Rozdział 58

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rankiem budzi mnie świecące przez szpary w rolecie słońce, od razu zdaję sobie sprawę, że ilości alkoholu, które wczoraj wypiłam były zdecydowanie zbyt duże. Moja skroń pulsuje rytmicznie z biciem serca i gdy tylko skupiam się na ich wspólnej rytmice zaczyna mnie to aż kłuć. Chcę się delikatnie wyciągnąć w łóżku, więc przekręcam się z boku na plecy i moja noga delikatnie muska czyjąś nogę. Męską nogę... Zamieram i aż ciężko połknąć mi ślinę. Obracam głowę w bok i widzę przykryte delikatnie umięśnione plecy, krótkie włosy, ale nie widzę twarzy, bo odwrócona jest w drugą stronę. Podnoszę się lekko i opieram się na jednej ręce, gdy z mojej klatki piersiowej zsuwa się kołdra, a pod nią zauważam, że nie mam na sobie nawet najcieńszej koszulki. Podnoszę kołdrę do góry i... Mam zawał. Nie mam majtek, a Kurt, bo zdążyłam się domyślić, że to on śpi sobie, jak gdyby nigdy nic bez żadnych majtek.
Z wrażenia siadam i czuję na sobie wielkie poczucie winy. Ale wobec kogo?
Siebie?
Kurta?
Harry'ego?
Staram się wrócić myślami do tego, co się wczoraj działo, ale mój mózg wcale nie chce ze mną współpracować, pamiętam tylko moment, kiedy kieliszków był już prawie cały stół, a ja Kurt i Hailey nie zwalnialiśmy tempa.
Czy ja kuźwa z nim spałam????
Nie to jest niemożliwe, nawet pijana ja by tego nie zrobiła. Pijana ja myśli... Tak mi się wydaje...
Chowam twarz w dłoniach i zastanawiam się właściwie czemu się przejmuję... Kurt nie jest mi obcy i prawie skończyliśmy będąc w związku, ale nie poszło po naszej myśli, jest dobrym chłopakiem i nawet jeśli spaliśmy to ja do tego żadnej uwagi nie przywiążę, stało się... Trudno.
Chyba wypadałoby wstać z łóżka i ubrać się, bo nie chcę chyba już świecić nagością przy moim, nazwijmy go, byłym.
Jak ja mogę niczego nie pamiętać... Szok....
Wstaję z łóżka i nakładam czystą bieliznę, by potem na nią narzucić satynowy szlafrok, otwieram cicho drzwi, a tam zastaję rozmawiające dziewczyny. Hailey śpi z kapturem na głowie, a Kylie i Jordyn siedzą na balkonie i popijają kawę. Idę w ich stronę i opieram się o futryną drzwi balkonowych.

-Chyba przespałam się z Kurtem...- mówię zakładając włosy za ucho.

Dziewczyny patrzą się na mnie z przerażeniem i chyba boją się powiedzieć cokolwiek.

-Kleiliście się do siebie, ale nie sądziłam, że to się skończy seksem...- mówi Kylie.

-Nic nie pamiętam z poprzedniego wieczoru...- mówię, a one uśmiechają się.

-Co tu się dziwić, wasza trójka to pochlała równo...- mówi Jordyn, a ja kiwam głową i wzdycham cicho.

-...i skończyło się jak skończyło. - idę do kuchni, by się trochę napić i zrobić coś do jedzenia dla moich gości. Przygotowuję naleśniki i w międzyczasie szukam swojego telefonu, gdy go wreszcie znajduję widzę smsa od Eleanor, która pyta, czy przyjdę na próbę tańca do szkoły popołudniu. Zaczynam się zastanawiać i wiem, że wtedy będę musiała tańczyć z Harry'm i wysłuchiwać kolejnych prób wyjaśnienia pamiętnego wieczoru w pubie.

"Tak, będę. Harry wie?"

Nalewam kolejne placki na patelnię, gdy wiadomość od Eleanor przychodzi właściwie momentalnie.

"Nie odpisuje i nie odbiera ani ode mnie, ani od Mike'a. Jeśli możesz, skontaktuj się z nim. Clice nalegała na obecność wszystkich tańczących."

Wzdycham cicho i nie pozostaje mi nic innego jak wysłać mu krótką i rzeczową informację. Jednak nim to robię przeglądam nasze rozmowy i zaczytuję się w nich bez umiaru. Gdy pisał do mnie po pijaku... Albo gdy był gdzieś indziej niż ja... Prawie cały czas ze sobą smsowaliśmy lub dzwoniliśmy, nasz kontakt był taki, jak gdyby bylibyśmy parą.

Natrafiam na zdjęcie, które Harry zrobił swoim telefonem któregoś razu, gdy wróciliśmy do mojego mieszkania. Uśmiecham się na przypomnienie o tym, jak Harry zawsze gloryfikował to jaka jestem i jak wyglądam. Podkreślał to, że jestem inna i kochał mnie taką...

Kochał...

Zapisuję sobie to zdjęcie i wracam do ostatniej wiadomości, równie ślicznej, w której pisał, jak bardzo mnie kocha.

"Jutro po 17 w szkole jest próba."

Przenoszę wzrok na patelnię i przerzucam podjadanego z jednej strony naleśnika. Wzdycham cicho na popsutą część śniadania. Zjem go sama. Odpowiedź przychodzi w bardzo krótkim czasie i aż boję się otworzyć...

"A istnieje w ogóle szansa, że ty jeszcze ze mną zatańczysz?"

Wzdycham cicho i nalewam ciasto na patelnię, moja siostra przebudza się i patrzy na mnie ledwo co otwierając oczy.

-Moja głowa...- mówi Hailey i znów opada na poduszkę.

Uśmiecham się do niej i wracam do formułowania odpowiedzi.

"Istnieje. Tylko musisz się pojawić."

"Będę."

Blokuję telefon i odkładam go na wyspę, zaczynam przykładać się do robienia śniadania biorąc pod uwagę, że muszę nakarmić moich gości, którzy wracają do Stanów. Cieszę się, że zajmuje mi to czas, który pewnie marnowałabym na ponowne myślenie o Harry'm i zadawanie sobie pytań typu: „Dlaczego?"

Nie wiem ile czasu zajmuje mi przygotowanie kopy pancake'ów, bo kompletnie tracę rachubę czasu, Kylie i Jordyn korzystały z łazienki chcąc doprowadzić się do porządku, Hailey wychlała ze 3 litry wody w międzyczasie połykając tabletki z aspiryną. Jednak chyba najbardziej czekałam na to, aż obudzi się Kurt...

Głupie prawda?

Chcę chociaż uzyskać pewną odpowiedź, czy uprawiałam z nim... znaczy czy się przespaliśmy... Niby po co mi to, ale z tyłu głowy mam wyrzuty sumienia? Kurde dziwne... Przecież nie powinnam, jestem SINGIELKĄ, która ma prawo korzystać z życia, z możliwości jakie dostaje... Taki Kurt, który chce skorzystać z uroków życia nie trafia się często, a i powinnam docenić fakt, że on miał naprawdę mnóstwo opcji do wyboru i zawsze lepszych niż ja... Kto był zawsze na pierwszym miejscu?

Ja.

Uśmiecham się pod nosem, bo to czyni mnie dumną z siebie. Tylko, czy oni wszyscy lecą na spore cycki, kształtną pupę i płaski brzuch? Czy może doceniają to jaka jestem?

Drzwi od mojej sypialni otwierają się, a on sam stoi w nisko położonych bokserkach i opiera rękę o futrynę, a następnie drugą przeciera oczy. Czemu wcześniej nie zauważałam, jak cholernie przystojny jest...

-Weź się ubierz, a nie paradujesz ze wszystkim na wierzchu...- mówi Hailey, na co parskam śmiechem, a on zaraz po mnie.

-Hails, może chcesz podotykać?- mówi niskim głosem, a moja siostra chowa z powrotem głowę w poduszkę.

-Spieprzaj.- mówi cicho, a Kurt przejeżdża dłonią po swojej głowie i idzie w moją stronę. Podsuwam mu talerz z naleśnikami z truskawkami, bitą śmietaną i polewą czekoladową oraz kubek z kawą.

-Jak za dawnych czasów...- uśmiecha się szeroko i bierze moją dłoń w swoją i całuje moje kłykcie. Uśmiecham się szeroko i przyglądam się, jak nie siada na krzesełku przy wyspie tylko opiera się o nią obserwując mnie skrupulatnie.

-Ky...- mówi cicho, na co podnoszę na niego wzrok.- Czy my...?- Kurt zawstydza się.

-Miałam ci zadać to samo pytanie...- mówię.

-Wiesz, że ja nic nie pamiętam? Dosłownie mam pustkę.

-Ja to samo... Ale wydaje mi się, że nie jesteśmy na tyle odważni, żeby zrobić to po pijaku...- zastanawiam się, a on się śmieje.

-Moim zdaniem wręcz przeciwnie, właściwie to bardzo prawdopodobne, że ty chciałaś odreagować, a ja tylko skorzystałem, z czego bym się bardzo cieszył, gdybyśmy mieli to za sobą...- mówi beztrosko, a ja czuję się rozdarta.

Z jednej strony ma pełną rację, ale z drugiej ja taka nie jestem...

Już mi się wszystko miesza.

-Nie czujesz się jakoś inaczej?- pyta mnie podnosząc się z wyspy i krzyżując ręce na swoim torsie.

-W jakim sensie?- pytam biorąc łyka kawy.

-No wiesz...- śmieje się głupio.- Jak po seksie ze mną...- mówi bez ogrudek, a ja czuję, jak moje poliki się zaczerwieniają.

-Ja nic nie czuję Kurt, jedynie moją pulsującą głowę.- odpowiadam mu, na co się śmieje.

-Nawet jeśli do tego doszło, to i tak nie miało dla ciebie znaczenia...- mówi, jakby to była oczywistość.

-A dla ciebie miało?- unoszę brwi.

-Seks z tobą to dla mnie za każdym razem wydarzenie wielkiej wartości, więc dla mojego ego bardzo.- kręcę głową z uśmiechem.- Nie musisz się martwić Kylie... My to my... Nie takie akcje mieliśmy...- szturcha mnie ramieniem.

-Cieszę się, że masz takie nastawienie.- mówię mu szczerze. Jak tak myślę dłużej to chyba jednak lepiej, żeby pozostało, że seksu nie było.

Lepiej dla mojej psychiki.

-A że się tak zapytam, o ile mogę...- mówi, a ja wiem do czego pije.

-...zdradził mnie, zaraz po tym jak się pokłóciliśmy o takiego jednego nauczyciela...- wtrącam mu się, a on od razu uważnie mnie słucha.- ...był o niego bardzo zazdrosny, wygadywał głupoty, że on mnie śledzi i inne brednie i on poszedł do niego, groził mu. Bardzo się na niego wkurzyłam i powiedziałam, że to koniec naszej znajomości, kilka dni później jakoś przyjechała Hails i wyciągnęła mnie do pubu, żeby trochę odreagować...- Kurt marszczy brwi, a ja opuszczam głowę.-...tam zobaczyłam, że laska prowadzi go pijanego do łazienki. Poszłam tam, by się upewnić, ale to, co wypełniło moje uszy było nożem w plecy...- mówię.

-Czemu nie powiedziałaś wczoraj?- pyta mnie z poważną miną.- Sprałbym go...- mówi zaciskając dłoń w pięść.

-Nie Kurt, właśnie dlatego nie powiedziałam, on jest/był dla mnie ważny. Przyjęłam to, co zrobił i choć jest mi strasznie przykro z powodu tego zdarzenia to ja już nie chcę w tym siedzieć.- mówię szczerze.

-Co on tam w takim razie robił?- pyta.

-Harry cały czas twierdzi, że to nieprawda...- tłumaczę. -...że ta dziewczyna sprzedawała mu marihuanę, że jest namierzana i gdy ona sprzedaje towar, co zawsze odbywa się w kabinie udaje odgłosy jakie udaje, bo nikt wtedy nie wejdzie...- Kurt milczy.- Takich bredni to ja już dawno nie słyszałam.- czoło mojego przyjaciela się rozluźnia i wygląda na zamyślonego. Spoglądam na niego pytająco widząc, że coś zaprząta jego myśli.

-Masz rację, straszne brednie.- mówi i w tym momencie zaczyna dzwonić telefon, który wskazuje numer Kenny'ego, przyjaciela mojego taty.

(...)

Po zawiezieniu moich przyjaciół oraz mojej siostry na lotnisko wracam do domu, by wziąć relaksującą kąpiel. Zamykam oczy i zaczynam się zastanawiać najpierw nad tym, co ubiorę na imprezę w pubie brata Mike'a, a następnie nad kilkoma utworami, które Kenny chce, żebym zaśpiewała za kilka dni w jego klubie – dziewczyna, która zwykle wtedy śpiewała ma jakąś drobną operację i nie da rady się pojawić. Właściwie to nawet fajnie, że znów będę mogła troszkę pośpiewać.

Nie wiem kiedy mijają mi całe dwie godziny, szybko wychodzę z wanny, wycieram się, balsamuję ciało, rozczesuję włosy i zastanawiam się nad wizją siebie. Wiem, kto tam będzie...

Kok z rozpuszczonymi kosmykami? Mocniejsza szminka?

Zemsta?

Niech wie co stracił.

Uwielbiam to.

Ubieram obcisłą małą czarną, a do tego wybieram czarne, zawiązywane botki na obcasie sięgające mi do połowy łydki, na plecy narzucę oversize'ową dżinsową kurtkę, na usta kładę śliczną różaną, matową szminkę, podkreślam oczy tuszem, a wystające policzki bronzerem. Łapię za torebkę, a po drodze wrzucam do niej portfel, perfumy, telefon i klucze, taksówka czeka na dole. Droga mija mi bardzo szybko i mam dziwne wrażenie, że już tu kiedyś byłam. Przed lokalem stoi Eleanor popalająca papierosa z Mike'iem, szerokim uśmiechem witam się z nimi i podchodzę na krótką chwilę, by zamienić z nimi kilka słów.

-Kurcze Kylie, ale fajnie, że przyszłaś...- uśmiecha się Mike i obejmuje mnie ramieniem. Eleanor uśmiecha się do telefonu dopalając swojego papierosa.

-A jej co?- pytam Mike'a, na co ten śmieje się.

-Spławiła Jordana i pisze z jakimś typkiem, którego poznała ostatnio na koncercie chłopaków.- mówi rechocząc, na co Eleanor robi zamach i chce mu sprzedać kopniaka w dupę, ale Mike jak sarenka odskakuje w bok.

-Kuźwa Mike weź ty się odwal z tym Jordanem.- mówi El, na co zaczynam się z niej śmiać, a Mike mi wtóruje.

-Prawdy nie oszukasz...- mówi kolega i chce objąć Eleanor ramieniem, ta się odsuwa i chce w spokoju dopalić papierosa.

Za chwilę pod pubem brata Mike'a pojawiają się Alana, Lewis oraz Nancy z Holly. Te dwie ostatnie kroczą pewnie w towarzystwie Gary'ego oraz typka, którego nie znam. Alana i Lewis zatrzymują się z nami i rozmawiamy na temat dzisiejszej imprezy i zbliżającej się wielkimi krokami tej urodzinowej Eleanor.

-A Harry potwierdził ci, że będzie?- pyta Mike El, a ona kiwa głową zaciągając się papierosem.

-Napisał mi nawet, że nie odpuści tego wydarzenia.- oznajmia Eleanor, na co wszyscy unoszą brwi w zdziwieniu.

-Ktoś wie w ogóle o co mu chodzi od kilku dni?- pyta Lewis.

-Kylie mu chodzi.- odzywa się Mike, wywracam oczami i cicho wzdycham.

-No ale zaprzecz Ky i podaj nam dobry argument, który zaprzeczy temu...- Mike krzyżuje ręce na klatce piersiowej, a ja tylko wzruszam ramionami.

-Co się między Wami stało?- zadaje pytanie Alana mrużąc oczy na oślepiające ją zachodzące słońce.

-Słuchajcie nie ma najmniejszego sensu bym teraz Was w to wciągała... Pewien etap w mojej znajomości i jego się skończył i naprawdę najlepiej będzie jak nie będziemy o tym dyskutować. Szkoda czasu...- odpowiadam, na co zauważam, że bardzo uważnie mnie słuchają i skupiają się.

-No to skoro tak...- odzywa się Lewis.

-...to nie ma sensu rzeczywiście ciągnąć tematu...- dodaje Mike. -...ale nie zrobił tobie krzywdy, czy...- ostrożnie pyta, na co od razu kręcę głową.

-Możesz być spokojny Mike...- uśmiecham się do kolegi, na co on przyjmuje tę informację do wiadomości. Eleanor spala całego papierosa, więc wchodzimy wszyscy do środka. Wnętrze jest znajome i jestem więcej niż pewna, że tu kiedyś byłam, nie wiem tylko w jakich okolicznościach. Spoglądam na zapełnione stoliki, panuje tutaj chaos rozmów, a w tle na dużym telewizorze puszczony jest jakiś mecz, paru weteranów piłki nożnej śledzi poczynania zawodników wyklinając ich przy okazji od najgorszych. Rozglądam się i zauważam stół, gdzie siedzi już Jordan, Josh, Gary, jego kolega i dwie gwiazdy... obok Nancy zauważam burzę loków, co oznacza tylko jedną osobę.

Harry...

Biorę cichy wdech i puszczam wszystkich przodem, by usiąść jak najdalej od niego. Nie odwraca się, nie szuka mnie wzrokiem, może nie wie, że miałam przyjść. Gdy widzi moich znajomych wreszcie lekko przekręca się, by spojrzeć kto jeszcze zajmie miejsca w loży i nasze spojrzenia się krzyżują. Otwiera usta, by chyba powiedzieć mi „Cześć", gdy czuję, jak jakieś silne ręce oplatają mnie wokół bioder i podnoszą mnie całą do góry.

Kręci mnie i kręci podekscytowanym głosem wymawiając moje imię kilkukrotnie. Znajomi patrzą na mnie zdziwieni, a mina Harry'ego – naprawdę lepiej nie mówić... Osobnik wreszcie odkłada mnie na ziemię, a ja odwracam się, by zobaczyć kim jest...

O kurwa...

-Chris!- mówię z udawanym entuzjazmem, na co on bez słowa znów mnie podnosi i kręci dookoła. Czuję się naprawdę bardzo, bardzo, bardzo zażenowana, więc klepię go lekko palcami, by odstawił mnie na ziemię.

Boże policzki palą mnie tak mocno, że mam wrażenie, że nawet przez podkład na twarzy bordowy kolor się przebija...

-A to wy się znacie?- pyta mocno zdziwiony Mike. Opuszczam głowę, nie mam na tyle odwagi by spojrzeć na Harry'ego, nie potrafię. Chris mocno obejmuje mnie w biodrach i przyciąga do siebie, że już wiem, że to jest mój koniec na dziś.

Amen.

Chcę do domu...

-No pewnie, że się znamy z Kylie, nawet bardzo dobrze...- chyba tak ucieszonego Chrisa jeszcze nie widziałam, nawet wtedy gdy zgodziłam się pójść z nim na nieudany koncert The Blue Van.

-Tak, Kylie?- Mike jest wciąż bardzo zdziwiony.- Jak to możliwe?- pyta. Nie odzywam się ani słowem, a moje ciało przechodzą tylko dreszcze spowodowane wzrokiem Hazzy, który przenika mnie na każdym możliwym centymetrze.

-Poznaliśmy się na siłowni.- wypala Chris.

-Uuuu to Chris miał okazje pooglądać Kylie, jak się boksuje...- mówi Jordan, ale wtedy podnoszę na niego wzrok i chyba zabijam go, bo unosi dłonie w geście obronnym.

-No co...- mówi Jordan. – Harry mówił, że spocona Kylie to najseksowniejsza Kylie...- zatyka mnie po całości. Wszyscy wybuchają śmiechem prócz mnie i Harry'ego.

-A wy?- pytam Mike'a.- Co was łączy z Chrisem?

-Ky, jesteśmy braćmi...- odpowiada Chris szybciej niż jego brat.

A nie to fajnie.

Zajebiście.

Takie mam szczęście...

-A to nie powiedziałabym nigdy... Nie jesteście w ogóle do siebie podobni...- mówię. Znajomi siadają w loży i oczywiście muszę się usadzić naprzeciwko Harry'ego. W tym momencie naprawdę mam ochotę uciec, bo chyba mam poczucie winy, wiem jak mogę zostać odebrana i jakimi zarzutami może obsypać mnie Harry. Nie mam nic na swoją obronę i usprawiedliwienie. Jeju za dużo myślę, miałam być przebojowa, niezależna, seksowna i wykorzystująca facetów jak tylko można – przy Harry'm zwyczajnie mięknę i czym to jest spowodowane? Przywiązaniem? Zależy mi na nim?

-Kylie...- szturcha mnie Chris i w jego wzroku widzę jak na coś oczekuje.

-Co?- pytam wyrwana z zamyślenia.

-Pytałem cię, czego byś się napiła?- unosi brwi i lekko się uśmiecha.

-Piwo z sokiem malinowym będzie super.- odrzekam, a chłopak przyjmuje to do wiadomości i niczym błyskawica pędzi do baru. Eleanor siedząca obok łapie mnie mocno za rękę i przyciąga do siebie, tak bym usłyszała, co zaraz powie mi na ucho.

-Kurwa taką dupę wyrwałaś?- w jej głosie słyszę podekscytowanie na miarę tego Chrisa, gdy mną rzucał w powietrzu.

-Przestań.- strofuję ją, a ona jeszcze mocniej ściska mi rękę.

-Ja cię kiedyś zabije za ten urok osobisty. Musisz mnie nauczyć sztuczek na podryw.- szepcze.

-Ale ja nie poderw...- zaczynam, a ona mi przerywa.

-...zaliczyłaś go?- pyta, na co aż podnoszę głos.

-EL!- piszczę.

Wszyscy zwracają na mnie uwagę, a moja koleżanka jak gdyby nigdy nic sięga po swoje piwo. Naprawdę powinnam stąd uciec. Wzdycham cicho i zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście nie powinnam wrócić do domu, przebrać się w dresy, zadzwonić do mojej siostry i o wszystkim jej opowiedzieć. Przecież tę całą, chorą sytuację można nazwać ukartowaną przez los, Harry na przeciwko, a obok mnie miejsce zajęte ma chłopak, który jest bardzo mocno napalony i ewidentnie na to, co będę z nim robić po piwku w pubie. Przełykam ślinę i zerkam pod stół na swój telefon, sprawdzam godzinę i czekam na piwo, bym mogła je szybciutko wyzerować i wrócić do domu.
-Jutro próba moi drodzy! - krzyczy Eleanor.
Mike i Jordan wywracają oczami, a moja koleżanka kopie ich pod stołem.
-Wiecie co wam powiem, że ja spełniam swoje największe marzenia poprzez taniec na balu. Nigdy nie miałam okazji, żeby pokazać, że naprawdę to lubię i to poza modelingiem jest częścią mnie... - mówi na co uśmiecham się i przytulam mocno.
-I dla ciebie to zrobimy... - mówi Alana, a Lewis przytakuje na jej słowa. Czuję się bardzo nieswojo, gdy Chris wraca z piwem i zaczyna do mnie zagadywać o nasze ubiegłe spotkanie.
-To wy już byliście gdzieś razem? - pyta Mike z wielkim zdziwieniem.
-Tak, zabrałem Kylie na koncert The Blue Van. - odpowiada Chris.
-To ci, co grają "Love Shot"? - pyta Jordan, a Josh przytakuje. Mike spogląda w telefon z uśmiechem.
-Robiliśmy ten numer. - odzywa się kuzyn Eleanor.
Biorę w dłoń piwo i pociągam słomką, by po krótkiej chwili poczuć smak maliny.
-Harry... - zaczyna Mike z uśmiechem coraz szerszym. -... nie zgadniesz, kto zaraz wpadnie. - mówi. Podnoszę wzrok na Hazzę, który z bardzo obojętnym wyrazem twarzy spogląda na kumpla. Nawet nie pyta. Mike sam zaczyna mówić.
-Gina, pamiętasz ją? - pyta Mike, a wszyscy faceci robią głośne: "Uuuuuuu!" Harry unosi jedynie brwi i nie reaguje.
-Kim jest ta Gina? - pyta Alana.
-Koleżanka Mike'a z poprzedniej szkoły. - tłumaczy Jordan.
-Jest boska. - kwituje Lewis.
-Ale tylko Hazzę sobie upodobała... - dodaje Mike.
-Coś było między wami? - pyta Eleanor, a na te słowa piwo jakby mi się cofa.
-Kiedyś był jakiś epizod, ale to tyle. - odpowiada Hazz.
Czuję oddech Chrisa na mojej szyi i wiem, że Harry to wszystko widzi, nie chcę tego mimo wszystko, ale właściwie dlaczego... Nie umiem znaleźć odpowiedzi na to pytanie, nie chcę, by widział innego faceta obok mnie.
-Muszę wyjść na chwilę. - mówię i wstaję. Wszyscy zwracają na mnie uwagę, a Chris zaczyna panikować, że coś jest nie tak.
-Wyjdę z tobą. - mówi niemal od razu, ale nie zgadzam się.
-Sama. - kwituję i podążam w stronę drzwi, a tam mijam w drzwiach przepiękną długonogą blondynkę, która sprawia naprawdę dobre wrażenie głównie tym, że jest ubrana zwyczajnie.
Zatrzymuję się w drzwiach i odprowadzam ją wzrokiem dopóki nie siada koło H. i wita go pięknym uśmiechem i szczerym uściskiem. Potem wychodzę...

Harry
Mija kolejna godzina, jak wyszła i zostawiła Chrisa, który niepocieszony cały czas patrzy za okno, co robi Kylie.
-Może powinienem pójść?- pyta Mike'a, ale to El mu odpowiada.

-Nie, zostaw ją, miała ostatnio trochę ciężki czas... Pewnie zaraz wróci.

Na swojej nodze znów czuję dłoń Giny, która jak się okazało imprezę rozpoczęła na długo przed naszym spotkaniem i poprawiła swój stan dwiema szklankami wódki z sokiem.

-Harry może zerwiemy się z tej nudnej imprezy?- mówi cicho do mnie i widzę, jak Mike i Jordan śmieją się pod nosem.

-Nie, Gina, ja nigdzie nie idę. - mówię.

-Oj Harry... Przestań, po co tracić czas... - szepcze. Łapię za jej dłoń i ją odsuwam od siebie po czym wstaję i idę w stronę wyjścia.

-Gdzie ty leziesz? - krzyczy Mike, ale jedynie co robię to pokazuję mu paczkę fajek. Otwieram drzwi i widzę jak siedzi na murku i patrzy przed siebie... Jej brązowe włosy błyszczą się od poświaty latarni, które zdążyły się zapalić, a zbyt duża kurtka zsunęła się z jej prawego ramienia.

-Mogę się dosiąść?- pytam, na co ona przenosi na mnie wzrok i kiwa głową, ale podnosi palec wskazujący chcąc mnie zaraz upomnieć.

-O ile nie będziemy znów coś sobie wmawiać. - mówi, na co bez słowa siadam obok niej.

-Wiem, że nie lubisz, ale mogę przy tobie? - pytam, na co ona bez słowa sięga do paczki i wyciąga papierosa dla siebie. Patrzę na nią zszokowany i gdy umieszcza go w ustach wyciągam zapalniczkę i podpalam jej go. Na początku zaczyna się krztusić, ale potem już nie ma problemu.

-Ky... - zaczynam, na co ona podnosi dłoń.

-Proszę Cię Harry... Proszę... Nie chcę tego słuchać... - mówi przenosząc wzrok na moje oczy.

-Chciałem zapytać o Chrisa... - mówię, a ona opuszcza wzrok.

-Do niczego wtedy nie doszło, a z koncertu wróciłam wcześniej. Nie zależy mi na nim, przyczepił się na siłowni i było mi głupio tak cały czas odmawiać. - mówi w międzyczasie przykładając papierosa do ust.

-Jak go zobaczyłem wtedy pod twoją klatką to myślałem, że wyjdę i go zabiję. - mówię szczerze, na co Kylie wywraca oczami.

-Weź bo ja nie wiem kiedy ty mówisz prawdę, a kiedy nie... - mówi, na co zaczynam się śmiać.

-Niewiadomo czego się można spodziewać. - podsumowuję, na co ona kiwa głową.

Ky swoimi delikatnymi dłońmi przekłada włosy na swoje lewe ramię ukazując mi skrawek swojej szyi. Nie mogę oderwać od niej oczu, więc przemierzam oczami po jej profilu, ramionach, z których zsunęła się zbyt duża kurtka, ale jej szyja, długa, porcelanowa przypomina jak dobrze spało mi się w zagłębieniu obojczyka, jak pięknie pachniała, jak uspokajała rytmem tętna.

-Nie chcę tu być. - mówi cicho wyrzucając niedopałek.

-A gdzie chciałabyś być? - pytam ją.

-W bezpiecznym miejscu. - odpowiada.

-Co masz na myśli?

-Chyba hamak w domu...

-Wcześniej nie potrzebowałaś tego... - stwierdzam, a ona przytakuje mi. Przenosi na mnie wzrok i wpatruje się ciemnymi jak węgiel oczami.

-Miałam ciebie.- mówi krótko.

-Wciąż masz... - od razu wchodzę jej w słowo.

-Harry, nie mam... - mówi cicho kładąc dłoń na moim kolanie.

-To wszystko to było...-zaczynam mówić, ale Ky kręci głową i chcąc mnie uciszyć kładzie dłoń na moich ustach. Cichnę, a ona swoją dłoń przenosi na mój policzek.

-Harry... Zamknęliśmy to. - mówi.- A ta Gina jest naprawdę fajna.- zaczyna, na co to teraz ja jej przerywam.

-O nie, Kylie daruj sobie. - mówię, a ona wzrusza ramionami i wstaje z miejsca otrzepując pupę.

-Jadę do domu. - mówi.

-Odwiozę cię...

-Przecież piłeś...

-Pojadę z tobą taksówką.- chowam w spodniach papierosy.

-Powinieneś zostać. Laska na ciebie leci. - stwierdza idąc w stronę wejścia do pubu.

-Kylie kurwa no. - nie reaguje tylko wchodzi do środka i mówi znajomym, że musi jechać do domy, bo dzwonił do niej dozorca i jest jakiś problem. Wszyscy proszą by została, ale widzę, że jest nieugięta. Chris wstaje z krzesła i chyba chce z nią jechać, obserwuję go, jak szybko zeruje resztki piwa. Kylie to zauważa i bierze szybko torebkę, widzę, że ona nie chce, by brat Mike'a z nią jechał.

-Czekaj, pójdę po kurtkę to cię odwiozę... - mówi Chris, na co szybko się wtrącam.

-Ja jadę z Kylie. - mówię stanowczo, na co Chris patrzy na mnie poważnym wzrokiem.

-Ale to ja pojadę z wami. - napiera.

-Nie... - odpowiadam, na co Ky się miesza.

-Chris to jest bez sensu, Harry odwiezie mnie taksówką, bo to po drodze do jego domu... - tłumaczy i gdy słyszę te słowa jakoś na sercu robi mi się miło... Lżej, jakby jakiś kawałek kamienia z tego serca spadł. Ale tylko mały element.

Podwożę ją pod dom, żegna się ze mną tylko krótkim: "Cześć" i widzę jak uczynny portier ją zagaduje. Widząc jej zachowanie dziś, postawę pozbawioną energii i chęci zdałem sobie sprawę jak bardzo cała ta sytuacja na nią wpłynęła. Na jej radość życia, na czerpanie szczęścia z tego co robi, że dąży do spełniania marzeń, że je spełnia... W tym jej małym świecie, którego potem dalszym ciągiem jest Harvard znalazło się miejsce dla kogoś takiego jak ja. Dałem jej dużo szczęścia, dużo odetchnięcia, dużo swobody, ale też z nagromadzeniem tych wszystkich akcji odebrałem jej to.

Cierpi.
Widzę to, ale z drugiej strony nie wiem co zrobić, by mi wybaczyła. Poprosić dilerkę narkotyków, by jej powiedziała, że ma taki patent na przekazywanie towaru?
Wzdycham cicho, bo naprawdę nie wiem co robić... Boli mnie, że tracę tyle czasu, w którym mógłbym być z nią teraz w mieszkaniu i przytulać się do niej bez końca. Kierowca rusza...

Kylie
Ściągam buty i rozbieram się z ubrań, szybko się myję i od razu chcę iśćspać, ale przed snem czytam smsa od mamy:
"Hailey powiedziała mi o waszej sytuacji z Harry'm i choć zawiodłam się nanim to kochanie pamiętaj jedno, że prawdziwe uczucie wygra wszystko."
Blokuję jedynie telefon i zamykam oczy. Wyobrażam sobie jednak, że obejmujemnie od tyłu składając pocałunek na mojej głowie. Tęsknię za nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro