem ochotę go zjeść, więc to zrobiłem. Przysunąłem swoje wargi do jego i czule się w nie wpiłem. Początkowo usta miał zaciśnięte, jednak pod naporem mojego języka blokada zniknęła, zaś mój śliski mięsień wdarł się do jego wnętrza, pieszcząc go namiętnie i dziko. Chłopak wszystko odwzajemniał. Z czasem stał się w tym coraz lepszy. Początkowo miał opory i nie wiedział co ma ze sobą począć, jednak wszystkiego go nauczyłem. Teraz nasze pocałunki były naprawdę gorące, o czym świadczyło bijące serce Ciasteczka, które waliło tak mocno, jakby chciało wylecieć przez tą słodką klatkę piersiową.
Moja dłoń wsunęła się pod koszulkę i zaczęła wodzić po delikatnie umięśnionym torsie mojego kochania. Masowałem jego sutki, szczypiąc je raz po raz, co doprowadzało młodszego do rozkosznych jęków. Strasznie mnie to nakręcało do działania. Zrzuciłem z niego koszulkę i przywarłem ustami do jego szyi. Całowałem ją, lizałem, gryzłem i ssałem. On wręcz krzyczał, gdyż byłem jak prawdziwy lew. Moja kochana sarenka... Tak dziko atakowana.
Podniecało go to. Widziałem to. Dlatego też rzuciłem go na kanapę, nachyliłem się nad nim i na nowo wpiłem w jego wargi, ssąc jego język. Moja dłoń zacisnęła się na jego kroczu, masując je delikatnie, aczkolwiek intensywnie. Zacisnąłem zęby na jego sutku. O tak. Kochał to. Od razu zacisnął na mnie swoje uda, krzycząc moje imię.
Tak. Tak mi mów. Wołaj swojego kochanego Jimina, pokaż, jak Ci dobrze!
Delikatne pocałunki na torsie, potem ostre ssanie jego ucha. Robiłem wszystko szybko, mocno i namiętnie. Miał dreszcze, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w zastraszającym tempie. Pod dłonią czułem już coś twardego, moje kochanie się podnieciło. Nie mogłem oczywiście zostawić mojej księżniczki na pastwę losu. Nachyliłem się nad jego kroczem i rozpiąłem zębami jego rozporek. Sprawnie pozbyłem się jego spodni. Zadowolony polizałem jego członka przez materiał bokserek. Ludzie. To była reakcja nie z tej ziemi. Krzyk, wierzgnięcie biodrami. Tak. Jimin to lubi!
Mniam mniam. To trzeba chyba w nagrodę zamoczyć Ciasteczko, prawda? Czy w sumie w nim zamoczyć. Ach, szczególiki.
Zsunąłem z niego bokserki. Słodka pałeczka sterczała tak ślicznie i tak prosiła o dobry seks. Mniam x2.
Nachyliłem się nad swoim kochaniem i musnąłem czule jego wargi. Uwielbiam te słodkie usteczka, takie różowe i mięciutkie. Mógłbym je całować całymi dniami, a i tak by mi się to nie znudziło.
Moja dłoń zaczęła masować ptaszka do tego stopnia, że zaczął świergotać. Pieściłem go, poruszałem intensywnie, czasami zaś wręcz flegmatycznie, obserwując reakcje Kookiego, który wił się się jak zaskroniec w krzakach. A to buntownik. Chciałby być wężykiem? Nie ma tak dobrze, jest tylko norką dla pytona, zwanego ChimChimem.
A pyton już czekał w gotowości i uwierał w bokserkach.
Co więc miałem z tym fantem począć? Bum. Ciuchy wylądowały gdzieś daleko, ja zaś przegryzłem wargę, obserwując moje spocone Ciasteczko, które wpatrywało się w mojego członka, rozchylając usta. Wiem, wiem. Chcesz go do buzi kochanie, ale nie ma ta dobrze. Dzisiaj ChimChim zwiedzi nieco ciemniejszą norkę, chociaż potem możemy też zająć się ustami, no problem. Jestem Jimin Miłosierny, okażę łaskę, więc zrób mi laskę.
Żelik. Truskawkowy, coby pasował do czerwonego Kookiego. Jestem estetą, musi być kolorystycznie, a że Ciastek jest większość dnia truskawkowy, to wybrałem taki. Zresztą mówiłem już prędzej o truskawkach, utożsamiam się z nimi.
Nalałem sobie na palce całkiem sporo. Uniosłem uda chłopaka i oparłem na swoich ramionach. Cholercia. Taka słodka dziureczka. Aż sam się wyrywa, by tam zajrzeć, ale wiecie. Samokontrola i te sprawy.
Potarłem palcem o jego wejście. Delikatnie, by go nie spłoszyć. W międzyczasie całowałem jego uda, gryząc je brutalnie tak, że zostawały na nich czerwone ślady. Kookie zawsze był znaczony, by przypadkiem ktoś nie pomyślał sobie, że jest wolny.
Jup. Mój zwinny paluszek wślizgnął się do środka, od razu rozciągając go całkiem energicznie. Opuściłem jego jedno udo i nachyliłem się, wpijając w jego wargi. Sapał mi do ust, co tylko mnie bardziej podniecało. Ssałem jego język, sprawnie wsuwając do norki kolejny palec. Zaczął się tam dirty dancing, Kookie też poruszał się jak Shakira. Taniec brzucha, bioderka. Siekiera, siekiera!
No ale dobra, bo wam feelsy opadną. Rozciągałem go całkiem porządnie, oczywiście trącając jego prostatę. Wiedziałem już doskonale gdzie go smyrać, by odlatywał. Znałem na pamięć każdy jego czuły punkt, wrażliwy rejon i oczywiście chętnie z tej wiedzy korzystałem.
Obojczyki. Piszczał jak gwałcona dziewica, gdy go tam gryzłem. Czułem zaciskające się palce na moich plecach, chwilę później w mą idealną skórę wbiły się jego ostre pazurki, raniąc ją dotkliwie. Troszkę to smutne, tak psuć moją idealność, ale ładnemu we wszystkim ładnie, więc i te zadrapania po Ciastkowych podnietach nosić będę z dumą, jako znamię po zwycięstwie!
Nie mogłem już nad sobą panować. Palce się wysunęły, zaś mój szybko nawilżony członek naparł na jego wejście, wsuwając się natychmiast do połowy.
Ten jęk! Miód na piękne Jiminowe uszy. Młody ledwo łapał oddech, ja jednak jestem lwem i biorę co moje. Wsunąłem się więc do końca i wpiłem w jego wargi. I się zaczęło.
Lubię szybki, brutalny seks. Dziki i namiętny. Robię to tak, by mój chłopak stracił kontrolę nad sobą i nad własnymi odruchami. By odleciał, a jego myśli by skupiły się tylko na mnie i moim ChimChimie. Nie lubię takiego pierdołowatego ruchanka, bo mnie to nudzi i zasypiam. Ma być głośno, ostro i mokro. Mamy się spocić jak świnie, bo to jest seksowne i mnie jara.
Dlatego mam Kookiego, bo on mokry wygląda nieziemsko.
No i wtedy jeszcze mocniej w niego wchodzę. Nasze tempo zawsze jest zastraszające. Do dzisiaj zastanawia mnie to, jak moje łóżko może znosić nasz seks, ale w sumie dałem za nie gruby hajs, więc to do czegoś zobowiązuje. Łóżko Ciastka już dawno poszło w pizdu, więc teraz robimy to u mnie, bo jego matka się wkurwiła.
Jazda, nie? Dotykałem jego prostaty. Mocno, idealnie. On zdzierał sobie gardło, raniąc mnie jeszcze dotkliwiej. Ledwo łapał powietrze z płuca, ja zaś tylko przyspieszałem, chcąc dać mu jeszcze więcej przyjemności. Sobie też rzecz jasna. Jego dupa była ciasna, gorąca i wręcz stworzona dla mojego penisa.
Odpływałem. Było mi duszno, nie miałem jak zapanować nad ruchami, moje biodra poruszały się same.
Wtuliłem twarz w szyję Kookiego, zaś moja dłoń zaczęła szybko poruszać się na jego członku. Moje tempo było zastraszające, ręka waliła mu konia szybciej niż Namjoon biegał po tampony da swojej wkurwionej dziewczyny, a to jest coś, wierzcie mi.
Biodra, ręka, biodra, ręka. Gryzienie, ssanie, sranie. Stop. Bez srania.
Nagle poczułem, że Kookie wystrzelił mi na dłoń, z jękiem opadając na poduszki. Chwilę później i ja doszedłem w nim, z rozkosznym westchnięciem ległem w jego ramionach. Było wilgotno, ale przyjemnie.
Objąłem moje kochanie, całując jego wargi. Oboje mieliśmy problem z oddychaniem, nasz pocałunek był więc całkiem ułomny, jednak mi się podobało.

Bo wiecie.
Jestem zajebisty i seksowny. Kocham siebie i się tego nie wstydzę.
Jednak Ciastka kocham bardziej.
Wszystko, co wiąże się z Ciastkiem jest najlepsze.
Jego pot.
Jego sperma.
Jego uśmiech i ciche westchnięcia.
Kocham go najbardziej na świecie.

Najbardziej rakowe opowiadanie ever. Komentarze mile widziane!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro