Chapter VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podróż mijała całkiem dobrze, minęły już dwie godziny, z jak się okazało, sześciu. Midoriya wiedział że szybko minie. Aktualnie Tsuyu i Uraraka spały wtulone w siebie, Iida po chwili też padł. Todoroki i Midoriya wreszcie mogli pogadać o tym co się stało, na osobności.
-Todoroki... Wtedy, pod peronem... - zaczął nieśmiało Izuku, Todoroki uniósł wzrok znad książki. Midoriya kontynuował - Co się stało z tym gościem? 
Todoroki zamknął książkę i odłożył na stolik.
-Policja go zgarnęła. Byli bardzo zdziwieni gdy dowiedzieli że my sami go pokonaliśmy, gość był już dawno poszukiwany. Jego taktyką było zakradanie się na samotnych, bezbronnych ludzi w pustych miejscach, tak jak właśnie w tym przypadku, dlatego ciężko było go złapać. Tym razem miał pecha - uśmiechnął się pod nosem.
-Rozumiem... a ten, Todoroki, powiedz mi jedno. - spojrzał mu w oczy. - Ten nóż! Zaatakował cię nożem, a ty... 
Todoroki milczał.  
-Obroniłeś się czymś, może to w ciemności ale... wydawało mi się że stworzyłeś lód z ręki! - w końcu wyrzucił to z siebie Midoriya. Todoroki naprawdę dobrze grał zdezorientowanego jego słowami.
-Midoriya... o czym ty mówisz? Tam nie było żadnego lodu... To normalne że tak ci się teraz wydaje, chwilę później przecież zemdlałeś. - Położył czule rękę na jego policzku, chciał jak najbardziej oddalić się od tego tematu. - Po jakimś czasie to minie, nie martw się.
Midoriya spuścił smutny wzrok, położył swoją dłoń na jego dłoni, którą Todoroki dalej trzymał na jego policzku. Shouto ma rację... nic takiego nie miało miejsca, to bardziej jak sen. Jak halucynacja.

Nagle ciszę przerwał telefon Midoriyi. Chłopak odebrał, to jego matka. 
-H-halo?
-IZUKU JESTEŚ CAŁY??!! ŻYJESZ?!! PROFESOR AIZAWA...- jego mama zaczęła niemożliwy do przerwania monolog. Jej krzyk było słychać w całym przedziale, aż Iida się obudził. Todoroki uśmiechnął się gorzko i wyjrzał przez okno. Nie rozmawiał ze swoją mamą od czasu tamtej rozmowy.

Mama Todorokiego, gdy ten kończył gimnazjum, powtarzała mu by nie przejmował się nią i poszedł do tego liceum, gdzie chce. Do tego, jeśli zamieszkanie w internacie pozwoli mu zdystansować się od ojca, tym bardziej niech się nie waha. Jednak Todoroki wiedział, że jego częste odwiedziny u mamy w szpitalu pomagają jej. Uważał że to jedyna rzecz, którą może dla niej zrobić by czuła się lepiej. Ostatecznie, po namowie mamy wybrał to liceum, jednak męczyły go nadal wyrzuty sumienia. Przez telefon, wtedy na balkonie usłyszał jak jego mama nie może powstrzymać się od płaczu, oboje cierpieli. "Przepraszam... przepraszam mamo" 

Todoroki zastanawiał się, czy nie zadzwonić do niej dzisiaj, gdy dojadą na miejsce. Z zadumy wyrwał go Midoriya, który znów spróbował przerwać krzyki jego zatroskanej mamy.
-Tak mamo, spokojnie, Todoroki się mną zajął- T-to znaczy - zająkał się i poczerwieniał. - Z-znaczy pomógł mi.
Todoroki wymienili się z Iidą rozbawionymi spojrzeniami, słuchali jak Midoriya się topi.
-T-tak mamo, pozdrowię go... NIE TO NIE TAK-


Todoroki zaśmiał się cicho, znów wyjrzał przez okno.
"Byłbym z nim tak szczęśliwy... Każda chwila z nim, nawet nudna jest piękna. Jeszcze nigdy nie czułem tylu emocji do kogoś, prawdę mówiąc Midoriya to druga osoba w życiu, którą szczerze kocham. Tą pierwszą osobą jest mama." pomyślał Todoroki. Oparł głowę o szybę i zamknął oczy. Wyobrażał sobie siebie i Izuku, jak zabiera go do siebie. Oglądają film wtuleni w siebie, Todoroki całuje go raz na jakiś czas. Po filmie schodzą na obiad, gdzie przy stole zastają mamę Todorokiego, ojca, siostrę. Puchaty kot wskakuje Izuku na kolana, chłopak się śmieje. Pod stołem łapie go czasem za rękę.

Wtedy Todoroki zasnął.

[Od autorki] Nie cierpię takich pLoT tWiStÓw gdy okazuje się pod koniec chaptera że to był tylko sen, więc już na starcie popsuję wam zabawę ;^

*sen Todorokiego, jesteśmy w jego głowie więc pierwszy i pewnie ostatni raz wbija narracja pierwszoosobowa*

-Długo jeszcze? - spytałem. Bolały mnie już plecy od siedzenia tyle bez poruszania się, nogi też.
-Już kończę, muszę dopracować parę szczegółów. - powiedział malujący mnie Midoriya. Miał ogromne płótno na sztaludze, sam siedział w fartuchu a koło siebie miał stołek z farbami i wodą oraz jakimiś ścierkami.
-Ile można malować jeden obraz, zaraz tu umrę.
-Oj nie, żadnej martwej natury. Po za tym, to ma być hiper, super, mega, realistyczny portret. Picasso, Van Gogh i Da Vinci w jednym.
-Nie znam się tak jak ty, Izuku... ale czy Picasso nie robił przypadkiem abstrakcji? A Van Gogh siedział w impres-
-TO MOJA KRESKA, TO MÓJ STYL, NIE PODWAŻAJ MOJEJ SZTUKI, BO NAJWAŻNIEJSZE TO DOBRZE SIĘ BAWIĆ!!! - wydarł się Midoriya rozchlapując wszędzie dookoła farbę dziko gestykulując.
Nie chciałem urazić dumy artysty, ani tym bardziej pogarszać jeszcze sprawy więc przemilczałem to. Pewnie miał rację. 

Gdy Midoriya oznajmił że to koniec, rozłożyłem się na krześle z ulgą. Myślałem że dłużej już nie wytrzymam. Spytałem czy mogę zobaczyć obraz, Midoriya się zgodził. Złapał mnie mały stres przed zobaczeniem się na płótnie, ale w sumie dopóki się nie okaże, że Izuku namalował akt, nic gorszego się nie może wydarzyć. Oj jak się myliłem. 

Na obrazie był obrzydliwy futrzak, z sierścią przypominającą moje włosy - połowa jego ciała pokryta była białym futrem, druga czerwonym.

Furas.

Midoriya przez te 3 godziny bez przerwy malował mnie jako furry. Ale to tak paskudne furry, że bardziej się nie dało. Rzeczywiście, Da Vinci, Van Gogh i Picasso w jednym.



Hej hej poleci ktoś fajnego lamsa na wattpadzie? Tylko p r o s z ę, bez Marlizy XDD
Trzymaj się, jesteś piękną osobą ♥


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro