Chapter V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zanim uczniowie się spostrzegli, przyszedł czas wycieczki integracyjnej. Co prawda zdążyli się już zintegrować, jednak każdy był maksymalnie podekscytowany. Nawet Todoroki, gdzieś w serduszku. 
 Todoroki i Midoriya pakowali rzeczy w górskie plecaki, rozmawiali spokojnie. Nagle Midoriya uniósł wzrok i, jakby coś sobie przypomniał, spytał:
-Też masz sekret, który mógłbyś śmiało nazwać największym na świecie, nie znając nawet wszystkich sekretów świata?
Todoroki pomyślał chwilę i uśmiechnął się lekko.
-Głupie pytanie... każdy mógłby tak powiedzieć o swoim sekrecie.
Po chwili ciszy Todoroki znów się odezwał.
-Ale jak tak się zastanowić... to tak, może tak być.
Midoriya zaśmiał się i rzucił mu spojrzenie "a nie mówiłem".


-Jaki to sekret?? - Midoriya ożywił się. Shouto uśmiechnął się rozbawiony i walnął Izuku w ramię.
-Chciałbyś... Musiałbyś mnie porządnie upić, by się dowiedzieć. 
-Brzmi jak plan. - droczył się dalej Midoriya.
Todoroki ledwo zauważalnie przewrócił oczami i wstał do łazienki po kolejne rzeczy do spakowania.
-A tobie co się tak zebrało, z tymi sekretami? Chcesz się czymś podzielić, Midoriya? - krzyknął, by Izuku usłyszał go dobrze w pokoju obok.
-Phf, c h c i a ł b y ś - przedrzeźnił Todorokiego sprzed chwili.
-Spadaj - zaśmiał się i rzucił go w głowę rolką po papierze toaletowym.

Nagle drzwi do ich pokoju otworzyły się, do ich pokoju wpadł rozwścieczony Bakugo. Uśmiechy znikły z twarzy współlokatorów, Todoroki wyszedł z łazienki i popatrzył na niego chłodno.


 [od autorki] a kto to przyszedł? pan maruda niszczyciel dobrej zabawy pogromca uśmiechów dzieci

-DEKU!!! - Midoriya wstał z podłogi, Bakugo ruszył w jego stronę. Todoroki ledwo się poruszył, jednak Izuku posłał mu pewne siebie spojrzenie - "Zostaw mi to, nie potrzebuję pomocy."

Choć Midoriya już się domyślał, o co chodzi, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Baku popchnął go z impetem o ścianę i darł się:
-CHOLERNY DURNIU, ZNOWU MUSISZ ZA MNĄ POLEŹĆ?!! MASZ SIĘ WYPISAĆ Z NASZEGO POKOJU, TY I MIESZANIEC.
Todoroki uśmiechnął się pod nosem słysząc swoją nową ksywę.

-Oh, to tak jak myśleliśmy... spodziewaliśmy się, że może to być dla was pewna przeszkoda... - zaczął ironicznie Midoriya.
-O czym ty gadasz..-
-Ty i Kirishima, oczywiście. Spodziewaliśmy się, że możecie potrzebować z Kirisiem więcej... przestrzeni, rozumiesz co mam na myśli. Prywatność, przestrzeń, my to naprawdę rozumiemy, widzę że jesteście z tych bardziej ukrywających się, wiem że wiesz że wiem o co chodzi. - robił wszystko by wypaść autentycznie, puścił mu nawet oczko niczym wujek udzielający porad miłosnych przy stole.

 W Bakugo się gotowało. Wisiał nad Miodriyą wściekły jak jeszcze nigdy w życiu, aż nagle zamachnął się na niego. Prawy sierpowy, tak jak przewidywał Izuku. Oberwał już tym ciosem trochę zbyt wiele razy w życiu, by jeszcze się nie nauczyć. Zrobił zwinny unik, w imponującym tempie znajdując się za Bakugo. Ten odwrócił się, spróbował znów ale ponownie chybił. Kipiał ze złości, rosła w nim desperacja i gniew. Gdy już miał wykonać kolejne uderzenie, Midoriya go wyprzedził, przywalając mu w brzuch. Odsunął się na bezpieczną odległość i obserwował uważnie ruchy przeciwnika. 
Todoroki również patrzył uważnie, jego uznanie do Izuku rosło. Nie spodziewał się po nim takiej walki... 

Bakugo ryknął z gniewu i ruszył na Midoriyę, tym razem jednak zaskoczył go. Wykonał znowu ten cios dla zmyłki, by chwilę później podciąć pewnego siebie Midoriyę. Oboje wylądowali na podłodze, Baku na górze. Zaczął prać Izuku po twarzy, on się w miarę możliwości bronił, ale jego limit był blisko. Miał strasznie słabe ręce, czuł że zaraz oberwie. Próbował, ale nie mógł mu się wyrwać. Takiego obrotu spraw się jednak nie spodziewał. Już opadały mu pod siłą uderzeń osłabione ręce, gdy w ostatniej chwili...
-Dobra, wystarczy tego - rozdzielił ich Todoroki. Był całkowicie chłodny, jakby pozbawiony emocji. 
-Nie wtrącaj się, mieszańcu!!! - sprzeciwiał się zdesperowany Bakugo.
-Jesteś chory, w końcu kogoś zabijesz. - odpowiedział chłodno Todoroki.
Midoriya oddychał ciężko, był zły na siebie i na Todorokiego. Miał w końcu poradzić sobie sam, a gdyby nie pomoc Shouto, miał by teraz prawdopodobnie złamany nos i podbite oko. To właśnie frustrowało go najbardziej, że nie mógł o nic winić Todorokiego, jedynie siebie, a mimo to jego duma sprawiała, że może nawet wolałby dostać po tej mordzie, ale jednak sam.  

Bakugo zakaszlał, czując wciąż ból brzucha. Wewnętrznie triumfował, bo wiedział jak skończyłoby się to bez wtrącenia się Todorokiego. Wstał, nie patrzył już na nikogo. Przy drzwiach zatrzymał się.

-Następnym razem zamknij ryj i nie mów nic o Kirishimie. Jego w to nie mieszaj. Po prostu nie.

I wyszedł. Miodriya schował twarz w dłoniach, położył się na plecach i milczał. Todoroki patrzył na niego w milczeniu, miał ochotę położyć się teraz na podłodze obok niego i go przytulić, ale dobrze wiedział, że dla Izuku to najgorsza chwila. To kwestia jego dumy. Odwrócił się i kontynuował zbieranie rzeczy z łazienki.

"Niech ktoś mnie przytuli" pomyślał Midoriya, czując się samotny jak nigdy dotąd.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro