Andre, team shiperów i francuski monolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień przed imprezką studentów odwiedził właściciel kamienicy, by sprawdzić jak się mają sprawy. Był to człowiek w średnim wieku, dość zabawny, ale też okropnie zasadniczy. Mimo to był dość przyjazny dla wszystkich, poza Andre, który zawsze z nim wszystko załatwiał. Po prostu totalnie nie mógł rozszyfrować jego mowy z francuskim akcentem, i wplatanymi w nią francuskimi zwrotami i wyrazami. Andre często odnosił wrażenie że gdyby nie Aleksander tłumaczący Johnowi (właścicielowi), on już dawno zostałby posiekany na kawałeczki, przysmażony na rożnie, wrzucony do garnka, ugotowany z rosołem, przelany do piekarnika, przypieczony, wrzucony na ognisko, spalony na węgiel, posolony i zjedzony przez niego. W najlepszym wypadku. Więc jak można się domyśleć był bardzo wdzięczny za obecność. Aleksa na tych spotkaniach

Rozmowa przebiegła gładko. Przyszły prawnik oczywiście mówił za dużo i za głośno, ale John jakoś to wytrzymywał. Na szczęście w końcu skończył gadać, i mogli się pożegnać. Za każdym razem gdy właściciel ich odwiedzał martwił się że Ryan, Herkules bądź Ada coś odwalą. Na razie udało się uniknąć najgorszego, choć Adrianna rzucająca jajkami w Marka nie zrobiła najlepszego wrażenia i teraz unika go gdy tylko może. Andre rozmyślając o tym delikatnie odpłynął, więc z transu rozbudziło go dopiero ostre szarpnięcie ze strony Aleksandra

-Do widzenia!- powiedział do Kowalskiego, który właśnie wychodził. Nie pofatygował się nawet do odpowiedzi, nie żeby jakoś bardzo mu zależało. Od Aleksa dowiedział się że jutro znów ich odwiedzi, abycoś tam jeszcze załatwić. Nie słuchał, więc nie wiedział co. Prychnął zdenerwowany i wstał, po czym poszedł do salonu na dole, gdzie zastał już Katty, Richarda i Mike rozmawiających o czymś z ożywieniem oraz Adę i Herkulesa udających że nie podsłuchują. Wszedł do kuchni ignorując wszystkich i wyciągnął sobie sok z lodówki i zaczął go pić. Czuł że wszyscy się na niego lampią, ale nie był pewien czemu. Jacy oni są wkurwiający

-...Andre?- Mark podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu- ... jadłeś dzisiaj?- ugh. Jaki on denerwujący
-Nie. Czemu pytasz?- zapytał zdejmując jego rękę z ramienia
-Masz- podał mu pół świeżej bagietki- zjedz to- uczynił tak jak mu nakazał. W końcu kto odmawia bagietek? Odgryzł wielki kawałek i przeżuwając oparł się o blat. Nawet nie zauważył jak głodny był
-Lepiej?- Zapytał Herkules uśmiechając się
-Beaucoup mieux*.- Odparł weselej Francuz sięgając po drugie pół bagietki. Cholera naprawdę był głodny. Zauważył że Mark razem z Adą wychodzą śmiejąc się z czegoś, Richard coś skrobał w rysowniku, Katty robiła jakąś rozprawkę na laptopie, a Mika zerka im obojgu co chwila przez ramię. On sam znów pogrążył się w nudnych myślach, z których wyrwał go głos Kat

-Ej Richard. To jest świetne. Teraz tylko musimy czekać aż stanie się to rzeczywistością- zainteresowany Francuz cicho ruszył w ich stronę
-Albo... możemy im w tym pomóc- mrugnęła Mika, biorąc do ręki rysownik i przyglądając się z błyskiem w oku. Gdy Andre spojrzał jej przez ramię zobaczył dwójkę postaci trzymających się za ręce. Po piegach wyższej z nich rozpoznał Ryana, a po wzroście niższej Aleksa

-Je savais!* Wiedziałem że nie tylko ja to widzę!- przyklasnął z triumfem, czym zwrócił na siebie uwagę reszty

-AHHH!- Pisnęła Mika upuszczając na kolana rysownik, który szybko zastał zgarnięty przez Richarda

-Mam wrażenie że widzi to każdy poza Aleksem. Typ jest ślepy- odparła śmiejąc się Kat
-Nie dość że ślepy, to wiecznie zajęty- przewróciła oczyma Mika- biedny Ryan... mam czasem wrażenie że Aleksander nie wie o jego istnieniu- w tym momencie razem z Kat wdały się w dyskusje, a Richard, czasem im przytakując rysował coś w szkicowniku. Jako iż Francuz podziwiał kunszt z jakim wykonywał swoje rysunki, postanowił zerknąć

-KTO TO?- Pisnął widząc swoją postać przytulającą się z kimś. Niestety nie dostrzegł z kim. Spojrzał groźnie na Kat- z kim mnie próbujecie zeswatać?

-Dowiesz się w swoim czasie- powiedziała Katty z chytrym uśmiechem- a teraz idź sobie- wypchnęła go z kuchni. Westchnął. Bycie w klubie shiperów miało swoje zalety, czyż nie? Uśmiechnął się pod nosem, ta dziewczyna ma w sobie to coś, co potrafi każdemu poprawić humor (To nie jest ship. Jak ktoś spróbuje zshipować tę dwójkę to pierdolnę mu). Otworzył drzwi do pokoju, by zająć się swoimi sprawami

***

Impreza cały czas trwała. Wraz z Richardem i Adą śmiał się z koślawych tańców Ryana, Marka i Aleksandra.

-Nie no mówię! Oni są dla siebie stworzeni- Oznajmił Richard, opierając się o niego by nie upaść, a Ada potwierdziła skinieniem. Andre nic nie odpowiedział, tylko zaśmiał się na widok Ryana, który w żartach zaczął udawać wielką damę mdlejącą na Aleksa.

-Ej Ryan! Aleks!- zawołał nagle- założę się że nie dacie rady wejść na tą szafę!- wskazał na dużą szafkę, na której stały różne planszówki, czasopisma itp...

-JA nie dam?!- odkrzyknął mu niziołek biorąc Ryna pod rękę i ciągnąc go za sobą
-No to patrz!- dodał Ryan, biorąc go na barana i śmiejąc się, gdy z trudem utrzymywał równowagę podchodził do szafy. Nagle stracił równowagę lecąc na ziemię, a Aleksander usiadł na szafie. Potem szafa upadła, i choć na szczęście nic się nikomu nie stało, wszyscy usłyszeli nagle głos Johna

-Co do...

***

Aleksander miał do jutra się wyprowadzić, mimo iż jego ojciec zapewniał że pokryje koszty naprawy. Kowalski był nieugięty, Aleks załamany, Ryan nie odzywał się do Andre, Ada chodziła zamyślona a Mark przygnębiony. Francuzowi też nie było do śmiechu, czuł się winny

-Ryan...- spróbował z nim znów pogadać- przepraszam... serio, nie chciałem żeby tak wyszło

-Mhm- to byłą jego odpowiedź za każdym razem. Opuścił głos niżej i wyszedł z pokoju. Znów został sam, gdyż Mark cały dzień siedział na dole razem z Richardem. Odchylił głowę od tyłu, co mógł zrobić? Devis miał czas spakować się do 19, potem miał przyjechać John i odebrać od niego klucze. Wtedy w drzwiach zjawiła się Ada

-Ty też chcesz się na mnie wkurzać madame?- zapytał zrezygnowany- proszę bardzo, to moja wina

-co debilu?!- krzyknęła na niego- jak ja was nie rozumiem. Łazicie jakby ktoś was pobił, zamiast wymyślić jakikolwiek sensowny plan. Jesteście wszyscy idiotami, chociaż w sumie mówiłam wam to już wcześniej.-tak. To stanowczo była siostra Aleksa- przestań sie nad sobą użalać i słuchaj

W tym samym czasie Aleks kończył składać wszystkie swoje papiery, dokumenty i Bóg jeden wie co jeszcze do jednej ze swoich toreb. Był cichy i przygaszony, nie chciał by tak wyszło. Cieszył się że szafa nie upadła na Ryana, gdyż tego by sobie nie wybaczył. Walczył także z kacem, ale w obliczu tego co się stało, kac nie był taki zły. Pogrążony w tego typu rozmyślaniach nie zauważył Ryana stającego w drzwiach, póki ten cichym kaszlem nie powiadomił go o swojej obecności

-Cześć Aleks- uśmiechnął się niemrawo. Wyglądał teraz podobnie do niego, był tak samo nie wyspany, miał potargane włosy i taki dziwny smutek w oczach
-Cześć- odparł krótko, starając się odwzajemnić uśmiech
-Pomóc ci?- zapytał podchodząc i zbierając reszty papierów. Aleksander nie chciał pomocy, i skrzywił się patrząc jak chłopak miesza jego ważne dokumenty, ale nie odezwał się. Nie miał siły, a także nie chciał jeszcze bardzie psuć mu humoru. Zbierali tak kartki w ciszy i wkładali je do torby, gdy nagle Ryan wziął do ręki złożony delikatnie plakat ulubionego musicalu Aleksa
-Nie gadaj!- powiedział z błyskiem w oczach- ty też ich znacz?!
-To najlepszy miusical jaki kiedykolwiek istniał- odparł z uśmiechem- tez ich słuchasz?
-Kiedyś słuchałem ich cały czas. Ostatnio niezbyt, ale w domu rodziców mam ich wszystkie płyty
-Wszystkie?!- zachłystną się. Kolekcjonerskie też? Wszędzie ich szukałem, ale nigdzie ich już nie sprzedają- widać że udało mu się na chwilę oderwać od przymusu wyprowadzki. Zaśmiał się wesoło- musisz mi kiedyś poży... ah- śliczny śmiech Aleksa głucho zamilkł, a on szybko umilkł, wracając do zbierania swoich rzeczy. Ryan odwrócił wzrok. Głupie wyzwanie, głupia imprezka, głupi Andre. Reszta pakowania się upłynęła w nieprzyjemnej ciszy. Gdy wszystko było gotowe, postanowił iść pożegnać się z każdym. Wyszedł więc, a Ryan został sam. Oparł się o ścianę i podwinął kolana do klatki piersiowej. Zza ściany usłyszał Francuza mówiącego w swoim ojczystym języku, tak szybko że nie był w stanie odróżnić od siebie ani jednej głoski. Nie żeby go to obchodziło.

Przesiedział tak cały dzień... w sumie nie wiedział ile. W każdym razie John już przyszedł by wziąć klucze. Aleks z rezygnacją chciał je wyjąć z kieszeni, gdy odezwał się Andre

-Przepraszam, pozwoli mi pan najpierw zapytać o pewną kwestię- John przewracając oczyma zgodził się, z przyzwyczajenia sądząc że Aleksander zaraz wyjaśni o co chodzi ,ale on siedział cicho. No tak... właśnie go stąd wywalam- pomyślał sobie, zdając sobie sprawę że jest znów zdany na Francuza, który rozpoczął długi monolog w jego rodzimym języku. Mówił szybko i długo, a każdy prócz Bliźniaków wyglądał na zakłopotanego. Aleks bowiem bez problemu rozumiał słowa Andre, a Ada była tą, która kazała mu je mówić

-Dobra! Dobra, dość!- krzyknął nagle Kowalski- Ty! Devis, zostań tutaj, proszę!- spojrzał błagalnie na Aleksandra, którego oczy błysnęły- na Boga zostań, nie rozumiem ani słowa z tej chińskiej paplaniny- to powiedziawszy, wyszedł szybko, wyraźnie wkurzony

-Veuillez m'excuser?!*- zawołał za nim oburzony Francuz, na co Aleks się roześmiał. Nagle został mocno uściskany przez Marka

-Typie! Zostajesz!- zawołał ucieszony, czym uświadomił Aleksowi że to prawda
-Ej ludzie! Ja zostaję!- zawołał szczęśliwy. Andre i Ada przybili sobie piątkę
-Mówiłam że zadziała- powiedziała dziewczyna zadowolona
-A właśnie- Mark zwrócił się do Francuza- co ty właściwie tam ględziłeś?
-Powiedział że spróbują przekonać go, bym został, a potem były to randomowe długie i skomplikowane słowa i zdania- zaśmiał się Devis. Już chciał iść z powrotem rozpakować swoje rzeczy, gdy nagle coś mu się przypomniało- Ryan! Jednak musisz mi pożyczyć te płyty- mrugnął do niego przyjaźnie, a za jego plecami Kat i Richard wymienili podekscytowane spojrzenia

------

I co?
Jak się podoba?
1550 słów, chyba nieźle co?
Czy ktoś to jeszcze czyta?
Czy macie jakieś shipy poza Aleyanem?
Jakbyście chcieli możecie to komuś polecić :3
Dzięki za wszystkie wyświetlenia i gwiazdki, do napisania!
*Dużo lepiej
**Wiedziałem
***Przepraszam bardzo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro