· 10 ·

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Alison***

Weszłam za chłopakami do domu. Moim oczom ukazał się przestrony hol, wszystko było utrzymane w stylu nowoczesnym i elegancko.

-Czyj to dom?

-Mój. A co nie podoba ci się?

-Nie... Jest piękny. Skąd miałeś tyle pieniędzy? Musiał być drogi.

-To moja sprawa.

Ashton nie zdawał się być zbytnio rozmowny. Zresztą jego kolega też. Siadłam na sofie w salonie, a oni oby dwaj poszli do kuchni. Nie zamierzałam z nimi rozmwiać, tak mi się tylko wcześniej wymknęło, w końcu oni mnie porwali! Muszę stąd jakoś uciec. Nie zamierzam być dłużej w tym jakże pięknym, niczym z marzenia domu. Niewiele myśląc, szybko wstałam z kanapy i podczas gdy chłopaki byli w kuchni, biegiem pokierowałam się do drzwi frontowych. Ale co potem? Nawet nie wiem gdzie jestem, dokąd ucieknę? To się teraz nie liczyło, musiałam się stąd jak najszybciej wydostać.

Gdy wybiegłam z domu, z kuchni można było słyszeć: Kurwa, Alison! (xD), ale nie obchodziło mnie to teraz. Wybiegłam na ulicę chcąc zatrzymać jakiś samochód, gdy po chwili usłyszałam ostre chamowanie opon, uderzenie i nastała ciemność...

Teraz powinnam tu skończyć rozdział xD, ale że jest mało to już nie będę taka, i dam wam dalej. :* Kochajcie mnie xDDDD

***Ashton***

Czy ta dziewczyna nie mogłą chociaż przez chwilę usiedzieć w miejscu? No tak pytanie retoryczne. Oczywiście że nie może. Razem z Lukiem gadaliśmy w kuchni na temat pobytu Alison u mnie, gdy nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Ta dzieczyna chyba naprawdę chce mnie wkurzyć. Gdy byliśmy przed domem, usłyszeliśmy ostre chamowanie i trzepnięcie (sory nie wiedziałam jak to napisać :* ). Szybko pobiegliśmy w stronę ulicy. Na ulicy leżała Alison! Moja Alison! Kierowca, który najprowdopodobniej ją potrącił, wyszedł z samochodu i chyba chciał dzwonić na policję.

-Niech pan nigdzie nie dzwoni. Zajmiemy się nią.

-Ale jak to mam nigdzie nie dzwonić?! Muszę zadzwonić po karetkę, po policję!

-Luke, zajmij  sie nim.

-Już.

Podczas kiedy Luke gadał z facetem, który potrącił Alison, ja podszedłem do niej i sprawdziłęm jej póls. Żyła. Szybko wyjąłem telefon i zadzwoniłęm do mojego prywatnego lekarza. (Tak, mam takiego. Podczas kiedy jest się w gangu - przydaje się ;)

Po 10 minutach przyjechał Gawin, zbadał Alison. Naszczęście nic poważnego jej sie nie stało. Miała poobijane ciało, naszczęście nie miała wstrząsu mózgu, ale mogła mieć lekki obrzęk od uderzenia. (Przez to straciła przytomność). Powinna obudzić się w najbliższym czasie.

***Alison***

Obudziłam się cała obolała. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdowałam. Leżałam na łóżku, pokój był dosyć duży. Na środku stało ogromne łóżku, pod oknem komoda, naprzeciwko łóżka - na ścianie wisiała welka plazma. Na podłodze leżała biała wykładzina z długim włosiem. W pokoju były trzy pary drzwi; od łazienki, garderoby i wyjściowe.

Podniosłam się z łóżka, chyba trochę zbyt gwałtownie bo zakręciło mi się w głowie i zasczałam z bólu. Głowa strasznie mi pulsowała, a każdy ruch sprawiał mi wiele trudności. Za oknem było ciemno, czyli musiało być już dość późno. Tak właściwie, co się stało? Miałam wypadek? Pamiętam, że wybiegłam z domu i chciałam zatrzymać jakiś samochód i... Pustka.

Wyszłam z pokoju i postanowiłam zejść na dół. Powoli stawiałam kolene kroki, gdyż najmniejszy ruch sprawiał mi ból. W domu było ciemno. Poszłam w stronę salonu, na kanapie leżał Ashton i oglądał telewizję. Po chwili chyba uświadomił sobie moja obecność, gdyż spojrzał w moją stronę i gdy mnie zobaczył szybko wstał i do mnie podszedł.

-Nie powinnaś wstawać. Musisz teraz odpoczywać.

-Jedyne co teraz muszę to wrócić do domu. Moi rodzice odchodzą od zmysłów.

-O to się nie martw. Wysłałem im sms-a z twojej komórki, że wyjechałaś na ferie z koleżanką.

Odruchowo sprawdziłam kieszeń, w której trzymam telefon, ale go tam nie było.

-Myślisz, że moi rodzice tak po prostu się zgodzą? Przez sms-a?

-Tak właściwie już to zrobili.

Ze SWOJEJ kieszeni wyjął MÓJ telefon i pokazał mi wiadomości. Nie ma to jak moi kochani rodzice. "Mamo, jadę z koleżanką na dwa tygodnie na ferie do Bradford. Kocham Alison.""Dobrze kochanie, uważaj na siebie. Jakby ci zabrakło pieniędzy to zadzwoń, zrobię ci przelew. Kocham mama"

Nic nie mówiąc, wyszłam z pokoju i skierowałam się na górę do pokoju w którym się obudziłam. Położyłam się na łóżku i głośno westchnęłam. Trochę zabolało mnie zachowanie mojej mamy. Jaka normalna matka, pozwala swojej córce wyjechać do innego miasta na ferie, nie ustalając niczego z nią, nie pytając z kim jedzie, czy ma gdzie mieszkać, kiedy wróci.? Jak widać nie moja.

Do pokoju wszedł Ashton z tacą z jedzeniem. Zdałam sobie sprawę, że nic nie jadłam przez cały dzień.

-Proszę, musisz coś zjeść, żeby nabrać siły.

-Nie będę niczego jeść. Przekręciłam się na bok, ignorując Ashtona. Postanowiłam zrobić taki mini protest. Może nie jest to zbyt mądre, ale jedyne co mogę teraz zrobić. Nie wiem ile wytrzymam, ale z natury nie jem zbyt dużo więc może jakoś dam radę.

-Masz to zjeść! Poweidział, moze nawet krzyknął, już wkurzony Ashton.

-Nie! Nie będziesz mi mówił co mam robić!

-Jeszcze zobaczymy! Krzyknął i zabrał tace, trzaskając drzwiami.

Hej wszystkim!

Wena mnie trochę naszła, (MEGA ZMOTYWOWAŁY MNIE WASZE KOMENTARZE *.*) więc macie szybciutko nowy rozdział. :*

Mam do was takie pytanie: Czy mam dodać obsadę? Nie robiłam tego bo uważam że lepiej jest jak każdy sam sobie wyobraża daną postać, ale czekam na waszą opinię.

Dzięki wielkie za ponad 2k wyświetleń *.*Dziękuje za każdy oddany głos na moja książkę. Dla mnie to bardzo dużo znaczy.

Co proponujecie w następnym rozdziale? Jaki przebieg akcji? Jakieś życzenia? ;) Z chęcią parę spęłnie :* ;D BIERZCIE AKTYWNY UDZIAŁ W TWORZENIU TEGO OPOWIADANIA, GDYŻ JESTEŚCIE JEGO NAJWAŻNIEJSZĄ CZĘŚCIĄ! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro