Rozdział 42 Tańce!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1

Grill skwierczał przyjemnie, wydobywając z siebie zapach mięsa, którego soczyste aromaty wlatywały do środka domu poprzez otwarte drzwi tarasowe. W tle unosiła się muzyka country. Zarówno Anna jak i John oraz pozostali uczestniczy spotkania siedzieli porozkładani w salonie. Anna i John leżeli razem na rozłożonym fotelu, a Finn i Mark zajmowali kanapę obok palącego się kominka i prowadzili ożywioną rozmowę z Rayem, który przechadzał się po salonie, co jakiś czas doglądając grilla albo zwyczajnie popalając papierosa na tarasie.

- Wiesz, motor to świetna sprawa, ale ja bym w to nigdy nie poszedł. - Finn odstawił kieliszek na stół i spojrzał na Raya. - Zbyt duże ryzyko.

- Jakie tam ryzyko? - powiedział Mark. - Przecież jak jeździ z głową, to nie ma się czego obawiać.

- Jednak, w razie jakiegoś wypadku...

- Finn, ty już lepiej przestać uprawiać to swoje czarnowidztwo! - John odchylił głowę i wyjrzał ponad Anną. - Niech chłopak robi co chce.

Rozległ się ledwie słyszalny, męski śmiech. Ray, który obracał kawałki mięsa ułożone na grillu, wszedł do salonu, wyłaniając się zza firanki osłaniającej wejście na taras i od razu zwrócił swoją uwagę na Johna.

- Chłopak? - Zerknął na swój telefon komórkowy, po czym podniósł wzrok i zmierzył wzrokiem Johna. - Wyglądam aż tak młodo?

- Cóż... - John wskazał ręką na siebie, Finna i Marka. - Od naszej trójki na pewno jesteś młodszy.

- Ale najmłodszy nie jestem.

John mimowolnie zacisnął mocniej rękę na tułowiu Anny. Nie podobało mu się wyzywające spojrzenie, jakie nieustannie rzucał mu Ray. Jakby go testował, albo prowokował. Czego ten facet chce, do cholery?, pomyślał. O co mu, kurwa, chodzi? To już zaczyna mnie powoli irytować!

Ray ponownie zerknął na swój telefon.

- Tylko dzieciaki bawią się stale swoimi zabawkami. - John wskazał podbródkiem na telefon Raya i uśmiechnął się krzywo. - Jesteś dzieciakiem?

- A może po prostu lubię się... bawić?

- Czyżby?

- Tak. - Ray opuścił rękę, w której trzymał komórkę i spojrzał wyzywająco w oczy Johna, uśmiechając się nadzwyczaj tajemniczo. - Ty dla przykładu, preferujesz zupełnie odmienne formy zabawy.

John zacisnął mocniej zęby, ale odetchnął głęboko. Nie zamierzał dać się sprowokować.

- To co, grasz w jakieś gry? - John nie chciał dać się podpuścić, ale ciekawość zaczynała brać górę nad jego dumą. Chciał wiedzieć co robił Ray i dokąd prowadzi zabawa słowna, w jaką go wciągnął. - Sprawdzasz media społecznościowe? Polubienia albo najnowsze komentarze? A może najnowsze relacje z życia celebrytów?

- Nie cierpię mediów społecznościowych.

Telefon Raya zawibrował i mężczyzna od razu podniósł go bliżej oczu. Blask ekranu rozświetlił jego twarz. John obserwował jak oczy Raya poruszały się szybko od lewej do prawej, jakby śledziły jakiś punkt albo odczytywały tekst. Dałby wszystko, by wiedzieć co widział Ray.

- Nawet nie masz żadnych... kont?

- Nie mam i nie będę miał. - Ray uderzał opuszkami palców w przyciski swojego telefonu, nawet nie patrząc na Johna. - Po prostu tego nie robię.

- To tak jak ja. Jednak moja relacja z telefonem kończy się na wysyłaniu smsów i telefonowaniu. - John wytężył wzrok i przyjrzał się dokładniej twarzy Raya. Już nie przypominał mu kolegi, z którym współpracował. Widział go zupełnie inaczej.

- Jednak model masz nowszy. Mimo wszystko.

- Ale nie ślęczę godzinami nad tym urządzeniem - odparł z oburzeniem John. Wzmianka Raya wydała mu się na miejscu. Przecież wcale nie dlatego wziął nowszy model. Zaproponowali mu taki. Lepsza bateria, zasięg, nawet jakość zdjęć...

- Obecnie - Ray rzucił Johnowi przelotne spojrzenie - można o wiele więcej robić na tym małym urządzeniu. Tym bardziej, kiedy posiada się takie cacko jak ty.

- To samo powiedziałbym o życiu. - John zignorował zaczepkę Raya i zerknął na śpiącą w jego ramionach Annę. Obaj panowie wymienili spojrzenia. - Takim normalnym, ludzkim. A nie komputerowym.

Ray podniósł głowę i na moment odsunął telefon od twarzy. On także popatrzył na Annę, po czym zerknął na Finna i Marka, i ponownie zajął się stukaniem w przyciski telefonu.

- Przykro mi, że cię rozczarowałem.

- To co takiego robisz, że stale wpatrujesz się w swój telefon?

- Jedynie wysyłam wiadomość. Krótką... - stuknął palcem w jeden z przycisków komórki i spojrzał prosto w oczy Johna - ...wiadomość.

Ray zaśmiał się drwiąco i schował telefon do kieszeni. Jego mina sugerowała, że podobała mu się ich potyczka słowna i nie miał zamiaru szybko jej zakończyć.

John nie zamierzał mu jednak odpuścić. Już przygotowywał się na kolejną salwę pytań, kiedy to niespodziewanie tuż nad nim pojawiła się głowa rozbudzonej i niekoniecznie zadowolonej Anny. Jedno spojrzenie w jej oczy wystarczyło, by John miał pełną świadomość, w jakim humorze jest jego dziewczyna.

- Cicho tam już! Gadacie i gadacie! - Anna położyła otwartą dłoń na ustach Johna i spojrzała mu groźnie w oczy. - Obudziłeś mnie!

- Przepraszam! Tylko rozmawialiśmy! - John zsunął rękę Anny ze swojej twarzy i przytulił ją mocniej do siebie. - W końcu to towarzyskie spotkanie, a nie tylko... nasze... intymne.

Anna ponownie ułożyła głowę przy policzku Johna i szepnęła mu do ucha.

- Zajmij się mną...

- Przecież... cały czas się tobą zajmuję - głos Johna zrobił się nagle niższy i bardzie ochrypły. Także szeptał, by nikt poza Anną nie usłyszał ich rozmowy. - A jak jesteśmy sami, to poświęcam ci cały mój czas.

- Nie cały. - Anna zasunęła powieki i przylgnęła ustami do jego szyi. Czuł na swojej skórze ruch jej miękkich warg. - Jeszcze muszę się tobą dzielić.

- Tak? Ciekawe z kim?

- Z pracą. Z Finnem. - Przesunęła rękę niżej i ucisnęła palcami jego brzuch. - A nawet z Rayem.

Ray ponownie zajął się rozmową z Markiem i Finnem, jednak kątem oka nadal zerkał w ich stronę.

- Akurat o nim, to już nawet nie wspominaj. Z nim na pewno nie musisz się mną dzielić...

- Jestem głodna - Anna wtrąciła w połowie zdania Johna, przerywając jego wywód.

- Jesteś... głodna?

- Nakarm mnie.

John przytrzymał Annę w pasie i razem z nią podciągnął się. Wyciągnął rękę w kierunku stołu i zawołał do Finna, wtrącając się w jego rozmowę z Rayem.

- Finn, podaj mi kawałek ciasta. Proszę.

Pozostali mężczyźni przerwali rozmowę i spojrzeli w kierunku Anny i Johna.

- Jeszcze się nie najadłeś? - Finn rozłożył szeroko ręce i z lekko uniesioną głową oraz pogodnym uśmiechem, wskazał na swojego przyjaciela. Urok imprezy jemu też się najwidoczniej udzielił i poluzował nieco jego angielską wrodzoną powściągliwość. - Być może nie wszyscy wiecie, ale John jest wielkim amatorem jedzenia!

- Dokładnie, tak właśnie jest! - John uderzył się ręką w tors i skinął. - Jestem takim... jedzeniowym odkurzaczem!

Finn spojrzał po blacie stołu, omiatając wzrokiem brudne talerzyki i kubki.

- Zjadłeś dwa, a nawet trzy razy tyle co my.

- Liczyłeś?!

- Już zjadłeś trzy kawałki ciasta. - Finn pokazywał na palcach kolejne wyliczane posiłki Johna. - Tyle samo steków i chyba z cztery żeberka.

- Małe żeberka. Takie mini żeberka. - John złączył obie dłonie i pokazał w powietrzu ich kształt oraz wielkość. - Same kości miały.

- Same kości to ma twoja dziewczyna.

- A ty co? Żałujesz mi?

- Dbam o twoją linię.

- Lepiej zadbaj o swoją. A o mnie się nie martw. My spalimy wszystko w nocy. W końcu tylko my w tym domu zajmujemy sypialnię.

- Trzeba przyznać, że... ostatnimi czasy elokwencja nie jest twoją mocną stroną.

- A kiedykolwiek była?

John wzruszył beznamiętnie ramionami i uśmiechnął się zaczepnie, pusząc się jak paw przed pozostałymi kolegami.

- Uważaj by ci pikawa nie wysiadła. - Mark założył nogę na nogę i pociągnął łyk piwa. - Jak będziesz spalał.

- Będę to robił powoli. Lubię się delektować.

Anna poderwała się tak gwałtownie, że John zauważył tylko jej burzę kasztanowych włosów unoszących się w powietrzu, poczuł na swoim brzuchu dobitny ucisk jej kolana, a po chwili mógł oglądać jedynie jej kuszące kobiece kształty, szybko oddalające się w kierunku schodów, prowadzących na piętro.

- I masz prze-je-ba-ne - powiedział cicho Mark, powoli akcentując każdą z sylab ostatniego słowa.

John westchnął i wyrzucił w powietrze nogi. Opadł stopami ciężko na podłogę i usiadł w szerokim rozkroku na fotelu.

- Zapalimy? - Sięgnął do kieszeni i skierował w kierunku Marka paczkę papierosów.

- Ty lepiej idź za nią, a nie palić idziesz - wtrącił Finn.

- Finn, daj mi, kurwa, spokój. - John wsunął do ust papierosa i spojrzał wrogo na przyjaciela. - Wiem, co mam robić.

- Nie wydaje mi się.

- Idziesz?

John spojrzał w oczy Marka, po czym poderwał się z fotela i ruszył pewnym krokiem w stronę tarasu, przechodząc obok, teraz siedzącego na sąsiednim fotelu, Raya. Ten jednak nie spoglądał w jego stronę.


2

Niecałe pół godziny później, Anna pojawiła się z powrotem na dole. Wyglądała jednak inaczej, tak jakby była gotowa do wyjścia. Włosy spięła wysoko i narzuciła na siebie płaszcz. Nie dołączyła jednak do gości, a udała się do kuchni, gdzie zajęła się zmywaniem i chowaniem resztek mięsa do lodówki.

- Czemu poszłaś na górę?

- A czemu ty nie poszedłeś za mną?

John wpatrywał się w jej szmaragdowe oczy i czekał z odpowiedzią. Odstawił na jedyne wolne miejsce na blacie talerzyk z ciastem i sięgnął po banana, leżącego w miseczce, po czym od razu zabrał się za rozrywanie jego skórki.

- Po co ci ten płaszczyk?

- Może zamierzam wyjść?

- I dlatego zmywasz moje naczynia?

- John! - Anna cisnęła gąbką do zlewu i chwyciła leżący na stole talerz, wyładowany ugrillowanymi stekami i żeberkami. - Znowu zaczynasz?! Już ci nie wystarczy, że rozmawiałeś o nas przy nich?!

- Przecież to były tylko żarty!

- Ale nie musiałeś tego robić przy nich!

- Wiem... - John zmierzwił ręką włosy, roztrzepując je na różne strony. - Poniosło mnie!

- Mówiłeś, że nie rozmawiasz z nikim o seksie!

- Nie podałem szczegółów!

- Ale ich poinformowałeś, co zamierzasz ze mną robić! - Anna schowała do lodówki mięso, po czym z impetem trzasnęła drzwiczkami. John usłyszał tylko trzask talerzy i był pewien, że wnętrze jego lodówki już nie wygląda tak samo, jak przed chwilą. Anna jednak w ogóle się tym nie przejęła. Przesunęła się do tyłu i skrzyżowała ręce na piersiach. - I do tego potraktowałeś mnie tak... przedmiotowo.

- Dałem plamę, ok?

Wyciągnął w jej stronę rękę, ale Anna nie podała mu swojej.

- To dlatego, że za dużo wypiłeś.

- Wcale nie. - John obrócił głowę i wskazał podbródkiem na Raya, nawet nie starając się zrobić tego dyskretnie. - To tek skurwiel tak na mnie działa.

- To tylko kolega.

- Przyjaciel - kolega.

Anna odepchnęła się od zlewu i zbliżyła się do Johna.

- To trzeba było się nie zgadzać, żeby został.

- Chciałaś, żeby został.

- Miałam nadzieję, że to was pogodzi.

- Ale ja nie muszę się z nim godzić. - John bezceremonialnie wzruszył ramionami, wziął kolejnego gryza i ponownie wskazał na Raya. - Pracujemy razem. Jakoś się dogadamy.

- Jakoś... - Anna pokręciła głową i roześmiała się, ale John odniósł wrażenie, że był to raczej jeden z jej cynicznych uśmiechów. - Ok, ale następnym razem nie zachowuj się tak.

Anna nadal stała ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma, jednak jej spojrzenie wydało mu się bardziej uległe. Zrobił zatem krok w jej stronę i śmiało przyciągnął ją do siebie, uważając, by nie ubrudzić jej włosów bananem, którego trzymał w drugiej dłoni.

- Dobrze. - Pochylił głowę i spojrzał jej czule w oczy. - Przepraszam.

Anna wtuliła się w jego koszulkę i objęła go mocno w pasie obiema rękoma.

- Jak ty możesz tyle jeść i być taki szczupły?! - Podniosła głowę i popatrzyła mu w oczy. Jej spojrzenie było już inne. Pogodne i radosne, a nawet nieco kokieteryjne. - Zdradź mi swój sekret!

- Dużo dobrego seksu. Nic więcej. - Nacisnął opuszkiem wskazującego palca czubek jej nosa, po czym powiódł wzrokiem wzdłuż jej szczupłej twarzy i zawiesił oko na jej ustach. Uniósł rękę i pomachał przed nią nadgryzionym bananem. - Chcesz trochę? Powinnaś... popróbować zanim...

- Zanim co?

- No wiesz... Zanim weźmiesz się za mojego.

- Chciałbyś bym go włożyła do ust, co?

John rozejrzał się niespokojnie dookoła i upewnił się, że są zupełnie sami. Tak było. Wrócił zatem do niej wzrokiem. Anna nie odrywała od niego oczu, a w jej spojrzeniu było coś hipnotyzującego i zwierzęcego.

- Mówisz poważnie teraz?

- A nie chciałbyś?

- Pewnie, że bym chciał.

- To może... - jej ręka przesuwała się po jego brzuchu, aż zsunęła się niżej. John czuł, jak jej palce ocierały się o jego spodnie i zaciskały się na jego członku. Odłożył powoli na blat resztki banana, tak jakby odkładał niewybuch i spojrzał w kierunku salonu. Ucieszył się, że stoją za wysoką wyspą kuchenną, przez którą na pewno nikt z pozostałych mężczyzn nie dojrzy co robią - ...zrobimy to teraz?

- Teraz? - John wskazał wzrokiem na piętro. - Na górze?

Anna skinęła. Utrzymała poważne spojrzenie, po czym parsknęła śmiechem i roześmiała się na cały głos, zwracając na siebie uwagę obecnych. Obróciła się i ruszyła tanecznym krokiem, w stronę salonu.

- Czekaj, czekaj. Co to było? - Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Kiedy wpadła w jego ramiona, objął ją mocno od tyłu i przysunął usta do jej ucha. - Zagrałaś to?

- Może... W końcu sztuka to całe moje życie! - Anna wyrwała się spod jego uścisku i szeroko rozwinęła ramiona, niczym szybujący ptak. - Muszę więcej... latać!

John podbiegł za nią i chwycił ją w ramiona. Obrócił ją gwałtownie do siebie i zamknął ją w swoich objęciach.

- I co ja mam z tobą zrobić, co?

- Zsunąć bieliznę i natrzaskać na gołą dupkę.

- Z twoją dupką to ja co innego wolałbym robić.

- Zboczeniec... - Anna przylgnęła ciałem do ciała Johna i objęła dłońmi jego policzki, a on od razu objął ją mocniej ręką. Przesuwała wzrok powoli po jego twarzy. Przyglądała mu się, dotykała go wzrokiem. - Ale dzisiaj mi to nie przeszkadza. Dzisiaj cię pragnę.

- No proszę. A ja panią.

Pochylił się, by ją pocałować, ale Anna odchyliła głowę i spojrzała ponad jego ramieniem.

- To zjemy w końcu to ciasto?

- Pewnie, że zjemy. - John parsknął śmiechem, sięgnął po talerzyk, uniósł go wysoko i wskazał wzrokiem na kawałek ciasta. - Przecież po to je przyniosłem.

- A może zamiast jeść, to byście potańczyli, co?

Finn wyrósł niczym drzewo. A tuż za nim pojawił się Mark. Obaj uśmiechnięci od ucha do ucha spoglądali na Annę i Johna, podrygując nogami.

- Trzeba trochę... rozruszać tę domówkę! - powiedział Mark i nacisnął na pilot, który trzymał w ręku. Muzyka rozbrzmiała głośniej.

- Kultura wymaga, by panią tego domu, poprosić jako pierwszą... - Finn stanął na przeciwko Anny, pochylił się i wyciągnął rękę w jej kierunku. - Ale nas jest dwóch. I żaden nie zamierza odpuścić.

Anna zachichotała i złapała zarówno rękę Finna, jak i Marka. Po chwili już tańczyła razem z nimi, pląsając żwawo po całym salonie. John przechadzał się nieopodal, śledząc wzrokiem każdy ich krok. Nie czuł zazdrości, a podziw. Uwielbiał patrzeć, jak Anna oddawała się odrobinie szaleństwa. Zrzucała zbroję i nieśmiałość, które tak często nosiła na sobie. I była po prostu sobą.

- Ty nie tańczysz?

- Tak? - Ray wskazał wzrokiem na Annę, Finna i Marka - Nie tańczę.

- Wyjmij czasem kołek z dupy.

- Ty pierwszy.

- Proszę bardzo.

John chwycił za pilota, którego Mark rzucił na kanapę i nacisnął strzałkę. Rozbrzmiała głośna melodia. Anna, Finn i Mark zatrzymali się, ale John patrzył tylko na nią. Obrócił się w miejscu dookoła własnej osi i uśmiechając się zawadiacko, powoli zbliżył się do niej, sunąc niczym parowiec. Wyciągnął do niej rękę.

- Mogę panią prosić?

- Finn, jeśli pozwolisz... - powiedziała Anna, łapiąc oddech i chichocząc. - Chciałabym zatańczyć z moim chłopakiem.

- Oczywiście! - zawołał Finn. Ujął Marka za ramię i razem z nim wycofał się. - To teraz się zacznie! John to świetny tancerz!

Anna skinęła i podała dłoń Johnowi, a ten natychmiast przyciągnął ją do siebie. Wpadła w jego ramiona. John jedną ręką rozpiął jej płaszczyk, a drugą zsunął gumkę upinającą jej włosy do góry. Ściągnął wierzchnie odzienie z jej ramion, stale utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Uśmiechał się do niej, a ona wirowała przed nim, roztrzepując burzę włosów.

Krążyli dookoła, w miejscu, przytulając się i śmiejąc z samych siebie. John prowadził. Trzymał ją w pasie i wodził rękoma wzdłuż jej ciała. Obracał ją i przylegał ciałem do jej pleców. Zanurzał głowę w jej włosach. Czuł jak jej miękkie kosmyki łaskotały jego twarz. Jego dłonie bezwstydnie pieściły jej biodra. Eksponował jej kształty, gdzieś tam z tyłu głowy pamiętając, że tańczą tuż przed obserwującym ich Rayem. Chciał by mu zazdrościł, ale przede wszystkim by wiedział, że Anna jest tylko jego.

Muzyka dobiegła do końca, a oni dalej stali na środku salonu i obejmowali się. Po krótkiej chwili John cofnął się i trzymając w dłoniach jej rękę, pochylił się do wysokości jej dłoni, po czym delikatnie pocałował ją w nią, ledwie ocierając ją ustami.

- Brawo! - Finn klaskał i wiwatował. - Nie przypuszczałem, że jeszcze potrafisz tak dobrze tańczyć!

- A widzisz, jeszcze nieraz was zaskoczę!

- To może... odbijany? - Mark ustawił kolejną piosenkę i podszedł do Anny.

- Wybaczcie, ale... - John objął Anne ramieniem i przytulił ją do siebie. - Chcielibyśmy... potańczyć sami, parę wolniejszych kawałków.

Finn i Mark tańczyli bez oporów, a Ray pozostawał zupełnie nieobecny - nadal siedząc na tym samym fotelu i jedynie wodząc wzrokiem po tańczących parach. John z trudem uciekał od niego wzrokiem. Postanowił jednak nie zawracać sobie nim głowy. Wszystko czego chciał, miał w swoich ramionach. Ten pojedynek zwyciężył.

- Śliczna jesteś. Cudowna... - szeptał, kiedy razem z Anną poruszał się powoli w rogu salonu. Karmił ją ostrożnie kawałkami ciasta i bacznie obserwował, jak Anna ze smakiem zajadała się i zlizywała z siebie czekoladę. - Nawet kiedy tak niezdarnie jesz.

- To dlatego, że jesteśmy cały czas w ruchu! - Anna przylgnęła do niego i potarmosiła nosem jego policzek. - To wszystko twoja wina! Deprymujesz mnie!

- Moja wina? Raczej zasługa. - John pochylił się gwałtownie i przylgnął wargami do ust Anny. Trzymał w dłoni talerzyk, starając się go nie upuścić, a resztą całego ciała napierał na nią. Łapał zębami jej pełne kobiece wargi, całował ją, połykał. Zlizywał okruszki czekolady i polewy z jej twarzy. - Zjadłbym cię teraz...

- Ktoś tu chyba trochę wypił... - Anna położyła dłonie na ramionach Johna i odepchnęła go od siebie. Po chwili przesunęła jednak dłoń i palcami otarła resztki polewy z podbródka Johna, po czym zbliżyła rękę do ust i starannie oblizała każdy z palców. - Zapomniałeś, że nie jesteśmy sami?

- Jakbyśmy byli sami,... to co innego byś teraz do ust wkładała.

Anna zrobiła duże oczy i wydała z siebie dźwięk, który przypomniał Johnowi kocie prychnięcie. Nie skarciła go jednak, ani nie obraziła się na niego. Zamiast tego pokręciła wymownie głową i roześmiała się.

- A ty znowu o tym... - Przewróciła oczami i zacisnęła palce mocniej na jego szyi. - Taki pan pewny?

- Całkowicie. - John wyciągnął rękę i obrysował opuszkiem palca kontury ust Anny. Pod wpływem jego dotyku, usta Anny coraz mocniej się otwierały, a jej oddech robił się głośniejszy. - Tylko musiałabyś wargi szerzej rozchylić.

- Zapomnij! - Anna zasznurowała usta i zachichotała. - Nigdy!

Wszyscy, z wyjątkiem Raya, oddali się szałowi tańca. Nawet Finn i Mark, ośmieleni płynącymi w nich procentami, tańczyli razem ze sobą - zupełnie nie przejmując się tym, że nie są sami. John śmiał się i klaskał, wpatrując się w pomykającą po salonie Annę, która zmieniała partnerów - tańcząc raz z Finnem a raz z Markiem. Jednak najwięcej wirowała w jego ramionach. A on nie odstępował jej na krok.

Tylko Ray nie podnosił się z fotela. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro