Poniedziałek - Trening - umieram

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Więc tak, zaczynamy od rozgrzewki.

I trener pyta czy ktoś wie gdzie jest (taki jeden typ na Kur i kończący się na A, wiem o czym myślicie. Ale nie, to nie to słowo)

I ja jak wszyscy są cicho palnełam " nie istotne" 🤦‍♀️
Ja mam chyba problemu z komunikacją między ludzką.

Wszyscy oczy na mnie, bo przecież ja na pewno wiem gdzie jestem tak bo na pewno wiem gdzie jest mój wróg mhm.

W końcu udało mi się ich przekonać że nie mam pojęcia.

Lecimy dalej rozgrzewka.

Odwalało mi że nie wiem, to przez bff jak by ktoś pytał.

Walki w dole git
0:0 z bff

Potem ćwiczymy rzuty na spokojnie.

I trener tak o, ma takie.
*Krzyczy do kolegi* * ale tak że każdy słyszy i w ogóle to jednak bardziej do każdego* "Akcja PS"

My wszyscy śmiech, aż mi łzy pociekły. Szczerze współczuję koledze 😂 bo cóż on też się z tego śmieje. Ale ja bym na jego miejscu chyba wyszła z sali.

(Nie wytłumaczę tego skrótu, możecie spróbować się domyślić)

Walki a górze.

Walka z bff
1:1 (ona twierdzi że 1:0 dla niej bo nogę jej wygięłam przez przypadek...i zgodziłam się żeby wygrała)

Walka z typem co ma 180 wzrostu i jakieś 75kg ( ze mną! Ja mam 168 i ważę 49.5)

Zgadnijcie kto wygrał?

Zaczynamy śmiechem no oczywiście on ma takie 'spoko luz, będę walczył jedną ręką'. (Skłamał)

Latałam po tej macie jak marionetka, nie liczyłam ile wygrał co najmniej 8;0
Było śmiesznie to fakt, bałam się z nim walczyć bo nom ja nie miałam szans.
Ale było spoko.

Jestem mega zmęczona i umieram. Jutro będzie jeszcze gorzej przez zakwasy ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#judo