• 8 •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Alison***

Zeszłam zrobić sobie śniadanie.

-Choć  zabiorę cię na małą przejażdżkę. Zjemy na mieście.

-No dobra.

Założyłam buty i płasz i ruszyłam w kierunku samochodu Ashtona.

Po 15 min jazdy (nie wiem gdzie) zatrzymaliśmy się przed centrum handlowym.

-Co chcesz zjeść?

-KFC!

-Może coś zdrowszego na śniadanie?

-Nieeee

Po zjedzeniu kubełka skrzydełek i dwóch opakowań frytek, poszliśmy w głąb centrum handlowego z chęcią kupienia mi jakiś nowych ciuszków. ☺ Wybrałam sobie dwie sukienki i poszłam do przymieżalni, podczas kiedy Ashton został w sklepie przeglądając dział męski.
Przymierzyłam pierwszą sukienkę i wyszłam żeby poszukać Ashtona, by ocenił jak wyglądam. Gdy przeszłam wzdłuż przymierzalni jedna była nie dokońca zasłonięta. Zobaczyłam tam Ashtona z jakąś laską, obściskujących się! Gdy ich zobaczyłam poczułam się jak zdeptany kwiat. Nie byliśmy razem. Chyba. A jednak w jakiś sposób zbliżyliśmy się do siebie. Mimo wszystko czułam coś do niego i wydawało mi się, że on do mnie też. A jednak się myliłam. Ale jak mógł mi to zrobić?

Stałam i w totalnym szoku gapiłam się na nich. W pewnym momencie Ashton - jakby poczuł moją obecność - odwrócił się i gdy tylko mnie zobaczył, odsunął się od blondynki. Podchodząc w moim kierunku ale szybko się odsunęłam.

-Alison.... To nie tak.

-Ale jak? Przecież nie jesteśmy razem. Nic sie nie stało. Wpieprzyłeś mi się tylko w życie niewiadomo po co, zbliżyłeś się do mnie, a gdy ci zaufałam, wystawiłeś mnie. Możecie kontynuować, już mnie nie obchodzisz.

Szybko się odwróciłam i szybkim krokiem wyszłam z galeri handlowej. Nie chciałam biedz. Nie chciałam zwracać na siebie niepotrzebnie uwagi. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz, uświadamiając tym samym dość późną porę. Do domu miałam dosyć długą drogę. Ale spacer dobrze mi zrobi. Szłam w kierunku domu, ale po drodze postanowiłam wstąpić do jakiegoś klubu. Musiałam się odstresować.

Do domu wróciłam dosyć późno, bo gdzieś około 02 w nocy. Nie upiłam się byłam rabtem po dwóch drinkach. Nie lubiłam mocnego alkoholu. Weszłam do domu idąc prosto do mojej łazienki. Rozebrałam się szybko i weszłam pod prysznic. Po długim, odprężającym prysznicu położyłam się do łóżka i po chwili odeszłam do krainy Morfeusza.

***Ashton***

Po tym jak Alison zobaczyła mnie z tą laską w przymierzalni miałem ochotę rozpierdolić wszystko co znajdowało się na mojej drodze. Nie wiem jak to się stało. Laska się na mnie prawie że żuciła, a ja nie miałem w zwyczaju odmawiania. I wtedy przyszła Alison. To co powiedziała, sprawiło mi dużo do myślenia. Zraniłem ją to pewne. Mam nadziję, że uda mi się ją jakoś odzyskać.

Wyszedłem z galeri i pojechałem pod dom Alison. Musiałem się upewnić, że nic jej się nie stało i bezpiecznie wróciła do domu.

***Killka dni później***Alison

Już od kilku dni nie widziałam Ashtona. I dobrze. Nie chce nawet myśleć że mogłabym być z takim człowiekiem. Tyle dobrze, że to stało się teraz, a nie później. Mocniej by bolało.Podobno wypisał się ze szkoły. Ten typ to ma fajnie. Jak mu się nie podoba, pyk i już go nie ma. Nie lubię ludzi, którzy uciekają od problemów. Prędzej czy później one wrócą, a wtedy uderzą z podwójną siłą.

-Alison!

-Hej, co słychać Ashley?

-Ile ja cie nie widziałam! Co się z tobą działo?

-Chwila słabości.

-Co się stało? Mam się martwić?

-Nie, nie. Już wszystko w porządku.

-Co powiesz na małe zakupy?

-No w sumie... Czemu nie?

-To co, przyjedź po mnie o 17 i wybierzemy się do naszego ulubionego centrum handlowego.

***

O 17.10 byłam już pod domem mojej przyjaciółki. Wsiadła i od razu pojechałyśmy do centrum. Po 4 godzinach chodzenia po sklepach, wróciłyśmy do samochodu. Odwiozłam Ashley do domu, a sama pojechałam jeszcze do jakiegoś spożywczaka po coś do jedzenia. Złudną nadzieją byłoby gdybym myślała, że w domu czekają na mnie rodzice z cieplutkim obiadem. Gdy zrobiłam zakupy, wróciłam do samochodu i chciałam ruszyć. Ale mój silnik nie chciał odpalić. Spojrzałam na elektroniczny samochód i przeklełam pod nosem. Nie zatankowałam paliwa. Zajebiście.

Wzięłam zakupy i torbę i nie mając innego wyjścia wysiadłam z samochodu. Musiałam wrócić do domu pieszo. Ja to mam zajebiste życie. Tym razem postanowiłam wrócić dłuższą drogą - przez miasto, pamiętając co wydarzyło się ostatnim razem kiedy szłam na skróty.

Byłam już dwie przecznice od domu, gdy zauważyłam że ktoś za mną idzie. Było ciemno, ale mogę powiedzieć, że byli to mężczyźni. Było ich dwóch. Nie mogłam zobaczyć kto to, gdyż mieli na głowach kaptury. Po chwili jeden z nich zdjął kaptur. I to co zobaczyłam, a raczej kogo zobaczyłam zamroziło mi krew w żyłach. Ashton.Gdy zauważył, że się mu przyglądam, uśmiechnął się chytrze. Odróciłam się i zaczęłam szybciej iść, w duchu modląc sie by zdążyć dojść do domu przed nimi.

Hej wszystkim!

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam kolejnego rozdziału. Po prostu jakoś wena mnie chwilowo opuściła. Ale już wracam do łask. ;)

@kinia227 dzięki za gwiazdki'!

Dzięki bardzo wszytskim za każdy oddany głos na tę historie (za komentarze również). Kocham was! ;)

Mam nadzieję że dobrze mnie zmotywujecie do napisania kolejnego rozdziału.

*******Co sądzicie o przebiegu sytuacji w tym opowiadaniu - pomiędzy Alison i Ashtonem? ;D

3majcie się :> /Kath.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro