Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Myśląc o poprzednim wieczorze z Harry'm, z uśmiechem wstaję i ubieram się wczesnym rankiem, by spędzić trochę czasu z mamą. Schodząc na dół słyszę piski i różne głosy kobiece, jeden mojej mamy, ale drugi choć znany mi, nie wiem do kogo należy. Przechodzę przez korytarz i gdy przekraczam próg kuchni podnoszę dłonie do ust z wyrywa mi się z nich pisk. Moja mała Mia, chrześnica mojej mamy, a jednocześnie jej siostrzenica siedzi na wyspie kuchennej w różowej sukience, kokardce na główce i miseczką na kolankach. Wsuwa jej ulubione płatki kukurydziane.

-Moje słońce!- piszczę, a gdy ona mnie widzi tak samo zaczynają jej się cieszyć oczy.

-Kiki!- wysuwa rączki w moją stronę. Oddaje miseczkę swojej mamie, siostrze mojej mamy i już natychmiast chce zejść z wyspy. Biorę ją na ręce i czekam, aż spokojnie przełknie, daje jej milion buziaków, a ona piszczy, żebym przestała. Moja mała ma 3,5 roku, ale to najbardziej pocieszne dziecko, jakie kiedykolwiek widziałam, ciągle się śmieje, ciągle jest radosna i potrafi naprawdę poprawić humor. Moja ciocia i mama śmieją się widząc naszą radość, Mia przytula się do mnie tak, że stykamy się policzkami, a jej rączka, która oplata mnie wokół szyi klepie mnie po drugim policzku. Ciocia wita się ze mną, a mama podsuwa mi śniadanie od razu wyskakując z pytaniem: "A gdzie Harry?"

-Ten twój przyjaciel?- pyta mnie Ciocia Ella.

-Śpi jeszcze, wyjątkowo wcześnie dziś wstałam...- mówię, a ona zaczyna sobie oplatać wokół paluszków moje włosy.

-Przystojny pewnie...- mówi ciocia, a moja mama uśmiecha się do niej porozumiewawczo.

-I to jak...- odpowiada mama nim zdołam otworzyć usta, by odpowiedzieć jej.

-Tak jak kiedyś Chester? - pyta ciocia, na co uśmiecham się.

-Ta ich historia jest podobna do mojej i jego...- stwierdza mama, ale od razu przenosi wzrok na mnie i zmienia ton.-...tylko żadnego dziecka mi tu nie zrobić, za młodą jestem, by zostać babcią...- mówi z nutką powagi. Zaczynam się śmiać i przytulam mocniej do siebie Mię, siadam na krześle w salonie, a mama podstawia mi jedzenie. Mała przymierza się do jedzenia ze mną tostów i chce spróbować za wszelką cenę kawy prawie ją wylewając. Opowiada mi o swoim przedszkolu, pokazuje mi, jak się przewróciła, potem znów siada, a chwilę później zaczyna biegać za przestraszonym Chipsem.

-Jaką masz kreację na ślub taty?- pyta Ella.

-Różową do połowy łydek, najprawdopodobniej będę wystylizowana na bardzo delikatną, Amy mnie o to prosiła...- połykam i zapijam herbatą.

-Ja też miałam tyle problemów z tymi kwiatami, które sobie zażyczyła...- mówi ciocia, a moja mama jej przytakuje.- Musiałam szukać specjalnej hurtowni z gardeniami, bo trudno teraz o nie...

-Ale je załatwiłaś hm?- pytam, na co kiwa głową.

-Nie wydaje się to wam dziwne, że ślub na tydzień przed został przeniesiony na Hawaje, a nie odbędzie się się Nowym Jorku?- pyta mama.

-Tata mi mówił, że marzeniem Amy było od razu po przyjęciu dzień po weselu wsiąść na jacht i popłynąć na miesiąc miodowy...- mówię odrzucając włosy do tyłu.

-I tylko dlatego zmienili plany na miejsce ceremonii?- obydwie unoszą brwi, kiwam głową i wzruszam ramionami.

-Ja się cieszę, na Hawajach nie byłam, a i mój Harry zobaczy kawałek świata...- mówię trochę niemyśląc.

-"Mój Harry"- akcentuje ciocia i porusza brwiami w stronę mamy.

-Kto to Harry?- pyta Mia.

-Mój kolega.- odpowiadam jej, a ona zaczyna się nad czymś zastanawiać.

-A gdzie on jest?- pyta mnie.

-Na górze śpi...- mówię, a ona otwiera szeroko oczy.

- Chcę go iść obudzić...- mówi, na co wszystkie trzy parskamy śmiechem.

-On śpi...- powtarza po mnie moja mama, a ja spoglądam na zegarek i stwierdzam, że właściwie jest pora by już się zwlekł z łóżka.

-Mia, chodź idziemy go obudzić...- mówię jej, na co uśmiecha się szeroko i biegnie w stronę schodów. Łapię ją i zanoszę na górę.

-Kochanie, a wejdziesz tam sama, wskoczysz na łóżko i krzykniesz "wstawaj śpiochu"?- pytam ją, na co zaczyna się śmiać i kiwa głową. Uchylam drzwi do jego pokoju i pokazuję małej, że ma być cicho. Powolutku stawiamy palce w pokoju, jak w bajkach, ja idę do okien otworzyć rolety, a młoda wskakuje na łóżko i zaczyna kilkukrotnie krzyczeć "Wstawaj śpiochu!". Piętro niżej słychać śmiechy mojej mamy i cioci. Harry otwiera lekko oczy i patrzy na dziewczynkę, która położyła się obok niego na brzuszku, macha nogami w powietrzu i go obserwuje uśmiechając się przy tym najpiękniej.

-Harry wstawaj, jesteś śpiochem...- mówi mu po raz kolejny, a Harry obserwuje ją.

-A skąd Ty znasz moje imię ?- pyta ją przecierając oczy.

-Kiki mi powiedziała...- mówi z uśmiechem, a gdy Chips wbiega do pokoju Mia zrywa się z łóżka i biegnie za nim wykrzykując jego imię. Harry podnosi się lekko i patrzy na mnie małymi oczkami.

-Co to za dziewczynka?- pyta mnie, a ja idę w jego stronę i chcę usiąść na łóżku, ale on odkrywa kołdrę i zaprasza mnie do siebie.

-To moja kuzynka, siostra mojej mamy wpadła na dziś do nas...- mówię opierając się na ręce. Harry obserwuje mnie skrupulatnie.- Będziemy się dziś nią opiekować, bo moja mama z ciocią muszą jechać na zakupy przed ślubem mojego taty.

-Trzeba więc zaplanować odpowiedni dzień dla takiego malucha...- mówi Harry kładąc ręce na moich udach.

-Myślałam o parku rozrywki w Miami...- mówię mu, na co on wywraca oczami.

-Znowu chcesz mnie wziąć na rollercoastery?- unosi brwi, na co przypomina mi się fakt, że Harry bardzo ich nie lubi. Spoglądam w jego zaspane oczy.

-Ale spokojnie, kochanie...- uśmiecham się.- Tam będziemy jeździć na tylko tych przeznaczonych dla Mii. Nie musisz się bać...- mówię, na co on od razu wciska mi się w zdanie.

-...ja się nie boję...- mówi pewnie, na co nachylam się i daję mu buziaka w usta.

-Oczywiście.- uśmiecham się i wychodzę spod kołdry, podciągam dresy i spoglądam przez okno na ogród.-Ubieraj się Hazz, zjesz śniadanie i lecimy.

(...)

-Harry!- krzyczy Mia, wskazuje palcem na kolejkę z księżniczkami i zaczyna skakać.- Harry!!!- piszczy głośniej.

-Słyszę cię...- śmieje się mój loczek i bierze ją na ręce podając mi swój kubek z colą. Mała jeszcze bardziej się cieszy, gdy ją z impetem podnosi do góry, aż podskakuje.

-Chcesz iść tam?- Hazz wskazuje palcem na kolejkę, a ona kiwa głową z takim zaangażowaniem, że kokardka wpięta w jej włosy spada jej na oczy. Uśmiecham się szeroko i staję na palcach, by jej pomóc i poprawić, by znów wyglądała pięknie. Ustawiamy się w kolejce, a ja spoglądam na radość w oczach małej Mii, ale nie tylko... Mała wciąż opowiada coś Harry'emu na ucho, który nieprzerwanie się uśmiecha i kiwa głową wykazując wielkie zainteresowanie ku temu, co Mia opowiada. Mała przytula się policzkiem do Harry'ego i wtedy mięknę, on także, jego dołeczki są tak głębokie i szczere.

-Kiki idziesz z nami?- pyta mnie mała.

-Nie, nie idźcie sami, ja na Was tutaj poczekam.- mówię z uśmiechem.

-Czemu nie idziesz?- Harry umieszcza opadający kosmyk włosów za moim uchem.

-Wagoniki są dwuosobowe...- odpowiadam.-... poza tym po poprzedniej kolejce wolę przeczekać chwilę...- uśmiecham się, na co on przytakuje i wchodzi z Mią do wagoniku. Jej radość wypełnia moje serce po brzegi, a piski spowodowane ekscytacją rozlegają się po całym tunelu, Harry obejmuje ją ramieniem i tworzy odpowiednią barierę przed wypadnięciem z wagoniku, ona z kolei w celu upewnienia się, czy jest bezpieczna swoje paluszki oplata wokół sporej ręki Harry'ego. Mój loczek przed rozpoczęciem przejażdżki puszcza do mnie oczko i szepcze, tak, bym mogła odczytać, co do mnie mówi.

„Kocham Cię"

Uśmiecham się szeroko i przesyłam mu buziaka. Ruszają. Wyciągam telefon i odpowiadam na sms-a od cioci, która co pół godziny pyta mnie, czy mała nie sprawia nam problemu, czy jest grzeczna i najczęściej, czy wszystko w porządku. Z każdą wiadomością uśmiecham się szeroko widząc, jak bardzo ciocia martwi się o swoje maleństwo. Po raz 10 w ciągu tych kilku godzin piszę, że „wszystko jest ok. :) ". Siadam na ławce, z której mam bardzo dobry widok na Harry'ego i moją małą w wagoniku z Kopciuszkiem, robię im parę zdjęć, które rozsyłam do mamy, cioci i do mamy Harry'ego. Anne od razu reaguje na zdjęcie mnóstwem serduszek w wiadomości zwrotnej, chcę skupić się na ich minach i śmieję się do siebie widząc radość Mii. Przerywa mi telefon, nie znam numeru.

-Słucham?- pytam.

-Dzień dobry, Kylie... Tu mówi profesor Bloom.- słyszę po drugiej stronie słuchawki. Zatyka mnie po całości...

-Pan profesor?- wyduszam z siebie po kilkusekundowej ciszy.- To dopiero niespodzianka...- mówię szczerze.- Słucham, w czym mogę panu pomóc?

-Uzyskałem numer z twoich danych szkolnych, bo martwiłem się, że moja ulubiona uczennica jest nieobecna.- mówi.- Czy wszystko jest w porządku? Jesteś chora? Może mogę ci jakoś...- mówi, ale przerywam jego pytania.

-Panie profesorze, wszystko u mnie jak najbardziej w porządku, jestem w domu, w Stanach, mój tata ma ślub...- tłumaczę wciąż w ciężkim szoku, że do mnie dzwoni.

-Całe szczęście...- wzdycha z ulgą. -...myślałem, że coś się stało... Pani Clice nie wiedziała, dlaczego cię nie ma i martwiłem się...- ostatnie słowa przyjmuję i przez kilka sekund znów tkwię w ciszy.

-To bardzo miłe...- wykrztuszam z siebie.-... proszę być spokojnym, wszystko jest w jak najlepszym porządku... niedługo wrócę do szkoły.- mówię.

-Wspaniale. W takim razie nie przeszkadzam ci i do zobaczenia.- mówi.

-Do zobaczenia.- odpowiadam i rozłącza się. Patrzę się na telefon i niedowierzam, profesor tak bardzo mnie lubi, że martwi się o mnie i interesuje się moim losem. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo mnie ceni i zależy mu na mnie jako na uczennicy. Wysyłam screen'a do Alany i Eleanor podpisując, że numer, który do mnie właśnie należał do profesora Blooma.

-Kiki! Było super!- piszczy Mia biegnąc w moją stronę, odrywam wzrok od telefonu i blokuję go. Uśmiecham się szeroko na widok mojej kuzynki szczęśliwszej niż była chwilę temu.

-Musimy zrobić przerwę Mia, bo głowa mnie zaczyna boleć...- mówi Harry z uśmiechem, a ona zgadza się.

-Ale tylko chwilkę!- przestrzega go mała.- Chwilunię!- podkreśla. Harry unosi ręce w obronnym geście i przyjmuje jej wymagania. Postanawiamy pójść usiąść w kawiarni i zjeść jakąś przekąskę przed dalszymi atrakcjami w Disneylandzie. Hazz bierze Mię na barana i podążamy w stronę małej restauracji z fast foodem.

-Z kim rozmawiałaś? Miałaś taką minę...- mówi Harry po chwili.

-Co? Skąd widziałeś?- uśmiecham się do niego niepewnie – nie mogę mu powiedzieć kto naprawdę do mnie dzwonił.

-Spojrzałem na ciebie z góry i miałaś minę, jakbyś ducha usłyszała...- mówi do mnie poważnie.- Więc?

-To była... była...- moje szare komórki intensywnie pracują i jakoś słabo im idzie.- ...Eleanor...- wypalam, a Harry obserwuje mnie z uwagą.-... mówiła, że nie zaliczyłam jednego testu, który byłyśmy pewne, że zaliczy bez problemu.- modlę się, żeby mój make-up nie pokazał bordowych policzków, które palą mnie niemiłosiernie.

Widzę, że Hazz jest podejrzliwy i próbuje odczytać, czym spowodowane jest moje zdenerwowanie.

Harry

Kłamie.

-Z jakiego to przedmiotu?- pytam ją, a ona opuszcza wzrok i nerwowo poprawia włosy.

-Historia psychologii...- wypala.

-Przecież Eleanor ma same bardzo dobre oceny z historii, jak to jest możliwe?- pytam ją.

-Nie wiem, ona sama też nie wie, ale już niedługo ma to poprawić...- mówi szybko.

-To dobrze.- odpowiadam i widzę, że to, że nie drążę tematu uspokaja Kylie. Mia wymienia rzeczy, które chciałaby zjeść i Kylie zapewnia ją, że aż tyle jej brzuszek nie zmieści. Czuję paluszki małej w moich włosach i choć ciągnie mnie okropnie nie mówię jej nic.

Ky obejmuje mnie w biodrach i przytula się w mój bok. Mięknę. Zaraz siadamy w knajpce i z uśmiechem obserwuję, jak Mia wdrapuje się na kolana Kylie. Piękna poprawia okulary przeciwsłoneczne i umiejscawia je nad czołem odkrywając w ten sposób swoją piękną twarz - nieskazitelną, delikatną, niepokrytą żadnymi specyfikami. Jej oczy są tylko lekko podkreślone, a brązowe tęczówki przesuwają się szybko podczas czytania Menu.

-Ja chcę frytki.- mówi mała, na co Ky przytakuje i chce znaleźć dla niej coś lepszego, może bardziej pożywnego.

-Co powiesz na taką fajną pomarańczową zupę z takimi żółtymi kulkami?- pyta ją Ky.

-Nie... Fuu...- Mia marszczy nosek.- Nie lubię zup.

-A jeśli ja też wezmę?- pytam ją, na co podnosi niebieskie oczy na mnie. Unoszę brew. Mała obserwuje mnie i w jej głowie dochodzi do poważnego dylematu. Marszczy czoło, ale w końcu pęka.

-No dobrze...- zgadza się, a Kylie posyła mi najpiękniejszy uśmiech. Mrugam do niej okiem i zaraz kelner przyjmuje od nas zamówienia. Mamy widok z tarasu restauracji na kolejną kolejkę i Mia próbuje przekonać Kylie, że tam pójdzie, ale poważnym argumentem są wymioty w kolorze pomarańczowym, do których najprawdopodobniej dojdzie po zakończeniu przejażdżki.

-Może pójdziemy na pokaz do delfinarium, akurat jak zjemy będzie pełna godzina...- proponuje Ky rozlewając do szklanek sok, który przyniósł nam kelner.

Opieram się o tył słomianego fotela i przytakuję na jej propozycję, Mia pyta o delfiny, dlaczego słuchają swoich trenerów, dlaczego są takie zdolne i czy czasami nie chce im się skakać przez różne przeszkody. Kylie spokojnie tłumaczy jej wszystko, a ja uśmiecham się tylko szeroko widząc zaangażowanie mojej ukochanej w przekazanie jak największej liczby informacji swojej kuzynce. Pytania się nie kończą, a i cierpliwość Kylie jest godna podziwu. Uśmiecham się z każdą kolejną wątpliwością małej Mii i obserwuję, jak uważnie słucha i analizuje, co Ky jej przekazała. W ciągu kilkunastu minut nasze jedzenie zostaje przyniesione i przystępujemy do jedzenie. Kylie chrupie frytki i obserwuje Mię, która utrzymuje, że po zjedzeniu kremu pomidorowego na pewno znajdzie miejsce na frytki.

-Tak, ale zupa ma być zjedzona, że zobaczę dno.- mówi jej Kylie, a Mia łowi kulkę ziemniaczaną. Moja piękna podnosi na mnie wzrok i uśmiecha się.

-Dziś zapowiada się ciekawy wieczór, Harry.- mówi tajemniczo, na co unoszę brwi i przełykam jedzenie.

-Czyżby?- pytam ją.

-Impreza KJ to praktycznie zawsze niezapomniana impreza.- mówi z uśmiechem jeszcze piękniejszym niż zwykle.

-Pod jakim względem?- pytam ją.

-Pod każdym.- stwierdza pewnie.

-A ja mogę iść z Wami?- pyta Mia, na co zaczynamy się śmiać.

-Myślę, że będziesz już mocno spała...- odpowiada jej Ky i całuje w skroń.

(...)

Pokaz w delfinarium trwa 15 minut, ale Mia nie daje rady dotrwać do rozpoczęcia. Usypia w ramionach Kylie i nie przeszkadza jej gwar panujący dookoła, ani oklaski i piski widowni, ani chlupoty wskakujących do wody delfinów, ani głośna muzyka.

-Ale była zmęczona...- mówię do Kylie, na co ona odrywa się od widowiska i spogląda w dół na swoją kuzynkę.

-Wiedziałam, że tak będzie...- uśmiecha się szeroko.-...niech odpocznie...

Przysuwam się do Ky i zakładam jej kosmyk włosów za ucho, daję jej w nie buziaka, potem kilka w policzek i gdy ona odwraca twarz bezpośrednio do mnie trafiam w jej miękkie usta. Wplatam palce w jej włosy i opieram delikatnie na karku, zamykam oczy i wczuwam się w tę chwilę. Momentalnie nie czuję, że jestem wśród ludzi, ale tylko ja i ona...

-Kocham Cię...- mówię cicho w jej usta, na co przywiera mocniej, a jej prawa ręka dotyka mojego policzka. Kylie jednak odrywa się ode mnie gwałtownie przez zmianę pozycji snu małej Mii, odgarnia jej włosy z czoła.

-Może jedźmy już do domu...- mówi cicho, na co kiwam głową.-... wychodzimy dziś wieczorem, trzeba się przygotować, poza tym, ona ma już wystarczająco dużo wrażeń za sobą.

-To, jak szybko odpłynęła wystarczająco dobrze to argumentuje.- uśmiecham się i biorę Mię na ręce, a gdy oplata ręce wokół mojej szyi i wzdycha, wiem, że wciąż głęboko śpi. Podążam w stronę zejścia z widowni, a Kylie kroczy za mną trzymając nasze rzeczy. Jakaś starsza Pani z wielką czułością patrzy w naszą stronę i szczerze się uśmiecha. Kylie odwzajemnia jej uśmiech i pokazuje mi drogę, którą najkrócej przejdziemy na parking, a w czasie przejścia Kylie tłumaczy cioci, że już wracamy, że Mia śpi, że zjadła porządny obiad, że wszystko jest ok. Po 10 minutach wsadzam śpiącą do fotelika, zapinam ją i siadam na fotelu pasażera, moja Kylie prowadzi.

-Kim jesteśmy dla siebie dziś na imprezie?- pytam ją, na co ona uśmiecha się i unosi rękę znad skrzyni biegów i dotyka mojego policzka.

-Co to za pytanie, Hazz...- mówi.-...jesteś moim chłopakiem... Jak moje znajome Cię zobaczą od razu będą chciały na szybki numerek...- mówi i skręca, zaczynam się śmiać.

-Aż tak?- unoszę brwi.

-Mogę się założyć, że stałyby w kolejce, a Ty mógłbyś krzyczeć: "Następna proszę!"...- stwierdza pewnie, na co aż muszę zatkać usta od śmiechu. Moja ukochana przyspiesza.

-Kylie, co Ty mówisz...

-Jestem z tobą szczera, na takie kobiety trzeba bardzo uważać.- mówi.- Ze mną będziesz bezpieczny.- uśmiecha się pod nosem i zmienia bieg na wyższy.

-Skoro będę z tobą to żadna mnie nie tknie?- upewniam się.- To mogłoby być całkiem ciekawe doświadczenie...- mówię wiedząc, że to jej może się nie spodobać.

-Niestety nie doświadczysz tego.- odpowiada pewnie z cieniem uśmiechu na ustach.- Żadna z nich tego nie zrobi.

-Jestem ciekawy, dlaczego jesteś takim postrachem wśród dziewczyn...- stwierdzam.

-Nie dowiesz się nigdy...- uśmiecha się szeroko.

-Dlaczego?- pytam ją krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ky udaje, że się zastanawia.

-Bo wiesz słonko... To jest moja chyba największa tajemnica. Trochę żenada, więc wiedzą tylko Ci bezpośrednio w to zaangażowani.- mówi.- Może któraś ci powie, ale wątpię... Znają konsekwencje.- uśmiecha się pod nosem.

-Intrygujesz...- stwierdzam, na co spogląda na mnie i mruga do mnie okiem.

-Niepierwszy raz.- mówi i skupia się na znalezieniu ciekawej transmisji radiowej.

(...)

Kylie

Zapinam kozaki (no.262 - https://www.polyvore.com/no.262_kj_party/set?id=223091757), poprawiam biżuterię i przeczesuję palcami świeżo wyprostowane włosy. Podchodzę do lustra i nakładam na usta delikatny błyszczyk, oglądam się i w lustrze widzę opartego o framugę drzwi Harry'ego. Uśmiecha się szeroko i jego wzrok obserwuje mnie pod każdym kątem i na każdej wysokości.

-Może to ja powinienem uważać na jakichś mężczyzn, którzy będą próbowali Cię zdobyć?- unosi brwi, odpycha się od framugi i idzie w moją stronę. Zaraz obejmuje mnie od tyłu w biodrach i składa kilka pocałunków na mojej skroni, uśmiecham się szeroko i podnoszę dłoń. Umiejscawiam ją na jego policzku.

-O to bądź raczej spokojny.- mówię.

-To "raczej" nie daje mi stuprocentowej pewności.- stwierdza i przybliża swój pas bliżej moich pośladków. Czuję go.

-O mnie bądź spokojny. Martw się o siebie bardziej.- mówię z uśmiechem i odwracam się do niego przodem.- I pamiętaj, że będę Cię mieć na oku.- mówię pewnie, na co on zaczyna się śmiać, nachyla się, by dać mi buziaka i podnosi moją sukienkę, by solidne złapać mnie za pośladki.

-Lubię numerki...- mówi mi cicho w usta.-... szybkie...- przywieram do jego ust i zaraz się od niego odsuwam. Moja dłoń zsuwa się po jego torsie w dół.

-Jeśli laski będą Cię chciały, szybko ci o sobie przypomnę...- mówię i zaciskam dłoń na pewnym wrażliwym miejscu H. Jego wyraz twarzy się zmienia, a ja uśmiecham się szeroko.-...momentalnie będziesz mój.- stwierdzam i łapię za jego dłoń, prowadzę go w stronę drzwi.

****

Miłego! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro