#11 Sny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od autorki: Ja bym na waszym miejscu przed przeczytaniem tego, przeczytała dwa poprzednie rozdziały, bo ostatni raz wstawiłam rozdział w tamtym roku w listopadzie (upsss). No nic. Miłego czytania!

A! Zapomniałabym. Zmieniam sposób "dialogowania". Zamiast:
Jay: Tu jestem!!!
Będzie:
-Tu jestem! - krzyknął Jay...
Może być? Teraz już zapraszam do czytania ❤

Oczami Jay'a

Przebudziłem się w wielkiej, ciemnej otchłani. Nie wiem co to za miejsce, ani jak się tu znalazłem, ale chcę się wydostać. Koniecznie. Otacza mnie przepełniona czernią nicość, co może świadczyć o tym, że to tylko zły sen...
-HEJ!!! - krzyknąłem a mój głos odbił się echem - Hej, jest tu kto?!
-Tylko ja...
Nagle z tej nicości wystrzeliły w moją stronę dwie, fioletowe, dymiące macki i złapały mnie za szyję. Przestraszony, z trudem łapałem oddech.
-Puść - wyjąkałem - błagam!
-Tylko ja - powtórzył głos - Tylko ja! Tylko...ja! Tylko...ja! TYLKO JA!!!
Ten ktoś zaczął głośno dyszeć. Mam złe przeczucia co do tego słodkiego dziewczęcego głosiku...
-Tylko ja mam prawo mieć Cię dla siebie. Wu Cię nie znajdzie! Nie znajdzie!!! - wykrzyczała dziewczyna a wtedy macki mnie puściły.

Upadłem na ziemię starając się uspokoić oddech. Spojrzałem na dziewczynę, która stała przede mną i wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem. Teraz już ją poznaję!
-Raily...- wyszeptałem - dlaczego Ty...
-Zamknij się i mnie posłuchaj! - przerwała mi, co uznałem za rozkaz do wysłuchania jej - Jay. Jesteś osobą, do której od wielu miesięcy przychodziłam i wysłuchiwałam tego, co do mnie mówisz. Przez to kim jestem, a raczej czym jestem, postanowiłam nie odzywać się do Ciebie, żeby się do Ciebie za bardzo nie przywiązywać. Ale mi się nie udało! Pokochałam Cię i będę Cię kochać nadal, ale Ty musisz zapomnieć. Zapomnieć, że ja istnieje...
-Ale ja również Cię kocham! - powiedziałem bez zastanowienia - i nie chcę zapominać!
-Nie rozumiesz. Widzisz, ani ja, ani Ty, nie jesteśmy zwykłymi ludźmi. Zauważyłeś, że nasza rozmowa jest na poziomie dwóch szesnastolatków? Myślisz, że dlaczego jesteś zwolniony z obowiązku chodzenia do szkoły? Mistrzowie żywiołów to geniusze. Ale mój żywioł jest inny. Mój powoduje, że pragnę...mordować. MORDOWAĆ!!!

Kiedy to powiedziała, z jej oczu wylała się czarna jak smoła substancja. Dziewczyna wyciągnęła rękę w moją stronę i wypowiedziała głośno słowa:
"Niech on zapomni, niech jego każde wspomnienie
Zniknie i odejdzie w zapomnienie.
Jego na przewodnika wybieram
Na nim swe zaufanie opieram.
Za piętnaście lat dnia tego samego
Widmo powróci by niszczyć w imię jego.
Miłości pieczęci czas nie przełamie,
Gdy przyjaciel zginie, a on pozostanie!
ZNIKAJ!!!!"

Zerwał się okropny wiatr, nie wiadomo skąd. Nie mogłem złapać powietrza. Jakby jakaś pętla zaciskała się na mojej szyi. Spojrzałem z bólem na Raily i nie mogąc wytrzymać dłużej poddałem się. Straciłem przytomność.....

Oczami Cole'a

Niebo nocą. Tak, to jest obraz warty każdej chwili poświęconej na podziwianie go. Ciemna, niezmierzona przestrzeń pełna maluteńkich białych punkcików zwanych gwiazdami. One są jak małe beztrosko bawiące się dzieci, które nigdy nie będą odpowiedzialne za swoje wybryki. Lecz jeśli któreś z nich zginie...Czy znajdzie się ktoś, kto chociaż uroni choć jedną łzę nad martwą gwiazdą?

- Nie wiem, jak Alex mogła żyć bez tego widoku - wyszeptałem sam do siebie po czym ułożyłem się wygodnie i zasnąłem nie zważając na chłód...

...Obudził mnie krzyk jakiegoś dziecka. Od razu pobiegłem w stronę, z której wydobywał się ten dźwięk.Jestem ninja! Nie mogę pozwolić by komuś bezbronnemu działa się krzywda. A szczególnie dziecku.
-Pomocy! - krzyczało dalej maleństwo* czekając na moją pomoc.
-Już biegnę, mały!

Nagle zobaczyłem przed sobą trzech dorosłych mężczyzn z chustami na twarzach i z nożami w rękach. Zmierzali w stronę chłopca z wściekłością wykrzykując:
-Gdzie ona jest?!
-Oddaj nam ją natychmiast!
-Co jej zrobiłeś?!

Chłopczyk tylko skulił się na ziemii, schował twarz w dłoniach i czekał na pomoc. Nie wiedziałem co robić! Rzucić się na bandytów i narazić samego siebie, czy może zabrać chłopca i próbować uciec. Wszystkie opcje wydawały mi się złe. Jakbym nie miał wpływu na los chłopca.
-Nie pomożesz mu- odezwał się ktoś za mną - ale nie martw się. Nic mu nie będzie. To silny dzieciak.

Po tych słowach zobaczyłem jak chłopczyk podnosi się z ziemi, podbiega do muru znajdującego się kilka metrów za nim, po czym wdrapuje się na niego i znika mi z pola widzenia.
-No i widzisz? Mówiłem - dopowiedział nieznajomy, poczym jak gdyby nigdy nic wyminął mnie i zaczął iść przed siebie, jednak jeszcze na chwilę się zatrzymał i dodał:
-Miej mojego syna na oku, młody...

Nagle się obudziłem. Jestem cały brudny i...w śmietniku? Chyba spadłem z dachu podczas snu. Zaśmiałem się w myślach i spróbowałem się wygrzebać, ale coś przykuło moją uwagę.
-Sensei!!! Wróciłeś!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Łał. Ale się rozpędziłam! Choroba jednak dobrze wpływa na ludzi, hahah!
Rozdział miał być wczoraj, ale za bardzo się wciągnęłam XD

Maleństwo* -> Cole ma w tym rozdziale dokładnie dziewięć i pół roku. Dziecko, które krzyczało miało bardzo cienki głosik, więc Cole stwierdził, że jest dużo młodsze od niego, stąd ten dziwny epitet.

Do następnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro