Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Stało się! Dzisiaj oficjalnie żegnamy June i Jaca.
Nie powiem że to dla mnie łatwe. Przez te wszystkie miesiące bardzo zżyłam się z tą parą, z resztą jak z każdą wykreowaną przeze mnie.
Czas ruszyć dalej. Dziękuję, że byliście i komentowaliście, to najbardziej buduje i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i innymi moimi bohaterami.

EPILOG

Pięć miesiący później

***Jace

Trzeci raz próbuje zawiązać te cholerną kokardę, na prezencie dla June. Zamknąłem warsztat wcześniej żeby zrobić jej niespodziankę. W końcu ma urodziny. Kładę na stole ciasto, które przyniósł dla niej Barney w imieniu swoim i żony. Nadal jest między nami dziwnie. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda nam się wrócić do dawnych relacji, ale po rozmowie jaką odbyliśmy krótko po moim wyjściu z aresztu, zdecydowałem dać temu szansę. Wiem, że Sam żałuje. Widzę to w jego oczach. Nie potrafię go winić w końcu Samantha to jego wnuczka. Na szczęście wraz z synem zdecydował, że od teraz tylko i wyłącznie Sam z żoną będą jeździli w odwiedziny, a nie odwrotnie. Mamy zatem spokój z nachalną blondynką. Może czegoś nauczyła ją grzywna za składanie fałszywych zeznań i wpis w papierach.

- Jace? - nakryła mnie. - Co robisz tak wcześnie w domu?

- Niespodzianka? - uśmiecham się szeroko. Na śliczną twarz mojej ukochanej wpływa rumieniec równie duży co uśmiech zakłopotania.

- Zapomniałam - szepcze.

- No ładnie, jak można zapomnieć o własnych urodzinach? - śmieje się zgarniając ją w ramiona i krótko całując.

- Wszystkiego najlepszego - mówię i sięgam po pudełko z nadal nie zawiązaną kokardą.
June wysuwa się z moich objęć by rozpakować prezent.

- Aparat - mówi wyciągając najlepszy jaki udało mi się zdobyć Canon Eos R. Ogląda go nie kryjąc zachwytu.

- Nie możesz pracować na byle czym, skoro masz zostać najlepszym fotografem i zdobyć Pulitzera - stwierdzam wskazując na jej dość stary model Canona.

- Nie mam szans - grymasi. Ja wierzę, że jednak jest zdolna i jej się to uda. Od trzech miesięcy studiuje zaocznie fotografię. Jest w tym świetna.

- Kochanie jesteś genialna i - karce ją gdy chce zaprzeczyć. - nie kloc się ze mną, bo widziałem twoje zdjęcia.
June jedynie słodko się uśmiecha i składa na moich ustach mocnego całusa.

- Teraz moja solenizantko marsz pod prysznic, bo kończę nakrywać do stołu.

- Tak jest! - salutuje śmiejąc się w głos i rusza w głąb mieszkania.

***June

Rozpinana bluzkę, gdy rozdawania się mój telefon. Na wyświetlaczu widniej zdjęcie mojej mamy.

- Halo?

- June? Kochanie wszystkiego najlepszego! - radosny głos mamy dzwoni mi w uszach. Odkąd rozwiodła się z ojcem często do mnie dzwoni. Zupełnie się zmieniła. Jest teraz bardziej radosna i swobodna. Jest taka jaka zawsze chciałam, by była. Prawdziwa.

- Dziękuję mamo - odpowiadam równie radośnie. - Co u ciebie?

- Wszystko dobrze. Właśnie pije kawę w tym nowym spa, o którym ci mówiłam. Może kiedyś uda nam się tu przyjechać razem?

- Być może mamo - odpowiadam, ale wątpię żebym szybko znalazła czas.

- Prezent ode mnie jest już w drodze do ciebie - stwierdza.

- Naprawdę nie trzeba było mamo - mówię szybko.

- Nonsens. Masz przecież urodziny córeczko. Mam też wiadomości. Nie chciałam ci tego mówić dziś, bo masz urodziny, ale uznałam że powinnaś wiedzieć

- Co się stało mamo? - poważnie mnie zaniepokoiła tymi słowami.

- Twój ojciec jest w areszcie - mówi.

- Areszcie? Dlaczego? - dopytuje. Nie żebym jakoś szczególnie się o niego martwiła. Złego licho nie bierze.

- Urząd skarbowy znalazł pewnie nieścisłości i fałszywe faktory zaksięgowane w księgach rachunkowych z ostatnich ośmiu lat. Zalega im sporą kwotę.

- Cóż chciałabym powiedzieć, że mi przykro, ale nie jestem pewna czy rzeczywiście tak czuję. - Tak wiem to podłe z mojej strony, ale naprawdę ciężko mi wybaczyć mojemu ojcu, nawet po tylu miesiącach.

- Nic mu nie będzie. Że oprócz tego, że z jego małej fortuny nie zostanie zbyt wiele. Informuje cię tylko. Pomyślałam, że chciałabyś wiedzieć.

- Dziękuję mamo. Na szczęście zdążyłaś wziąć z nim rozwód - stwierdzam.

- Tak, zdążyłam - sposób w jaki komentuje sytuacje moja mama sprawia, że nachodzi mnie pewna myśl.

- Mamo, a czy ty masz coś wspólnego z pojawieniem się tych faktur? - pytam.

- Kochanie, to wcale nie jest tak, że przypadkiem zanim opuściłam twojego ojca to zajrzałam do jego sejfu. - Śmiech mojej mamy roznosi się w słuchawce.

- Jesteś niemożliwa - stwierdzam. - Muszę już kończyć bo Jace czeka na mnie z obiadem.

- Nie ma sprawy córeczko, pozdrów Jace i baw się dobrze.

Śmieje się kończąc połączenie. Mama uwielbia pchać się w kłopoty. Zaczęło się od Roberta i nadal trwa. Na samo wspomnienie mojego byłego narzeczonego przechodzi mnie dreszcz obrzydzenia. Pamiętam jak dziś rozmowę z mamą w której pytałam czy poniesie konsekwencje za dzielenie go w ten pusty łeb. Wyjaśniła mi wtedy, że policji zeznała, że to na nią się rzucił. Sprawa szybko rozniosła się po kręgach finansowych. Z mamy zrobili ofiarę, która tylko się broniła a z niego zwyrodnialca, który rzuca się na starsze panie. Później lawina ruszyła. Najpierw okrył się złą sławą, poniżej stracił pracę, po jakimś tygodniu podobno do wynajętej przez niego, za ostatnie pieniądze kawalerki przyszła dziewczyna oznajmiając, że jest z nim w ciąży. Podobno po jakimś suto nakrapianym wieczorze, gdy doszło między nimi do stosunku prezerwatywa pękła, a dziewczyna zaszła w ciążę. Czy go żałowałam? Nie. Każdy jest kowalem swojego losu. Gdyby wybrał drogę bez kłamstwa i obłudy może byłby teraz szczęśliwy?

Dwadzieścia lat później

***June Trinner Rights

Gabriela. Nasza kochana córeczka. Wygląda jak żywa kopia jej ojca. Te same oczy i kolor włosów. Jeśli jednak chodzi o charakter jest identyczny jak mój.
Czuję się jakbym zaledwie wczoraj trzymała ją na rękach, zaraz po tym jak przyszła na świat, a dzisiaj patrzę jak pakuje walizkę do bagażnika mojego Mustanga. To było jej marzenie żeby po osiemnastych urodzinach ruszyć w podróż przez Stany ze znajomymi. Oczywiście się zgodziłam. Mimo tyrady o każdym możliwym niebezpieczeństwie czyhającym na drodze, wygłoszonej przez Jaca nie mogłam postąpić inaczej. Sama przypomniałam mu jak to było z nami. Oprócz zła, które nas spotkało były i te cudowne momenty, które chcę pamiętać już zawsze.

***Gabriela Rights

- Nie jesteście normalnymi rodzicami - stwierdzam.

- Wypraszamy sobie! Jestem najlepszą mamą na świecie! - śmieje się moja rodzicielka.

- A ja to co? - tata robi oburzoną minę.

Tych dwoje jest super. Kochają się od tylu lat tak samo jak nie bardziej. Są szaleni, nieprzewidywalni i tacy cholernie szczęśliwi. Nie mogłabym mieć lepszych rodziców.

- Jacy rodzice pozwalają swojej córce na podróż po Stanach w wieku osiemnastu lat? - pytam. Dobrze wiedzą, że się z nimi drocze.

- Najlepsi! - odpowiada tata.

- Po za tym nie jedziesz sama, a ze znajomymi. - Stwierdza mama.

- Wiem, wiem. - Uśmiecham się do niej ciepło. - Jesteś pewna, że mogę wziąć Mustanga?

- Oczywiście. Czas żeby wyruszył w kolejną wspaniałą podróż - mówi i spogląda czule na swoje stare autko.

- Taką jak twoja? - pytam.

Tata obejmuje mamę szczelnie w swoich ramionach. Wiem, że to była ich wspólna podróż.

- Moja nadal trwa..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro