rozdział dziewiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


NIEDZIELA

******************************************

Obudziło mnie słońce, świecące mi prosto w twarz. Jest zima do cholery, pomyślałam i przewróciłam się na drugi bok. Dopiero wtedy mój mózg się obudził. Przetarłam oczy i przypomniałam sobie, że miałam plan wstać wcześnie, żeby złapać Natalkę przed zajęciami i wreszcie z nią porozmawiać. Zaczęłam szukać telefonu i dostrzegłam go po drugiej stronie pokoju. Zwisał na ładowarce obok szafy, bo widocznie wczoraj uznałam to za lepsze rozwiązanie niż podłączyć go obok łóżka i położyć bezpiecznie na stoliku nocnym. Trudno, w takim przypadku musiałam jak najszybciej stoczyć się z łóżka i sprawdzić godzinę. Podeszłam do telefonu i go włączyłam. Zanim się włączył wybrałam ubrania, które chciałam dziś założyć. Padło na dość szerokie czarne dżinsy, białą koszulkę z długim rękawem i na górę ciepłą koszule flanelową w różnych odcieniach fioletu. Zerknęłam na telefon i zobaczyłam, że dochodzi ósma. Oprócz godziny na wyświetlaczu pojawiło się mnóstwo smsów i nieodebranych połączeń, jednak nie miałam teraz na to czasu. Skoro i tak Natalka już poszła na zajęcia to wskoczyłam szybko do łazienki. Związałam włosy w koczek i weszłam do kabiny. Zaczęłam żałować, że nie włączyłam muzyki, żeby zająć czymś głowy. Niestety było już za późno i do głowy przychodziły mi wspomnienia wczorajszego wieczora. Przypominałam sobie jak miło było patrzeć na wygraną naszej drużyny oraz jakie miłe było późniejsze celebrowanie sukcesu. Dawno nie czułam się w ten sposób jak wczoraj, być może dlatego że już dawno nie piłam i to jeszcze na pusty żołądek. Jednak gdy sobie przypomniałam z jakiego powodu wczoraj nie zjadłam kolacji, aż się we mnie zagotowało. Wiktoria sobie za dużo wyobrażała i postanowiłam, że wczoraj ostatni raz nic z tym nie zrobiłam. Wyszłam spod prysznica i dokładnie się wytarłam. Założyłam przygotowane ubrania oraz łańcuszek, który zostawiłam na szafce pod lustrem. Umyłam zęby i przeszłam do makijażu. Postanowiłam namalować kreski moim ostatnio ulubionym brązowym eyelinerem, ułożyłam brwi i wytuszowałam rzęsy. Na usta nałożyłam pomadkę nawilżającą. Do ogarnięcia zostały mi tylko włosy, ale nie miałam ochoty ich jakoś specjalnie układać, więc związałam luźnego koka tuż nad karkiem. Wyszłam z łazienki i podeszłam do telefonu, aby odczytać te wszystkie widomości. Od taty dostałam taką wiadomość : no nie sądziłem że na stare lata będę swoją córkę w telewizji oglądał, tylko tam nie wojuj za bardzo ;) . Szybko odpisałam tacie i wiedziałam, że wkrótce muszę do niego zadzwonić. Tęskniłam za nim każdego dnia, wszystko co mam w życiu zawdzięczam mu. Tylko on zawsze we mnie wierzył. Postanowiłam, że jak wrócę z Zakopanego to szybko skoczę do akademika, żeby zabrać rzeczy i wracam do domu. Razem obejrzymy finał sezonu i spędzimy razem trochę czasu.

Przeszłam do kolejnych wiadomości. Kliknęłam w imię Natalii i ukazało mi się chyba z 30 wiadomości. Od próśb po groźby. Była zdenerwowana, że jej nie odpisywałam, jednak mój telefon dawno już padł. ''JULKA czy to ty, czy ja mam zwidy" , ''to są chyba jakieś żarty" , ''dlaczego mnie tam nie ma?!" , ''DLACZEGO NIE ODBIERASZ?!" , ''jakbyś była obok dostałabyś po łepie" , ''dobra moja cierpliwość się kończy" , ''daję ci ostatnią szansę, jeśli teraz nie odbierzesz to masz przejebane", ''aha, wyłączony telefon, doigrałaś się". Odpisałam jej :''Nata zadzwonię później jak skończysz zajęcia, mam tyle do opowiedzenia. Wybacz te telefony, ale padła mi bateria. Kocham cię babe. " I zaraz dostałam odpowiedź : ''Wybaczę jak opowiesz wszystko ze szczegółami. I ja ciebie też''. Jak już tak ogarniałam co się dzieje w świecie to postanowiłam sprawdzić messengera, żeby zobaczyć, czy nie mam nowych wiadomości i tam. Włączyłam dane i czekałam aż przyjdą wszystkie powiadomienia. Nowych wiadomości na mesie nie było, ale za to pozyskałam dwóch nowych obserwatorów na instagramie. Weszłam w aplikację i zobaczyłam nicki Pawła i Andrzeja. Ja oczywiście ich obserwowałam od bardzo dawna, więc nie musiałam tego zrobić. Zauważyłam też, że Paweł dodał coś na relację. Pomyślałam, że pewnie jakoś pogratulował zwycięstwa chłopakom. Kliknęłam w profilowe Pawła i wyświetliło się zdjęcie Andrzeja, jak trzymał mnie na ramionach. Zrobiłam screena i przeszłam do innych relacji. Jak to czas spędzony na instagramie zleciał tak szybko, że nie zwróciłam uwagi na godzinę. Była już prawie dziesiąta, a ja jeszcze nie miałam butów. Szybko je założyłam, a kurtkę zabrałam do ręki. Zamknęłam pokój i wsiadłam do windy. Wyparowałam z hotelu i zaczęłam praktycznie biec, chociaż wiedziałam, że nie ma opcji żebym była na czas. Zerknęłam na zegarek i było już pięć minut po czasie. Wreszcie zobaczyłam hotel, a przed nim na moim ulubionym murku, siedział Andrzej.

-Wiem, że się spóźniłam, ale czy ty czasem nie powinieneś być na treningu? - zapytałam, gdy podeszłam bliżej.

-Michal przełożył trening o pół godziny - powiedział - ale postanowiłem ci o tym nie pisać bo i tak przyszłabyś po czasie - zaśmiał się.

-No bardzo śmieszne - powiedziałam i założyłam kurtkę.

-Jesteś głodna? - zapytał, a mi zaburczało w brzuchu, mam nadzieję że tego nie słyszał. Z tego wszystkiego zapomniałam rano zjeść cokolwiek.

-Bardzo - powiedziałam, a on poklepał miejsce obok siebie. Wskoczyłam na miejsce, a on podał mi zawiniątko.

-Zrobiłem rano, bo pomyślałem, że zjem później, ale nie mam ochoty - wyjaśnił.

-Byłbyś dobry w pakowaniu prezentów pod choinkę - zaśmiałam się, próbując to rozpakować. Gdy wreszcie to mi się udało to wgryzłam się w bułkę, w końcu nie jadłam nic od wczorajszego obiadu.

-Jestem świetny w pakowaniu prezentów - zaśmiał się. Przez chwilę panowała cisza, ale przerwał ją Andrzej.

-Na kiedy planujesz powrót? - zapytał.

-W poniedziałek rano mam pociąg - odpowiedziałam - i wracam do normalnego życia.

-Już bez skoków - powiedział.

-I bez skoczków - dodałam i uśmiechnęłam się. Musiałam zacząć sobie uświadamiać, że ta przygoda już się kończy.

-Dzisiaj ostatni trening w Polsce przed Planicą - powiedział, gdy już skończyłam jeść.

-A kiedy wyjeżdżacie? - zapytałam.

-We wtorek - odpowiedział - w środę są już kwalifikacje, więc pewnie wyjedziemy jakoś nad ranem.

Zbliżał się czas treningu, więc poszliśmy w kierunku hotelu. Już mieliśmy otwierać drzwi, gdy zatrzymała nas Ewa.

-Trener chce z tobą pogadać - powiedziała do Andrzeja - a ty nie musisz siedzieć z nimi na treningach prawda?

-Y, chyba nie - spojrzałam na Andrzeja.

-No nie wiem, nie wiem - powiedział śmiejąc się- myślałem że kupisz mi wodę w automacie, ale widzę że na nikogo nie można liczyć. No nie można, nie można... - mówił pod nosem odchodząc, a Ewa zaczęła się śmiać.

-Pomyślałam, że może masz ochotę pojechać ze mną do Kuby - powiedziała już do mnie - muszę podjechać do niego do domu, żeby podpisał jakiś papier.

-Pewnie - odpowiedziałam - a jak z jego ręką?

-Z tego co wiem to wczoraj rozmawiał z trenerem i nasz lekarz dostał jego wyniki. Według nich to nic groźnego, ale potrzebuje odpoczynku - powiedziała gdy szłyśmy w stronę jej dużego żółtego renault. Usiadła za kierwonicą, a ja na siedzeniu pasażera i wyjechaliśmy z parkingu.

-Jak tam sprawa z Wiktorią? - zapytała.

-Szczerze to nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - nie rozumiem jej zachowania. Na pewno wie, że zaraz stąd znikam, więc po co to wszystko?

-Ona zawsze była zaborcza jeśli chodziło o Andrzeja - powiedziała Ewa - byli razem przez dwa lata i z tego co wiem to była tak zazdrosna o wszystkie dziewczyny. Nawet nie pozwalała mu spotykać się z fanami. On w końcu rozstał się z nią, ale jednak nie wiem czy dokładnie to było powodem.

-Między nimi musiało coś być - powiedziałam - dwa lata to kawał czasu.

-Masz rację, skoro tyle się męczył to musiał mieć jakiś powód - powiedziała, gdy zajechaliśmy na czyjeś podwórko - szybko skoczę po podpis i wracam, nie chcę go za długo męczyć - powiedziała i zostawiła mnie samą w samochodzie, a ja w tym czasie przeglądałam relacje na innych skoczków. I tak jak mówiła, wróciła za chwileczkę.

-Dobra to mamy załatwione - powiedziała - to teraz jeszcze druga sprawa.

-Jaka druga sprawa? - spojrzałam w jej stronę.

-Zaraz ci wszystko opowiem, ale najpierw dojedźmy na miejsce - powiedziała i zapięła pasy. Wyjechaliśmy od Kuby i skręciliśmy w kierunku z którego przyjechałyśmy, jednak chwilę później zajechałyśmy w jakąś uliczkę.

-Byłam tu dwa dni temu z Kamilem - powiedziała, wyciągając aparat z pokrowca - jednak wtedy nie miałam tu aparatu.

-Boże jak tu pięknie - powiedziałam otwierając drzwi. Przed nami widać było piękne szczyty, ale nie to robiło największe wrażenie. Patrząc w dół widać było kilka wydeptanych ścieżek prowadzących do podnóża gór. Śnieg jeszcze leżał gdzieniegdzie, ale od wczoraj praktycznie cały stopniał.

-Nie mogłam się napatrzeć - powiedziała, już z aparatem na szyi - dlatego pomyślałam, że przyjadę tu, jak tylko słońce wyjdzie zza szczytów, to będzie idealny kadr.

Stałam obok samochodu i przyglądałam się jej. Widać było, że kocha to robić. Zrobiła chyba z kilkadziesiąt ujęć, a ja podziwiałam okolicę.

-Mogę zrobić ci zdjęcie? - zapytała, a ja z ochotą pokiwałam głową. Od razu zaczęłam ściągać kurtkę. Uwielbiałam później wywoływać zdjęcia i przyklejać je na ścianę w akademiku. Już raz musiałam płacić za malowanie ściany, ponieważ jak się okazało ślady po taśmie były zbyt duże. Teraz mam już inne patenty. Podeszłam do urwiska, a Ewa mówiła co mam robić. Zrobiła kilkanaście zdjęć, a na końcu podeszła do mnie i zrobiłyśmy selfie tym wielkim aparatem, co było trudne, ale ufałam że się udało. Wróciłyśmy do samochodu i zamknęłyśmy drzwi.

-Chcesz zobaczyć? - zapytała i podała mi aparat. Ona już zaczęła wyjeżdżać, a ja przeglądałam zdjęcia.

-Te zdjęcia są świetne - powiedziałam.

-Poczekaj aż zobaczysz swoje - odpowiedziała z uśmiechem. Zaczęłam szybciej przesuwać aż doszłam do zdjęć, na których jestem. Mój wygląd sugerował jakbym naprawdę wspinała się po górach i zrobiła krótką przerwę na zdjęcie. Cieszę się, że Ewa mówiła mi co mam robić, bo nie potrafiłam dobrze zapozować.

-Wow - powiedziałam, gdy doszłam do zdjęcia, na którym stałam tyłem. Ewa mi kazała rozłożyć ręce i spojrzeć w niebo. Wyglądało świetnie. Pokazałam Ewie, które zdjęcie zrobiło na mnie takie wrażenie.

-Jestem z niego bardzo dumna - powiedziała - mogłabym go dodać na swoją stronę?

-Oczywiście, ale musisz mi wysłać wszystkie zdjęcia - zagroziłam jej.

-Nie ma sprawy - zaśmiała się - dochodzi dwunasta, chłopaki albo skończyli, albo za chwilę kończą trening.

-Mają coś jeszcze przed zawodami? - zapytałam.

-Wiem tylko że mają rozmowy z trenerem, a później już chyba prosto na skocznie - odpowiedziała mi, gdy właśnie zajeżdżaliśmy pod hotel. Ewa zabrała dokumenty, a ja swoją kurtkę. Gdy tylko weszliśmy do hotelu podszedł do nas Kamil.

-Jak się czuje Kuba? - zapytał.

-Z tego co mówił, to już nie boli go, ale wkurza się że nie pojedzie do Planicy - odpowiedziała - starałam się go trochę pocieszyć, ale w takiej sytuacji ciężko coś powiedzieć.

-Andrzej się przed chwilą dopytywał, czy już wróciłyście - powiedział do mnie Kamil- poszedł do jadalni, a ja obiecałem mu że jak was zobaczę, to ci przekaże że cię szukał.

-To w takim razie pójdę go poszukać - zaśmiałam się - dziękuję ci za zdjęcia - powiedziałam do Ewy.

-To była przyjemność - uśmiechnęła się i odeszła z Kamilem w stronę windy cały czas coś mu opowiadając. Ja poszłam w kierunku jadalni i otworzyłam drzwi. W środku było o dziwo bardzo mało osób. Andrzej od razu mnie zauważył i podszedł do mnie ze swoim obiadem na tacce.

-Co robiłyście? - zapytał mnie - długo was nie było.

-Byłyśmy u Kuby, miał coś do podpisania - odpowiedziałam - i wcale nie tak długo - zaśmiałam się.

-Słuchaj mało czasu nam zostało - zaśmiał się - będziemy z Pawłem oglądać Władcę Pierścieni, chciałabyś z nami?

-W sumie chętnie, nigdy go nie oglądałam - odpowiedziałam i zaczęłam nakładać sobie obiad.

-Żartujesz sobie - powiedział i chodził za mną, gdy nakładałam sobie zupę - nie żartuj.

-No naprawdę - zaśmiałam się - jakoś nigdy mnie do tego nie ciągło.

-Książek też nie czytałaś? - zapytał.

-No jakoś tak wyszło - zaśmiałam się, widząc jego minę. Nie mógł w to uwierzyć.

-No nie - powiedział - chodź musimy to nadrobić dzisiaj. Zabraliśmy nasze obiady i poszliśmy na górę. Andrzej włączył laptopa i chwilę później znalazł film.

-Cholera, Paweł nie odbiera, a jak chcemy się wyrobić do 15 to musimy już zacząć - powiedział - trudno jak przyjdzie, to będzie. I tak oglądał milion razy, więc wie jak się zaczyna - zaśmialiśmy się. Usiedliśmy na łożku i zaczęliśmy oglądać jedząc obiad. Na początku nie mogłam się połapać, więc zadawałam pytania, wiem że to może być irytujące, ale ja nie mogę nic poradzić na to, że chciałbym wszystko jak najlepiej zrozumieć. W pewnym momencie pojawiła się jakaś dziwna postać i parsknęłam śmiechem. Andrzej się na mnie popatrzył, wiec starałam się opanować. Niestety jestem typem osoby, która jak próbuje się powstrzymać to coraz bardziej się śmieje.

-No przecież widzę ze się śmiejesz - powiedział do mnie - przestań się śmiać, bo to jest świetna postać. Na co popatrzyłam się na niego zachowując powagę.

-Już przestaje i wracam do oglądania - uśmiechnęłam się - bardzo ciekawy film.

-Poczekaj do końca - odpowiedział - nie oceniaj filmu po wyglądzie postaci - zaśmialiśmy się.

Nawet nie wiedziałam kiedy minęły dwie godziny. Siedziałam zapatrzona w ekran, gdy pokazały się litery końcowe.

-Chciałbym przypomnieć jak na początku się śmiałaś - powiedział - a później gdzieś w połowie na ciebie popatrzyłem to byłaś skupiona jakbyś była na wykładach. Zaczęłam się śmiać.

-To nie moja wina ze wyglądał śmiesznie, ale film jest naprawdę świetny - powiedziałam już na poważnie - to ma kolejną część prawda?

-No nie wierze - powiedział - najpierw się śmieje, a teraz pyta o kolejną część. Otóż jest kolejna część jest, ale ty na nią nie zasługujesz - powiedział i dźgnął mnie w żebra. Niestety mam straszne łaskotki. Zapomniałam że to jest łóżko jednoosobowe i odsuwając się spadłam na podłogę. Pech chciał że właśnie wtedy otworzyły się drzwi i wszedł Małysz. Czy nie mógł zapukać? Stanął w drzwiach i chyba zapomniał po co przyszedł. Czułam jak robię się cała czerwona, ale zaczęłam zbierać się z podłogi.

-Zaraz przyjdzie Dolezal, także ten... - powiedział Adam uśmiechając się.

-Dzięki za informacje - odpowiedział mu Andrzej i Adam wyszedł. Ja od razu popatrzyłam na Andrzeja, a ten zaczął się głupio śmiać, na co zgromiłam go wzrokiem.

-Hej, przecież tylko siedziałaś za łóżkiem - i znów zaczął się smiać.

-To wszystko twoja wina - zaśmiałam się, ponieważ już czułam się mniej głupio niż chwilę temu. Za chwilę miał przyjść trener, więc zabrałam kurtkę i podeszłam do drzwi.

-Widzimy się za pół godziny? - zapytał - pewnie koło piętnastej będziemy wyjeżdżać.

-Będę czekać na dole - powiedziałam - miłej pogawędki z trenerem.

-Dziękuję - uśmiechnął się i założył słuchawki, a ja wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Akurat w tym samym momencie z pokoju na końcu korytarza wyszedł nie kto inny, a Wiktoria. Zmierzyła mnie wzrokiem, a ja postanowiłam postąpić jak tchórz. Weszłam do windy i szybko kliknęłam parter. Drzwi już się zamykały, gdy włożyła swojego buta, aby tak się nie stało. Pomyślałam że, zjedziemy na dół i każdy pójdzie w swoją stronę. Jak zjechaliśmy i drzwi zaczęły się otwierać, to pomyślałam, że naprawdę tak się stanie i dała sobie spokój. Ale ona zawsze ma coś do powiedzenia.

-Jesteś żałosna - powiedziała - myślisz, że nie widać jak próbujesz wskoczyć mu do łóżka tylko po to żeby zostać w kadrze?

-Jesteś popierdolona - odpowiedziałam i próbowałam przejść obok niej.

-Wiesz jak ja kogoś takiego nazywam? - zapytała - dziwka.

I wtedy nie wytrzymałam. Przyłożyłam jej prosto w twarz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro