Rozdział 23 1. i 2. Tajemnica, strata i radość [18+]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1

Cichy przeczesywał wzrokiem otoczenie. Na podjeździe stał zaparkowany samochód, który już kiedyś rzucił mu się w oczy. Nawet z ciekawości sprawdził wtedy markę. SAAB 900. Istna brzydota, i to w kolorze brudnego beżu, ale kogo to obchodziło? Auto jeździło z punktu A do punktu B. Więcej nie trzeba. Kierowca wypakowywał rzeczy. Nie znał go, ale wydawał mu się znajomy. Młody chłopak, w czapeczce z dziwną grafiką i krzywym napisem.

Ale jego nigdzie nie było.

A robiło się coraz ciemniej. Mimo, że dopiero minęła siódma i to rano. Chmury zalegały na niebie i piętrzyły się złowieszczo. I Greg miał wrażenie, że zawisły dokładnie nad domem Johna. Widział prześwity dalej. Oznaki słońca. Ale nie tutaj.

John kucał przy córce. Krisi tuliła się do niego, a Anna pochylała się przed nią. Wyciągnęła do niej rękę, ale dziewczynka się speszyła i schowała głowę w koszulę ojca. John objął ją i zaśmiał się. Szeptał jej coś na uszko, a potem znowu spróbowali. Anna nie była w stanie bardziej się schylić. Miała już stanowczo za duży brzuch. W końcu Krisi pomachała jej rączką.

Docierali się. Stawali się rodziną. I to na jego oczach.

- Cześć – usłyszał znajomy głos.

Obrócił się. Finn trzymał torbę, przewieszoną przez ramię i uśmiechał się do niego. Kiedy inni na niego wpadali, cofali się z niepokojem – z powodu blizny i mętnego oka.

Ale on tego nie widział. Dla niego był idealny.

- Jesteś – odparł Greg. – Szukałem cię.

- Byłem z tyłu. John chciał, bym przywiózł trochę rzeczy do spania. Materace, koce... - Odchylił się i wskazał głową na taras. – Zrzuciłem wszystko na kanapę.

- Ok.

Patrzyli na siebie. Greg chciał się pochylić i pocałować go, ale nie był w stanie drgnąć. Nie teraz. Nie kiedy Anna była w zasięgu wzroku.

Odchrząknął i spojrzał na nich. Rozmawiali z Krisi. Uśmiechali się. Kiedyś marzył o takim widoku. I teraz nareszcie mógł się nim cieszyć. Anna promieniała. Jakby kłótnia sprzed kilku godzin nie istniała.

Oni naprawdę się zmienili. Oboje.

- Hej – powiedział Finn, zwracając na siebie jego uwagę.

- Hmm?

Greg spojrzał na niego i nim zdążył zareagować, Finn złapał go za koszulę i pociągnął do siebie. Pocałował go. Ale nie krótko, czy nieśmiało. Wręcz przeciwnie. To był pocałunek, o jakim marzył Greg. Ale tylko, kiedy znajdowali się sami – ukryci, w czterech ścianach, poza wzrokiem jakichkolwiek innych osób. Nawet obcych.

Na moment zupełnie zamarł.

- Żyjesz? – zapytał Finn i roześmiał się. – Moje pocałunki nie paraliżują! Jeszcze nie!

- Finn... - odparł Greg i przerzucił wzrok na Annę. Patrzyła na nich. – Przecież... moja córka tam jest...

- I?

- Nie możesz mnie całować przed nią! – Greg wziął wdech. Czuł, że poczerwieniał na twarzy. Krew w nim buzowała. - I nie... tak!

- Czemu nie? - Finn spojrzał na nią i uniósł wysoko rękę. Pomachał do niej, Anna odpowiedziała tym samym. – Ją też cmoknę. Ale w policzek. Zawsze tak robimy.

Greg obrócił się do niego plecami. Kręcił głową, jakby chciał rozwiać obraz, który wciąż kłębił się w jego mózgu. Widok Anny patrzącej na nich, kiedy się całowali. Nie tak to miało wyglądać! Ona wiedziała, ok! Ale chciał z nią porozmawiać.... Wytłumaczyć jej... na spokojnie, że on i Finn... że oni...

- Chciałem z nią sam pomówić.

- O czym? – zapytał od razu Finn i obszedł go, by znowu mieć go na przeciwko. – O nas? Przecież nawet twoje dzieciaki już wiedzą. Ona też powinna. I nikt się temu nie dziwi.

- Ale Anna...

- To dorosła kobieta, Greg – wszedł mu w słowo Finn. Przewrócił oczami. – I żona dwóch najpotężniejszych mężczyzn jacy istnieją we wszystkich obecnych światach. Naprawdę sądzisz, że oni byli tacy grzeczni i poprawni w łóżku? – Wzruszył ramionami. – Nie wiem jak Seto, ale wierz mi, John nie wyznaje kochania przy zgaszonym świetle i to w pozycji misjonarskiej. Woli bardziej odważne...

- Ok, ok! – Przerwał mu Greg, unosząc wysoko obie ręce, w geście poddania. – Już. Dotarło do mnie. Ale wciąż jestem jej ojcem!

- A ja twoim partnerem – odparł zaczepnie Finn. – I stęsknionym kochankiem.

Greg zastygł. Dosłownie odebrało mu mowę.

- Stęsknionym...? - zaczął, ale nie był w stanie skończyć.

- Tak. I to bardzo.

- Przecież nie było mnie tylko jedną noc... - odparł niepewnie Greg.

- Jedną noc za dużo. Nawet nie wiesz, jak się martwiłem – powiedział Finn i wyciągnął rękę. Złapał jego dłoń. Greg miał wrażenie, że tonął. Pot zaczął intensywnie pokrywać ich dłonie. Kompletnie nie rozumiał dlaczego. Czy to jego wina? Aż tak się... denerwował? – Tak mi przykro, z powodu Aurory.

Greg pokiwał głową. Co więcej mógł zrobić. Był w centrum tego. Sprzeczek Anny z Johnem, rannego Seji, wizyty Seto i Masa, oraz nieprzytomnej córki, o którą wciąż toczyły się batalie, mimo że nie zdawała sobie z tego sprawy...

Przynajmniej Seto się wycofał.

- Dziękuję... - odparł Greg. – Za to, że jesteś teraz tutaj, przy mnie. I że przywiozłeś małą.

- Musiałem. Tam nie jest bezpiecznie.

- Tam?

- To ty nic nie wiesz? – Finn zrobił duże oczy. - Całe miasto wręcz huczy. Ludzie chowają się po domach. Oczekują kolejnego trzęsienia ziemi...

- Trzęsienia ziemi?

- A co myślałeś? – odparł Finn, po czym pokręcił głową. – Przecież Ogrody zniknęły pod gruzami! Niemal cała firma już nie istnieje! I tyle ludzi zginęło! Pewnie, pojawiły się znowu doniesienia o bestii, ale nikt niczego nie widział! A przecież władze musiały jakoś uspokoić ludzi i wytłumaczyć im, że nic złego się nie dzieje! Nie chcą paniki!

- Ale trzęsienie ziemi?

- Tak podali w wiadomościach. Nie sprostowałem tego. – Skinął. – Oficjalna wersja jest taka, że trzęsienie obudziło coś w ziemi. Może kolejną bestię? Przecież już jedną mieliśmy. Nieistotne. Ważne jest tylko to, że ludzie się boją. Siedzą w domach. Zbierają zapasy i przygotowują się na kolejne trzęsienia. Nikt nie zapuszcza się do lasu, szczególnie nie do Lasu Dziekana. A burmistrz i jego kolesie zeszli do piwnic. – Zaśmiał się i odrzucił do tyłu włosy. Teatralnie, na pokaz. – Jakby to mogło im pomóc.

Cichy zasępił się.

- Nie wiedziałem o tym...

- Całe miasto opustoszało, Greg. Szkoła jest pusta. Sklepy, galerie, ulice. Nie ma żywej duszy w Beaver!

Greg spojrzał na niego i pokiwał głową.

- To chyba dobrze. Tak faktycznie jest lepiej. Na pewno bezpieczniej.

Finn uniósł głowę i spojrzał po granatowych chmurach. Były jak całun, który coraz bardziej zakrywał oblicze domu Johna.

- Gdzie Seto? – zapytał. – Muszę z nim pomówić.

- Poszedł gdzieś... - Greg wzruszył ramionami. Poczuł dziwne ukłucie w środku. Pojęcia nie miał, czym spowodowane. Do tej pory nie był zazdrosny o Seto, ale kiedy Finn tak otwarcie wspomniał jego imię i potrzebę widzenia się z nim... – Nie wiem gdzie. Ale Mas pilnuje Anny.

- I dobrze.

- A czemu pytasz?

Spojrzeli na siebie. Cichy dostrzegł w jego oczach coś dziwnego. Czegoś mu nie mówił.

- Powiem ci coś, ale... nie mów na razie Johnowi.

- Ok.

- Mord naprawdę nie zjawił się tutaj sam.

- Co masz na myśli?

- Może to nie było trzęsienie, ale... on sprowadził coś z tamtego świata.

Greg poczuł dreszcze na ciele.

- Co?

- Nie wiem. Nie widziałem tego, ale... - przerzucił wzrok na Johna, był zajęty rozmową - ...gliny przeszukiwały to, co zostało po Ogrodach. I brakuje ciał.

- Co? – Greg zmarszczył czoło i ściągnął brwi. – Jak to brakuje ciał?

- Te, które odnaleźli składowali w jednym miejscu. Były... w strasznym stanie. Pożarte i poturbowane, jakby dzikie zwierzęta je dopadły. – Greg już otworzył usta, by zadać pytanie, ale Finn go ubiegł: - I nie, Charlesa nadal nie znaleźli, ale...

Greg wstrzymał oddech. Czekał.

- Ale szczątki po Do-ki'm tak... - powiedział szeptem, a Greg cicho westchnął. Spojrzeli na siebie. – Nie mów Johnowi. Nie teraz. Zakopałem go już i obsypałem jego grób kwiatami. Spoczywa na wzniesieniu, pod wierzbą, pod którą tak lubił się wygrzewać. Ten obszar najmniej ucierpiał i gliniarze się nie sprzeciwili... - Zwrócił wzrok w kierunku Johna. Greg zrobił to samo. – Ale póki co, zostawmy to dla siebie. Powiemy im później. Nie psujmy im tej chwili. Niech się cieszą, póki mogą.

Te ostatnie słowa zabrzmiały najgorzej. Kryło się za nimi coś więcej. Coś, czego Finn nadal mu nie powiedział. Czuł to. Już na tyle go poznał, by wiedzieć, kiedy jego ukochany zachowywał coś dla siebie.

A może nie dla siebie. Tylko dla Seto?

Ale czemu nie zamierzał wtajemniczyć jego? Czyżby nie chciał go niepokoić? Przecież on też pochodził z innego świata! Mógł pomóc!

- Finnegan... - powiedział po chwili Greg. – Wiesz, że nie pochodzę stąd. Cokolwiek się dzieje, powinienem wiedzieć. Może będę w stanie pomóc. Jeśli masz jakieś podejrzenia, powiedz mi.

Finn nie patrzył na niego, ale wpatrywał się w Johna, Annę i Krisi. W szczęśliwą rodzinę, jak z obrazka. Ale w jego spojrzeniu nie było radości, a raczej smutek. Jakby chciał napawać się tą chwilą, wiedząc, że zaraz minie...

- Finn?

Ten spojrzał na niego i uśmiechnął się.

- Anna do nas idzie – powiedział i puścił do niego oko.

I wyszedł jej na spotkanie. Objęli się, przytulili i tak jak zapowiedział, ucałował ją w policzek. Mocno.

- Więc rozumiem, że teraz twoje role się znacznie poszerzyły – stwierdziła Anna, uśmiechając się tajemniczo. – Już nie jesteś tylko prawą ręką mojego męża, ale też... - zerknęła na ojca - ...kompanem mojego ojca.

- Przyznaję się do winy! – Finn uderzył się ręką w tors i pochylił przed nią głowę. – Za dnia pilnuję, by nie palnął jakiejś głupoty, a nocami dogrzewam własnym ciałem, by nie zmarzł w te chłodne, styczniowe noce...

- A więc to tak – odparła Anna. Zerkała na ojca figlarnie. Ten czuł, że lada moment zapadnie się pod ziemię.

- No, robię też parę innych rzeczy, ale... - Finn uniósł palec i przytknął go do swoich ust - ...o tym nikt poza nami dwoma się nie dowie.

Greg zamarł. Najpierw chciał zebrać się w sobie i wtrącić coś zabawnego. Coś, co narzuciłoby na słowa Finna odpowiednią komediową otoczkę... Ale nie był w stanie. Cokolwiek by nie powiedział, nie ukryje tego, do czego właśnie przyznał się przed jego córką Finn.

I nie był w stanie dłużej tego słuchać.

- Anno – powiedział stanowczo i z powagą na twarzy. – Ten dom jest za mały dla nas wszystkich. Ale poczyniłem odpowiednie przygotowania. Przenieście się tam, do domku nad jeziorem. – Wskazał ręką na widoczny z oddali budynek, który wcześniej zajmowali Seja i Seto. – Będziecie blisko nas. A tam są też łóżka i większe pokoje. Zaopatrzę wam też lodówkę. I nie zajmujcie głowy gotowaniem. Zadbam o wszystko. A dziś wieczorem przygotuję solidny posiłek dla nas wszystkich. Zjemy u was, by Aurora i Seja mogli odpoczywać w spokoju.

- Dobrze, tato – odparła Anna, także z powagą. – A Seto? Gdzie on jest?

- Nie wiem, ale pewnie kręci się w pobliżu.

- Powinien wiedzieć, że się przenosimy.

- On wie, córko – odparł Greg. – Nie straci cię z oczu. Na pewno nawet w tej chwili nas obserwuje, ale... chyba musi pobyć trochę sam.

Anna pokiwała głową.

- A ty zostaniesz tutaj? Z Finnem?

Finn patrzył na niego, ale Greg nie odpowiedział mu spojrzeniem. Unikał go.

- I z twoją siostrą i Seją. Ktoś musi ich doglądać.

Anna znowu skinęła. A on nie czekał dłużej. Rzucił jej przelotne spojrzenie i uśmiech, po czym obrócił się i zwyczajnie odszedł.


2

- Jesteś na mnie zły?

- Nie.

- Na pewno?

Greg milczał. Leżał na łóżku, nadal w ubraniu i popijał herbatę, którą sam sobie przygotował. Zrobił to. Znowu spuścił krew do ziemi. Nie wiedział, czy jest to konieczne i czy coś da, ale wolał dmuchać na zimne. Tak przynajmniej mógł zasnąć spokojnie. Macki Morda zostały ograniczone, ale kto wie, co zrobi znowu? Wcześniej zaatakował z powietrza. Może i teraz znajdzie sposób na przerwanie jego bariery?

Rozmyślał o tym. I o stworzeniu, które sprowadził tu Mord. Chciał zapytać Finna o więcej szczegółów, ale... chwilowo miał do niego żal.

Kiedy indziej zada mu pytania.

- Jestem po prostu zmęczony – odparł i obrócił głowę w drugą stronę.

Finn leżał obok niego, w samych spodniach. Jego włosy wciąż były mokre. Dopiero co wziął prysznic. Sam. Greg nie dołączył do niego, choć mu to proponował.

- Tylko o to chodzi?

- Tak.

Sięgnął po szklankę i upił łyka. To był dobry sposób na odwrócenie uwagi. Musiał się posilić. Oddał krew ziemi i teraz potrzebował chwili. Choć... to nie do końca była prawda. Tak mu tylko powiedział. Miał nadzieję, że to sprawi, iż Finn chwilowo da mu spokój.

Nadal nie mógł pogodzić się z faktem, że z taką łatwością i otwartością mówił Annie o ich... pożyciu. O tym, co najintymniejsze między nimi. Przecież ona nie była idiotką. Rozumiała sens ukrywający się za jego słowami!

Westchnął. I nagle poczuł dotyk ręki Finna. Sunęła po jego brzuchu. Koszulę już miał rozpiętą. I tak zamierzał zasnąć, ale teraz zastanawiał się, czego może chcieć jego kochanek.

Odchrząknął głośno. To miał być znak ostrzegawczy.

- No... - zaczął powoli Greg. Wolał mówić cokolwiek, byle nie dać po sobie poznać, że dotyk dłoni Finna naprawdę działał. – Więc widzisz, z czym się tu mam. Anna i John spierają się nieustannie. A potem godzą w łóżku...

- Nic nowego – odparł Finn, a potem zaparł się na ręku i dźwignął się, tak by mógł leżeć niżej. Teraz jego głowa znajdowała się na równi z szyją Cichego. Palce jego drugiej ręki muskały jego sutki. Greg czuł ciepło rozchodzące się po ciele, ale nadal starał się nie okazywać tego.

Ułożył głowę prosto i wbił spojrzenie w sufit.

- A jeszcze w tym wszystkim jest Seto. Nie musi nic robić. Wystarczy, że się zjawia, a wokół szaleje burza! – Zamachnął ręką w powietrzu. – John drży o Annę! Ona ciska w niego piorunami, zazdrosna o siostrę! A Aurora nadal śpi, po lekach, jakie jej podałem! I cieszy mnie to, bo chociaż wtedy nie woła Johna!

Urwał i złapał wdech. A wtedy Finn przysunął się bliżej i przytknął wargi do jego szyi. Całował go po niej. Nic nie mówił, jedynie delikatnie cmokał jego skórę.

I sunął niżej. Kawałek po kawałku jego ciała.

- I... Seja jest nadal nieprzytomny. Boję się, że... - Znowu urwał. Usta Finna skupiły się na jego prawym sutku. I chcąc nie chcąc, poczuł, że jego krocze robiło się coraz bardziej napięte.

- Że? – zapytał Finn i spojrzał na niego.

Przez chwilę obaj tylko patrzyli na siebie, po czym Finn znowu wziął do ust jego sutek. Greg zadrżał. Tego już nie mógł ukryć. A widoku ust Finna, czule muskających jego brodawki nie był w stanie zapomnieć. Zawładnęły jego myślami.

Ułożył głowę na poduszce, a Finn znowu przesunął się niżej. Teraz jego wargi muskały brzuch Grega i przesuwały się śmielej coraz niżej. Nic nie stało im na przeszkodzie. Nic, poza ciasno zapiętym paskiem i spodniami.

- Że mógłby nie przeżyć... ale przetrwał... noc i...

Finn pociągnął za sprzączkę w jego pasku, a Greg zamilkł. Wbijał wzrok w sufit i oddychał głośno, przez szeroko otwarte usta.

Pasek puścił. A za nim guzik. I Finn znowu przesunął się niżej. Teraz jego głowa była na równi krocza Grega.

- Mów dalej – powiedział. – Uwielbiam jak pieprzysz głupoty, kiedy ci obciągam.

- Głu... po... ty?

- No – odparł Finn i pociągnął za jego rozporek. – Za każdym razem dostajesz ślinotoku. Już się przyzwyczaiłem.

- To nie są... głupoty...

- Nie? – zapytał Finn drwiąco i złapał za jego bieliznę. Odchylił ją, a jego sterczący członek sam wyskoczył na zewnątrz. Jak on go za to teraz nienawidził! Był jak flaga, którą rozbitek macha na bezludnej wyspie! Tu jestem! Bierz mnie! Ale Finn zupełnie nie skomentował tego, tylko kontynuował wcześniej rozpoczęty temat. – Niepotrzebne zamartwianie się to głupota. Największa jaka istnieje. A są ważniejsze rzeczy.

- Ważniejsze?

- O tak, o wiele ważniejsze – odparł Finn. – A ja wiem dokładnie, czego ci teraz trzeba.

- Tak? – wybełkotał Greg.

- O tak – powtórzył Finn. – I zamierzam zając się tą małą, naglącą sprawą.

- Małą?

Finn roześmiał się.

- No, nie taką małą. – Uniósł głowę. Greg to czuł, ale nie spojrzał na niego. – Choć krzywą na pewno. Niektórzy idą na prawo, ty wolałeś na lewo. Co zrobić?

Greg zaśmiał się niepewnie. Ale nie zdążył zbudować w głowie odpowiedniej riposty. Finn bowiem zanurkował, niczym sokół. I jedyne, co Greg mógł zrobić, to odchylić głowę mocno do tyłu i zacisnąć ręce na pościeli. A po chwili już wzdychał i łapał powietrze, jak ryba rzucona na brzeg.

I najzwyczajniej w świecie szczytował, w ustach swojego kochanka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro