Be My Friend

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NataliaSzatraj:

Tak, dodajemy rozdziały w bardzo szybkim tempie, ale mamy po prostu napady weny :D Mam nadzieję, że spodoba Wam się ta część :D Miłej lektury!

***

Perspektywa Diany

Jak ja mogłam dopuścić do takiej sytuacji? Jak mogłam pozwolić na to, by pocałować swojego szefa? To okropne, to coś strasznego, ale nie mogę pokazywać, że coś mi doskwiera. Gdyby Mirie się dowiedziała, nie dość, że byłaby na mnie zła, to jeszcze byłaby wściekła na Jokera, a lepiej, żeby się do niego nie przyczepiła. Pod wpływem emocji nad sobą nie panuje. Wychodząc od Jokera, miałam zaszklone oczy i kompletnie nie zważałam na to, czy ktoś mnie może zobaczyć - i tak gadają na mój temat przeróżne ploty. 

Wpadłam do naszego mieszkania, ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam do prysznic. Szorowałam swoje ciało tak, jak gdyby woda mogła zmyć wydarzenie sprzed chwili. Nie chciałam zejść na dół, a tym bardziej pracować dziś w nocy, jednak wiedziałam, iż szefuncio nie odpuści. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, zakręciłam kurek i wyszłam z kabiny. Zaczęłam się wycierać i próbowałam jakoś zahamować potok łez. Nie mogłam dać Mirie po sobie poznać, że coś się stało. Nie mogłam. Gdy zaczęłam nakładać na siebie koszulkę i majtki, usłyszałam huk, coś jakby się rozwaliło. Od razu wybiegłam z pokoju i zastałam ogromnie wkurzoną Mirie, która rzucała poduszkami po całym pokoju. Stół leżał przewrócony pod oknem, a dwie pozostawione przez nas z rana szklanki - rozbite.

- What happened? - zwróciłam się do fioletowowłosej, lecz ona tylko warknęła i z całej siły kopnęła kanapę stojącą po środku salonu. 

- Mirie... - zaczęłam i położyłam przyjaciółce dłoń na ramieniu. Ta spojrzała na mnie ze wściekłością w oczach, jednak po chwili się uspokoiła. Byłam pewna, że zobaczyła w moich oczach łzy. Za długo się znałyśmy, bym mogła ją jakkolwiek oszukać.

- Słyszałam... Wyszłaś z gabinetu Jokera roztrzęsiona... Coś ci zrobił? He hit you or...

- No! Nic mi nie zrobił. Nakrzyczał tylko, że źle wysprzątałam jego gabinet. Był zły, bo coś nie poszło po jego myśli... Byłam roztrzęsiona, bo wiesz, że on jest terrifying.

- Okay... That's good... - nie miałam pojęcia, dlaczego Mirie jest tak bardzo wkurzona. Na pewno nie chodziło tylko o tę sytuację, o której się dowiedziała. Miałam ochotę się położyć. Pójść spać i zapomnieć o tym, co miało miejsce kilka godzin temu, jednak czekała mnie jeszcze praca. Było już grubo po dziewiętnastej, więc za godzinę musiałyśmy zjawić się na dole. Zrobiłam przyjaciółce herbatę, a sama poszłam się malować. Muszę unikać Jokera, bo nie wytrzymam. Stanę za barem i będę się starała przez cały czas czymś zajmować, nie mogę na niego patrzeć, bo wiem, że się rozsypię.

***

- Diana... Słabo wyglądasz, może pójdziesz się położyć? - szepnęła mi do ucha Miranda, gdy przyszła po zamówienie, które właśnie przygotowałam. Odłożyłam butelkę wódki na bok i pokręciłam głową. Czy ja się słabo czułam? Czułam się fatalnie, było mi niedobrze i duszno.

- I'm feeling good, Mirie, honestly.

- I don't think so... Ale jeżeli uważasz, że jest w porządku... - zabrała tacę i zniknęła z mojego pola widzenia.

Dlaczego ja muszę ją okłamywać? To najgorsze, co może być, okłamywać swoją najlepszą przyjaciółkę. Przed moją osobą pojawiła się Harley, chichocząc i mlaskając gumą tak, że, nie wiem, jak to możliwe, ale zagłuszała tym nawet grającą muzykę (czy tylko mnie kojarzy się to z niechlujnym dzieciakiem?).

- Diana, Mirie need yer help to make some vodka drinks - przełknęłam głośno ślinę, wzięłam w swoją dłoń ścierkę i rzuciłam okiem, jak Harley, siadając na barze, przeskakuje na drugą stronę, by zająć moje miejsce. Szłam niepewnie, stawiając każdy krok tak, jak gdyby sprawiały mi one trudność. Podciągnęłam moją krótką, błękitną sukienkę i złapałam łapczywie oddech, ale gdy zobaczyłam szczerzącego się złośliwie w moją stronę Jokera, zadrżałam. 

- Diana, sweetie, clean up this shit - patrzył prosto w moje zaszklone oczy, przez co jeszcze bardziej zaczęło kręcić mi się w głowie. Raz uderzała we mnie fala gorąca, a raz zimna. Nie mogłam się utrzymać na nogach i opadłam do tyłu. Stresujące wydarzenia działały na mnie okropnie. Nie mogłam oddychać, było mi potwornie słabo. Zapewne rozbiłabym sobie głowę o posadzkę miejsca VIP, przy którym siedział Joker, gdyby nie czyjeś ramiona, które objęły mnie w pasie. Spojrzałam na swojego wybawiciela, a okazał się nim Frost.

- I'm sorry... - wydukałam płaczliwie, a on postawił mnie z powrotem. Jokera już obok nas nie było. Jedyne, co po nim zostało, to przerażający chichot, który roznosił się echem w mojej głowie.

- Odprowadzę cię do pokoju - mężczyzna, mówiąc to, wziął mnie na ręce na tzw. "pannę młodą". Uniosłam jedną brew do góry i zaczęłam się szamotać, jednak on nie dawał za wygraną i kurczowo trzymał mnie przy sobie.

- Powiem Jokerowi, że nie mogłaś pracować. Damy sobie tutaj radę, a ty będziesz się tylko przemęczać...

- Frost... Proszę, nie mogę pokazywać, że jestem słaba - gdy źle się czuję, nie zastanawiam się nad tym, co mówię i mogę się spodziewać, że Frost będzie wypytywał o co chodziło. Tylko co ja mu powiem? Widać było, że nie zniesie on sprzeciwu, jednak zamiast do mojego pokoju, zaprowadził mnie do siebie. Miał niewielkie mieszkanie, wyglądem przypominało ono nasze, tylko panował w nim większy bałagan. Pan J musiał go tak często wykorzystywać, że biedaczek nie miał kiedy posprzątać. Posadził mnie na swojej sofie i kazał poczekać. Wiedziałam, że idzie do niego. Wodziłam wzrokiem po mieszkaniu Frosta, po którym walały się puste opakowania po szybkim jedzeniu oraz butelki po alkoholu. Jednak moją uwagę przykuło najbardziej jedno małe zdjęcie na jego komodzie. Podniosłam się z kanapy, chwyciłam srebrną ramkę w swoją dłoń i obejrzałam je. Znajdowali się na nim właściciel tego mieszkania oraz starsza kobieta, bardzo podobna do niego (pewnie jego mama, bo kto inny?).

- Nie żyje od czterech lat - usłyszałam głos za sobą i prawie wypuściłam ramkę z rąk. 

Odwróciłam się twarzą do mężczyzny, który w dłoni trzymał swoją bluzę. Zarzucił ją na moje barki i wziął ramkę w dłoń. Czy ja dobrze widzę? Widzę w jego twarzy ból, tęsknotę. Nic nie mówiąc, podeszłam do niego i przytuliłam się do jego torsu. Był bardzo wysokim mężczyzną, a ja nie należałam do dziewczyn obdarzonych wzrostem supermodelki. Frost pachniał zupełnie inaczej od Jokera, miętą i męskim żelem pod prysznic. Wydawał się kompletnie nie pasować do swojego szefa, tak jakby pracował dla niego z przymusu.

- Jesteś tak cholernie uparta i wiem, że chcesz tam wrócić pomimo że widok Jokera cię boli. 

- Skąd wiesz? 

- Joker tells me everything, Diana. He does trust me, ya know - no tak, mogłam się spodziewać, że Joker puści parę z ust. To taki człowiek... Wygląda przynajmniej na takiego, który lubi być lepszy od innych, chwalić się wszystkim.

- You don't think I'm a whore?

- Nah... Myślę, że on postąpił głupio, ale przecież mu tego nie powiem. Nie obwiniaj się. Głowa do góry i nie pokazuj mu tego, że cała ta sytuacja źle na ciebie wpłynęła. 

Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiwając głową, po czym uniosłam głowę tak, by móc na niego spojrzeć. 

- Nie pasujesz do tego klubu... Jesteś zupełnie inny. 

- Nie jestem. Jestem zły jak on, tylko nieco mniej szalony i chamski - przewrócił oczami i odsunął mnie od siebie. 

Nie znałam go. Nie znałam jego przeszłości, ale czułam, że mogłabym z nim gadać całymi dniami i nocami. Zastanawiało mnie tylko to, dlaczego ze mną tu siedzi... Wraz z Mirie polubiłyśmy go, odkąd zaczęłyśmy tu pracować. Towarzyszy on nam bardzo często, kiedy idziemy na zakupy, bo jak to Joker mówi: "Frost musi się na coś przydać, a wy nie możecie się przemęczać". Brunet nie wydaje się być z tego powodu niezadowolony. Jestem pewna, że noszenie naszych toreb sprawia mu większą frajdę niż sprzątanie czyichś zwłok.

- Co powiesz na drinka? Rozluźni cię. Joker wyszedł i raczej prędko nie wróci, więc możemy zejść na dół.

- Frost... - niebieskooki przerwał mi w połowie, a ja zagryzłam dolną wargę.

- Mów mi Jonny... 

- So Jonny, I think it's a good idea.

***

Reszta wieczoru w klubie minęła mi bardzo przyjemnie. Stałam za barem, przygotowywałam napoje i drinki, a do pomocy miałam ciągle chichoczącą blondynkę. Poprawiała mi humor swoim paplaniem o butach. Żadna z nas nie wspominała o sytuacji z wczoraj, a ja powoli zapomniałam o tym, co wydarzyło się dzisiaj. Jokera faktycznie nie było całą noc, więc porządku w klubie pilnował Frost. Czasami przyłapywałam go na zerkaniu w moją stronę. Gdy widział, że robię się smutna, strzelał zeza, albo pokazywał język, a na mojej twarzy automatycznie pojawiał się uśmiech. 

Przed godziną czwartą nad ranem Mirie stanęła przy barze, a klub robił się pusty. Reszta personelu poszła do swoich domów (tylko ja, Miranda i Jonny mieszkaliśmy u Jokera, co za ironia). Harley usiadła na blacie baru i złapała za butelkę szampana, którą zaraz przechyliła. Kto by pomyślał, że dziewczyna ma taki spust, bo wychlała prawie całą butelkę na raz. 

- Dobra, zostaliśmy sami, a ja nie mam zamiaru się jeszcze kłaść. Pijemy?

- Harley... - Mirie zaśmiała się radośnie i sięgnęła po butelkę whisky, żeby nalać sobie szklankę. 

Poszłam w jej ślady, lecz ja chwyciłam za wódkę i przygotowałam sobie shota. Frost siedział z piwem, przyglądając się nam. Pomijając fakt, że po powrocie z mieszkania Jonny'ego wypiłam podczas pracy trzy drinki, Harley i Mirie również nie próżnowały i piły wraz ze mną, więc byłyśmy nieźle podpite. Muzyka nadal grała, a my radośnie śpiewałyśmy słowa prawie każdej piosenki. Byliśmy sami, mogliśmy robić to, co chcieliśmy. Frost robił nam zdjęcia swoim smartfonem, gdy wskoczyłyśmy na bar i we trzy tańczyłyśmy swój popisowy numer.

- Guys, are we gonna play Spin the Bottle? - dziewczyna naszego szefa usiadła na stołku przy barze, ale zaraz zabrała pustą butelkę i pobiegła na kanapę. Nic nie mówiąc, ruszyliśmy za nią. 

- Nie wiem, czy to dobry pomysł... Jestem sam z trzema laskami. Mistah J, he's not gonna be glad about that - jęknął, a Harley pacnęła go z prostej dłoni w ramię.

- Nie marudź. Będzie fajnie - poprawiła swoje loki, które opadały jej na ramiona i zakręciła butelką. Oho, zaczyna się zabawa!

Na pierwszy ogień poszedł Frost, który miał zatańczyć jakiś dziki, opętany taniec na stole. Zaczął się wykręcać, ale nie obyło się bez naszego wyśmiania go.

- Pussy - walnęła Mirie z szerokim uśmiechem, popiwszy whisky prosto z butelki. We trzy z Harley wyżłopałyśmy już drugą dzisiejszego wieczoru, ale czułyśmy, że nadal było nam za mało. 

- Dobrze, że jestem po pijaku. 

Nie mogłam się opanować, gdy wykonywał zadanie. Chichotałyśmy i biłyśmy mu brawo. Nigdy nie sądziłam, że Frost może się na coś takiego zgodzić, wyglądało to tak zabawnie, że ze śmiechu rozbolał mnie brzuch. Wszyscy wykonali jeszcze kilka głupich zadań, jak na przykład Mirie udawała goryla, Harley musiała stać na jednej nodze przez trzydzieści sekund, ale nie wytrzymała nawet pięciu, a ja miałam zjeść cząstkę cytryny, nie popijając jej, na raz. 

- You're horrible. I hate ya! - śmiałam się sama z siebie, póki Mirie ze złowieszczym uśmieszkiem nie ogłosiła, iż butelka wylosowała mnie. 

- Not again... 

- Diana, siądź okrakiem na Froście i poruszaj biodrami. Ale wiesz - twarzą do niego!

Wspominałam może, że Mirie po pijaku bywała naprawdę zboczona?

- C-co? - Frost był zaskoczony prawie tak samo jak ja, ale alkohol dobrze poukładał mi w głowie, więc westchnęłam i usiadłam mężczyźnie na kolanach. Wykonałam zadanie przy gwizdaniu Harley, jednak obchodziła mnie w tym momencie twarz Jonny'ego. Wydawał się jakby zakłopotany, ale nie miałam pewności, czy w stu procentach?

***

Hahahaha, Jeezu, czemu Natalka zrobiła z mojej bohaterki zboczeńca? XDD Nie no, rozdział oczywiście idealny, nie mogłam przestać się śmiać <3 Dobranoc wszystkim, jutro (dzisiaj) kolejny ^^

No i ciekawostka: "Spin the Bottle" to angielska nazwa gry w butelkę :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro