Rozdział Czwarty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Droga nad jezioro była całkiem przyjemna. Nie żebym się jakoś wielce udzielał, ale było miło. Chłopacy dużo żartowali i wygłupiali się. Szliśmy naszą ulubioną drogą, przez las. Nie wiem czemu, ale uważam że ta droga ma taki fajny klimat. 

Kiedy doszliśmy na miejsce chłopacy prawie od razu wbiegli do wody, a ja usiadłem na pniu  ściętego drzewa. Siedziałem tam i patrzyłem to na nich, to na niebo. Może to brzmi jakbym miał jakąś obsesję, ale to nie prawda. Po prostu uważam, że niebo jest piękne. To co tam jest, jak to wygląda. To, ile niebo skrywa tajemnic. Przecież to jest cudowne, niesamowite i.. oh, mógłbym o tym mówić godzinami. Oczywiście nie tylko niebo jest piękne i skrywa niesamowite rzeczy. Jeziora, rzeki, stawy, morza czy oceany też takie są. Nie wiesz co kryje się w ich odmętach. 

- Hej - usłyszałem głos Brendona, który po chwili usiadł obok mnie na pniu

- Hej - odpowiedziałem i skierowałem swój wzrok ku górze

- Czemu z nami nie wejdziesz? - spytał, a ja tylko wzruszyłem ramionami - nie integrujesz się, cały czas tylko patrzysz w niebo, to jakieś zboczenie czy co?

Westchnąłem i spojrzałem na chłopaka uprzednio unosząc okulary przeciwsłoneczne. Uniosłem brwi oczekując rozwinięcia jego problemu do mojego zajęcia. On jednak nic nie powiedział, jakby nie wiedział o co mi chodzi.

- W czym ci to przeszkadza? - spytałem znudzonym tonem. Frank na początku był taki sam

- No... w niczym, po prostu tego nie rozumiem, nie rozumiem co ci się w tym tak podoba, a to mnie denerwuje.

- Chyba ci tłumaczyłem

- No właśnie nie bardzo

- W takim razie - zacząłem - dzisiaj pod wieczór idziesz ze mną na plac zabaw - dodałem

- Ale...

- Nie ma żadnego ale - przerwałem mu - widzimy się pod wieczór, Brendon - powiedziałem po czym klepnąłem go w udo, a następnie wstałem z pnia.

Podszedłem do brzegu i zacząłem patrzeć się w wodę, a później na horyzont. To miejsce jest takie piękne... a przynajmniej było, dopóki nie zostałem wepchnięty do wody. Podniosłem się i zamrugałem gwałtownie, a następnie przetarłem twarz dłońmi. Ubranie przyklejało mi się do ciała sprawiając dosyć niekomfortowe uczucie. Następnie usłyszałem śmiech Petea i Franka. Odwróciłem się i posłałem im uśmiech, a następnie wystawiłem w ich kierunku środkowy palec.

- Ryro no - dobiegł mnie głos Iero - nie obrażaj się

- Ta, mhm - rzuciłem i wyszedłem z wody - chyba pójdę do domu - mruknąłem 

Podszedłem do pnia gdzie leżały moje rzeczy, takie jak klucze i telefon, i zacząłem iść w kierunku powrotnym. Słyszałem jeszcze nawoływania moich kolegów, ale nie bardzo zwracałem na nie uwagę. Może zachowałem się jak dziecko, ale.. cholera, nie lubię takiego zachowania. 

*

Zbliżał się wieczór. Ja byłem już suchym i szczęśliwym człowiekiem, który wybierał się oglądać zachód słońca. Chciałem zostać u siebie na ogrodzie, ale przypomniało mi się, że umówiłem się z Brendonem na placu. Co prawda, nie mam pewności czy przyjdzie, i czy w ogóle o tym pamięta, ale warto iść na wszelki wypadek, poza tym.. lubię tamte huśtawki. Zachód słońca i moje lubione miejsce? Przecież to jest plan idealny!

   Usiadłem na huśtawce i zacząłem się lekko kołysać. Włączyłem sobie muzykę i spojrzałem ponad dachy domów i czubki drzew. Słońce powoli zachodziło, a niebo przybierało piękne barwy. Najbardziej lubiłem kiedy wszystko było złote, tak, to zdecydowanie mój ulubiony moment. Nie czerwona poświata, nie pomarańczowa, tylko złota. Nie wiem czemu byłem tak bardzo zakochany w tym momencie, ale był dla mnie czymś naprawdę pięknym. Czymś tak pięknym, że nie mogłem oderwać od tego wzroku. Do tego momentu jednak zostało jeszcze trochę czasu. Siedziałem więc na huśtawce i obserwowałem jak wszystko się zmienia, jak wszystko powoli pochłania noc, a do kolejnego zachodu trzeba czekać kolejną noc i dzień. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię, przez co odruchowo się odwróciłem. Zobaczyłem Brendona, trzymającego w rękach dwie butelki. Podał mi jedną, a ja wyłączyłem muzykę i schowałem słuchawki do kieszeni. Spojrzałem na butelkę.

- Nestea? - spytałem marszcząc brwi 

- Myślałem, że lubisz pić herbatę patrząc w niebo, a nie chciałem przynosić zaparzonej w kubkach, ciocia by mnie chyba zabiła - odpowiedział po czym się uśmiechnął

- Nie sądziłem, że przyjdziesz

- Dlaczego?

- Po pierwsze, tu jest dużo placów zabaw, skąd mogłeś wiedzieć, że chodziło mi o ten, a po drugie... ledwo się znamy

- Nie wiedziałem, spytałem Franka - uśmiechnął się, co odwzajemniłem, zależało mu na tym? - no i... właśnie, ledwo się znamy, a wydaje mi się, że jesteś ciekawym człowiekiem

- To źle ci się wydaje - mruknąłem

- Wcale nie. Nie każdy ma fioła na punkcie nieba, to już jest coś, co sprawa, że jesteś w pewien sposób ciekawy - obaj zamilkliśmy. Nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć - teraz wytłumacz mi o co tu chodzi - przerwał ciszę i wskazał na niebo

- No to... spójrz tam - powiedziałem, a chłopak wykonał polecenie - co widzisz? - spytałem otwierając Nestea

- No.. niebo, co to za głupie pytanie?

- Sam jesteś głupi - wywróciłem teatralnie oczami, a chłopak spojrzał na mnie jakby z oburzeniem - dobra, spójrz jeszcze raz. Tylko się skup - Brendon spojrzał w niebo. Widziałem jak śledzi wzrokiem każdy punkt znajdujący się nad nami - co widzisz? - spytałem po czym wziąłem łyk herbaty

- No.. dalej niebo, tyle że... zmienia kolor? - było to bardziej pytanie niż stwierdzenie

- Tak - potwierdziłem - spójrz na te wszystkie odcienie na zachodzie. Widzisz jak teraz wszystko staje się złote? - spytałem, a w odpowiedzi dostałem ciche 'mhm'. 

Patrzyliśmy jeszcze chwilę w kierunku zachodu. Jednak uznałem, że watro spojrzeć też na północ. Tak, tamten widok też jest cudowny.

- Teraz spójrz na północ - powiedziałem wyrywając Brendona z 'transu'

Chłopak spojrzał w wyznaczonym przeze mnie kierunku. Widziałem, że podoba mu się ten widok. Widziałem, ze podoba mi się ten moment kiedy noc spotyka się z dniem, i powoli go zastępuje. Ten moment kiedy granat zlewa się z błękitem powoli zalewając go całym sobą, i tworząc nad nami noc. 

- Miałeś rację - powiedział po dłuższym czasie patrzenia w sklepienie. Jednak nie oderwał wzroku od nieba. Powiedział to też tak cicho, jakby bał się, że spłoszy noc i ona nie nastąpi - to jest piękny widok

- Wiem - odpowiedziałem spoglądając na chłopaka

- Teraz ja mam pomysł - powiedział, a ja spojrzałem na niego pytająco - chodź na spacer

- Teraz? - spytałem

- Tak. Teraz - powiedział wstając, po czym wystawił do mnie rękę.

Po chwili ująłem jego dłoń i podniosłem się z huśtawki.

________________________
Hej hej!
Ten rozdział jest już dłuższy i mam nadzieję, że się podobał ^^
PS: I Love You All! x ~Haia_Miia xx

( Nie sprawdzany, przepraszam za błędy jeśli takowe są x )


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro