Chapter XI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień drugi wyjazdu. Równo o 7:00 pobudka, Midoriya nie mógł się podnieść. Nie przespał pół nocy. Obudziwszy się, zobaczył koło siebie Todorokiego, serce Izuku zabiło mocniej. Zaczął przypominać sobie zdarzenia sprzed paru godzin. Podniósł się by wyłączyć budzik, cała reszta miała zupełnie wywalone. 
-W-wstawajcie - spróbował Midoriya, z marnymi skutkami. Spróbował więc najpierw z Todorokim.
-Shoto? - poruszył jego ramieniem by go obudzić. Po braku reakcji wkurzył się w końcu, złapał go za ramię i przekręcił go z boku na plecy, zaczął krzyczeć.
-WSTAWAĆ LUDZIE JEST JUŻ POŁUDNIE!!
-Przecież wiemy, że nie... - powiedział pod nosem Todoroki i znów zaczął zasypiać.
Jednak na Kaminariego podziałało. Zerwał się z łóżka, zaczął angażować się w budzenie innych.
-WSTAWAJCIE BORSUKI - Kaminari wydarł się nad uchem Bakugo, koło niego podniósł się zbudzony nagle Kirishima.
Kaminari odszedł od nich śmiejąc się w panice, nie spodziewając się po prostu Kirishimy wyłaniającego się nagle spod kołdry Bakugo. 

Tak, to było nawiązanie do memez wake up sleepyhead XD Szukałam nawet jakiegoś kiribaku arta z tym, ale nie było ;--; 

-Dzisiaj odbędzie się wycieczka do jaskini. Niech każdy weźmie sobie prowiant na drogę wychodząc ze stołówki, wegetarianie mogą brać spokojnie. Zbiórka za godzinę przed stołówką, weźcie coś ciepłego. - ogłosił jeden z nauczycieli po śniadaniu. Uczniowie porozchodzili się do domów i zaczęli pakować małe plecaki turystyczne.

Todoroki rzucił się na łóżko i ogarniał coś w telefonie. Midoriya wskoczył koło niego niezdarnie, uderzając go w twarz łokciem.
-Co tam masz? - spytał jakby nic się nie stało, zaczął gapić się w instagrama Todorokiego.
-Auć... - Shoto złapał się za bolący nos.
-Dobrze ci tak, mieszańcu - wysyczał Bakugo siedzący po drugiej stronie pokoju.
-Zamknij się - rzucił do Bakugo Midoriya, przeprosił Todorokiego. Ten tylko uśmiechnął się lekko i scrollował dalej insta. Leżeli tak i gapili się na ludzi malujących po kamieniach, gdy drzwi do ich domku otworzyły się. 

-Iida! Heej - przywitał go Midoriya, jednak zauważył że przewodniczący ich klasy był śmiertelnie poważny.
-Obowiązkowa, natychmiastowa zbiórka. Teraz, wszyscy! Nieobecność na spotkaniu będzie karana, bez wyjątków.  - zarządził Iida i zostawił zdezorientowaną piątkę. 
Wszyscy spojrzeli po sobie, mieli przeczucie że sprawa jest poważna.
Przed domkami ustawiała się coraz większa ilość uczniów, klasa 1B również. 

Minęły jakieś 3 minuty, gdy byli prawdopodobnie wszyscy. Jak zwykle poważny, (jak nie bardziej niż zwykle) profesor Aizawa kazał ustawić się wszystkim w dwuszeregu, przechodził koło każdej pary i patrzył przenikliwie w oczy. 
Midoriya stanął z przodu, Todoroki za nim, bo wyższy. Po kolejnej minucie, upewniwszy że przyszli wszyscy, nastała całkowita cisza. Profesor wzbudzając grozę chodził wzdłuż dwuszeregu powoli, jego wzrok mówił że ktoś ma przerąbane. Nagle zatrzymał się, w górę uniósł rękę, w której trzymał jakiś mały przedmiot. Midoriya przyjrzał się, to była przypinka. Przeszły go dreszcze, zacisnął pięść w kieszeni. Dobrze wiedział co to za przypinka.

-Ktoś się do tego przyznaje? - zaczął profesor, patrząc przenikliwie na uczniów. Po chwili ciszy, kontynuował. - Znaleziono to przed chwilą nad rzeką niedaleko za ogrodzeniem, wszystko wskazuje na to że zostawiło to któreś z was. Jak dobrze wiecie, wyjście po za teren ośrodka jest surowo zakazane i osoba która złamała ten zakaz, zostanie natychmiast odesłana do domu i ukarana obniżeniem oceny z zachowania. Jestem jednak w stanie złagodzić karę, w przypadku przyznania się do winy. Zapytam więc jeszcze raz - czy jest tu właściciel przypinki?

Znów nastała cisza. Wszyscy stali ze spuszczonym wzrokiem, Midoriya miał bałagan w głowie. Nie mieli prawa odkryć że to on, a jednak wspomniano o tej złagodzonej karze i...
-To jak? Ostatnia szansa, ktoś? - przerwał ciszę Aizawa.
Midoriya postanowił milczeć. Zdobył się na chwilę przemyślenia tego z chłodną krwią - gdyby mieli jeszcze jakieś wskazówki i szanse że odnajdą go po tej przypince, nie byłoby prawdopodobnie tego całego zgromadzenia. Po za tym, jak się przyzna, nie będzie miał żadnych szans na ocalenie. Zachowując milczenie, ma jakies 50% szans. A to dużo i mało...

-W porządku. - powiedział po paru sekundach profesor Aizawa. - Od tej pory właściciela przypinki obowiązuje normalna, niezłagodzona kara. Możecie się rozejść, przypominam że za 40 minut widzimy się przed stołówką. Mogliśmy rozwiązać to bez dochodzenia, ale jak widać sprawa będzie twardsza.
-that's what she said.  - powiedział jakiś dzieciak z 1B, zawtórowały mu śmiechy. Aizawa nie wnikał już kto to powiedział, przewrócił tylko oczami i grupa się rozeszła.

W domu Kirishima, Bakugo i Kaminari dyskutowali podekscytowani całym zajściem, Todoroki miał kamienną twarz, dopóki nie zobaczył przerażonego Izuku w kuchni. Zaparzał właśnie herbatę. Todoroki przejął od niego czajnik, widząc jak jego ręce się trzęsły. Zalał herbaty w dwóch kubkach i odłożył czajnik. Midoriya popatrzył mu smutno w oczy, Todoroki również posmutniał i go przytulił.
-N-nie zauważyłem jak odczepiła się od mojej bluzy, nie miałem pojęcia... - szeptał Midoriya tak by reszta domowników go nie usłyszała.
-Izuku, już dobrze... też nie zauważyłem... - głaskał go po włosach, Midoriya wtulił się mocniej.
-I tak było warto. - powiedział Izuku i rozchmurzył się nagle, nawet zaczął się śmiać. Todoroki uśmiechnął się i pocałował go w czoło. Postanowili wyjść przed domek czekając aż herbata przestygnie. 
Było słonecznie i ładnie. Todoroki i Midoriya przeszli się wokół domków, nagle zobaczyli nieduże drzewo, którego gałęzie zaczynały się dość nisko. Spojrzeli po sobie porozumiewawczo i zaczęli na nie włazić. Już po chwili siedzieli na najwyższej gałęzi tego drzewa, patrząc na krajobraz górski przed sobą. Midoriya oparł głowę na ramieniu Shoto, położył na jego udzie otwartą dłoń, na którą Todoroki położył swoją. 
-Musieliśmy pojechać na drugi koniec kraju, by wyznać sobie uczucia. - powiedział Todoroki. - Od dawna to czułeś, Izuku? - spojrzał mu w oczy, Midoriya zarumienił się.
-Praktycznie od zawsze... Odkąd cię poznałem, tam nad jeziorkiem.
-O rany, jeziorko... - wyszeptał Todoroki, zaczął przypominać sobie tamten dzień. Nie mógł uwierzyć, że siedzi teraz ze swoją miłością życia, a on odwzajemnia te uczucia... był tak szczęśliwy. 
-Jak myślisz, kto doznał zaszczytu odnalezienia przypinki? - zaczął ironicznie Midoriya.
-Pewnie w domku nauczycieli odcięli wodę i Aizawa poszedł kąpać się w rzece - zaśmiał się Todoroki. 
-Co ty! Odpada. To musiał być romantyczny spacer z...
Nastała cisza. Zdali sobie sprawę z tego, że nie shipują jeszcze z nikim ich wychowawcy.
-Później to ogarniemy, na razie zostańmy przy opcji z odłączeniem wody. - powiedział Todoroki, Midoriya kiwnął głową i spojrzał w oczy Todorokiego, przypatrywał się nienaturalnie długo.
-Co jest? - spytał Shoto i położył dłoń na policzku Izuku.
-Nie wiem czy ci to już mówiłem, ale twoje oczy... są tak wyjątkowe, nikt nie ma piękniejszych... 
-Izuku, przestań... nie musisz starać się mówić komplementów, odpuśćmy to sobie...
-N-nie o to mi chodzi - zaczerwienił się Midoriya, trochę się zirytował co wyglądało całkiem uroczo. - Znaczy... słyszałem o tej mutacji, gdzie ma się oczy w różnych kolorach, ale w życiu nie widziałem takich niebiesko - czarnych. [od aut. Aneluś dziękuje ♥] Rozumiesz? Do tego są wyjątkowe, n-no wiesz, same w sobie i- i piękne i- 
Midoriya znów zaczął się jąkać, Todoroki przerwał mu. Przyciągnął go do siebie i pocałował. 


Cześć dzieci~
.
.
.
W sumie chciałam zrobić fajne zakończenie, ale brak mi słów. Po prostu trzymajcie się tam w tej Kenii

A, i szczęśliwego nowego roku ale i tak nikt tego nie przeczyta wcześniej niż za 100 lat więc nie bardzo chyba jest sens... w każdym razie, oby 2020 okazał się mniejszą porażką niż 2019. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro