~8~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To nie jest śmieszne - burcze pod nosem.

- Trochę jest - kpi. - Poszłaś tam powiedziałaś prawdę, a on ci nie uwierzył.

Niestety tak było, ale ja nadal nie widzę w tym nic śmiesznego.

Kończymy temat, a ja mam okazję przyjrzeć się bliżej pani Lando czy O'donel, nie ważne.
Siedzi przed laptopem i zadziwiająco szybko na nim pisze. Zupełnie jak te protokolantki w sądzie.
Sama też sobie radzę, ale nie aż tak.

- Kolejna książka? - zagaduje.
Kobieta odwraca spojrzenie na mnie i zamyśla się na chwilę.

- To tylko zarys nowej historii - Odpowiada, po czym jednym kliknięciem usuwa cały, dotychczas napisany tekst.
Jestem zaskoczona. Czy to przeze mnie?Przeszkadzam jej w pisaniu?

- Pani Roberto jeśli pani przeszkadzam to wrócę do siebie. - Mówiąc wskazuje na laptopa.

- Nie to nie ty. - Kobieta odwraca wzrok. - Zaczęłam pisać, gdy byłam w twoim wieku.
Przysiadam obok niej na oparciu w nadziei, że opowie coś więcej. Ta tajemnicza i zdystansowana kobieta jest niezwykle interesująca. Chciałabym lepiej ją poznać.

- Wszystko co przelałam na papier zawsze lądowało na dnie szuflady. Z czasem było tego tak dużo, że zamykałam to na strychu w kartonie.
Mój ...- urywa na chwilę. - mój zmarły mąż nigdy nie dowiedział się, że piszę. Zwykle robiłam to jak wychodził do pracy, lub spał.
Myślę, że wstydziłam się mu przyznać do takiej pasji.

Roberta odwraca się do mnie i przez chwilę milczy.

- Bardzo go kochałam, on mnie też, ale mimo to bałam się. Bałam się, że mnie nie zrozumie. Moje historie są pełne namiętności. Przygód na jedną noc. Czasem nawet zdrad. Co by się stało, gdyby pomyślał, że taka właśnie jestem?
Że właśnie tego potrzebuje?
W tamtych czasach było inaczej, niż jest teraz.

Uśmiecham się delikatnie, starając dodać otuchy, okazać zrozumienie.

- Gdy go straciłam ...- głos jej drży. Już chce powiedzieć, żeby nie kończyła. Nie chcę przysparzać jej przykrości. Powrót do złych wspomnień na pewno ją boli, ale po głębszym wdechu kontynuuje. - Myślałam że świat się skończył. Moje serce pękło. Odcięłam się od ludzi, znajomych.
Wychodziłam jedynie po sprawunki. Nie chciałam niczego ani nikogo. Chciałam jego, ale jego już nie było.
Pewnego dnia do moich drzwi zapukał młody człowiek. Nie chciałam mu otwierać, ale mój zdradziecki kot darł się w niebo głosy. Musiałam go wpuścić. Chłopak wykorzystał okazję.
Okazało się, że przyszedł mnie namówić na założenie internetu. Wszyscy w okolicy zakładali łącza internetowe i byłam tak jakby brakującym ogniwem. Kiedy zorientował się, że nie będzie mu łatwo zaczął opowiadać o zaletach internetu.
Nie słuchałam za bardzo dopóki nie stwierdził, że mogę sobie pisać i wysyłać listy do rodziny i znajomych.
Nie jestem, aż tak zacofana żeby nie wiedzieć nic o internecie, ale wtedy wpadła mi do głowy myśl, że mogłabym anonimowo publikować swoje książki.
Nic mi już nie zostało. Czemu by nie spróbować?

- A jak to się stało, że do tej pory nikt nie odkrył pani tożsamości?

- Umowa odesłana mailem. Wiesz skanowanie i te sprawy.

Kiwam głową, nie chce jej znowu przerywać.

- Wydawnictwo, z którym podpisałam umowę zaczęło stawiać mi warunki, których nie mogłam spełnić, nie chciałam.
Poradziłam się prawnika i znalazłam lukę w umowie.

- Je suis lu zaproponowało mi umowę, którą miałam podpisać u nich. Nie pojechałam, ale wszystko to już wiesz.

- Ale teraz może pani pisać bez ujawnienia się. - Stwierdzam.

- Tak. Mogę ale...myślałaś może kiedyś o pisaniu?

- Ja? - tak jak i nagła zmiana tematu tak i pytanie Roberty mnie zaskakuje.

- Tak. Bądź co bądź musiałaś być dobra z angielskiego skoro jesteś anglistką nieprawdaż.

- Najgorsza nie byłam, ale wtedy myślałam, że będę kształtować młode umysły. Jak skończyłam studia, wszystko się zmieniło.

- A nie chciałabyś spróbować?

- No nie wiem. Nie myślałam o tym. Chyba się do tego nie nadaję.

- Tego nie wiesz. - Stwierdza. - Nie zmuszam cię, ale proponuje pomoc. Jeśli tylko byś chciała mogłabym ci doradzić. Możliwe, że ci się to spodoba tak jak kiedyś mnie. Jeśli nie to trudno, nic na siłę

Zamyśliłam się na chwilę. Nie brałam pod uwagę pisania czegokolwiek, ale i też nie uważam tego za głupi pomysł.

- Nie wiem czy się w tym odnajdę.- Wypowiadam na głos swoje wątpliwości.
Roberta obdarza mnie ciepłym uśmiechem.

- Ważne, że w ogóle nie odrzucasz tego pomysłu.
Teraz to ja się uśmiecham.

- Spróbuję - oznajmiam.

- W takim razie może już dziś?

- Ale ... dziś? - Ta kobieta nie przestanie mnie zaskakiwać.

- Tak. Moja propozycja jest taka. Wrócisz do domu. Zrobisz sobie gorąca kąpiel. Zrelaksujesz się, a potem przelejesz na papier wszystko co przyjdzie ci na myśl. Nawet jeśli będzie to niespójne, nie będzie miało do końca sensu. Wszystko.

- Nie myśl. Nie analizuj. -Dotyka dłonią mojego mostka. - Czuj.

- Tak zrobię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro