1. Lubię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Igor! - Zawołała i otworzyła drzwi do mojego pokoju. Zamknąłem szybko laptopa. - Co robisz? - Zapytała patrząc na mnie podejrzliwie.

- Nic. - Uciąłem. - Jestem już dużym chłopcem, nie musisz mnie kontrolować.

- Zawsze będę cię kontrolować, bo jesteś moim dzieckiem.

- Coś się stało? - Westchnąłem.

- Martyna przyszła.

- Już? - Popatrzyłem na zegarek. - Półgodziny przed czasem? Nieźle. Powiesz jej, że zaraz przyjdę?

- Powiem.- Zamknęła za sobą drzwi. Znowu otworzyłem laptopa i wyczyściłem historie. Chciałem znaleźć chociaż jedną informację o niej.  Pytałem Adriana, ale nie powiedział mi gdzie mieszka, w sumie nic mi już  o niej nie powiedział. Unikał tematu jak ognia, a ja nadal w tym temacie błądziłem jak dziecko we mgle. Od naszego ostatniego spotkania nie przypomniałem sobie już kompletnie nic. Żadnej sceny, żadnej wizji. Szumy ucichły, obrazy wygasły, kształty zlały się w całość. Zapomniałem o niej...Po prostu zapomniałem.

*Mela*

- Umrę! Umrę! Kurwa! Jak to boli!

- Zamknij się bo ci urwę tą rękę! - Wrzasnęłam na nią i popatrzyłam na zegarek. - Jak się nie umie chodzić to tak jest...

- Ja umiem chodzić!

 - Tak, a ten znak to tak nagle się tutaj pojawił!  - Rozglądnęłam się. - Jedzie. - Wstałam z krawężnika.

- Matko co się stało?! - Kucnął obok niej.

- Weszła w znak. Geniusz!

- Przestań już. - Warknęła. - Filip pomóż mi.- Wyciągnęła do niego rękę i razem wstali.

- Zawieź ją do szpitala.

- A ty? Nie pojedziesz z nami? - Zmarszczyła brwi.

- Jestem umówiona...

- Z kim?! - Wykrzyczeli równocześnie.

- Z miłością mojego życia. - Uśmiechnęłam się.  - Zadzwoń później. - Powiedziałam odchodząc.

*

Usiadłam na ławce pod dużym dębem i przyglądałam się staruszce, która karmiła gołębie. 

- No i co tam? - Zapytałam cicho. - Dajesz radę? Na pewno...Zawsze byłeś silny. - Nachyliłam się do przodu opierając łokcie na kolanach. - Łukasz...Bardzo mi ciebie brakuje...Kiedy tu byłeś miałam siłę, miałam nadzieję...Taki mały promyczek światła w mojej przepełnionej mrokiem duszy. Nigdy nie zapomnę tego jak dobrym dzieckiem byłeś. Nie zapomnę tego jak oddałeś bezdomnemu szalik, jak płakałeś po gołębiach, jak starałeś się mnie pocieszać i byłeś przy mnie wtedy, kiedy nie miałam nikogo. Czuję się jak kanarek w klatce.  Bardzo za tobą tęsknie i wiem, że gdybyś widział to co dzieje się teraz...- Mój telefon zaczął wibrować, postanowiłam odebrać.- Tak? Tak...Dobrze, gdzie? Zaraz będę. - Rozłączyłam. Popatrzyłam jeszcze na nagrobek, zapaliłam znicza i odeszłam.

*Igor*

- Aaaa ten? - Pokazała na kolejny samochód w salonie.

- Podoba ci się? Wygląda...

- Albo ten! - Nie słuchała co mówię i pędziła dalej do przodu. - Ten też jest fajny!

-  Poczekaj! - Biegłem za nią. - Zwolnij. - Zaśmiałem się.

- A może...Ten? - Oparła się o białego forda mustanga.

- Mustang? - Zmarszczyłem brwi.

- Mogę w czymś pomóc? - Obok mnie pojawił się mężczyzna ubrany w marynarkę i niebieską koszulę.- Szukamy samochodu dla pana, czy dla pani?

- Dla mnie!- Podbiegła do niego z wielkim entuzjazmem.

- Oh...Mustang nie będzie dobrym wyborem. - Uśmiechnął się. -To narwany samochód, a pani wygląda na taką delikatną...Proponuję coś subtelnego, może mercedes?

- Świetnie.

 - Mógłbym przymierzyć się do tego Mustanga? - Zapytałem.

- Oczywiście. - Podszedł do samochodu i otworzył mi drzwi. - Proszę.

- Dziękuję.

 - Idziemy oglądać tego mercedesa?

- Bardzo proszę. - Mężczyzna wziął ją pod ramie i ruszyli w głąb salonu.

Poczułem zapach nowego samochodu. Nadal odczuwałem pewnego rodzaju lęk. Od wypadku nigdzie sam nie jeździłem, nie siedziałem za kierownicą, na samą myśl o tym, że miałbym wsiąść do samochodu dostawałem napadu paniki.

"Dawaj...Przecież jesteś w salonie...Tu ci nic nie grozi,  tu zza zakrętu nie wyjedzie ci ciężarówka." Wziąłem głęboki wdech i usiadłem w fotelu. Przejechałem palcami po koniku na kierownicy. Przymknąłem oczy i wróciło...

Fajny mustang...Ciekawe co to za typ? W sumie mógłbym się z nim pościgać...- Błysk. Scena przed KFC. - Ej, koleś puść ją!- Zawołałem.

-Jaki koleś skurwysynu? - Odwróciła się.

-Słucham? - Zmarszczyłem brwi. 

-Czy ja ci wyglądam na faceta? -Zapytała ściągając okulary, kaptur i czapkę. Włosy spłynęły jej na ramiona. - Kolejny błysk. Zniknęło. *

- Igor? - Martyna zaglądnęła do samochodu. - Wszystko gra?

- Tak...Tak! - Szybko wysiadłem z pojazdu.  Nie chciałem, żeby Martyna zauważyła moje zdezorientowanie. - Wybrałaś?

- Oj tak! - Złapała mnie za rękę i ciągnęła do biura. - Jest idealny...

*Mela*

 Odłożyłam kluczyki na  szafkę nocną i rozglądnęłam się po małym pokoju. Łóżko było starannie zaścielone, a na podłodze nie było ani jednego śmiecia.  Podeszłam do okna i je uchyliłam. Widok na szary plac był dosyć dołujący, ale w krótkim czasie miało się to zmienić. Słyszałam, że wszedł do pokoju, ale  nie chciałam mu tego pokazywać. 

- Kiedy mówiłaś, że zaraz będziesz nie spodziewałem się, że zdążysz przede mną. - Zaśmiał się.

- Co się stało? - Odwróciłam się w jego stronę. - Brzmiałeś tak jakby się paliło. - Usiadłam na parapecie.

- Bo się paliło...- Uśmiechnął się delikatnie.

- Co?! - Krzyknęłam.

- Jakiś typ zasnął z papierosem w jednym pokoju i gdyby nie to, że jego współlokator tam wszedł to wszystko poszłoby z dymem...

- Ale...

- Spalił tylko koc, nikomu nic się nie stało.

- Kamień z serca. - Wypuściłam powietrze. - Skoro miał współlokatora to...

- Pierwszy poziom, ryś. - Uśmiechnął  się delikatnie pogardliwie.

- Geniusze...- Westchnęłam.

- No już... - Podszedł bliżej. - Dobrze, że masz mnie i ja tu wszystko ogarniam.

- Pan perfekcyjny...

- Cały dla pani nieperfekcyjnej. - Oparł się o parapet.

- Cudownie. - Uśmiechnęłam się i wbiłam w jego usta. 

Sama nie pamiętam, kiedy zbliżyliśmy się do siebie z Mateuszem.  Bardzo pomógł mi kiedy czułam, że lecę w dół. Był naprawdę dobrym człowiekiem mimo  że na rękach nosił krew wielu. Jednak miał przede mną jakąś tajemnice, w pewien sposób trzymał mnie na dystans, chciałam wiedzieć dlaczego?

- Gdzie byłaś przez całe moje życie? - Wybuchliśmy śmiechem.

- Daleko stąd...Jak najdalej, nie spodziewałam się, że kiedyś tu wrócę.

- Wiesz, że dzięki tobie to miejsce już nie jest takie jak dawniej?

- Zależy mi na tym...Na tym i na tych ludziach .

- Wiem.- Odgarnął moje włosy. - Wiem skarbie i to jest piękne...Mam coś dla ciebie.

- Dla mnie? - Uniosłam brwi. - A to z jakiej racji?

- A to musi być jakaś okazja? - Podszedł do szafki i wyciągnął z niej szkicownik.

- Nooo...

- Patrz. - Podszedł i usiadł obok mnie na parapecie. Pokazał mi jeden z rysunków.

- Przecież to je...- Popatrzyłam na niego. - To ja! Narysowałeś to? Kiedy?

- No jak to kiedy? - Uśmiechnął się. - Jak spałaś.

- Jak ja śpię to ty rysujesz...Jak ja nie śpię to pracujesz...To kiedy ty śpisz?

- Jak nie rysuje i nie pracuję.

- Nigdy?

- Podoba ci się?

- Jest genialny! 

- Cieszę się. - Zamknął go i odłożył obok.

- Lubię jak rysujesz. - Przysunęłam się bliżej niego.

- Lubię jak lubisz. - Oparł swoje czoło o moje.

- A wiesz co jeszcze lubię? - Uśmiechnęłam się łobuzersko.

- Mmm...Domyślam się. - Złączył nasze  usta w pocałunku.

- Mati! - Do pokoju wbiegł jeden z chłopaków, którzy mieli teraz dyżur na palcu.- O sorry! - Odsunęłam się od niego, a on wstał i poprawił bluzę.

- Co jest?

- Mamy problem...Karol szaleje na placu.

- Cholera! - Krzyknął i wybiegł z pokoju, ruszyłam za nim.



Cześć!

Spełniam marzenia! Mela to już marka...Wszelkie pytania w komentarzach proszę.

Nie wiem jak wam się to podoba...Zostawcie jakąś opinie...

Gratulację dla tych którzy zgadli ;)

Mela X.x

10.04.19

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro