Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy zaczęłam leczenie, obawiałam się, że stanę się egoistką względem innych. Nagle z dnia na dzień dowiaduje się, że w moim organizmie pojawił się przyjaciel, a wszyscy wokół mnie zaczęli chodzić na paluszkach. Moja mama musiała przejść w tryb pracy zdalnej, a tata oddał szefostwo innym lekarzom. Poświęcili dla mnie swoje kariery, abym nie została sama.
Teraz okazuje się, że przyjaciele także postanowili poświęcić swoje studia, aby spędzać ze mną więcej czasu. Wszyscy wiemy jak mało mi go zostało. Ta myśl powinna mnie dołować, a jedynie potwierdza fakt, że ci dobrzy zawsze kończą źle.
Nigdy nie uważałam siebie za złą osobę. Zawsze starałam się pomagać wszystkim, nawet jeśli dawałam popalić Cindy. Ona była tym wyjątkiem. Odchyleniem od reguły. Jednak nie powiedziałabym, że zrobiłam coś złego za co karma mogłaby wrócić do mnie z nawiązką. Luke był wystarczającą lekcją życiową. Tak sądziłam przynajmniej z początku.
Czasami zastanawiam się jak poradzą sobie po mojej śmierci. Jak to będzie wrócić do tego wszystkiego sprzed diagnozy i czy w ogóle będzie to dla nich możliwe. Ponad dwa lata wyjęte z życia, wliczając w to żałobę. Czym sobie zasłużyłam, aby tak poświęcać się dla mnie?

Od godziny przechadzałyśmy się między alejkami w poszukiwaniu różowego spreju. Możliwe, że to okaże się za mocne i dostaniemy niezły ochrzan, ale co mogą mi zrobić? Ciężko chorej nawet nie zamkną na dołku. Sarah co chwilę odpychała się nogą stojąc na wózku, rozglądała się również czy nie chodzi gdzieś ochroniarz. Już raz zwrócił jej uwagę za jazdę na wózku sklepowym, ale dziewczyna nawet nie przejęła się jego upomnieniem. Do listy powinnam jeszcze dopisać „areszt na dołku dwadzieścia cztery godziny", z jej zdolnościami odhaczyłybyśmy to bez problemu.

- Uważasz, że jestem egoistką? – zapytałam, a dziewczyna momentalnie zatrzymała się posyłając mi pytające spojrzenie. – Zmusiłam was do zmiany planów.

- Nie wiedziałaś o tym, więc jak mogłaś nas do tego zmusić? – ruszyła dalej, a ja kuśtykając ruszyłam za nią. – Nigdy też nie wspominałaś o takiej opcji. Ja na to wpadłam, a inni zgodzili się ze mną – wzruszyła ramionami, jakby to była drobnostka. – Nawet Asher – dodała spoglądając na mnie.

Dalej nie rozmawiam z chłopakiem i nie zapowiada się na to, aby coś zmieniło się w najbliższym czasie. Czy nadal jest w stanie wybaczyć mi to, że zachorowałam?

- Przestań – zbeształa mnie blondynka, a ja uniosłam brew do góry. – Znowu odpływasz i rozmyślasz. Stało się i już nie cofniesz czasu. Nie twoja wina, że masz raka, a Asher musi to zrozumieć. Jeśli tego nie zrobi... - zawiesiła się na chwilę. – To nie wiem jak sobie poradzi po tym wszystkim – dodała ciszej, prawie, że pod nosem.

- Musi – powiedziałam pewniej, ściskając mocniej kule w ręce. Tak sobie przynajmniej wmawiam, aby odsunąć na bok poczucie winy.

- Obie wiemy, że na ciebie nigdy nie umiał się długo gniewać – westchnęła ciężko blondynka.

Pijane stałyśmy z boku całej imprezy, trzymając w rękach cały świat Ashera. Nie mam pojęcia jakim cudem nie poczuł jak zabrałyśmy telefon z jego kieszeni, ale w żaden sposób nawet nie kryłyśmy się z tym. Bardzo możliwe, że wykorzystałam fakt, że ma do mnie słabość. Na całe szczęście mam to w dupie.

Zagryzłam wnętrze policzka zastanawiając się czy powinnam to zrobić. Po tym już nie będzie odwrotu, a chłopak prawdopodobnie mnie znienawidzi. Czy chce przekreślać naszą przyjaźń, ze względu na jakąś pustą blondynkę? Nie wiem nawet czemu wpadłam na ten jakże wspaniały i genialny pomysł. Może to kwestia tego jak lepiła się do niego przez całą imprezę, albo widok ich badających swoje gardła po prostu wyprowadził mnie z równowagi. Zgłupiałam całkowicie.

- Na pewno ci to wybaczy – pogłaskała mnie po ramieniu, jakbym już to zrobiła.

- Uważasz, że będzie zły?

Asher nie należy do tych osób, które często złoszczą się. Powiedziałabym nawet, że prawie nigdy. Nigdy nie obraził się na mnie oraz nie podniósł głosu.

- Jakby nie patrzeć właśnie naruszyłyśmy jego prywatność – powiedziała z udawaną skruchą. – Ale jaka to prywatność skoro hasło znają wszyscy, którzy wiedzą, że jest w tobie zakochany od podstawówki.

Przewróciłam oczami na uwagę blondynki, jednak musiałam przyznać jej rację. Można powiedzieć, że chłopak miał niezdrową obsesję na moim punkcie. A raczej każdy chce mi to wmówić. Widzę te wszystkie spojrzenia czy „przypadkowe" dotknięcia. Przyjaźnimy się od przedszkola i dopiero teraz zaczęłam zwracać na to uwagę. Co jeśli ja też zaczęłam coś czuć?

- Nie powinnam tego robić – odparłam odsuwając komórkę od siebie. – Nie powinno mnie to nawet obchodzić. Oddajmy mu.

- No oczywiście – sarknęła ciemnooka. – I jak wytłumaczysz mu to, że masz jego komórkę? Po prostu usuń ten numer i faktycznie będzie miał o co być zły. – przysunęła urządzenie z powrotem do mnie. – Wykorzystajmy fakt, że jesteś pijana i twoje uczucia wyszły na światło dzienne. Przestańcie bawić się w kotka i myszkę.

- O co ci chodzi? – założyłam ręce na piersi marszcząc brwi. – Chcesz mi o czymś powiedzieć?

Dziewczyna jęknęła głośno, unosząc głowę do góry, a ręce opadły bezwładnie po obu stronach jej ciała. Piwo lało się z puszki, ale przyjaciółka nie przejęła się tym zbytnio.

- Po prostu przyznaj, że podoba się tobie – powiedziała błagającym głosem. – Kurwa – dodała, czując jak po nodze leje się alkohol.

- Jest dla mnie jak brat! – wyrzuciłam ręce w powietrze. – Czemu nikt nie potrafi tego zrozumieć!

Przymknęłam oczy, łapiąc grzbiet nosa dwoma palcami. Odetchnęłam głośno, po czym spojrzałam na dziewczynę. Jednak jej wzrok był utkwiony za mną. Z niezrozumieniem wypisanym na twarzy, odwróciłam się.
Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie intensywnie, a ja poczułam jak z mojej twarzy odpływa cała krew. Momentalnie alkohol wyparował z mojego ciała, zastępując je paraliżem. Rysy chłopaka zaostrzyły, co świadczyło o tym jak bardzo powstrzymuje się od powiedzenia tego wszystkiego co teraz ciśnie mu się na język. Nigdy nie widziałam go wkurzonego? Chciałam to mam. Asher podszedł do mnie, a do moich nozdrzu dotarł zapach jego perfum. Sarah podarowała mi takie same na gwiazdkę ubiegłego roku, chcąc mnie maltretować.
Spojrzał na mnie z góry, a moje serce zabiło o kilka razy za mocno. Poczułam jak w moim żołądku związuje się supeł, który będzie trzymał mnie przez następnie dni. Czułam zażenowanie swoją osobą, ponieważ wiedziałam jak bardzo zjebałam.
Wyrwał swój telefon z mojej dłoni. Zrobił to tak gwałtownie. Serce ścisnęło się po raz kolejny boleśnie. Jak wiele usłyszał z tego wszystkiego?

- Trzymaj swoje lepkie rączki przy sobie – wysyczał. – I zajmijcie się psuciem życia komuś innemu – dodał, odwracając się i ruszając do wnętrza domu w którym odbywała się impreza.

Minęły trzy lata od tamtej nocy, a od roku te słowa nawiedzają mnie co nocy. I zajmijcie się psuciem życia komuś innemu. Czy dalej psuje mu życie? Czy zatruwam je tak bardzo jak mi się wydaje?

- Pewnie tak – odpowiedziałam, ale dziewczyna była już daleko przede mną.

Nie chciałam, aby w jakikolwiek nasza relacja zmieniła się z czystego strachu, że nawet jeśli... to mogłabym to zepsuć. Jak już mam w zwyczaju.

***

Wszyscy byli podekscytowani. Powiedziałabym wręcz, ze tryskają energią, a niektórzy wyrobią dziurę w siedzeniach. Jechaliśmy na dwa samochody na osiedle Cindy. Oczywiście nie zwariowaliśmy na tyle, aby pakować się pod sam dom. Mimo wszystko nastał problem podczas całego planowania. Moja noga. Nie jest już ona w tak dobrej kondycji jak wymyśliłyśmy ten punkt jak i większość z nich. Chyba nikt nie spodziewał się, że kiedykolwiek dojdzie do stworzenia tej listy oraz przyspieszonego trybu spełniania jej.
Siedziałam z tyłu, opierając czoło o boczną szybę. W moich nogach gnieździły się kulę, dzięki którym prawdopodobnie będę musiała odpuścić sobie całą tą przyjemność. Jedyna satysfakcja to wyobrażenie sobie jej miny, gdy zobaczy swojego srebrnego Mercedesa w żółtej barwie jajka. Nikt chyba nie wpadł na to, że nie jestem już tak szybka jak oni i nie dam rady uciekać razem z nimi.
Jednak nie powiedziałam ani słowa. Nie zająknęłam się nawet, gdy wszyscy radowali się, skacząc wokół. W tym jednym momencie każdy zapomniał, że jestem chora i traktowali mnie jak równą sobie. Walczyłam o to od samego początku, a wystarczyło tylko wpaść na debilny pomysł. Nawet ci co byli przeciwny temu, teraz mają szerokie uśmiechy na swojej twarzy, a w oczy lśnią szczęściem.

Przez raka nauczyłam się obserwować. Każde spojrzenie jest dla mnie bardziej czytelne niż słowa, które kierują w moją stronę. Każdy gest stał się wyraźniejszy. Stali się dla mną otwartą księgą, z której potrafiłam wyczytać wszystko. Asher posłał mi tylko jedno spojrzenie, po czym wsiadł do swojego samochodu i bez słowa odjechał z Jamesem, Sarah oraz Elizabeth. Nie walczył z Nathanielem o przydział miejsc i tak po prostu zostawił mnie na pastwę losu pod przewodnictwem mojego brata. Każe mnie ciszą oraz gromiącym wzrokiem. Rozumiem go, ale chciałabym aby to wszystko wróciło do normy, która panuje od roku.
To wszystko co mamy nie jest idealne, ale od zawsze było nasze. Sądziłam, że uczucia nie będą w stanie zniszczyć naszej przyjaźni, jednak słono się przeliczyłam z tym stwierdzeniem. Prawda jest taka, że wszędzie gdzie są uczucia tam jest i zguba wraz z rozgoryczeniem.

Nate zaparkował kilka domów dalej, po czym zgasił silnik. Przed nami stał samochód Ashera. Było już mocno po północy, a wszystkie światła w domach były pogaszone. Właśnie poczułam stres związany z całą sytuacją. Oni na serio chcą to zrobić. Oczywiście nigdy nie zwątpiłam w moich przyjaciół, a w zawziętość Nathaniela tym bardziej, jednak sądziłam, że wyrośli z takich rzeczy. Jak widać myliłam się.

- Chyba to nie jest dobry pomysł – zabrałam głos, a dwie par oczu skierowały się ku mnie.

Jak oni to sobie wyobrażają? Uniosłam kulę do góry, a oni przewrócili oczami.

- To najmniejszy problem – odrzekł Nate, a ja zmarszczyłam brwi.

- Nate, ja ledwo co chodzę – powiedziałam całkowicie poważnie.

Po samochodzie rozniósł się dzwonek z telefonu szatyna. Westchnął głośno, po czym odebrał i od razu powiedział:

- Dajcie nam chwilę – rozłączył się, po czym spojrzał na Luka – Poczekałbyś z nimi?

Niebieskooki zastanawiał się chwilę, po czym pokiwał głową i wyszedł. Zostaliśmy sami. Rodzeństwo Rooney, po raz pierwszy od dawna w tak małym pomieszczeniu. Odwróciłam wzrok, wpatrując się na szereg identycznych domów z niewielkimi ogródkami.
Jesteśmy tylko dzieciakami z bogatych domów, którzy jeszcze do niedawna żyli adrenaliną. Mieliśmy przeciętne oceny, ale bogate życie towarzyskie. Trzymaliśmy się razem, ale każdy nas znał. Asher jako kapitan drużyny futbolowej, ja z Sarah stałe cheerlederki od pierwszej klasy, Elizabeth w ostatniej klasie wreszcie została przewodniczącą szkoły, a James prowadził Instagrama związanego z komiksami oraz grami, przez co też miał swoją grupkę zwolenników. Były osoby, które nas nie lubiły i próbowały kopać nam dołki. Jedną z nich była Cindy. Filmowa blondynka, która oprócz dużych cycków oraz zrobionych ust nie miała wiele do zaoferowania. Do dzisiaj nie wiem czemu dziewczyna uwzięła akurat na mnie. Nigdy nie chciałam zacząć rywalizacji.

- To nie ja zaczęłam to wszystko. Nie rozumiem, czemu aż tak bardzo mnie nienawidzi?

Gdy wyjechaliśmy z pod domu, zaczęłam zastanawiać się czy na pewno chce teraz poszerzać tą naszą nienawiść czy nawet wbić ją na wyższy poziom. Dziewczyna zaraz wyjeżdża i prawdopodobnie zapomni o mnie, albo będzie wspominać mnie jako diabeł wcielony. Czy na pewno chce, aby ludzie tak mnie zapamiętali?

- Na serio nie wiesz? – chłopak zaśmiał się, ale widząc moją zdezorientowaną minę, pokręcił głową. – Ona jest w po uszy zakochana W Asheru. Każdy jednak od zawsze wiedział, że on nikogo poza tobą nie widzi na tym świecie. Nawet ja to wiem, Hope.

Spojrzałam na blondyna opierającego się o swój samochód. Jego wzrok utkwiony był w telefonie, nie zwracał uwagi na innych. Każdy śmiał się, a dziewczyny składały się wręcz ze śmiechu. Chłopak jednak stał z boku i nawet nie włączył się w rozmowę. To nie jest ten sam chłopak, który spędził ze mną połowę dzieciństwa. Byłam aż tak ślepa przez ten cały czas?

- To normalne, że masz osoby których nie lubisz, a one odwzajemniają twoją niechęć. Nie dasz rady lubić wszystkich. A ta dziewczyna – wskazał dom Cindy. – Gdyby nie twoi przyjaciele to zrobiłaby Ci piekło z życia. Obrzucenie jajkami i papierem jest dziecinne i poniesie wiele szkód – przyznał. – Ale skoro, aż tak bardzo chciałyście zainspirować się filmami tworząc tą listę to zróbmy to – wzruszył ramionami, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.

- Skąd wiesz, że inspirowałyśmy się filmami?

- Gwiazd naszych wina to klasyk – odparł jakby to było oczywiste, po czym wysiadł z auta zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.

Westchnęłam ciężko, spoglądając na ekran telefonu. Niedługo wybije pierwsza w nocy, a my dalej nic nie zrobiliśmy. Jeśli już na tym etapie poddam się to jak będę chciała lecieć do Rzymu? Zacisnęłam usta i zachowując dla siebie przekleństwa cisnące mi się na język, powoli wytargałam się z samochodu. Wszyscy spojrzeli na mnie, a Sarah potuptała nogami z ekscytacji. Czasami odnoszę wrażenie, że zatrzymaliśmy się na etapie przedszkola.

- To jest strasznie żenujące i nieodpowiedzialne – zaznaczyłam, mimo tego, że to ja wymyśliłam ten podpunkt.

- Nie obrażaj Issaca – wskazała na mnie palcem Sarah.

- Jego laska zdradziła – powiedziałam opierając się o samochód zaraz obok Ashera. Chłopak nawet nie drgnął, ale poczułam jak cały się spiął. – Nie porównujmy tej całej sytuacji do filmu. W prawdziwym życiu takie rzeczy nie mają miejsca.

- Czyli co... - zaczął niepewnie James.

- Sarah, masz czerwoną szminkę? – przerwałam chłopakowi, zwracając się do dziewczyny.

Obrzucenie jajkami domu i papierem jest dość mocno koloryzowane w filmach, a w rzeczywistości może narobić wiele szkody. Zaraz wyprowadzają się, więc dom kupi ktoś inny. Nie chciałabym na nowy start psuć komuś fundamentów. Za to piękny srebrny mercedes Cindy jedzie wraz z nią na drugi koniec kraju. Słoneczna Kalifornia czeka wręcz, aż dziewczyna będzie przejeżdżać się uliczkami, chwaląc modelem swojego samochodu.
Jeśli cała nienawiść dziewczyny brała się z zazdrości i tym wszystkim chciała nas skłócić czy rozdzielić, to nie byłabym sobą gdybym nic nie zrobiła. Może kłóciłam się z Asherem, ale nigdy bym nie odwróciła się od niego. Mam nadzieję, że on także by tego nie zrobił.

- Będę też potrzebowała jajek oraz papieru – odparłam, odpychając się od samochodu. Z kulą u boku ruszyłam do podjazdu domu.

- Hope! – syknął Nate. – Hope, wracaj!

Nie zwracając na niego uwagi kuśtykałam, a w mojej głowie rodził się nowy plan. Chciałabym zamknąć wszystkie rozdziały, zanim ktoś będzie chciał to zrobić za mnie. Po chwili przy mnie pojawiła się Sarah z całym ekwipunkiem. Puściłam kule, które spadły na ziemię. Wzięłam do ręki krwisto czerwoną pomadkę. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Jesteśmy niedojrzali. Każdy czytając to będzie czuł jak ich wnętrzności ściskają się z zażenowania. Ale nie obchodzi mnie to. Wielki literami napisałam: Miłego nowego życia! Postaraj się o nas zapomnieć!. Rozbiłam jajka na dach samochodu, a lusterka obwiązałam papierem, robiąc kokardki. Czułam podekscytowanie oraz delikatne przerażenie. W każdej chwili mógł ktoś wyjść. Jestem zdziwiona, że alarm nie załączył się wraz z tym jak pociągnęłam kilkakrotnie za klamkę, chcąc obwiązać je papierem. Sarah śmiała się donośnie, a Nate co chwila ją uciszał. Męska strona grupy, oprócz mojego brata wpatrywali się w nas z dala.
Koło ucha usłyszałam charakterystyczny dźwięk dla puszki z farbą. Blondynka uśmiechnęła się podstępnie.

- A to za bal maturalny szmato – wyszeptała, robiąc napis na przedniej szybie samochodu.

- Zagranie chłopca z podstawówki – zauważył Nate, na co mu przytaknęłam.

- Przykro mi, że nie umiem lepiej odwzorować kutasa mojego byłego – sarknęła dziewczyna.

Przyjrzałam się napisowi, a gdy zrozumiałam jego przesłanie prychnęłam pod nosem. Czuję się jakbyśmy mieli po szesnaście lat.

„Queen of not my boyfriends dicks"

Sarah nie wspomina najlepiej balu maturalnego, dzięki naszej koleżance Cindy. Podczas, gdy wszyscy bawiliśmy się świetnie, dziewczyna płakała w łazience, ponieważ przyłapała swojego (na tamten moment) chłopaka z Cindy. Niestety nie grali w chińczyka. Noc o której marzyła od podstawówki zamieniła się w koszmar. O zgrozo, że we dwie skończyłyśmy z płaczem pod sam koniec.
Pewnie dlatego, dziewczyna tak bardzo nakręciła się na tą całą szopkę. Na koniec posypałyśmy dach samochodu brokatem, aby dodać dziewczęcego wdzięku. Ustawiliśmy się przy samochodzie, a Asher zrobił nam zdjęcie aparatem. Mam nadzieję, że rodzice nigdy nie zajrzą do karty pamięci.

***

Następnego dnia umówiłam się z Jamesem oraz Elizabeth na wieczór filmowy. Podsłuchiwała nas Sarah, która stwierdziła, że chętnie wpadnie obejrzeć jakiś film. Asher nie wydawał się być zbytnio przychylny temu pomysłowi, ale ostatecznie za spojrzeniem rudowłosej, także wyraził „chęć" przyjścia. Luke spędza u nas całe dnie, a Nathaniel to wrzód na dupie. Dlatego teraz wszyscy siedzieliśmy w salonie rozłożeni na kanapie i fotelach.

- Strasznie rozkopujecie się – burknął szatyn i zszedł na dywan do swojego przyjaciela.

Przewróciłam oczami, nie przejmując się narzekaniem brata. Czekaliśmy jeszcze na pizzę i popcorn, aby zacząć. W tle trwało głosowanie co oglądamy. Jak zawsze był to największy dylemat. Nawet dodatki do pizzy nie wywołują tyle zamieszania co wybór filmu.

- Czemu po raz kolejny mamy oglądać jakiś denny film romantyczny – uniósł się Asher. – Później narzekacie, że macie spuchnięte oczy i starte nosy od smarkania.

- Ostatnio też płakałeś! – wyrzuciła ręce w powietrze blondynka obok mnie.

- Uroniłem jedną łzę – poprawił ją, na co przewróciła oczami. – Nie będziemy oglądać „Gwiazd naszych wina", ani „Zanim się pojawiłeś". Wszyscy znamy to na pamięć. Elizabeth nawet wyprzedza słowami aktorów!

Rudowłosa zaśmiała się pod nosem wtulając się w Jamesa. Blondyn miał rację. Każdy z nas znał te filmy na pamięć. Od kiedy zachorowałam, obejrzeliśmy je co najmniej sto razy. Wiele razy sama podjudzałam Sarah, aby wykłócała się z chłopakiem o to. Chociaż na chwilę chciałam mieć nadzieję, że też zdążę zakochać się przed śmiercią. Była to bardzo samolubna myśl, ze względu na to, że miałabym tą osobę zostawić samą po tym wszystkim. Nigdy nikomu o tym nie powiedziałam, że dręczą mnie takie myśli. Coraz częściej zdaje sobie sprawę z tego, że mam coraz więcej tajemnic, które zabiorę ze sobą do grobu.
Utkwiłam wzrok w ekranie telewizora. Może za często i za bardzo przejmuje się tym na co już nie mam wpływu. Nie jestem w stanie już niczego zmienić co mogłoby poprawić stan mojego zdrowia czy całej sytuacji. Rodzina pyta mnie jak często myślę o śmierci. Czy są gotowi usłyszeć, że cały czas? Każda sytuacja sprowadza mnie do pytania: Ostatni raz tak jest? Jak wiele razy zdążę jeszcze to zrobić?
Najgorszy jednak jest moment, w którym inni zaczynają obwiniać mnie za to, że los postanowił mnie tak obdarzyć. Gdybym tylko miała władzę nad tym czy chcę mieć raka czy nie. Wiele rzeczy jak i projektów rodzice musieli odłożyć na później. Budowa nowego domu czy wyższe stanowiska. Mogę powtarzać to sobie milion razy w głowie, a wina i tak zawsze będzie leżała po mojej stronie. Nie ważne, że sami podjęli taką decyzję. Podjęli taką, a nie inną przeze mnie.
Mogą płakać i błagać mnie o wszystko, ale i tak nigdy nie zrozumieją tego co czuję. Presji czy strachu, że ból pleców czy nogi może doprowadzić mnie z sekundy na sekundę do śmierci. Teraz wszystko może okazać się dla mnie końcem.

- Zgoda! Niech wam będzie! – krzyk Nathaniela wyrwał mnie z zamyślenia. Rozkojarzona spojrzałam na brata. Sarah obok mnie uścisnęła mnie radośnie, piszcząc do ucha.

- Nie ma za co słońce – wyszeptała do ucha, a po chwili na ekranie pojawił się tytuł filmu.

Zanim się pojawiłeś.

Kiedy odebrali pizzę? Kiedy postanowili wybrać ten film? Jak wiele jeszcze życia przeleci przez moje palce?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro