rozdział ósmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


SOBOTA KONKURS DRUŻYNOWY

******************************************


Widzę, że słabo kumasz - powiedziała, zakładając mi włosy za ucho - nawet jeśli coś się między wami wydarzy to on zrobi to dla odskoczni, ponieważ i tak w ogólnym rozrachunku wybierze mnie.

W tym momencie drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Andrzej ubierając koszulkę. Zanim ją założył obydwie spojrzałyśmy na jego mocno umięśniony brzuch.

-Wiktoria zostawiłem ręcznik na stole - powiedział, nie zauważając pomiędzy nami żadnego napięcia. A więc tak miała na imię. Żałowałam, że Andrzej wyszedł, bo chciałam zakończyć tą chorą sytuację, ale nie chciałam tego robić przy nim.

-Nie ma sprawy - powiedziała Wiktoria podchodząc do niego. Dotknęła jego klatki piersiowej i dodała - po tobie zawsze mogę posprzątać.

Żałosna. Nie chciałam tego słuchać ani na to patrzeć. Ruszyłam korytarzem i po chwili dogonił mnie Andrzej.

-Przepraszam cię za jej zachowanie, ostatnio zachowuje się jakoś dziwnie - powiedział.

-Nie ma sprawy, mi nic do tego - powiedziałam i weszłam do windy. W milczeniu zjechaliśmy na sam dół, gdzie mieliśmy zajść do sali po wszystkie rzeczy.

-Ja pójdę, możesz tu zaczekać - powiedział i tak właśnie zrobił. Ja usiadłam na schodach i oparłam głowę na złączonych dłoniach. Żałowałam, że nie zdążyłam jej czegoś powiedzieć, bo traktowała mnie jak idiotkę, a nienawidzę być tak traktowana. A poza tym, przecież nie musiała się mnie obawiać. Mnie i Andrzeja nic nie łączyło. Moje rozmyślania przerwał Paweł, zbiegając po schodach jak słoń.

-Zgadnij kto dzisiaj prowadzi - powiedział obracając kluczyki w dłoniach.

-No nie, tego nikt nie przeżyje - powiedziałam ze śmiechem - powiedz mi, kto odważny ci na to pozwolił.

Nie zdążył mi odpowiedzieć a zza rogu wychylił się Andrzej niosąc swoje rzeczy.

-No chyba sobie żartujesz - powiedział, zauważając kluczyki - nie ma mowy żebym na trzeźwo wsiadł do czegokolwiek czym kierujesz, nawet jakby to były sanki.

I wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Paweł poszedł przodem i otworzył nam drzwi. Bus stał niedaleko. Podeszliśmy i Andrzej wrzucił wszystko do środka. Za chwilę pojawili się Maciek i Dawid, ponieważ oni jechali z nami. Z Dawidem przyszedł Daniel, który wydawał mi się najmilszy z wszystkich asystentów. Właśnie siedziałam na ostatnich siedzeniach razem z nim. Paweł odpalił silnik i ruszył z piskiem opon spod hotelu. Przez szybę zauważyłam że Małysz właśnie to uwiecznił nagraniem. Nie ma co, Paweł wiedział kiedy się popisać. Zawodnicy rozmawiali między sobą, a Daniel był wpatrzony w telefon. Obróciłam się do szyby i zobaczyłam, że wyprzedza nas bus Norwegów. Zauważyłam paru skoczków, między innymi Roberta i Daniela, ponieważ oboje siedzieli obok okna i mieli założone słuchawki. Jednak zaraz straciłam ich z oczu.

Zajechaliśmy zaraz za nimi na skocznie, więc jak wysiadałam to oni wypakowywali swoje rzeczy. My również się do tego zabraliśmy. Andrzej podał mi plecak i bidon, a sam zabrał narty. Ruszyliśmy w stronę skoczni i zrobiliśmy to co zwykle. Oni poszli na górę, a my zabraliśmy ich rzeczy. Podeszliśmy do miejsca skąd było dobrze widać i czekaliśmy na rozpoczęcie. Z nami był również Paweł, ponieważ dziś w drużynówce miał wystartować Piotrek, Andrzej, Kamil i Dawid. Liczyliśmy ogromnie na nasze zwycięstwo i czuliśmy że naprawdę tak się może wydarzyć.

W pierwszej grupie trener wystawił Piotra i trzeba powiedzieć, że wykonał on swoje zadanie. Miał drugą odległość w swojej grupie. W drugiej grupie startował Stoch i skoczył najlepiej z nich, a więc objęliśmy prowadzenie przed Norwegią i Słowenią. W trzeciej grupie miał skakać Andrzej.

-No Andrzeju tylko się nie denerwuj - powiedział Paweł, na co się uśmiechnęłam. Nie wiem czemu, ale chyba się zestresowałam.

Paweł zaczął nagrywać filmik, żeby później go dodać na Instagrama. Ja byłam wpatrzona w rozbieg, jednak nic nie było widać, aż do momentu odbicia. Odbił się i od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Leciał zbyt nisko i wylądował trochę przed punktem K. Nie był zadowolony z siebie, pomachał do kamery i nie czekał na rezultat. Gdy minął bramkę od razu podałam mu plecak, ale niestety nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam słaba w pocieszaniu. Gdy zabrał rzeczy od razu pobiegłam sprawdzić wynik i okazało się, że nie tylko straciliśmy prowadzenie ale wylądowaliśmy na czwartym miejscu. Co na pewno będzie cieżko odrobić, szczególnie że takie kraje jak Niemcy czy Norwegia nie wybaczają błędów. Jak się odwróciłam od monitora, okazało się że za mną stoi Paweł.

- Nie wiem, czy ktoś Ci mówił, ale w dwuseryjnym konkursie musisz z nim pojechać na górę - powiedział - spróbuj go podnieść na duchu, widać że jest bardzo zły na siebie.

-Ale warunki miał prawie najgorsze - powiedziałam wskazując rezultat na ekranie - w zasadzie to był dobry skok.

I właśnie wtedy zobaczyliśmy, że Andrzej jest już gotowy jechać na górę. Plan w głowie miałam taki, aby nie rozmawiać o tym co się stało. Uznałam to za niepotrzebne i stwierdziłam, że lepiej być cicho.

-Jedziemy? - zapytał, a ja przytaknęłam. Założył narty na ramię, a ja plecak i podeszliśmy do wyciągu. Miałam mu pomóc, a następnie zjechać na dół, bo resztą miał się zająć ktoś inny ze sztabu. Między nami panowała cisza. Usiedliśmy na krzesełku i pojechaliśmy powoli w górę. Podziwiałam widok z góry na las, gdy postanowił przerwać milczenie.

- Powiem Maćkowi, żeby skakał za mnie - powiedział - po to jest rezerwa, żeby w takich sytuacjach nie zepsuć całkiem wyniku.

Powiedział to ze śmiertelną powagą, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z jednej strony rozumiałam, że jest niepocieszony swoim skokiem, ale nie mogłam na to pozwolić.

-Chyba żartujesz - powiedziałam - po tym co przeszedłeś, żeby się tu dostać chcesz się poddać?

- Ale widziałaś co... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć. Już dojechaliśmy na górę, a nie mogłam być tam długo, więc szybko zakończyłam, to co chciałam powiedzieć. 

-Z jakiegoś powodu to ty jesteś w drużynie, a nie na rezerwie. Zastanów się nad tym - podałam mu wszystko i odeszłam nie patrząc na niego.

Nie wiedziałam, czy powinnam tak mówić, ale po prostu tak czułam. Schodziłam powoli schodami i zastanawiałam się czy po moich słowach przemyśli swoją decyzję jeszcze raz.

Zanim zeszłam zakończyła się czwarta grupa i Dawid skoczył naprawdę nieźle, ale niestety nie wystarczyło to na powrót na pierwsze miejsce. Przed drugą serią byliśmy na trzecim miejscu.

-Poradzi sobie z tym - osądził Paweł, jak powiedziałam co Andrzej rozważał - to jest twardszy zawodnik niż sądzimy.

Druga seria przebiegała całkiem sprawnie i szybko. Piotrek i Kamil skoczyli naprawdę świetne skoki i wyprowadzili nas przed Niemców. Jednak strata do Norwegów była naprawdę duża. Nadeszła grupa Andrzeja, jednak nie wiedziałam czy na belce zobaczę jego czy Maćka. Nadeszła jego kolej i zobaczyłam jak zasiada na belce. Spięłam się cała w środku. Bardzo chciałam, żeby wykonał skok, który by go ucieszył. Podeszliśmy z Pawłem bliżej i czekaliśmy aż zapali się zielone światło. Ruszył. Zobaczyliśmy jak się odbija i leci. Leciał dość nisko, więc już zaczęłam się bać. Dlatego tym większe było moje zdziwienie, gdy wylądował na 142 metrze. Wszyscy zaczęli krzyczeć, a szczególnie Piotrek. Właśnie on i Dawid wybiegli do niego, a ja byłam taka szczęśliwa, że uśmiech nie mógł mi zejść z twarzy. Paweł podskoczył i zaczął krzyczeć : AN-DRZEJ, AN-DRZEJ. Gdy przeszedł przez bramkę zobaczyłam też i jego uśmiech, gdy szukał mnie wzrokiem. Napotkał moje spojrzenie i mrugnął do mnie, zanim poszedł na kontrolę, a ja uśmiechałam się najszerzej jak potrafiłam. Byłam taka szczęśliwa. Odrobiliśmy trochę punktów, ale nadal traciliśmy tak wiele, że wiedzieliśmy że nic więcej z tego nie będzie. 

Już powoli zaczęliśmy się denerwować, bo Andrzej długo nie wychodził z kontroli, ale wreszcie wyszedł i podszedł do nas. Staliśmy z Pawłem, a obok nas Piotrek, Kamil i praktycznie cały sztab. Andrzej stanął obok Pawła i czekaliśmy na ostatnią grupę. Była odwrócona kolejność i Dawid skakał przed ostatnim Johanssonem. Przed nami skoczył Karl Gieger i oddał niesamowity skok, czuliśmy ten atak Niemców, jednak wierzyliśmy, że Dawid da radę. Dawid zasiadł na belce i wszyscy wstrzymali oddech. 

-AAAAAAAA- wszyscy zaczęli krzyczeć, jak zobaczyliśmy, że mija 130 metr i jest jeszcze wysoko. Wylądował na 136 metrze, a cała drużyna wybiegła do niego. Radość była ogromna, chociaż wiedzieliśmy, że na górze został Robert, który jest w świetnej formie. I że ciężko by było go pokonać. Robert odbił się, wyszedł wysoko, ale szybko wytracił prędkość i wylądował centralnie na zielonej linii. Nastąpiła cisza. Zerknęłam na Norwegów stojących na miejscu dla lidera, którzy czekali tak samo jak my. Po ogłoszeniu wyniku Roberta, jedni z nas będą się cieszyć. Najpierw pokazały się punkty przyznane mu, a następnie pojawił się napis NORWEGIA powoli przesuwający się w bok. A zaraz za napisem pojawiła się piękna i jakże zacna dwójka. 

Chłopaki wpadli w szał, co było takie piękne. Emocje przeżyte na żywo umywają się do tych przed telewizorem. Spojrzałam w stronę Norwegów i widać było, że nie byli zadowoleni, ale jak przystało na gości z klasą podeszli do nas i gratulowali wszystkim zawodnikom, jednak tylko jeden podszedł do mnie. 

-Miło patrzeć, jak dla kogoś jest to pasja, a nie tylko praca - powiedział Daniel po angielsku - widać jak bardzo ich wspierasz. I wystawił pięść, aby przybić żółwika. 

-Dziękuję - powiedziałam i przybiłam żółwika, a on mnie przytulił. Byłam trochę w szoku, ale zauważyłam, że wszyscy tak robią. Odsunął się ode mnie, uśmiechnął się i wrócił do swojej drużyny. 

Gdy na dół zjechał Dolezal, to dopiero była radość. Wszyscy ustawiliśmy się w rzędzie do odśpiewania hymnu. Nie jestem pewna czy kiedyś przeżyję takie emocje, jakie przeżyłam tutaj. Po hymnie zaczęliśmy bić brawa. Nagle obok mnie pojawił się Daniel, asystent Dawida, ale jak się okazało nie przyszedł do mnie, ale do Pawła. 

-Pomyśleliśmy, że weźmiemy ich na ramiona - powiedział szybko do Pawła, a ja zobaczyłam że asystenci Piotrka i Kamila czekali na Daniela - ale ktoś musi podnieść Andrzeja. I pociągnął Pawła za sobą. 

Minęła chwila zanim wszyscy sobie pogratulowali i wtedy podeszli do zawodników, a ja zaczęłam szukać telefonu, bo chciałam dodać to na Instagrama. Sprawdziłam wszystkie kieszenie zanim zorientowałam się, że telefon musiał został na ławce. Chciałam szybko tam pobiec, ale ktoś mnie zatrzymał. 

-Chodź tu szybko - powiedział Andrzej i złapał mnie za rękę.

-Ale przecież ja nie dam rady cię podnieść - powiedziałam ze śmiechem jak zobaczyłam, gdzie mnie ciągnie. Zaczęłam się rozglądać i nie zauważyłam Pawła. No dobra przestało być zabawnie - nie wiem co kombinujesz, ale ja naprawdę nie dam rady - powiedziałam już poważnie. I wtedy odwrócił się do mnie. 

-Strzeliłaś mi taką mowę motywacyjną, że to tylko dzięki tobie się udało - powiedział - dlatego nie mogło cię tutaj zabraknąć - dokończył i wziął mnie na barana zanim cokolwiek odpowiedziałam. Wtedy zobaczyłam Pawła, który właśnie robił nam zdjęcie. Spryciarze. Zauważyłam też, że wszystkie kamery, które nagrywały Kamila czy Dawida na barkach swoich asystentów teraz skierowały się w naszą stronę.

-Wyobrażam sobie jak mój tato ogląda to teraz i się zastanawia, czy to mu się przewidziało czy rzeczywiście to była jego córka - powiedziałam, a on zaczął się śmiać. Gdy światełka przy kamerach zgasły to się pochylił tak, że mogłam zejść. 

-Naprawdę dziękuję ci za dzisiaj - powiedział, gdy już się odwrócił - szkoda, że...

Nie zdążył dokończyć, bo oślepiła nas lampa błyskowa. Odwróciliśmy się w tę stronę i zobaczyliśmy Dominika.

-Przepraszam, ale bez lampy byłoby słabej jakości - krzyknął i zaczęliśmy się śmiać. 

-Zacząłeś coś mówić - przypomniałam.

-A w sumie nic ważnego - powiedział - szybki wywiad z Dominikiem i wracamy. 

Tak powiedział i podszedł do reszty. Chwilę później Dominik już rozłożył kamerę i rozpoczął od Kamila. Dla każdego miał po jednym pytaniu. Do Dawida i Kamila miał głównie pytania o dzisiejsze skoki. Dla Piotrka miał pytanie o playlistę na skoczni, która mu się ostatnio średnio podobała, ale dla Andrzeja miał trochę inne pytanie.

-Paweł Wąsek mi tutaj doniósł, że w odpowiedzi na jego relację były praktycznie same pytania o to kim jest ta dziewczyna. Obawiam się, że twoje fanki się czują nieco, nie wiem jak to ująć, zaskoczone czy zagrożone. Chciałbyś się do tego odnieść?

Chłopaki wybuchnęli śmiechem a ja czułam, że zaraz strzelę buraka. Zobaczyłam, że Andrzej się tylko uśmiechnął i powiedział : Chyba nie chcę się z tego tłumaczyć. Na co ja też się zaśmiałam. Po skończonym wywiadzie podszedł do mnie Andrzej i zobaczyłam, że Paweł się skrada tuż za nim. 

-Jak się tylko tu pojawi to wrzucę mu śnieżkę do spodni, przysięgam - powiedział Andrzej, a ja już nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się. Właśnie w tym momencie Paweł wrzucił mu śnieg za kołnierz kurtki. Andrzej szybko się odwrócił i pobiegł za nim, po drodze zbierając śnieg i rzucając w niego, a mnie to już brzuch bolał ze śmiechu. Jednak najlepsza sytuacja była wtedy, gdy Paweł źle wymierzył i rzucił śnieżką w niewinnie przechodzącego Seppa Gratzera. Obydwoje się zatrzymali i wyprostowali, a Sepp z uśmiechem im tylko pogroził palcem. A ja krztusiłam się ze śmiechu. Nagle zobaczyłam, że obydwoje lepią śnieżki i biegną w moją stronę. Zrozumiałam, że to ostatnia chwila na ucieczkę, szybko złapałam telefon i biegłam ile miałam sił. Na szczęście na parking nie było daleko i zaczęłam szybko szukać naszego busa. 

-Już nie uciekniesz! - usłyszałam za mną śmiech. Mieli jeszcze z pięćdziesiąt metrów, więc rozglądałam się i zobaczyłam bus na końcu po prawej stronie. Biegłam tak szybko jak potrafiłam, wskoczyłam szybko za kierownicę, a jak zamknęłam drzwi to śnieżki zaczęły się odbijać od szyby. Nie mogłam uwierzyć, że mi się udało. 

-Jeszcze kiedyś cię dopadniemy - powiedział Paweł i usiadł obok mnie, a Andrzej usiadł za nami.

-Za to musisz nas zawieźć - powiedział Andrzej - tylko poczekajmy na Dawida. 

Chwilę poczekaliśmy i przyszedł Dawid, Daniel i Adam Małysz, który jak się okazało będzie wracał z nami. Odpaliłam i ruszyłam przed naszym drugim busem, którym jeśli dobrze widziałam w lusterku kierował Piotrek. Udało mi się zajechać przed nim po hotel i wszyscy wysiedliśmy. 

-Szybka kolacja i widzimy się na sali - powiedział Adam i ruszył w kierunku hotelu. Popatrzyłam na Andrzeja, bo nie wiedziałam o co chodzi. Myślałam, że treningów na dziś było wystarczająco.

-Świętowanie - powiedział tylko i pociągnął mnie w stronę hotelu. Weszliśmy do jadalni i każdy nabierał sobie kolację. Nabrałam trochę spaghetti i zobaczyłam Wiktorię, która nalewała sobie herbaty. Odwróciłam się żeby zobaczyć, gdzie mogę usiąść. Zobaczyłam wolne miejsce obok Dawida, który siedział przy stoliku z Danielem i Pawłem. Już miałam ruszyć w tamtą stronę, gdy poczułam że coś mi się leje na plecach. Odwróciłam się i zobaczyłam Wiktorię z pustą szklanką.

-Tak strasznie cię przepraszam - powiedziała - szłam, a ty mi nagle weszłaś pod nogi. 

-Przestań robić ze mnie idiotkę - powiedziałam - przecież stałam w jednym miejscu.

-No chyba nie sądzisz, że zrobiłam to specjalnie - powiedziała.

-Posłuchaj mnie.. - zaczęłam, ale podeszła Ewa, żona Kamila. 

-O matko, chodź pomogę ci to szybko zaprać - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. 

-Jesteś Julia, prawda? Jestem Ewa - i wyciągnęła do mnie dłoń. 

-Tak, Julia - powiedziałam i odwzajemniłam uścisk. Zaprowadziła mnie do łazienki obok sali treningowej. Ściągnęłam bluzę od Natalki przez głowę i włożyłam pod wodę. 

-Widziałam co się stało - powiedziała Ewa. Zostawiłam bluzę w umywalce i odwróciłam się do niej.

-Prowokuje cię, bo myśli że w ten sposób zrobisz coś co nie spodoba się Andrzejowi - powiedziała - czuje że on się od niej oddala i robi wszystko aby go zatrzymać.

-Ja nie jestem tu dla Andrzeja - powiedziałam - czekaj, źle to zabrzmiało. Jestem tu po to żeby mu pomagać, ale jestem pewna, że on nie myśli o mnie w ten sposób. Po drugie w poniedziałek wracam do domu, więc to by nie miało sensu.

-Znam go już trochę czasu i dawno nie widziałam go takiego - powiedziała - może jest trochę pogubiony w tym wszystkim, ale widać że nie trzyma cię tu po to, żebyś nosiła mu plecak. 

Podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.

-Wiktorią się nie przejmuj, dasz sobie z nią radę - i zostawiła mnie. Zostawiła mnie z gonitwą myśli w głowie i mokrą bluzą w umywalce. Nie chciałam myśleć o Andrzeju, więc zabrałam się za bluzę. Wycisnęłam ją najbardziej jak mogłam i powiesiłam na kaloryferze. Dobrze że założyłam pod bluzę koszulkę na ramiączkach, bo bym musiała chodzić w zalanej przez tę sukę bluzie. Ależ ona mnie irytowała. Spojrzałam w lustro i poprawiłam trochę włosy. Zgarnęłam telefon i wyszłam z łazienki. Zauważyłam, że pali się światło w sali, więc poszłam w tamtą stronę. Otwarłam drzwi i zobaczyłam Dolezala i Piotrka grających na gitarze. Od razu podszedł do mnie Andrzej.

-Dzwonił twój tato? - zapytał Andrzej.

-Co? 

-Ewa nam powiedziała, że miałaś ważny telefon, więc pomyślałem, że twój tato chciał się dowiedzieć, czy to aby na pewno ty.

-Aaa - zaśmiałam się - nie to nie tato, ale musiałam odebrać.

-Chodź posłuchamy tego duetu - zaśmialiśmy się i poszliśmy usiąść. A Paweł od razu podał mi butelkę piwa.

-Masz ochotę? - zapytał, a ja chwyciłam butelkę, chociaż zdawałam sobie sprawę, że mam słabą głowę do picia. Przecież to tylko jedno piwo. 

Chłopaki grali piosenkę za piosenką, a ja kończyłam już drugie piwo, reszta ograniczała się raczej i pili najwyżej jedno. Nagle Andrzej wstał i odwrócił się do mnie.

-Można prosić do tańca? - zapytał, a ja się roześmiałam, ale podałam mu dłoń. Wstając troszkę zakręciło mi się w głowie, ale było znośnie. Andrzej jedną rękę położył mi na plecach, a w drugiej trzymał moją. Przetańczyliśmy jedną piosenkę, gdy przykład z nas wzięli Kamil i Ewa. Następną piosenkę zażyczył sobie Paweł. Nie mam pojęcia co to za piosenka, ale była piękna. Andrzej podciągnął mnie trochę bliżej siebie i tańczyliśmy nieco wolniej. Zobaczyłam minę Ewy, która wyglądała, jakby chciała mi powiedzieć : A nie mówiłam?

Spojrzałam w górę, a Andrzej się we mnie wpatrywał. Ilość wypitego piwa sprawiła, że powiedziałam coś, czego bym normalnie nie powiedziała. 

-Twoje oczy wyglądają jak niebo o poranku - powiedziałam, a on się uśmiechnął. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale dokładnie teraz Dolezal klasnął w dłonie.

-No to pora na odpoczynek, do zobaczenia jutro o dziesiątej - powiedział i wszyscy zaczęli wychodzić z sali. Andrzej poszedł coś powiedzieć Michalowi, a ja wróciłam się po telefon i postanowiłam pójść po bluzę. Przy drzwiach stała Wiktoria, a ja uśmiechnęłam się do niej najszerzej jak potrafiłam i wyminęłam ją bez słowa. Niech się zastanawia, dlaczego jestem aż tak zadowolona. Znalazłam szybko bluzę, wyszłam z łazienki i zaczęłam ją zakładać. Pech chciał, że zostawiłam ją z zawiązanymi sznurkami kaptura i nie mogłam się z niej wydostać. Musiałam wyglądać przezabawnie, gdy  ktoś się ulitował, rozwiązał je i uwolnił moją głowę.

-Już więcej nie pije - powiedziałam do Andrzeja, a on już nie mógł się powstrzymać ze śmiechu - ale teraz już wracam do domu.

-Do pokoju - poprawił mnie i założył mi czapkę - odprowadzę Cię lepiej. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy na mróz. Na dworze było przeraźliwie zimno, ale za to bardzo cicho. Chciałam spojrzeć na godzinę, ale mój telefon dawno już się rozładował. Doszliśmy pod drzwi hotelu, a Andrzej cały czas trzymał mnie za rękę. Obrócił mnie tak jak w tańcu i przyciągnął do siebie. 

-To był dobry dzień - powiedział.

-Masz racje - odpowiedziałam.

Patrzył mi prosto w oczy. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, więc szybko odkręciłam się i oddaliłam się od niego na wyciągnięcie naszych splecionych dłoni.

-Do zobaczenia jutro - powiedziałam i wypuściłam jego dłoń.

-Do zobaczenia - odpowiedział i się odwróciłam w stronę drzwi. Gdy złapałam za klamkę, usłyszałam że coś do mnie krzyknął. Odwróciłam się i zobaczyłam, że jest już dość daleko, dlatego go nie usłyszałam. 

-Co mówiłeś? - zapytałam.

-Twoje jak fale morza w słoneczny dzień - odpowiedział i odwrócił się. Jeszcze chwile tak stałam, zanim weszłam do hotelu.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro