Rozdział 44

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po wyjściu z sali, która była najważniejszym celem naszej wycieczki siadam z Kylie na ławce na przeciwko obrazu, który przedstawia dwoje, młodych, nagich zakochanych. Kylie obserwuje dzieło i nagle dostaje wypieków na twarzy.

-O czym pomyślałaś?- pytam ją, na co uśmiecha się pod nosem.

-Ile to już czasu minęło od naszego ostatniego razu?- pyta mnie, na co wzruszam ramionami.

-Znając nas, zbyt długo...- mówię, a ona się uśmiecha.

-Jak sobie radzisz?- pyta.

-Bardzo dobrze, a Ty?- odpowiadam pewnie, na co ona chichocze i przekręca się na ławce w moją stronę.

-Znośnie...- odpowiada.-...nie ukrywam, że tęsknię za tym...- mówi i wsuwa dłoń między moje pokręcone kosmyki włosów, dotyka skóry mojej głowy i rozbudza mnie tym bardzo, twarz mnie pali momentalnie. Wpada mi do głowy pomysł, więc łapię za jej nadgarstek i wstaję z ławki.

-Co robisz?- pyta mnie zdezorientowana.

-Idziemy do łazienki...- mówię, na co jej brązowe oczy szeroko sie otwierają.

-W muzeum?- pyta szeptem przykładając dłoń do ust. Jest przerażona czy podniecona?

-Czy to nie będzie niezapomniane?- unoszę brew, na co Kylie wstaje i łapie mnie za dłoń, po czym prowadzę ją ku łazience. Na szczęście męska kabina jest pusta i szybko zamykam ją za sobą. Ky stoi bezbronna, oddycha szybko i wyraźnie targają nią emocje, a niby to ja jestem "słaby". Opiera się o ścianę kabiny. Podchodzę do niej i wpijam się w jej usta, jej noga oplata moje prawe biodro i przysuwa mnie bliżej siebie.

-Kylie, czego pragniesz?- pyta, na co Ky uśmiecha się i przywiera do moich ust mocniej.-Powiedz mi...- próbuję z niej wyciągnąć.

-Chcę Ciebie.- odpowiada krótko, więc szybko obracam ją przodem do ściany kabiny, staję blisko niej i szepcze jej do ucha sprośne rzeczy, chcąc obudzić w niej to, za czym na pewno tęskniła. Odpinam jej spodnie i widząc jej pupę w skąpych stringach stwierdzam, że ja także jej bardzo potrzebuję. Jednakże, nie zamierzam przed nią tańczyć, więc spróbuję ją trochę przygotować do porażki. Wsuwam dłoń w jej majtki, na co z jej ust wychodzi ciche westchnienie.

-Ale dawno Cię tam nie było...- mówi, na co uśmiecham się szeroko i odgarniam jej włosy na jedna stronę. Na jej szyi składam mnóstwo pocałunków, a jej oddech staje się coraz szybszy i coraz bardziej przerywany. Zmieniam tempa - z szybkiego na powolny i na odwrót, bo wiem, że to najlepiej na nią działa...

-Harry...- szepcze, a ja przykładam usta do jej ucha i w tym momencie zwiększając obroty.-A co z naszym zakładem?- pyta mnie przerywanym głosem.

Cicho chichoczę i przysuwam usta do jej ucha, delikatnie je całuję i odpowiadam:

-Z tego, co pamiętam nasz zakład nie zabrania różnorakich form uszczęśliwiania, prócz...- mówię i znów przyspieszam, na co Kylie głośno wyjękuje moje imię.-...prócz seksu...

Gdy widzę, jak zagryza swoje usta, muszę zamknąć oczy, bo ten widok to dla mnie zbyt wiele, naprawdę zbyt wiele. Tkwimy tak dość długo i staram się ją doprowadzić do podwójnego szczytu. Rozmazała się pod oczami, a jej usta spuchły od ciągłego zagryzania, oddech jest nierówny, a wyraz twarzy mówi wszystko. Wyciągam dłoń z jej majtek, nakładam je z powrotem na jej pośladki, zapinam je i każę jej iść do damskiej toalety, by poprawić się.

-Jest aż tak źle?- pyta szeptem, gdy już dochodzi do siebie.

-Widać po tobie zmęczenie i to nie oddzielnie fizyczne i psychiczne... Widać po tobie zmęczenie seksualne.

Przed wejściem z kabiny przybliża się do mnie i składa mi na ustach niezły pocałunek zagryzając dolną wargę. Zostaję chwilę, załatwiam swoje potrzeby😊 i po umyciu rąk wychodzę z łazienki. Czekam na ławce przed obrazem, aż Ky wyjdzie i dopiero po 10 minutach wychodzi.

-Harry, szybko, idziemy.- mówi i łapię mnie pod rękę szybko prowadząc dalej.

-Ale co się stało?- pytam ją.

-Gdy wyszłam z męskiej, w stanie takim, w jakim byłam...- uśmiecham się szeroko, ale ona pozostaje poważna.-...do łazienki akurat wchodziły Nancy i Holly i gdy się malowałam pytały mnie i powiedziały, że wyglądam jak po dobrym seksie... czy jeszcze ten chłopak tam jest. Ja przeczyłam, mówiłam, że ze zmęczenia pomyliłam łazienki, ale nie one wciąż swoje i wyszłam na taką, jakie one są...- mówi.

-Przecież nie jesteś taka...- mówię jej.- One to rasowe dziwki, wszędzie szukają okazji do seksu, więc nawet jeśli sobie pogadają to oficjalnie przyjmą twoją wersję, bo wiedzą, jaką osoba jesteś.- dodaję, a ona kręci głową ze zrezygnowaniem.- Ky, proszę Cię, daj spokój. Powiedzą, że widziały Cię wychodzącą z toalety męskiej, a Ty od razu powiesz, że pomyliły Ci się drzwi i koniec tematu. Nie przejmuj się takimi osobami...- obejmuję ją i daję jej buziaka w czoło.

-Harry...- daje mi do zrozumienia, że to miejsce publiczne, wzdycham cicho.

-Proszę Cię, gdyby ktoś widział nas przed chwilą to...- mówię, a ona zatyka mi usta.

-Wiem...- mówi i muska je lekko, po czym oddajemy się kontemplacji obrazów. Znaczy... Ona to robi.

(...)

-Ludzie, trzeba spróbować.- mówi Mike, gdy siedzimy w jednej z arabskich restauracji. Nasza siódemka gorąco się zastanawia nad zapytaniem Clice o wyjście na imprezę.

-Znalazłem naprawdę dobre miejsce i jeszcze mają drinki za 50%...- mówi Jordan, a Mike się wtrąca.

-Ja naprawdę tego nie chcę ominąć...- mówi.

-Ja chętnie pójdę.- mówi Eleanor, a Alana jej potakuje. Kylie spogląda na mnie z ukrycia i wiem, co ma na myśli, bo mam to samo.

Nie będzie swobody...

Nie będę mógł jej swobodnie dotykać, łapać i co najgorsze – całować. Wszyscy bardzo energicznie omawiają pomysł, ale nie odzywa się tylko nasza dwójka.

-Kylie, a ty? Co myślisz?- pyta ją Mike. Ona bezsłownie kiwa głową zgadzając się i od razu, gdy Mike przyjmuje jej odpowiedź przenosi na mnie wzrok. Ky wzdycha ciężko i opuszcza wzrok na swój telefon.

Jak ja ją rozumiem...

-Dziś zagadam z Eleanor do Clice, ostatnio jej nie zawiedliśmy, wszyscy byliśmy punktualnie, więc mam nadzieję, że doceni to...- mówi mój kumpel, na co Lewis zaśmiewa się.

-Wszyscy? Kylie i Harry nie byli...- mówi Jordan, na co podnoszę na niego wzrok.

-Jak my nawet nie widzieliśmy, kiedy wyszliście.- mówi Kylie blokując telefon i sięgając po szklankę soku z której upija łyk.

-...a potem się tułaliśmy po mieście szukając hotelu...- dodaję.

Chodź było zupełnie inaczej.
Właśnie wtedy uważam było wyjątkowo i od tego dnia, tej nocy się wszystko zaczęło. Kylie, która chciała iść ze mną do pokoju, kiedy tak namiętnie mnie całowała, kiedy przełamaliśmy barierę tańca, kiedy pierwszy raz dotknąłem jej ciała i ona tego chciała. Uśmiecham się pod nosem na wspomnienie o wspólnym powrocie, pożegnaniu trwającym dobre kilkanaście minut i jej słowa: „Wiesz, że jeśli wejdę do pokoju – wszystko będzie znów takie jak było?"

Wiedziałem, ale dążyłem, by stało się moją codziennością. Moja Kylie, jest moją codziennością. Wyjątkową.

Wyrywam się z zamyślenia i widzę, jak Ky obserwuje mnie i uśmiecha się do mnie. Puszcza do mnie oczko i z uśmiechem znów zagłębia się w zawartości telefonu.

Płacimy za jedzenie i wychodzimy z lokalu, by udać się na ostatni wykład Alana i Eleanor idą przodem z chłopakami i widzę, że Kylie specjalnie zostaje w tyle, żeby porozmawiać ze mną.

-Myślałeś o tym co ja?- pyta mnie.

-Wydaje mi się, że tak... Z jednej strony żałuję, że wtedy jednak nie zostałaś, ale z drugiej nasz pierwszy raz u mnie był...

-...niczego bym nie zmieniła prócz wiesz czego?- wtrąca mi się, spoglądam na nią w oczekiwaniu na jej odpowiedź.- Prócz tego, że nie zaczęliśmy się już spotykać zaraz po spotkaniu w supermarkecie.- mówi, na co zaczynam się śmiać.- Mogłeś mnie wtedy poderwać i powiedzieć, że zobaczysz i tak spędzimy te pół roku razem w łóżku, więc po co tracić czas i bawić się w kotka i myszkę, zapraszam na rąbanko...- mówi, na co ja śmieję się głośniej, czym przyciągam uwagę naszych znajomych idących kilkanaście metrów dalej.

-Wtedy zrobiłabyś mi krzywdę.- mówię, na co Kylie macha rękę.

-Tylko byś mnie pocałował i byłabym twoja.- oświadcza.

-Jesteś wspaniała.- mówię jej i przyciągam ją do siebie, by ją przytulić i dać jej buziaka w czoło.

-Wiem, Harry, wiem...- odpowiada i idziemy przytuleni, aż do uniwersytetu.

(...)

-Nie ma opcji, żebym poszedł tam z tobą...- mówię patrząc na gigantycznego rollercoastera, a Kylie aż podskakuje ze złości i podekscytowania kolejką.

-Dlaczego nie ma tu twojej siostry!- piszczy, na co staję wryty i naprawdę nie wiem, co ją tak nakręca w tych mutantach. Tam można umrzeć przecież.

-Pojedźcie sobie kiedyś razem, możecie wziąć mnie. Będę wam trzymać torebki.- mówię, a ona tupie ze złości.

-Nie bądź wata, bądź mężczyzną.- mówi mi poważnie, na co unoszę brew.

-Wszędzie, ale nie tu, Kylie spójrz na to!- wskazuję dłonią na kolejkę. Akurat przejeżdża kolejka, na której piszczą ludzie. Przyciągają moją uwagę przerażone twarze ludzi na monitorach. Ky przeklina pod nosem, ściąga kurtkę i torebkę z ramienia. Podaje mi rzeczy i idzie kupić bilecik, po czym wraca do mnie.

-Nie będę na ciebie czekała Styles, do cholery... Idziesz czy nie?- pyta.

-Nie idę...- odpowiadam z zawahaniem.

-Dobra.- mówi.- Ale zapamiętam to sobie i dostaniesz za to karę.- mówi i zarzuca włosami, po czym kręcąc zgrabnym tyłeczkiem idzie, by wsiąść na kolejkę. Nie widzę jej, więc siadam na ławce i czytam SMS-a od Mike'a, który pyta mnie, gdzie jestem. Szliśmy całą grupą, ale każdy chciał iść w inne miejsce, a ja podążyłem za Kylie, jak zwykle z zamysłem pociągnięcia jej na kolejną rundkę w toalecie, ale nie... Ona woli rollercoastery. Mój telefon zaczyna grać i na ekranie widnieje imię mojej siostry.

-Mógłbym powiedzieć, o wilku mowa.- mówię do słuchawki, gdy tylko odbieram.

-Obgadywałeś mnie?- pyta i coś je.

-Kylie obraziła się na mnie, bo nie poszedłem z nią na rollercoaster, powiedziała, że brakuje jej ciebie, bo wie, że ty byś z nią poszła.- mówię, a ona zaczyna się śmiać.

-Harry jaka ty jesteś wata...- mówi, na co aż mnie zatyka.

-Jakbym słyszał Kylie...- mówię jej, a ta znów się śmieje. Naprawdę nie widzę w tym nic śmiesznego. Nic, a nic. Pisk Kylie słyszalny jest z daleka, więc przerywam na chwilę rozmowę, by wstaję z ławki patrzeć na jej minę i zaczynam się śmiać widząc w ułamku sekundy jej zamknięte oczy.

-Sama się bała...- mówię siadając z powrotem.

-Zobaczysz, jaka będzie szczęśliwa po...- mówi moja siostra mlaskając.- A jak tam między Wami? Jest ok?

-Nie mamy swobody, nie możemy się przytulać, całować, Kylie cały czas boi się, że ktoś ze znajomych coś zobaczy. Wkurza mnie to...

-...ale tak musi być...- wtrąca się Gemma, a ja jej przytakuję.

-Nie zmieniła nastawienia po twoim wyznaniu?- pyta. Stało się to już całkiem dawno, ale nie miałem nawet jak porozmawiać z moją siostrą, która przez nową pracę i rozpoczęcie nowego życia musiała zamknąć stare i stać się nową Gemmą.

-Nie, jej też zależy na mnie, nie kocha mnie, ale potrzebuje i ja staram się wpajać sobie takie samo myślenie.- tłumaczę.

-Dajesz radę?- pyta.

-Czasem nie, ale inaczej się czuję, gdy tylko jestem koło niej... Dlatego nie śpię w domu, wolę u niej, bo boję się uciekających dni.- mówię, na co Gemma wzdycha.

-A ja wciąż mam nadzieję, że ona zmieni swój sposób myślenia. Nie tylko ja... Ostatnio rozmawiając z mamą już wiem, że pół rodziny...- mówi moja siostra, na co wywracam oczami.

-Oczywiście.- mówię i słyszę za sobą pisk Kylie, biegnie w moją stronę rozczochrana z ogromnym uśmiechem na twarzy.

-Boże, jak było super!- piszczy i gdy wstaję z ławki wskakuje na mnie, by się przytulić.- Naprawdę żałuj, że nie poszedłeś, to była najlepsza na jakiej kiedykolwiek byłam.- mówi i daje mi buziaka w policzek.- Z kim rozmawiasz?- pyta, a ja zdążam powiedzieć, że z siostrą. Kylie wyrywa mi telefon i wykrzykuje do telefonu, jak było zajebiście i że zabiera Gemmę do Disneylandu w najbliższym czasie, na co zaczynam się śmiać z jej zaangażowania. Kręcę głową i niosę jej rzeczy, podczas, gdy ona idzie trzy metry przede mną podskakując jak dziecko. Wzdycham cicho i przyglądam się kolejkom, które otaczają główną drogę w Disneylandzie, są mega, ale nie dla mnie. Boże, aż zbiera mi się na wymioty.

Kylie po chwili kończy rozmowę mówiąc, że Gemma może zadzwoni jeszcze wieczorem. Kiwam głową i odbieram jej mój telefon pomagając założyć jej ramoneskę. Ky obejmuje mnie w biodrach i zauważa, że zjadłaby watę cukrową, uśmiecham się do niej i zauważam sklepik, na którego witrynie widnieje obrazek waty i napis „Souvenirs". Postanawiam kupić Ky coś ekstra.

-Poczekaj tu słonko, kupię ci watę i coś do picia...- mówię jej, na co ona daje mi buziaka w policzek i siada na różowej ławce. Stara się okrzesać swoje włosy i poprawia make-up. Po francusku zwracam się do sprzedawczyni o watę, kubek coli i uszka Minnie, dla Kylie. Ona z uśmiechem wręcza mi wszystkie rzeczy i nie wiem ile minęło odkąd zostawiłem Kylie samą. Pięć minut?

Kylie

Wyciągam szybko rozmówki angielsko-francuskie i staram się znaleźć frazę, którą wypowiedziało dwóch chłopaków w moim wieku. Nie powiem, że brzydkich. Usiedli koło mnie i zagadują, a ja wcale ich nie rozumiem. Znajduję odpowiednie słowa i już chcę powiedzieć im, że jestem na wycieczce szkolnej, gdy zza zakrętu wkracza Harry z kamienną twarzą, niosący w dłoniach watę picie i coś opakowanego różowym papierem. Momentalnie wypowiada szybkie trzy zdania po francusku.

-Qu'est-ce que tu fais? Dégage de moi! C'est ma fille!- mówi z zaciśniętymi policzkami, syczy, a jego pięść jest aż biała od siły z jaką zaciska palce. Francuzi wstają i szybko odchodzą, odwracając głowę od czasu do czasu. Patrzę zszokowana na Harry'ego.

-Co ty im powiedziałeś?- pytam go, a on jeszcze spogląda w ich stronę i dopiero potem siada na ławce koło mnie.

-Nic takiego, tylko by nie zawracali ci głowy, bo jesteś ze mną...- mówi, na co unoszę brew nie wierząc w żadne jego słowo. Krzyżuje ręce na piersiach, a on wywraca oczami i wzdycha cicho.- Powiedziałem tylko, by spierdalali...- mówi cicho.

-...Harry! Jak możesz mówić tak do sympatycznych ludzi?- opadam na ławkę kręcąc głową.

-Z jakiej racji do ciebie podchodzą powiedz mi? Widzą, że nie znasz języka i chcieli to wykorzystać.- mówi, a ja przenoszę na niego wzrok i już nic nie komentuję. Za każdym razem to samo. Nie ma opcji, by podszedł do mnie ktokolwiek, nawet ktoś sympatyczny, ktoś z kim Harry mógłby zamienić parę słów. -Kupiłem ci watę i prezent...- mówi po chwili.

-Nie chcę...- odwracam głowę w drugą stronę.- Nie możesz być taki arogancki i zaborczy.- wyrzucam z siebie.

-Dostaję szału, jak widzę cię z innym...- mówi szczerze, a ja wywracam oczami i aż na język nasuwa mi się „ale przecież nie jesteśmy razem". Nie zrobię mu jednak tego, chyba bym przegięła. Na myśl o tych słowach cicho wzdycham i staram się przemówić sobie, że robi to z uczucia do mnie i tylko ja patrzę na to w inny sposób. Boże, to takie trudne. Postanawiam się odezwać, bo zbyt długo tkwię w ciszy.

-Ale nie możesz w ten sposób reagować.- mówię spokojniej.

-To tylko dlatego, że pragnę cię tylko dla siebie i dobrze to wiesz...- mówi cicho patrząc w dół, na co momentalnie robi mi się przykro, ale i mięknie mi serce. Muszę się nauczyć respektować to, co robi i traktować go ulgowo pod względem tej durnowatej zazdrości, chociaż porządnie mnie to wkurza... Ale... To wciąż jest Harry i mam do niego ogromny sentyment. Łapię go za rękę i przyciągam do siebie, by dać mu buziaka. Muskam jego policzek, a on przysuwa się bliżej.- Nie jesteś zła?- pyta mnie wtulając się w moją szyję.

-Nie jestem, ale panuj nad tym...- mówię mu i wzdycham cicho.

-Postaram się, naprawdę będę próbował.- odpowiada i całuje mnie w żuchwę. – To teraz już chcesz zobaczyć, co ci kupiłem?- pyta mnie, na co uśmiecham się i zgadzam się. Harry wyciąga zza siebie opakowany różowym papierem kwadrat. Po odpakowaniu w pudełku znajdują się uszka myszki Minnie, więc z uśmiechem daję Hazzie buziaka i zakłada mi je na głowę.

-Uroczo wyglądasz, słonko...- mówi do mnie, a ja się uśmiecham szerzej i daję mu jeszcze jednego całusa. Tę chwilę przerywa nam dźwięk telefonu Harry'ego, a sam Hazz reaguje na niego ze złością.

-To Mike...- mówi mi, a ja spoglądam na zegarek na lewej ręce H.

-Pora już wracać...- mówię, a on kiwa głową i odbiera. Ja poprawiam włosy, narzucam torebkę na ramię i biorę od Harry'ego watę cukrową. Harry tłumaczy się przyjacielowi i mówi, że już idziemy w miejsce zbiórki, którym jest brama Disneylandu. Nakładam okulary przeciwsłoneczne i wygrzewam twarz w stronę popołudniowego słońca.

-Wiesz co?- mówi Harry.

-Cieszę się, że jestem tu z tobą, Ky...- mówi. Uśmiecham się szeroko i przyciągam go do siebie.

-I vice versa...- odpowiadam i daję mu buziaka w usta, po czym zaczynamy rozmawiać o jego strachu przed rollercoasterami.

(...)

Po powrocie z wieczornego wykładu wszyscy padamy na twarze, biorę szybki prysznic, przebieram się w pidżamy i zamierzam iść od razu spać. Eleanor i Alana po całodniowej integracji z chłopakami umówiły się z nimi na kilka piw w ich pokoju. Dziewczyny nie dają mi spokoju i usilnie próbują mnie namówić na dołączenie do nich, ale kompletnie nie mam na to ochoty. Zaczynają mi trochę dogadywać, ale w ogóle nie obchodzi co sądzą, żadne słowa nie zmienią mojego punktu widzenia w kwestii tego, że po prostu jestem zmęczona. Wychodzą chwilę później, a ja wchodzę pod kołdrę i włączam angielską telewizję. Moje oczy szybko stają się zmęczone, więc gdy tylko wczuwam się w akcję filmu, od razu zasypiam.

(...)

Mike i Eleanor starają się wyprosić u Clice możliwość pójścia do klubu, na które dziś kompletnie nie mam humoru. Od początku zaznaczam znajomym, że prawdopodobnie odpuszczę sobie, na co oni bardzo dziwnie nerwowo reagują. Nie wiem co w tym takiego. Staram się skupić na widokach z wieży Eiffla, które kompletnie moich znajomych nie obchodzą. Ich strata. Opieram się o barierkę i pstrykam zdjęcia, by wysłać je mamie, tacie i Hailey.

-Ale tu jest mega...- mówi Harry i opiera się o barierkę, by dokładnie przyjrzeć się z góry każdej uliczce.

-Ludzie nie przesadzają mówiąc, że to wyjątkowe miejsce.- mówię do niego, a on potwierdza moje słowa. Hazz po chwili przenosi wzrok na mnie i obserwuje mnie, jak przeglądam zdjęcia.

-Słyszałem, że nie idziesz na imprezę...- mówi do mnie, na co wzdycham cicho.

-Jeśli zamierzasz mnie przekonywać to nie uda ci się...- mówię mu, na co uśmiecha się.

-Nie zamierzam, po wczorajszym spotkaniu u Mike'a, na którym myślałem, że będziesz...- kładzie nacisk na ostatnie słowo, na co się uśmiecham.-... więc stwierdziłem, że ja także odpuszczę dziś...- mówi, na co momentalnie przenoszę wzrok z telefonu na niego.

-Ale oni się wkurzą...- mówię, na co Hazz wzrusza ramionami.

-Bo bardzo mnie to obchodzi....- mówi z ironią.- Pomyślałem, że możemy spędzić ten wieczór razem...- mówi, na co na mojej twarzy rośnie uśmiech.

-Na seksie?- unoszę brwi. Uśmiecha się szeroko i opuszcza głowę chichocząc.

-Przecież potrafimy robić wiele rzeczy bez tego, Kylie.- mówi kręcąc głową.- Tobie tylko jedno w głowie...- unosi brew, a ja się uśmiecham.

-Co mi możesz zaproponować? Muszę rozważyć opcję, czy nie wolę się nudzić w swoim pokoju lub pójść po prostu wcześniej spać...- mówię krzyżując dłonie na piersiach, przez co biust w mojej sukience lekko się podnosi. Przyciąga to uwagę Hazzy i udaje, że się zastanawia. -Mogę ci dać trochę czasu do namysłu...- proponuję.

-Skorzystam.- odpowiada i za sobą słyszymy nawoływania Clice, by zjeżdżać już na dół. Idę w stronę windy i do niej wsiadam...
Zapowiada się naprawdę ciekawy wieczór.

****
Matura zdana, a w sekwencji egzaminów ustnych dwie 100% wyglądają wybitnie pięknie😊! Biolka tak jak chciałam, Matma ponad moje oczekiwania, Polski dziwnie nisko i angielski jeden i drugi na bardzo wysoko!

Siedzę sobie teraz w pracy i nie ma wgl ludzi, żebym mogła porobić gofry😂!

Dajcie znać co sądzicie o rozdziale, w następnym dużo będzie się działo!♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro