Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Przyznaje, że mimo nocnych rozważań nie wiem, co się ze mną stało... Dlaczego tak nagle straciłam humor i dlaczego tak odizolowałam się od ludzi... Czyżby rozmowa ze Stylesem była znaczącą? Czy jakoś na mnie wpłynęła? Jest takowa możliwość, ale nie wiem w jakim aspekcie, nie powiedział niczego, co poruszyło by mnie od środka. Przyznaję, że czasami jestem dziwna i sama siebie nie ogarniam. Siadam do stolika, gdzie są Eleanor i Alana.

-Dobrze spałaś?- pyta ta pierwsza.

-Całkiem nieźle...- kłamie.

Sięgam po pieczywo i nakładam na widelec trochę jajecznicy.

-Dziewczynki, przepraszam Was za moje zachowanie wczoraj, jeżeli w jakikolwiek sposób was obraziłam... Na tym wykładzie rozbolała mnie głowa i kilka rzeczy, który zostawiłam w LA wróciło do mnie i nabawiłam się melancholii...- kłamię znów.

-Wszystko jest w porządku...- mówi El z uśmiechem.- Ja osobiście byłam zdziwiona, że zaraz poszłaś spać, ale chyba rzeczywiście byłaś zmęczona...

-Byłam... Psychicznie i fizycznie.- uśmiecham się lekko.

-Ale już wszystko w porządku, prawda?- pyta Alana, na co kiwam głową. Podnoszę do góry filiżankę z herbatą, gdy spotykam wzrokiem, oczy Harry'ego, szybko opuszczam głowę w dół.

-Jakie są plany na dziś?- pytam.

-Mamy iść na drugą część wykładów psychologicznych, a potem debatę nt. Mentalności człowieka, jako jednostki wśród ogromu cywlizacyjnego.- odpowiada Eleanor.

-Ojej, jak poważnie.

-...wieczorem... z kolei chcemy poprosić Clice by pozwoliła nam iść na imprezę do klubu... byłabyś chętna?- pyta Alana.

-Ja zawsze...- chichoczę.

-Zrobisz nas na amerykańskie laski?- pyta Eleanor, a ja i Alana zdziwione wybuchamy śmiechem.

-Ciebie zrobię nawet na Marilyn Monroe.- śmieję się.

(...)

Po 5 godzinach wykładów, z których zrobiłam sporo notatek do projektu stwierdzam, że należy się nam impreza i chwila odprężenia. Innego niż spanie. Słyszałam, że w Rzymie jest sporo fajnych klubów, co ciekawe położonych niedaleko od naszego hotelu.

Po zakończeniu ostatniego, gdzie Mike zaczął chrapać Eleanor i dwie inne dziewczyny idą do Clice by z nią porozmawiać. Stoję i rozmawiam z Alaną, gdy podchodzi do nas Mike i Harry.

-No to jak dziewczyny! Dziś balety...- mówi, a ja chichoczę pod nosem.

-Jaki pewniaczek...- mówi Alana.

-Clice się na pewno zgodzi.- dodaje chłopak.

-Skąd ta pewność?- pytam.

-Jest do zagadania w takich sprawach... Poza tym ma do nas zaufanie...- mówi Harry.

Opuszczam głowę i zaczynam znów się zastanawiać, dlaczego tak się zachowałem w tej przy obrazie, bo ta wizja nie daje mi spokoju, a za każdym razem słysząc jego głos wraca to do mnie. Właśnie... To jest dziwne... bardzo dziwne we mnie. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji.

-Udało się!!!- piszczy Eleanor.- Wracamy o 2:00 i mamy nie pić...- mówi El, na co zaczynamy się śmiać.

-Co do powrotu, to ok...- mówi Mike.

Wracamy do hotelu i mamy 1,5 h na ogarniecie się. Nie ukrywam, że zależy mi na porządnym opracowaniu. Czemu? Nie wiem... kobieta zawsze musi wyglądać zjawiskowo. Nakładam makijaż El i spoglądam na rzeczy wybrane przez Alanę i radzę jej, żeby ubrała do przypadającej czarnej bluzki zwykłą jasną spódniczkę i wysokie szpilki. Kończąc El, maluję Alanę i wspólnie w międzyczasie dobieramy Eleanor rzeczy, która chce ubrać sukienkę, ale chcemy ją razem z Alaną zrobić na szaloną. Daję jej swoje szpilki i dżinsy, a Alana znajduje crop top, z połyskującej tkaniny, który ładnie będzie pasował do sylwetki El. Ja sama ubieram się odważniej i w stylu kalifornijskim. Znajduje spódnice z wysokim stanem i crop top, z wykrojonym biustem, który ukaże moje atuty, czyli pupę i piersi. Czy chce komuś zaimponować? Tak, ale nie temu, o którym pewnie teraz pomyślałaś, czytelniczko...

Włosi to przystojniaki.

-Ale fajnie wyglądamy...- mówi Alana i stajemy w lustrze, by zrobić sobie wspólne zdjęcie.

Walenie do drzwi i śmiech Mike'a w tle świadczy, że Ci, którzy zadeklarowali się do pójścia są gotowi. Poprawiam usta bordową szminką, zresztą moją ulubioną po kupioną w Waszyngtonie i o dziwo tylko tam dostępną...

Narzucam mój niesymetryczny płaszcz i wyciągam spod niego moje długie wyprostowane włosy.

-Idziemy już!- krzyczy Alana, gdy Mike znów wali w drzwi.

Zawiązuję go pasem i z uśmiechem wychodzę. Na korytarzu stoi Holly i mówi coś do Harry'ego. Lewis i Mike rozmawiają z Nancy, a gdy słyszą odgłos obcasów wszyscy obracają głowy w naszą stronę. Wiem, że wyglądamy dobrze i ładnie, sądząc po minach chłopaków jest lepiej niż dobrze. Chociaż Jordanowi to ślinka cieknie na Eleanor cały czas haha.

-Idziemy?- pyta Nancy, a wszyscy kiwają głową.

Pakujemy się do windy i chociaż jest tłoczno zaczyna się robić śmiesznie. Chociaż czuję wzrok Stylesa na sobie, podśpiewuję pod nosem piosenkę lecącą w windzie, gdy dołącza do mnie Mike. Po wyjściu stamtąd idziemy ku wyjściu i GPS Jordana prowadzi nas do najlepszego ponoć klubu w mieście. Ochroniarz wpuszcza nas do środka, a Jordan biegnie zająć wolną lożę. Tam też po oddaniu rzeczy siadamy i zamawiamy sobie drinki.

Siadam koło Mike'a i Eleanor. Jordan przynosi mnie i Alanie Malibu, łapie zębami za słomkę.

Uśmiecham się szeroko.

-Pyszne, prawda?- pyta Alana, na co kiwam głową.

-Genialne...

Zaczynam rozmawiać z Mike'iem, gdy chłopak zadaje mi pytanie.

-Kylie wytłumacz różnice między imprezami w Kalifornii, a tu, lub w Londynie...

Pociągam słomką drinka i z uśmiechem zaczynam się zastanawiać.

-Kalifornijskie imprezy są zawsze udane, nie umiem konkretnie podać różnic, może to kwestia ludzi, Brytyjczycy, nie konkretnie wy, są raczej bardzo dumni, czego w moim rodzinnym domu nie ma... bawimy się w swoim towarzystwie i nie marudzimy... nie wiem, nie byłam jeszcze w londyńskich klubach, żeby stwierdzić coś konkretnego... Ale jak się wybiorę to myślę, że coś zauważę...- uśmiecham się.

-Przecież byłaś w Telly's Tee...- mówi nagle Harry, na co podnoszę na niego wzrok. Wszyscy to robią.

-Ale to nieprawdziwy klub...- mówię szybko, czując, jak robię się czerwona na wspomnienie o tańcu z H.

-Sama byłaś tam?- pyta Mike.

-Nie... Z moją siostrą...- mówię.

-Masz siostrę?- pyta Nancy.

-Tak, Hailey, jest moją przyrodnią siostrą...

Obserwuję ludzi, którzy zajmują parkiet, gdy zauważam, że z sąsiedniej loży patrzą się w stronę moją i dziewczyn trzej faceci, mało powiedziane, że przystojni. Unoszą brew na ich wzrok, na co jeden z nich najprzystojniejszy unosi brew tak samo. Uśmiecham się pod nosem i mówię na ucho Eleanor, a ta przekazuje Alanie.

Oo tak widzę ten wzrok. Podobamy się im.

Stwierdzam, że mam ochotę na taniec i zabieram moje dwie na parkiet i akurat wtedy zaczyna grać"Cookie" R.Kelly. Łapię dziewczyny za dłonie i biegniemy w tłum, zaczynamy wspólnie tańczyć. Śmiejąc się i głośno śpiewać "...like an Oreo...Oreo...Oreo". Alana się wygłupia, na co się śmieje, gdy zauważam, że za Eleanor staje jeden z mężczyzn siedzących wcześniej w loży, dziewczyna stoi zszokowana i tańczy z nim... Alana łapie mnie za dłoń i prowadzi gdzieś dalej, by El miała prywatność. Razem tańczymy wykrzykując sobie do ucha, że Jordan będzie zazdrosny. Z uśmiechem spoglądam na naszą lożę i zauważam tam tylko Harry'ego, Mike'a i siedzącą na jego kolanach Nancy, Holly flirtującą z jakimś chłopakiem, Jordana i Lewisa nie ma...

-Holly zarywa do jakiegoś chłopaka, a Harry siedzi i nic nie robi...- mówię do Alany.

-Został sam... Nigdy nie widziałam czegoś takiego...- odpowiada dziewczyna.-Może powinnyśmy go wziąć na parkiet...- mówi.

-Ale to jak się bardziej napiję...- mówię z uśmiechem.-Na trzeźwo z nim nie zatańczę...- dodaję, a ona zaczyna się śmiać.

-Czemu?- pyta.

-Nie wiem...- śmieję się.-...on jest taki dziwny...

-...Jest... upodobał sobie plastika...

-Nie gadajmy o niej...- mówię szybko i wtedy Holly idzie z tym chłopakiem w stronę łazienki.

-Ona mu zrobi loda?!- patrzę z szeroko otwartymi oczami.

-A co Ty myślisz...- mówi, jakby to była oczywistość. Piosenka się kończy. Z uśmiechem widzimy Eleanor, która szepcze coś temu chłopakowi na ucho. Po czym uroczo chichocze i wskazuje na nas dłonią i kiwa głową, na to co mu mówi. Uśmiecha się i idzie w naszą stronę. Zaczyna piszczeć, gdy podchodzi nas.

-Mów wszystko!- mówi Alana.

-Ma na imię Liam i on i jego koledzy są z Santa Monica... Są starsi o rok, przyjechali tu ze względu na wykłady w galerii, tak jak my... Ich znajomi się wyrwali na inną imprezę, zaproponował, byśmy usiadly z nimi, ale powiedziałam, że jesteśmy grupką z przyjaciółmi, a on dodał, że jego koledzy chcą poznać was...

Alana uśmiecha się szeroko i patrzy na mnie.

-Imprezujemy z kalifornijczykami?- pyta Alana.

Uśmiecham się.

-Krew kalifornijską, już masz przy sobie...- pokazuję nieskromnie na siebie, na co dziewczyny zaczynają się śmiać.-...Ale zgadzam się...

Zaczyna się nowa piosenka, ale idziemy się napić naszych drinków.

Jordan i Lewis też wracają, a El jest tak podekscytowana, że piszczy głośno: "Jaki on jest przystojny!".

Wybucham śmiechem i wypijam pół mojego drinka.

-Idę sobie coś zamówić...- mówię i Harry w tym momencie wstaje za mną i idzie do toalety.

Z uśmiechem przemierzam odległość między lożą, a barem, czując na sobie wzrok jednego z tamtych kalifornijczyków. Barman się uśmiecha.

-Co dla Pani?- pyta.

- Mojito...- mówię i opieram się o blat, gdy barman idzie po Sprite'a.

Staje obok mnie jakiś facet, starszy ode mnie.

Uśmiecha się zawadiacko i ewidentnie próbuje ze mną filtrować. Nie jest przystojny, a co gorsze, wygląda jak rasowy pedofil. Czuję na swoich pośladkach jego dłoń, a wzrok jednoznacznie mówi o czym myśli.

-Co ty robisz kurwa?- pytam go patrząc na niego.

-Dotykam Cię, tak jak lubisz...- mówi i łapie mnie za dłoń. Odpycham go.

-Spadaj...- odsuwam się w bok, ale nie daje za wygraną.

-Pójdziesz ze mną do łazienki...- mówi i łapie mnie za dwie dłonie.

-Spierdalaj...- mówię i odpycham go mocno. On znów silniejszy łapie mnie za dłoń, ale ja drugą się zamachuje, jestem pijana i nie trafiam. Odpycham go mocniej i w tym momencie podchodzi jakiś mężczyzna i odpycha go tak, że się przewraca. Po czym podchodzi do niego i za koszulkę ciągnie go do ochrony, która wywala chłopaka.

-Harry...- mówię z ulgą.

-Nie ma za co...- mówi cicho i chce iść ku loży. Łapię go za rękę.

-Dziękuję...- mówię.-...gdyby nie spódnica, miałabym co opowiadać trenerowi...- mówię, na co się uśmiecha.

-Na pewno...- mówi złośliwie, na co się uśmiecham. Barman dopiero wraca z napojem i podaje mi go.

-Twoja Holly ma innego adoratora...- mówię, na co on wywraca oczami i zamawia sobie drinka.

-Nie jest moja...- mówi.- Już trzy razy robiła mu loda...- mówi, na co otwieram szeroko oczy.

-Ile?!

Harry zaczyna się śmiać.

-3...- mówi.- Wiedząc, że zrobiła coś takiego już nigdy się z nią nie prześpię...- mówi.- Obiecuję tobie, Kylie...

-Ty nie obiecuj mnie, tylko przyrzeknij przed sobą... Ja to i tak nie rozumiem, jak mogłeś z nią się całować, współżyć, przecież to jest odrażające...- mówię.

-Tak myślisz?- pyta.

-Harry... Ja rozumiem, że mężczyźni szukają okazji do seksu...- mówię, a on zaczyna się śmiać.-Ale szacunek do siebie też trzeba mieć...- mówię.

-Dlatego obiecuję, że więcej się z nią nie prześpię...

-Załóżmy, że ci wierzę...- mówię, a barman daje drinka Harry'emu.

-Oj no serio...- mówi.

-Ha! Wy, mężczyźni, jesteście słabi w postanowieniach...

-A wy kobiety to, co... "Będę o dziesięć kilo szczuplejsza..."- mówi Harry, naśladując kobiecy głos, zaczynam się śmiać.

Siadamy do loży, skąd Eleanor i Alana wychodzą.

-Co tak długo?- pyta Calder.- Idziemy tańczyć z kalifornijczykami...- mówi łapią mnie za dłoń.

Spoglądam na Harry'ego, który nie ma z kim pogadać nawet, bo każdy zajęty jest sobą, jest mi go szkoda. Teraz, gdy znów z nim porozmawiałam.

-Idźcie na razie same, może potem do was dołączę...- mówię.

-Co ty! Czemu?- pyta Alana.

-Trochę stopy mnie bolą...- mówię.-...trochę mnie zmuliło...

Dziewczyny patrzą na siebie i nie wiedzą co mają robić.

-Ale wy się nie zastanawiajcie... Chwytajcie kaliforniskie tyłki... Ja się nałapałam wystarczy...- mówię, na co się uśmiechają.

-Na pewno?- pytają.

-Tak, lećcie...- mówię.

Siadam koło Stylesa, który uśmiecha się pod nosem.

-Nie musisz ze mną siedzieć, tacy przystojniacy Cię chcą...- mówi.

-To, nie znaczy, że ja chcę ich...- popijam drinka.- Wolę posiedzieć z innym przystojniakiem...- mówię beztrosko.

-Wiedziałem, że ci się podobam...- mówi, na co wywracam oczami.

-Boże, słowa już nie powiem, bo staniesz się jak paw...

Harry chichocze. I stuka szklanką o moją szklankę.

-Nasze zdrowie...- mówi Styles, na co się uśmiecham.

Godziny lecą, a ja w ogóle ich nie czuję, cały czas rozmawiam z Harrym o wszystkim i o niczym, o prostych glupotach dnia codziennego. Jestem już pijana i to wiem i wiem również, że z doświadczenia mężczyźni pociągają mnie bardziej wówczas. Tak jest też dziś. Opieram przedramie o bark Harry'ego i z uśmiechem mu się przyglądam.

-Jesteś bardzo ładna...- mówi mi łapiąc mnie za kolano.

-I nawzajem...- mówię.

-Wiedziałam, że ci się podobam...- mówię i on się uśmiecha.

-Szkoda, że tak późno to odkryłaś...- mówi.

-A czemu miałabym odkryć wcześniej?- pytam zakładając wokół palców kosmyki jego włosów.

-Kto wie, może by było ciekawie i nie musiałbym sypiać z Holly...

Dopijam drinka i sięgam po drinka H. Wypijam łyczka i się krzywie na ten smak.

-Myślisz, że spałbyś ze mną?- pytam głupio chichocząc.

-Jasne...- mówi.-...prędzej, czy później wyladujemy w łóżku...- mówi pewnie.

-A jeżeli ja nie lubię mężczyzn takich jak Ty...- mówię zaczepnie.

-...to polubisz...- odpowiada krótko.

W głośnikach zaczyna lecieć Ocean Drive Duke Dumont.

-Chodź ze mną zatańczyć...- mówi mi do ucha.

-Nie chcę...- mówię.

-Oj chodź... Proszę Cię ładnie...- mówi uśmiechając się głupowato.

-Ładnie mnie prosisz?- pytam.

-Bardzo ładnie...- mówi.

-Dobra, ale pod warunkiem... -mówię mu.-...Zatanczymy jak wtedy w klubie...- mówię mu.

-Jakim klubie?- pyta.

-W Telly's Tee, jak Hails była tu... Ponoć mnie całowałeś...- mówię mu z uśmiechem.

-Chcesz tak jeszcze raz? -pyta.

-Jasne, że chcę...- mówię, na co on chwyta mnie za dłoń i prowadzi na parkiet.

Łapie mnie za biodra i przykuwa się delikatnie, poruszamy nimi w jednym rytmie. Uśmiecham się, na początku i stwierdzam, że chyba lubię być w takim stanie. Harry dotyka mojej talii i bioder, a także ud. Z uśmiechem coraz szerszym widzę, że jest odważniejszy. Przychylam głowę i czuję, jak smyra moją szyję nosem. Unoszę dłoń do góry i zatapiam palce w jego włosy, przyciągając go bliżej. Bo chce go mieć bliżej. Bliżej, niż można... Niż sobie wyznaczyłam...

Nieświadomie zagryzam dolną wargę czując dotyk Stylesa. Czuję, jak ssie moją skórę na szyi, ale chcę więcej, chcę, by to robił lepiej, częściej i więcej. Drugą dłonią łapię za jego dłoń i kieruję ją wyżej, prosto na mój biust. Chichoczę, gdy zwilża językiem skórę i ściska moją pierś. Z moich ust ulatnia się cichy jęk, na który Styles odwraca mnie do siebie przodem.

-Czy będziesz zła, jak się przekonam, ponownie, że całujesz zajebiscie?- pyta mnie, na co ja krece głową.

-Nie będę... Też chcę sobie przypomnieć twoje usta...- mówię.

Gdy tylko dotykam ich powierzchni rozplywam sie i chce więcej. Przylegam całym ciałem do Stylesa i czuję, jak łapie za moje pośladki. Szybko czując niedosyt wsuwam język do jego ust, na co ciśnienie i temperatura tańczących wokoło ludzi jest ciasna i wysoka. Czuję narastające podniecenie i w jakiś sposób próbuje się go pozbyć.

-O kurwa...- szepcze mi w usta.-Jesteś zajebista w te klocki...- mówi, na co z uśmiechem stwierdzam, że on także.

Piosenka sie niedługo kończy, więc wracamy do loży, ale widząc na zegarku trzecią stwierdzam, że nasi znajomi chyba już poszli... Idziemy z Harrym do szatni, odbieramy ubrania i wracamy do hotelu. Wjeżdżamy windą chichocząc i śmiejąc się. Uciszam go, by nie obudzić Clice. Zatrzymujemy się przed moimi drzwiami.

-Wieczór uważam za udany...- mówi z uśmiechem.

-Ja też... Baaaaardzo...- mówię lustrując jego twarz.

-Jesteś śliczna... Taka rozczochrana...- mówi.

-Dzięki przystojniaku...- mówię, na co on sie smieje.

-Nie chcę wracać do pokoju, dziewczyny będą mnie wypytywac, gdzie byłam...- mówię, na co H się uśmiecha.

-Zostań dziś u mnie...- mówi z uśmiechem.

-A Mike?- pytam.

-Jest u Nancy, pewnie uprawiają seks...- mówi, na co mnie się robi dziwnie gorąco. Harry łapie mnie za dłoń i prowadzi, ale chyba zaczynam trzeźwieć.

-Nie, nie mogę Harry... Będą sobie potem myślały, jakieś głupoty... To samo Mike...- mówię.

-Nie przejmuj się tym, co mówią ludzie, ważna jesteś Ty...- mówi ciągnąc mnie do swojego pokoju.

-Następnym razem...- mówię.

-A będzie następny raz?- pyta.

Uśmiecham się szeroko.

-Jeżeli tylko tego zapragniemy...- mówię.

Opieram się o ścianę i uśmiecham się szerzej, gdy jego dłonie lądują na moich biodrach.

-A pożegnamy się jakoś?- pyta.

-A chcesz?- unosze brew.

-Bardzo chcę...- mówi przysuwając się bliżej mnie.

-Pokaż mi jak bardzo...- mówię, na co on unosi brew i przenosi dłoń na moją kość ogonową, przyciąga mnie do siebie i wpija się w moje usta. Mrucze mu w usta i zastanawiam się, czy ta chwila może trwać dłużej... Harry zaciąga się nosem przyciagając mnie bliżej. Wsuwa język, na co się uśmiecham i wplatam palce w jego włosy, jest idealnie. A co ciekawsze, nasze usta pasują do siebie jak puzzle, bo uzupełniają się w całkowitym pojęciu.

Ściska moje pośladki i przygryzam mu wtedy wargę. Uśmiecha się i muska moje usta.

-Wiesz, że jak wstaniemy znów będzie inaczej...- mówi.

-Wiem...- mówię.

-Nie chcę się z tobą rozstawać dziś...- mówi.

-Ja też tego nie chcę Harry, ale musimy...- mówię.-...nie chcę potem jakichś głupich sytuacji...

-Wiem...- mówi i znów to robi. Zaczyna mnie całować. Pocałunek jest długi, namiętny i niezwykle słodki, gdy H się odzywa, stwierdzam, że muszę iść.

-Dobranoc...- mówi mi, gdy wchodzę do pokoju.

-Dobranoc...- uśmiecham się.

Harry

Mike okazuje się być w pokoju, na co się dziwię. Szybko się ogarniam, nie budząc go i idę spać. Zasypiam całkiem szybko, ale niedługo później słyszę pukanie do drzwi.

-Mike idź otwórz...- mówię, ale mojego kumpla nie ma. Boże, jest tak wcześnie, kto wgl nie śpi i tej porze.

-Kto tam?- pytam głośniej.

-To ja.- słyszę kobiecy głos, przez poduszkę nie jestem w stanie rozpoznać kto to.

Wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi. Otwieram je i stoi tam Kylie.

-Nie mogłam wytrzymać, Harry...- mówi.-...zawsze chciałam, żebyś przybliżył mi nieba...- mówi i odpycha mnie do tyłu. Plecami zamyka drzwi i patrzy na mnie z uśmiechem.

-Zaskoczyłam Cię...- mówi z uśmiechem.

-W życiu nie pomyślałbym, że przyjdziesz...

Kylie uśmiecha się szeroko i popycha mnie na łóżko, rozpina bluzę i pod nią ma jedynie stanik. Dziewczyna siedzi na moim przyrodzeniu o wykonuje jednoznaczne ruchy.

-Kylie...- szepczę zszokowany.

-Ćśśś...- szepcze dotykając moich ust palcem.-...nie myślimy teraz, tylko czujemy...

Z uśmiechem ściąga mój koszulkę i wpija się w szyję. Co czuję prócz szoku i rosnącego podniecenia? Jej biodra poruszające się w te i we w te... Co sprawia, że zaczynam mocniej oddychać, jej usta delikatnie dotykają mnie za uchem, a gdy ja otwieram oczy, widzę jej pełny biust, który faluje przy każdym ruchu. Kylie robi mocniejszy tych biodrami i odrywa się od mojej szyi. Siada i odrzuca włosy do tyłu, ściąga bluzę z ramion i odpina swoje dżinsy.

-Wiesz, że dziś będziemy uprawiać najlepszy seks w twoim życiu...- mówi z rosnącym uśmiechem. Unoszę brew, chociaż aż się trzęsę widząc ją taką...

-Jesteś bardzo pewna tego, co mówisz...- mówię.

-Zdarza mi się...- mówi i wstaje na równe nogi na moim łóżku. Zrzuca spodnie i odwraca się do mnie pośladkami. Ma stringi koloru czerwonego, na co nie wierzę własnym oczom.

Wraca do mnie i kręci biodrami, łapiąc moje dłonie w swoje dłonie. Kładzie je na piersiach i pozwala mi się dotykać. Uśmiecha się, gdy wyczuwa mnie twardego, bo chce zsunąć moje bokserki w dół. Udaje jej się i uśmiecha się szeroko łapiąc w dłoń moje przyrodzenie.

-Chcesz zacząć zabawę?- pyta mnie dziewczyna, na co się uśmiecham i stwierdzam, że nigdy nikt mnie tak nie osaczył, jak ona dziś. Zawsze to ja jestem przodującym...

Kylie ściąga swoje majtki i wpija się w moje usta, gdy ja nakierowuję przyjaciela i zaczynam wzywać się w nią. Cichy jęk z jej ust jest miodem dla moich uszu. Dziewczyna siada mocniej i zamyka oczy próbując się przyzwyzaić do długości, swoje paznokcie wbija w moją klatkę piersiową i jednocześnie zaczyna się poruszać. Widok takiej dziewczyny to jest spełnienie marzeń, a od tego momentu, z nią konkretnie marzyłem od momentu, gdy zobaczyłam ją w szkole.

-Haaaarry...- jęczy cicho, gdy zaczynam przyspieszać. Z uśmiechem oglądam, jak jej dobrze, czując, że to co mam tutaj, jest wszystkim co do tej pory chciałem.

*****

Uuuuuuu???!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro