Rozdział 18 Zero oczekiwań. Zero rozczarowań. [18+]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1

- Drżysz.

- To nic...

Anna pochyliła nisko głowę, a posłuszne na każde jej zawołanie kosmyki włosów natychmiast osłoniły jej policzki. John powoli przesunął dłonie wyżej i odgarnął je z jej twarzy.

- Popatrz na mnie.

Podniosła nieśmiało wzrok.

- Chcę, byś ty też tego chciała.

- Chcę, ale... - potrząsnęła głową - ...mogą być ze mną... problemy.

- Problemy?

- Mogę mieć trudność, by...

Zakryła ręką twarz.

- By co? - John nadstawił uszu. Był pewien, że Anna coś mówiła, ale robiła to tak cicho i niewyraźnie, że nie mógł jej zrozumieć. - Powtórz głośniej.

- ...dojść.

Oniemiał.

- Ok - odparł po krótkiej chwili, jakiej potrzebował by przyjąć tę informację. Odchrząknął. - A skąd taki pomysł?

- Z doświadczenia...

Anna kurczowo ściskała końce jego koszulki, którą miała na sobie. John spostrzegł, że naciągała ją na swoje nogi. Zakrywała je. I John nagle zdał sobie sprawę, że jego pożądanie przemieniło się... we współczucie.

- Ilu było tych mężczyzn, o których mi wspominałaś?

Anna uniosła rękę i pokazała dwa palce.

- Coś jest ze mną... nie tak...

- Nic nie jest z tobą nie tak. - John pochwycił rękę, którą nadal trzymała w górze. Objął ją obiema dłońmi, po czym przycisnął ją do swoich ust. - Potrzebujesz tylko więcej czasu. I odrobiny intymności z samą sobą.

- Z samą sobą?

- Musisz poznać swoje ciało. - Ostrożnie wsunął jej rękę pod swoją koszulę i położył ją na swoim torsie. - Tak jak teraz poznajesz moje. Nie ma w tym nic złego.

- Poznam je... tej nocy?

John uśmiechnął się i sięgnął po talerz. Czuł, że choć Anna była przerażona wizją spędzenia z nim nocy, nadal jednak ciekawość zżerała ją od środka. Ilekroć się zbliżał, odpychała go, ale gdy tylko on rezygnował - natychmiast sprawdzała, czy nadal jest zainteresowany. I choć było to dziecinne, jemu się to bardzo podobało. Dał się wciągnąć w jej grę.

- Poznasz je w odpowiednim czasie! - Klepnął ją w pośladek, po czym zsunął ją ze swoich kolan. Poczęstował ją tostami. - W samotności.

- Pokażesz mi jak?

- Myślę, że będziesz już wiedzieć jak.

- Dlatego, że najpierw zrobię to z tobą? - Wpatrywała się w niego, żując tosty, ale John nie odpowiedział. Także zajadał się tostami, udając, że nie słyszy. - Tej nocy?

- Ta noc jest jeszcze długa. - Poderwał się z łóżka, przeszedł pod drzwi i zgasił światło, po czym wrócił do niej. - Księżyc nas oświetla wystarczająco, więc...

- To nie będziemy się kochać?

John pochylił się w jej stronę.

- A ty chcesz się w ogóle ze mną kochać? - Wpatrywał się w jej skąpo oświetloną przez księżyc twarz. Pozostawała nieruchoma. Milczała, ale nie spuszczała z niego wzroku. - Anno?

- Wiem, że tego oczekujesz...

- Nieważne czego ja chcę. - Uderzył ręką w pościel, wywracając na nią tosty. - Istotne jest tylko to, czy ty też tego chcesz? Czy razem chcemy?

Anna znowu pochyliła głowę.

- Nie chcę, byś jutro żałowała tej nocy ze mną. - Sięgnął po resztki tostów i zrzucił je na talerz. - I wierz mi, też nie chciałbym zostać dla ciebie facetem na jedną noc.

- Przecież tak nie będzie!

- Tego nie wiemy. - Odstawił talerz na stolik i obrócił się w jej stronę. - Nie jestem ślepy. Widzę, że masz wątpliwości.

- Zwyczajnie się boję...

- Cóż, no ja też zaczynam! - Wzruszył ramionami i roześmiał się, choć do śmiechu mu wcale nie było. - To dla mnie zupełnie nowa sytuacja! Nigdy nie musiałem... !

Urwał i doszedł do wniosku, że lepiej nie kończyć tego zdania. Choć powtarzał je w myślach, jak mantrę.

Nigdy, kurwa, nie musiałem zachęcać dziewczyny, by mi do łóżka wskoczyła! Nigdy! To mój pierwszy raz!

- Co nie musiałeś?

- Nic. Nieważne. - Machnął ręką, po czym wskazał wzrokiem na okno. - Za kilka godzin wstanie nowy dzień. A kiedy noc zacznie przemijać, nawet ja nie będę już tak straszny.

- Ale ja nie ciebie się boję, tylko...

- Anna.

Złapał jej rękę i pociągnął ją do siebie. Uległa, i jak kukła, wpadła w jego ramiona. John opadł razem z nią bezwładnie na łóżko.

- Nie ma pośpiechu. Prześpijmy się trochę. Oboje jesteśmy zmęczeni.

Przymknął powieki. Księżyc oślepiał go swoim blaskiem.

A ja nawet całą poprzednią noc nie spałem! Jestem skonany!

- I będziesz ze mną... tylko spał? - Szmaragdowe błyski spoglądały w jego stronę, ale John starał się nie dać wciągnąć w jej gierki. Czuł, że znowu go kokietowała. Jej wargi ocierały się o jego podbródek. Jakie to było przyjemne... - Mimo, że jestem półnaga?

- Tak. - Roześmiał się. - Sam w to nie wierzę! Ale chyba tak?!

- Tak... jak teraz? - Złapała krawędź jego kieszeni od spodni i pociągnęła ją. - Nie zdejmiesz spodni?

- Nie, lepiej będzie jak w nich zostanę!

- Ale... będzie nam niewygodnie...

- Za to jak bezpiecznie!

Dodatkowa para rąk może mi się tej nocy bardzo przydać!

Anna owinęła rękoma jego szyję i całym ciałem przylgnęła do niego. Czuł na policzku jej uśmiech. I choć cieszył się, że ona w końcu się wyluzowała, wewnątrz prowadził walkę z samym sobą, ilekroć tylko ona kręciła się na jego ciele, albo zmieniała pozycję.

To naprawdę była długa noc...

- John? - Usłyszał nagle, kiedy już przysypiał.

- Tak?

- Chcę ciebie.

2

John poderwał się, trzymając Annę w ramionach. Jej nogi ciasno oplatały go w pasie, a ręce zawieszone były na jego szyi. Czuł delikatne szczypanie w okolicach karku. Anna musiała robić to nieświadomie palcami. Ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Uwielbiał kiedy tarmosiła jego włosy.

- Nie chcę cię zawieźć.

- Nie zawiedziesz.

- Chodzi o to, że... - Roześmiała się i przewróciła wymownie oczami. - Wiem, że i tak nie dojdę!

- Pewnie, że nie. - Zaparł się na ręku i razem z nią obrócił się, przerzucając ją płasko na pościel. Jej włosy rozsypały się po prześcieradle. - Gwarantuję ci, że nie. To chyba nie masz się już czym martwić?

- Co?

- Dla mnie jest wszystko jasne. - Rozpiął ostatnie z guzików i cisnął koszulę na podłogę. - Zero oczekiwań, to zero rozczarowań?

- No tak...

Anna położyła ulegle głowę na poduszce. Chichotała nerwowo. Wydawało mu się, że czekała, dając mu pole manewru. Jakby chciała, by następny ruch należał do niego. Albo nawet każdy ruch. John przyglądał jej się pozostając zupełnie nieruchomo. Jak myśliwy, nie chcący spłoszyć zwierzyny. Czekał. Wiedział, że to ona musi zrobić ten krok. Pierwszy krok należał do niej. Tego nie mógł przyspieszyć.

Poczuł jak jej palce musnęły jego kark, a potem wsunęły się pomiędzy jego włosy. To był ten moment. Znak.

- Anna? - Dotknął dłonią jej podbródka i nakierował go na siebie. - Powiedz mi, nie okłamałaś mnie wcześniej? Byłaś już z mężczyzną?

- Tak, nie jestem dziewicą. Nie okłamałam cię. - Jej wzrok biegał po jego oczach. - Ale... to było jakiś czas temu.

- Ok, już dobrze.

Zsunął rękę w jej włosy i odgarnął je czule do tyłu, kiedy poczuł dotyk jej palców znowu na swoim karku. Przerzedzały jego włosy, muskały jego skórę. Jej szmaragdowe oczy przypominały mu bezkres głębi oceanu. Jej spojrzenie już nie było niespokojne. Po raz pierwszy ujrzał w jej oczach ufność i całkowite oddanie. Poczucie bezpieczeństwa.

Podparł się na łokciach, które ułożył wygodnie po obu stronach jej ciała. Nie odrywał wzroku od jej oczu. Chciał by widziała, że następne słowa jakie jej powie, są przeznaczone tylko dla niej.

- Tej nocy będę cię kochał - wyszeptał na tyle wyraźnie, by dobrze go zrozumiała. - Pokażę ci, jak mężczyzna może kochać.

Zadrżała, ale on nie zwlekał dłużej. Zanurkował. Wsunął język w jej usta, a Anna aż wygięła się z podekscytowania, unosząc biodra ku górze. Wykorzystał ten moment. Chwycił jeden z jej pośladków i uniósł ją. Nie wiedział co sprawiło, że rozsunęła szerzej nogi. Może to podświadoma kobieca natura? Chęć zbliżenia? Pragnienie przeżycia rozkoszy? Nie zastanawiał się nad tym dłużej. Powiódł rękę wzdłuż jej ciała i dyskretnie wsunął ją pod koszulkę, którą nadal miała na sobie. Przesuwał dłoń wyżej, torując sobie drogę, poprzez nadal okrywający ją materiał. Poczuł pod ręką drżenie jej ciała. Jęknęła. John natychmiast podniósł głowę. Jej wielkie oczy spoglądały na niego z niepokojem zmieszanym z ekscytacją.

- Coś nie tak?

- To nic... - Zachichotała. - Mam tutaj łaskotki!

Przesunął ostrożnie opuszki palców po tych miejscach. Anna wygięła się i roześmiała. Złapała jego dłoń.

- Tak, właśnie tu!

- Dobrze. - Cofnął rękę i powiódł nią tym razem przez środek jej ciała, kierując się od pępka wzwyż. Zatrzymał się tuż poniżej jej piersi. - A tutaj? Te miejsca są bezpieczne?

Anna skinęła, spoglądając na niego dużymi oczami. Oddychała szybciej. John przylgnął do jej ciała. Całował jej szyję, jednocześnie przesuwając rękę wyżej. Dotknął pełną dłonią jej piersi. Chwycił je i masował. Ugniatał w palcach sutki. Czuł, jak coraz mocniej wiła się pod nim. Pomknął ręką w dół, zatrzymując się tuż poniżej jej pępka. Gładził opuszkami palców jej podbrzusze i czekał. Na odpowiedni moment, by jej nie spłoszyć.

Anna wciągała brzuch tak mocno, że mógł z łatwością policzyć żebra pod koszulką. Słyszał, jak głośno przełykała ślinę. Tak bardzo tego chciała, ale tak samo też obawiała się tej chwili. Domyślał się, że kiedy była w łazience wyobraziła sobie ten moment wiele razy. Nie chciał, by dłużej czekała.

Zsunął się wzdłuż jej ciała i ułożył się bokiem, trzymając głowę na wysokości jej pępka. Pełną dłonią gładził jej podbrzusze, nadal schowane pod koszulką. Ilekroć próbował odsłonić kawałek jej ciała, Anna z powrotem naciągała koszulkę na uda. Nic na to nie mógł poradzić. To był proces. Potrzebowała więcej czasu, by się z nim oswoić.

Nie mając innego wyboru, John przylgnął twarzą do jej uda. Postanowił dać jej więcej czasu, ale nie miał zamiaru rezygnować z zaspokojenia własnej ciekawości. Tak, by nie zauważyła, przysunął nos bliżej jej miejsc intymnych i wziął głęboki wdech przez jej koszulkę. Poczuł jej intymny zapach, który niczym pocisk przeszedł po całym jego ciele. Jego członek momentalnie się naprężył.

Wyciągnął głowę mocno do góry. Opanował pożądanie. Ułożył się wygodnie przy niej i leżał tak na niej, uderzając opuszkami palców po jej brzuchu. Udał, że zajmują go te uderzenia, kiedy tak naprawdę obserwował każdy jej ruch. A ona obserwowała jego. Jej wielkie ślepia przesuwały się skrupulatnie za każdym puknięciem jego palców. Śledziła go. Ciekawe, czy zdawała sobie sprawę, czego przed chwilą się dopuścił?

- Zastanawiałem się dzisiaj, czemu nie uciekłaś stąd?

- Co takiego?

- I już nawet sobie wyobrażałem, jak uciekasz w podskokach! Jedyne co cię powstrzymało chyba, to mój biedny mastiff i wysoka brama!

- Wcale nie! Nie dlatego zostałam!

- A dlaczego? - Wyciągnął rękę i dotknął opuszkami jej dłoni. - Dlaczego zostałaś?

- Chciałam się osobiście przekonać... jaki jesteś...

- I jaki jestem?

Przesunął drugą rękę niżej i niepostrzeżenie wsunął ją pod jej koszulkę. Pozwoliła mu wejść. John niby przypadkowo musnął dłonią jej wzgórek łonowy. Zadrżała, a on poczuł puch pod palcami i już wiedział, że miała tam włoski. Szybko przesunął rękę wyżej i ułożył ją na jej podbrzuszu.

- Nie wierzę, że pozwoliłeś bym uwierzyła, że jesteś takim... draniem.

- A nie jestem nim?

- Jesteś zupełnie inny.

- Może chciałem cię odrobinę nastraszyć... - Przesunął palce o milimetr, w kierunku jej najmocniej strzeżonego skarbu i poczuł, jak jej ciało się natychmiast się napięło. - To skoro jestem zupełnie inny, to czemu nadal się mnie obawiasz?

- Tak nie jest.

- Nie? - Poderwał się gwałtownie, wyprostował plecy i popatrzył na nią z góry. - Więc to ci chyba nie będzie potrzebne?

Złapał za końce jej koszulki i delikatnie pociągnął ją do góry. Anna natychmiast chwyciła materiał i przycisnęła go do swojego podbrzusza, kuląc nogi.

- John...

- No co, chcesz to robić w ubraniu?

- Ale... czemu tylko ja mam być naga?! - Sapała. Jej piersi drżały. - Ty jesteś jeszcze ubrany...

John roześmiał się i wtulił głowę w jej kolana. Co za dziewczyna! Wszystko musi być po równo! Każdy szczegół!

- Masz rację. To moje niedopatrzenie. - Przysiadł na nogach zgiętych w kolanach i pociągnął ją za rękę w swoją stronę. Anna niczym lalka wpadła w jego ramiona, ulegle chowając się w jego objęciach. Wsunął dłoń w jej włosy i przytulił jej głowę do siebie, sycąc się zapachem jej włosów. - Zaraz wszystko naprostujemy.

Odchylił się do tyłu, zwiększając dzielącą go z Anną odległość. Jej wzrok wędrował po jego klatce piersiowej. Chłonęła go. Oddychała szybko, jej usta były rozchylone, co jakiś czas przygryzała dolną wargę. Sięgnął do paska od spodni, ale Anna go ubiegła. Chwyciła jego pasek i szarpała go na wszystkie strony, a John ułożył ręce wzdłuż swojego ciała i spokojnie przyglądał się jak z trudem próbowała go rozpiąć. Jej ręce drżały i ślizgały się po jego gładkiej powierzchni.

John zbliżył twarz do jej twarzy.

- Spokojnie, możemy zrobić to powoli. Nigdzie się nie wybieram.

- Wiem przecież! – Roześmiała się, roztrzepując włosy. Czuł w jej głosie napięcie i niecierpliwość. - Ale... on jest taki śliski!

- Wierz mi, dalej może być jeszcze gorzej.

Jej policzki zapłonęły czerwienią. Nawet pod kosmykami włosów nie dałaby rady jej ukryć.

John chwycił za pasek i szybkim ruchem go poluzował.

- Już.

Odchylił się do tyłu, by umożliwić jej lepszy dostęp do swojego krocza. Anna złapała za guzik od jego spodni i natychmiast go rozpięła.

Rozsunęła jego rozporek.

3

John dobrze wiedział, że nie powinien kazać jej dłużej czekać. Przesunął się do tyłu i zszedł z łóżka. Stanął przed nią i zsunął z siebie ubranie, okazując jej swój stojący członek w całej okazałości. Anna otworzyła szeroko usta, a jej oczy biegały po jego męskości, jakby chciała dokładnie obadać ją wzrokiem. Widział, że była pod wrażeniem. Nic więcej nie musiała mówić.

Zbliżył się do niej i zatrzymał się tuż przed nią, celując swoim penisem niczym mieczem prosto w jej stronę.

- No tak, nie żartowałeś. Faktycznie jest... razy dwa. Solidne razy dwa.

John roześmiał się i zmierzwił ręką włosy.

- Dziewczyno, jak ty na mnie działasz! - Pochylił się gwałtownie, oparł dłonie na łóżku i zatrzymał twarz tuż przed jej twarzą. - Szaleję za tobą, wiesz?

- Nie, nie wiem...

- To zaraz się o tym przekonasz. Ponieważ zaraz będę się z tobą kochał. - Cmoknął ją krótko w usta, przygryzając delikatnie jej dolną wargę. - Jak wariat. Tylko mi się wpierw oddaj. Cała.

- Oddać... cała?

- Chcę byś była moja.

- Jestem twoja.

- To pokaż mi się w końcu. - Złapał za jej koszulkę i pociągnął ją w górę. - Podnieś ręce.

Anna uniosła ręce wysoko, a John pierwsze co ujrzał, to drobne włoski okrywające jej miejsca intymne. A już chwilę później w końcu nagie piersi. Ach, jak mu brakowało tego widoku...

Zrzucił jej koszulkę na podłogę i pchnął ją na łóżko. Musnął językiem czubek jej sutka. Zatrzęsła się, jakby była w konwulsjach. Odchyliła głowę mocno do tyłu, zamknęła oczy i zacisnęła palce na poduszce, którą miała pod głową. John zebrał w ustach ślinę i popuścił ją na jej sutki, nadal ich nie dotykając. Obserwował jak jej klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała. Nadal pozostawała wygięta do tyłu. Pochylił głowę i wziął do ust jeden z jej sutków. A następnie to samo zrobił z drugim. Zaciskał na każdym z osobna zęby i ciągnął je, aż zrobiły się twarde. Masował językiem okolice wokół jej brodawek. Zapadła cisza. Uniósł głowę. Anna oddychała szybko, jakby próbowała złapać głęboki oddech.

Nie zwlekał dłużej. Przesunął rękę w dół i wsunął ją między jej nogi. Pierwsze co poczuł, to przyjemny puszek jej włosków, ocierający się o jego skórę. Wsunął palce głębiej, zanurzając je w kleistym śluzie. Spodziewał się tego, ale mimo to zadrżał. Jakby prąd potoczył się po całym jego ciele, sprawiając, że momentalnie się naprężyło, a mięśnie zrobiły się twardsze.

Anna wydała z siebie głośne jęknięcie, brzmiące niemal jak krzyk. Sapała i wzdychała, a całe jej ciało drgało jakby było w transie. John przylgnął ustami do jej twarzy. Całował z czułością jej skórę, przesuwając wargi i język po jej policzku, podczas gdy jego dłoń nadal ją masowała. Przylgnął do niej, całym ciałem, a ona pod jego naporem opadła na pościel i rozłożyła się po środku łoża. John natychmiast złapał jej ręce i wyciągnął je wysoko, ponad jej głowę.

- Chwyć się ramy.

Kiedy tylko Anna zacisnęła na niej palce, John natychmiast przytrzymał jej ręce w nadgarstkach, dociskając je do pościeli, a sam skierował usta do jej sterczących sutków.

Jej klatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała, a jej piersi niemal same pchały się do jego ust. Trzymał jej sutki na zmianę w zębach i tarmosił, jak dziki zwierz swoją zwierzynę. Ślinił i stymulował językiem, uderzając nim i rytmicznie pląsając po powierzchni jej brodawek. Anna wiła się pod nim i jęczała, próbując uwolnić ręce spod jego silnego uścisku. Powtarzała jak mantrę jego imię. Czasem wyraźnie, a czasem zupełnie niezrozumiale. Wiedział jednak, że nadal to jego imię wymawia, co jeszcze bardziej go napędzało.

Puścił jej sutek i podniósł gwałtownie głowę, uśmiechając się bezczelnie od ucha do ucha.

- Dojdziesz tak?

- Co? - Anna spojrzała na niego z przerażeniem i niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Jakby sądziła, że się przesłyszała.

- Doszłabyś tak?

- Tak... bez penetracji?

- Podobno penetracja nic ci nie daje? - Puścił do niej oko i posłał uśmiech. - To co, chciałabyś dojść w ten sposób?

- Nie wiem...

Spostrzegł jak jej nogi drżały. Poruszała nimi na boki, stale mocno je zaciskając. Przyglądał jej się, a widok jej niespokojnie drżącego ciała, niczym pląsającego w konwulsjach, działał na niego niezwykle pożądliwie.

- Ale chyba ja wiem, czego ci teraz trzeba.

Puścił jej ręce i opadł głową pomiędzy jej piersi. Przesuwał się niżej, wzdłuż jej brzucha, czując jak go wciągała. Trzęsła się i sapała. Sunął po jej skórze językiem, kierując się coraz niżej i niżej. Zatrzymał głowę na wysokości jej krocza i kiedy już chciał zanurkować, spostrzegł, że jej nogi były złączone, a uda ściśnięte.

Nawet komar by się nie prześliznął!, pomyślał. Pochylił się i przytulił głowę do jej kolan.

- Wpuścisz mnie?

- Chcesz zobaczyć?

- No, nie tylko zobaczyć. - Przetarł dłonią mokrą od potu twarz i zaśmiał się cicho. - Chcę wejść do środka.

- Do środka? - Obróciła głowę i zerknęła mu w oczy. - Ale... tak już... zupełnie?

- No, a jak inaczej?! - Parsknął śmiechem.

- A... gumka?

- Spokojnie, pamiętam o niej. - Wychylił się z łóżka i sięgnął do kieszeni spodni. Ułożył tuż obok jej pośladków prezerwatywę. - Wszystko jest na miejscu. W swoim czasie ją założę.

- Ale to... jak chcesz wejść? - Oczy Anny nagle zrobiły się niesłychanie duże. Nawet nie przypuszczał, że takie mogą być. Pisnęła: - Bez... niej?

- Tego bym nie zrobił. Nie martw się. - Pochylił głowę i cmoknął ją mocno w udo. - Tylko się rozejrzę.

- Ale nie włożysz go... bez?

- Nie włożę! - Roześmiał się, ale szybko ugryzł się w język. Uderzył się pięścią w tors. - Przysięgam. Słowo żołnierza. Słowo honoru.

Anna powoli poluzowała uścisk. Sporadyczne włoski wystawały z pomiędzy jej ud. Jej powieki były mocno zaciśnięte, głowa podniesiona wysoko i zwrócona w sufit. Jakby czekała, dając mu ciche przyzwolenie, ale bała się patrzeć. Między jej nogami zaczęła pojawiać się widoczna szpara. Na to czekał. Ułożył jej nogi, tak by leżała w rozkroku. Pochylił się i napełnił nozdrza jej zapachem. Zapachem, który przyprawił go o zawrót głowy.

Położył dłoń na jej udzie i delikatnie pchnął je mocniej.

- Szerzej, jeszcze odrobinę szerzej - poprosił. Objął wzrokiem jej kobiecość i na moment zamarł. Dopiero jej szybki, głośny oddech wybudził go z zamyślenia. Ucisnął jej udo, próbując dać jej znać, by bardziej rozłożyła nogi. - O tak, maleńka. Właśnie tak. Dokładnie tak.

Pochylił nisko głowę i dotknął jej miejsc intymnych, delikatnie przesuwając język od wejścia do pochwy aż po łechtaczkę. Anna wzdrygnęła się i złapała jego głowę. Jej palce tak mocno ciągnęły jego włosy, że miał wrażenie, że zaraz mu je powyrywa. Opadła na poduszkę.

John uniósł nieznacznie głowę, trzymając usta tuż nad jej waginą. Wiedział, że powietrze z jego ust drażniło i łaskotało jej wrażliwe miejsca. Obejmował ręką jej lewą nogę i czuł, jak jej całe ciało trzęsło się w dreszczach. Oddech miała nierówny i niesamowicie szybki.

Pojękiwała.

Przygryzała wargę.

- Oj tak, chcesz tego, maleńka.

4

- Jo-hn...?

- Spokojnie, maleńka. – Podniósł głowę i popatrzył jej w oczy. Były wielkie i przestraszone. Ale i jak zawsze ciekawe. - Wszystko jest dobrze. Tak ma być. Tak właśnie ma być.

Anna wyginała się i jęczała, jak oszalała. Łapała swoje piersi, na zmianę puszczając je i odwracając głowę. Wzdychała ciężko, a jej ręce przesuwały się po pościeli, jakby nie bardzo wiedziała, czego ma się złapać.

- Dotykaj siebie.

- Co?

John wyciągnął rękę i nakierował jej dłoń na jej nabrzmiałe piersi.

- Dotykaj się. Możesz to robić.

Anna pozostawała jednak nieruchoma. Nie wiedział, czego była to zasługa. Nieśmiałości czy zawstydzenia? Uścisnął jej dłoń i wspólnie z nią masował jej piersi. Drugą rękę ułożył na jej udach i odchylił jej nogi do góry.

A potem po prostu ponownie wsunął w nią język.

Anna wiła się tak, jakby sam diabeł ją opętał, a jej odgłosy z pewnością wystraszyłyby wszystkie zwierzęta z lasu. Jeśli już tego nie zrobiły...

Czasem wierzgała, jakby wzbraniając się, ale John nie ustępował. Nurkował między jej nogami i powtarzał te same ruchy.

Nagle Anna strąciła jego rękę. Pochyliła się do przodu i chwyciła w obie ręce jego głowę. Trzymała ją mocno. Zanurzyła palce w jego włosach i tarmosiła je na wszystkie strony. John przez chwilę miał wrażenie, że zwyczajnie się udusi, jeśli nie pozwoli mu wziąć oddechu. Puściła go, a on natychmiast podniósł głowę i roześmiał się na cały głos, łapiąc powietrze.

- Na boga, dziewczyno, prawie mnie zadusiłaś! - Otarł ręką pot z twarzy, zmieszany z jej śluzem. - Ale jaka byłaby to śmierć! Umrzeć z twarzą w cipce!

- Przepraszam, nie chciałam...

- Chciałaś, chciałaś, ale chodź tu do mnie! - Złapał jej nogę i przyciągnął ją do siebie. - To dopiero początek.

- Początek?

Pchnął ją na poduszkę.

- Najlepszy jest finał. Spodoba ci się.

Anna wbiła głowę w poduszkę. Jej ciało drżało, wyginało się pod nim, nogi wierzgały coraz bardziej, ale on trzymał ją nieruchomo. Wiedział, że była blisko. Jej jęki i westchnienia przerywały kolejne słowa. Już nawet nie wiedział, co mówiła, ale zakładał, że nadal jego imię.

A wtedy wypięła biodra i złapała się pościeli, jak tonący kłody. Jej jęki stawały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Ponownie chwyciła jego włosy, dociskała jego głowę do swoich miejsc intymnych tak mocno, że aż trochę ograniczało to jego ruchy. Ale zupełnie się tym nie przejmował. Kontynuował, mimo iż wierzgała tak mocno, że z czasem z trudem przychodziło mu utrzymanie nieruchomo jej nóg.

Nagle puściła go i opadła do tyłu, wyginając się i łapiąc w ręce prześcieradło. Ciągnęła je i tarmosiła tak mocno, że zupełnie pościągała je z rogów łóżka.

- O tak, właśnie tak... Tak, John! O tak! Tak!

Rozległ się krzyk, a jej ciało w ekstazie wygięło się do tyłu. Została w tej pozycji, aż przeżyła to do samego końca. John trwał przy niej do ostatniej chwili. I nie przestawał. Chłonął jej widok. Obserwował jak luzowała uścisk dłoni, wypuszczając z nich wymiętoloną pościel, a jej oddech robił się coraz to spokojniejszy.

Kiedy skończyła, wspiął się po łóżku i ułożył się przy niej. Trzymał głowę blisko jej twarzy, czekając cierpliwie aż na niego spojrzy. I spojrzała, a jej promienny uśmiech był jedną z najpiękniejszych rzeczy jakie widział tej nocy.

Podparł się na łokciu i przysunął usta do jej twarzy. Zawahał się jednak. Nie miał pewności, czy może ją pocałować. Jak ona to odbierze? Wstrzymał się zatem i tylko przyglądał jej się.

- Gwarantowałeś, że tego nie będzie... - powiedziała nagle, śmiejąc się. Tak zadowolonej jej jeszcze nigdy nie widział. Zmęczonej, ale zadowolonej.

- Kłamałem? - Dotknął jej policzków i zsunął z nich jej wilgotne od poty kosmyki włosów. - To był właśnie orgazm.

- Wiem. Teraz już wiem.

Niespodziewanie Anna obróciła się w jego stronę i ku jego zaskoczeniu przylgnęła ustami do jego ust. Ten pocałunek był inny. Niesłychanie namiętny i erotyczny. Nie dotykali się językami, ale John czuł jej delikatność i czułość w każdym pocałunku. Jakby chciała mu podziękować.

- Smakujesz... - Wysunęła język z ust i zmarszczyła nos, uśmiechając się zalotnie. - Dziwnie.

- Smakuję tobą.

- To nie poziomki.

- O nie, ale to jest o wiele lepsze niż nawet poziomki.

Jej wilgotne usta pieściły jego twarz. Podobało mu się to. Chciał więcej. Więcej jej. Jego członek nie dawał mu spokoju. Prężył się i niemal darł w jej stronę. Pragnął tylko wziąć ją znowu w ramiona i wejść w nią cały. Nieważne gdzie, byle szybko, byle głęboko...

Przysiadł na kolanach, odchylając się do tyłu i niemal wymachując przed jej twarzą swoją męskością.

- Chodź tu do mnie, maleńka. - Wyciągnął do niej rękę, a Anna od razu przysunęła się do niego. Chwycił ją w pasie. - Obejmij mnie nogami. Mocno.

Anna zawiesiła ręce na jego szyi i objęła go nogami w biodrach. John razem z nią poderwał się z łóżka. Ostrożnie zszedł na podłogę, trzymając ręce na jej pośladkach i śmiejąc się, obrócił się z nią dookoła własnej osi.

- Dziwnie się teraz czuję. - Wtuliła głowę w jego tors. - Inaczej. Jak... kobieta.

- To normalne. - Przysunął usta do jej czoła i pocałował ją w nie. - A jeśli chcesz, to częściej możesz tak się czuć. Wystarczy, że zostaniesz ze mną.

- Naciskasz? - Zachichotała, a jej paznokcie przeszyły jego kark, wprawiając go w dreszcze.

- A nie chciałabyś mieszkać tu ze mną?

- I kochać się, tak jak dzisiaj?

- Na setki możliwych sposobów. Tysiące. - Złapał ją pewnie pod pośladkami i podrzucił nią kilkakrotnie. - Mogę cię tak podrzucać, jeśli ci się to podoba! Nie bój się, nie spadniesz!

- Tylko mnie nie upuść!

- Nigdy! - Przycisnął ją do swojego torsu i szepnął jej do ucha: - To powiedz mi teraz, jak chcesz się kochać?

Jej policzki oblał rumieniec. Chciał spojrzeć w jej oczy, ale Anna przytuliła głowę do jego ucha i szepnęła tak cicho, że ledwie ją dosłyszał.

- Standardowo.

- Standardowo? - Roześmiał się na głos. - A co to znaczy? Po bożemu?

Pokiwała kilkakrotnie i przylgnęła do niego szczelnie całym ciałem. John powoli zbliżył się do łóżka, przyklęknął na nim i ostrożnie położył ją na pościeli. Złapał za kołdrę i jednym ruchem ściągnął ją całą z łóżka i rzucił na stołek.

- John? Mógłbyś może... zostawić tę kołdrę?

- A po co ci? - Spojrzał na nią wysoko unosząc brwi i przy ledwie padającym na nią świetle z okna, dostrzegł, że rękoma zasłaniała przed nim piersi, a nogi ułożyła tak, by ukryć miejsca intymne. Ugryzł się w język i przeklął w myślach własną głupotę. - Mogę. Pewnie, że mogę.

Podszedł do stołka i ponownie zebrał kołdrę. Zupełnie nagi wrócił do niej, niosąc niczym zwycięzca kołdrę w rękach i położył się bokiem przy niej. Podał jej poduszkę, a ona podłożyła ją pod swoją głowę. Przykrył ich oboje kołdrą, po czym od razu ułożył się na niej, podpierając się na rękach.

- Chcesz tak?

Jej wielkie ślepia wpatrywały się w niego. Milczała, tylko mrugając do niego porozumiewawczo. Odczytał, że tak.

- Myślisz, że ta kołdra nam się przyda?

- Tak...

Uśmiechnął się do niej i odgarnął czule włosy z jej twarzy. A ona zaczęła szybciej oddychać, jej piersi unosiły się i opadały niespokojnie. Jakby wiedziała, jakby czekała. Pochylił się i przysunął usta do jej ust. Zawisnął nad nią.

- Przepraszam, że się wcześniej zaśmiałem. Też lubię tę pozycję. Tak mogę zaglądać ci w oczy i mieć cię najbliżej, gdy nasze ciała są splecione. – Widział w jej oczach przerażenie. Nadal, mimo wszystko. Drżała i oddychała prędko, jakby ktoś ją gonił. - Spokojnie. Uspokój się, maleńka. Niczego się nie bój. Zrobię to powoli, dobrze?

Skinęła, a on sięgnął po małe, plastikowe opakowanie, leżące tuż obok jej pośladka. A potem wszedł w nią cały.

Nie potrzebowali kołdry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro