R3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

》Michael《

O 8²⁴ zadzwoniła do mnie mama. I obudziła tym nas oboje....

M: Tak mamo?
K: Słuchaj Mike... wiem, że możecie być zmęczeni, ale wasze dzieci pytają mnie od jakiejś 5⁰⁰ rano, czy ten ślub zmieni waszą miłość do nich
M: My dopiero o 5⁰⁰ się położyliśmy... powiedz im, że nie. Że nadal są najważniejsi na świecie
K: Chcą to usłyszeć od was... ja im to tłumaczę od tej 5⁰⁰ ...

Przez jakieś pół godziny tłumaczyłem moim dzieciom, że mój ślub z Caroline nic nie zmieni...

Caroline wystarczyło 10 minut na wyjaśnienie tego Kate...

》Caroline《

C: Córeczko, z twoim ojcem nie byłam szczęśliwa, bo zrobił mi dużą krzywdę i mnie zdradzał... teraz jestem szczęśliwa, a Michael jest troskliwy i opiekuńczy...
K: Co ci zrobił tata?
C: Wyjaśnię Ci w cztery oczy, zgoda?
K: Tak... Ale mamo, teraz już mnie nie zabiorą?
C: Nie skarbie. Jutro pojadę z Michaelem załatwić, żeby on mógł się tobą zająć, jeśli coś mi się stanie, a ja żebym mogła się zająć Prince'm, Paris i Blanketem, jeśli jemu coś się stanie
K: Czyli nadal mnie kochasz?
C: Ponad życie. Ponad to wszystko co teraz mamy... kocham cię aniołku
K: Ja ciebie też mamo...

Rozłączyła się

- Wyjaśnij mi czemu twoja córka zrozumiała to 3 razy szybciej?

- Bo Ty masz 3 razy więcej dzieci.

- Też racja...te małe aniołki jeszcze nie wiedzą, jak cudowną mamę teraz mają...

- A Kate nie wie, jak świetnego ma teraz tatę.

》Michael《

Po śniadaniu pojechaliśmy pozałatwiać sprawę z dokumentami dla Caroline i Kate na moje nazwisko i sprawę z prawami rodzicielskimi...

Wróciliśmy do domu koło 18⁰⁰

- Jak ja nie nawidzę urzędów... - stwierdzila Caroline

- Mamy to już za sobą... będzie dobrze... Teraz to nie są moje dzieci, nie są Twoje. Są nasze.

- Ty masz pociąg do pielęgniarek?

- Może... w sumie... chyba tak, skoro mam już drugą żonę pielęgniarkę

- Apropos... słuchaj... chcę wrócić do pracy...

- Ok... a nie wolisz być moją pielęgniarką?

- To są drugie oświadczyny?

- Nie. Pytam, czy przyjmujesz pracę. To ci się zwyczajnie bardziej opłaca. Praca z domu, a na pacjenta masz widok 24 na 7 na 365

- Bez sensu, żebyś mi płacił.

- Właśnie nie. Lepiej żebyś miała swoje konto, bo jeśli znów dorwą się do mojego konta... przyanajmniej ty będziesz miała za co żyć...

- Michael, przestań. To jest już za tobą. Tego już niema...

- Czyli wierzysz, że to prawda...

- Gdybym w to wierzyła, to nie miał byś praw rodzicielskich do Kate... ani mnie jako żony. Zrobię wszystko, żeby chronić moje dziecko. Gdybym wierzyła w te brednie, to nie dała bym ci swojego numeru ani adresu. Nie sypiałabym z tobą ani nie mieszkała z tobą. Nie dałabym się nawet dotknąć

- Dziekuję, że jesteś...

- To ja dziękuję. Pomogłeś mi stanąć na nogi... dosłownie i w przenośni.

- Mogę cię zaraz zwalić z nóg...

- Znaczy?

Przerzuciłem ją sobie przez ramię

- Idziemy. - zaniosłem ją do łazienki

- Wyjaśnisz mi, czego chcesz?

- Tak. - postawiłem ją na ziemi - Weźmiemy prysznic... mam cholerną ochotę, obejrzeć jakiś film i zjeść do tego popcorn...

- Wolałabym upojną noc, ale jak chcesz...

- Film, wino, łóżko. Pasuje?

- Tak.

Puściliśmy sobie Titanic'a i nalaliśmy sobie wina...

Nie dotrwaliśmy dalej niż do sceny na dziobie...

- Daj kieliszek... - odstawiłem nasze kieliszki na stolik nocny - jesteś najcudowniejsza... - zgasiłem telewizor i wpiłem się w jej usta

Oderwała się od moich ust

- Miałeś rację... Teraz trafiliśmy na najlepszą osobę na jaką mogliśmy...

Ledwie zdąrzyliśmy się rozebrać, a telefon Caroline zadzwonił.

- Przepraszam cię Michael, muszę odebrać. To ojciec Kate... od 1,5 roku nie płacił alimentów ani nie dawał znaku życia

- Rozumiem. Żadna z moich byłych żon nie kontaktuje się ze mną prywatnie, a czasem bym chciał... przynajmniej mieć je za przyjaciółki... ale daj na głośny...

Caroline odebrała

O: A myślałem, że nie żyjesz...
C: Chciałbyś... po co dzwonisz?
O: Zapytać, czy Kate nie tęskni za tatą
C: Tatą to ty ostatnio byłeś na porodówce.
O: Uważaj co mówisz, bo szybko możesz zostać wdową.
C: Ty sobie zdajesz sprawę, że nagrywam rozmowę?
O: Haha... przekaż swojemu kochasiowi, że mu za darmo zrobię ósmą dziurę w głowie.
C: Brzmisz jakbyś zerwał z tym wieszakiem.
O: Mam do ciebie sprawę, ale musimy pogadać w 4 oczy
C: Żebyś mnie znów gwałcił? Chyba śnisz.
O: To twój obowiązek małżeński, głupia suko
C: Ciekawe, że jakoś teraz mój mąż się liczy z moim zdaniem
O: To mu przekaż, że jest...
C: Kim jest?! Co? Na pewno nie gwałcicielem jak ty!
O: Jeszcze będziesz błagała, żebym cię wziął pod dach...
C: Co to za sprawa i kiedy mamy się spotkać?
O: Dam ci znać, ale nie długo...

Zaraz po rozłączeniu się Caroline pobladła i wybuchła płaczem

- On napewno chce mi coś zrobić...

- Kotku... nikt mi cię nie odbierze... - powoli przesunąłem dłoń po jej nodze - Nikt już nie będzie tak robił... - położyłem dłoń na jej piersi - nikt nigdy... - zatkałem jej usta pocałunkiem. - Już nikt cię nie skrzywdzi... - posadziłem ją na moich kolanach - Napewno chcesz?

- Tak, muszę o nim zapomnieć... - poprawiła się na moich kolanach łącząc nas w jedno

Caroline

- Zapomnisz... zawsze będę cię chronił... zawsze... - zamienił nasze miejsca i zaczął się we mnie ruszać

Mimowolnie coraz mocniej wbijałam palce w jego plecy

***

Następnego dnia rano gdy się obudziłam, jego nie było w domu. Na mojej szafce nocnej stało śniadanie i kawa, a obok liścik...

To było urocze. Kawa była bardzo ciepła, więc musiał nie dawno wyjść...

Wrócił z dzieciakami koło 2-3h po tym jak wstalam

- Cześć kotku - cmoknął mnie w usta - niechciałem cię budzić...

- Kochany jesteś...

- Mamusiu, widziałam tatę. - odezwała się Kate

- Kiedy?

- Przed domem babci... widziałam go... patrzył na mnie...

- Kochanie... nie ma się czego bać... Twój tata nie zrobi ci krzywdy. On chce mnie skrzywdzić...

- Słuchaj, wezmę dzieciaki do wesołego miasteczka... zrób sobie wolne od nas...

- A ty?

- Ja nienawidzę samotności...

Michael zabrał dzieci, a ja chciałam iść do wanny wziąść relaksującą kąpiel, ale zadzwonił mój były mąż

O: Jesteś sama?
C: Tak, nawet w łazience
O: Dobra. Za 4 godziny w naszym starym mieszkaniu.
C: Coś wziąść?
O: Nie musisz.

Złapałam kluczyki do motocyklu, który dostałam od Michaela i pojechałam do swojego starego mieszkania

Olivier już tam był.

- Czego chcesz? - zapytałam

- Chciałem się tu wprowadzić z nową dziewczyną... ale chcę najpierw się dowiedzieć, czy nie masz nic przeciwko.

- Nie możesz. To mieszkanie należy do mnie. Nie zgadzam się, chyba, że podpiszemy umowę najmu.

- Może być... powiedz mi tylko co mogę zmienić, a czego nie

- Nic nie możesz zmienić.

- Ale to mogę - wyciągnął broń i wycelował mi w głowę - Teraz grzecznie zrobisz co ci każę... Siadaj - wskazał krzesło

Usiadłam

- Ręce

Podałam mu ręce... zapiął mi na nadgarstkach trytytki i dość mocno ścisnął

- Olivier błagam... nie... - szepnęłam wiedząc co mnie czeka...

- Cicho. - połączył trytytki na moich nadgarstkach kolejną - idziemy - szarpnął za  nie i zaciągnął mnie do pokoju, gdzie jeszcze przed rozwodem się nademną znęcał

- Olivier błagam nie...

- Zamkniesz się kiedyś?! - pchnął mnie z całej siły na ścianę od czego straciłam przytomność

***

Gdy się ocknęłam, byłam zakuta w jedną zabawek mojego byłego męża...

...i nogami zakutymi do ramy łóżka

- To co mała, zabawimy się jak za starych dobrych czasów?

Pokręciłam głową i chciałam krzyczeć...

- Spokojnie... oczywiście, że ci pomogę...

Zawsze tak mówił nim ubrał mi na siłę więcej 'urozmaiceń'...

Zakuł mi ręce do mocowań na baldachimie łóżka po czym rozstawił mi nogi w rozkroku

- Zobaczysz, że jestem najlepszym, co Cię spotkało... - wyjął mi z ust knebel

- Ile chcesz mnie tak trzymać?

- Aż zgrzeczniejesz... - założył mi na głowę maskę

Odsłonił mi oczy

- Teraz słuchaj. Masz tydzień na zgrzecznienie, albo cię tu powieszę. Zrozumiano?

Potwierdziłam.

- Położę się pod tobą, a ty zrobisz swoje,  tak? - zapytał

Znów potwierdziłam

Wypełniłam jego rządanie

Gdy stwierdził, że się zadowolił, 'przebrał' mnie w coś, co sam nazywał 'ugrzeczniaczem'

Przeplatł łańcuchy z rąk przez oczka zamontowane w ścianie i zasłonił mi oczy

- Teraz moją dziewczynka pobawi się sama. - wcisnął we mnie gumowego ch... i wyszedł

Zaczęłam płakać i błagać los o ratunek

Olivier wrócił

- Durna sucz... - warknął i odpiął klapkę maski na moich ustach - nauczysz się być grzeczna...  - zmusił mnie do ssania mu

Ledwie zamknął klapkę w masce, a usłyszałam strzały i krzyki...

Nagle usłyszałam głos Michaela

- Caroline! - krzyknął...

Padł strzał... ktoś upadł...

Poczułam jak ktoś rozpina mi maskę i ją zdejmuje... zobaczyłam przed sobą zapłakanego Michaela... mój były mąż leżał marwy pół metra odemnie

Michael uwolnił mnie, pomógł przejść do innego pokoju, po czym przez dobre 30 minut siedział w milczeniu tylko mnie tuląc , podczas gdy ją wypłakiwałam się i żaliłam na to, co mnie spotkało

- Teraz jesteś już bezpieczna... on nie żyje... - próbował mnie uspokoić

- Mike... ja... ja się bałam, że... że on cię zabije... ja tu przyjechałam, żebyś był bezpieczny

- Kotku... to ja powinienem cię chronić... zawiodłem cię... przepraszam

- Uratowałeś mnie... tak ci dziękuję

- Chcesz pojechać do lekarza?

- Nie. Chcę do domu...chyba już tylko tam się czuję bezpieczna

- To chodź...

Zabrał mnie do domu

Domyślałam się że wyglądam fatalnie, z resztą tak samo się czułam

Z samochodu do sypialni Michael mnie zaniósł

- Chcesz herbaty? - zapytał przykrywając mnie

- Tak... Michael... dziękuję Ci... bez ciebie... - wybuchłam płaczem


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro