Rozdział Dziewiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byłem niemal przerażony, moje serce biło jak oszalałe, a Brendon był coraz bliżej mnie. Nie miałem pojęcia jak się zachować, wszystko działo się tak, jakby czas płynął wolniej. Czułem się trochę tak jakbym mógł przemyśleć i zdecydować o tym co zaraz będzie miało miejsce.

- Co ty robisz? - zdecydowałem się zapytać, po czym nieco odsunąłem się od chłopaka. Na jego twarzy zobaczyłem coś jakby... zażenowanie. Nic nie powiedział, uśmiechnął się tylko niezręcznie - zadałem ci pytanie - powiedziałem poważnym tonem i spojrzałem na chłopaka ze złością w oczach

- Nic takiego - odpowiedział dalej się uśmiechając - chciałem tylko coś sprawdzić

- Co takiego?

- Może kiedyś się dowiesz

Zmarszczyłem brwi i posłałem chłopakowi pytające spojrzenie, po chwili jednak potrząsnąłem głową chcąc wyrzucić z niej myśli. Spojrzałem przez okno, na dworze dalej padał deszcz i było ponuro. Już nie chodzi o to, że było ponuro, bo było późno, po prostu świat chował się za chmurami mocno i szybko padającym deszczem. Wszystko wydawało się być przykryte strumieniami wody, ledwo było widać latarnie i ich blask, ledwo było widać drzewa i krzewy, ledwo było widać cokolwiek.

- Na co tak patrzysz? - usłyszałem pytanie wypowiedziane przez Brendona - nie ma dzisiaj księżyca

- Księżyc jest zawsze, kretynie - poprawiłem go - tylko nie zawsze go widać, ale on zawsze tam jest i na nas patrzy, tak jak gwiazdy, nie zawsze je widzimy, ale zawsze tam są

- To tak jak słońce - wtrącił chłopak

- Tak, ze słońcem jest tak samo. Po prostu, one są zawsze; gwiazdy, księżyc, słońce, planety. Zawsze są nad nami i mamy w nich wsparcie

- Jesteś dziwny - powiedział krótko, na co ja wzruszyłem ramionami i wróciłem do patrzenia przez okno - jak możesz mówić, że mamy wsparcie w czymś, co nawet nie żyje

- Ludzie wierzą w to, że mają wsparcie w Bogu, a skąd wiesz, że on istnieje?

- Co to ma do rzeczy?

- To, że mogę wierzyć i mówić do czego lub kogo chcę. Inni mamroczą coś pod nosem mówiąc to do Boga, inni do Buddy, inni do bożków, a ja gadam do księżyca i gwiazd. Dlaczego więc oceniasz mnie, skoro to do czego mówię ja, możesz chociaż zobaczyć i wiesz, że to tam jest, podczas gdy nie możesz zobaczyć tego, do czego mówią inni?

- To zupełnie inna sprawa Ryan

- Nie wydaje mi się. Każdy może mówić do czego i kogo chce, prawda? Teraz zamknij się proszę i pozwól mi obserwować deszcz i nocne niebo

Brendon wykonał moją prośbę. Zamilkł, a ja wróciłem do podziwiania życia poza moim domem, chłopak po czasie do mnie dołączył, ale nie sprawiało mu to chyba takiej przyjemności jak mi. Myślę, że jest dość ograniczony, że nie zauważa niczego wokół niego, że nie zauważa nawet tego, co ma przed nosem. Nie wydaje mi się żeby kiedykolwiek poszedł na spacer do lasu czy na łąkę i podziwiał życia, które toczy się dookoła. Myślę, że żyje z dnia na dzień ignorując wszystko co go otacza, nie mając o niczym pojęcia. Jest irytujący, nawet bardzo irytujący, ale ktoś musi mu to wszystko pokazać. Myślę, że tym kimś będę ja

________________
PS: I love u all ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro