2. To mieszkanie...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Wybiegliśmy z budynku stanęłam obok Mateusza, który przyglądał się całej sytuacji.  Dwóch chłopaków przepychało się miedzy sobą, a dookoła nich stał całkiem pokaźny tłum ludzi.

- Karol! - Zawołał, a zrobił to tak nagle, że się wystraszyłam.

- Nie słyszy cię! - Popatrzyłam na niego.

- Wiem! - Ruszył w kierunku dwójki. Wszedł pomiędzy nich i spróbował odepchnąć jednego od drugiego, ale ewidentnie mu to nie szło. Mężczyzna, który miał na imię Karol wyglądał jakby był w transie. Szarpnął Mateusza i tamten upadł na ziemię, podbiegłam i nachyliła się do niego.

- Żyjesz?

- Nic mi nie jest. - Pozbierał się szybko i dokładnie oglądnął dłonie, które były teraz delikatnie ubrudzone. Rozglądnął się dookoła i uśmiechnął patrząc na mnie . -Wybacz słonko. - Nachylił się i wyciągnął zza mojego paska pistolet.

- Ale, czekaj co?! - Chciałam go chwycić za rękę, ale nie zdążyłam. Wystrzelił jeden pocisk w powietrze.  Nagle zapanowała cisza. Wszystkie spojrzenia padły na nas.

- Dzięki. - Oddał mi broń. - A teraz...- Podszedł do dwójki. - Co tu się do jasnej cholery dzieje?!

- Ten kretyn...- Chłopak nabierał powietrza. - Ten cap! Ten chuj nie myty...

- Do rzeczy. - Mateusz warkną.

- Zgłosił się na policję! Wszystko im powiedział! Wszytko! Gdzie nas szukać! Sprzedał nas bo mu obiecali mieszkanie i pracę!

- Co?! Karol o czym ty mówisz?!

- Sam go zapytaj! - Odsunął się kawałek.  Mati podszedł do drugiego chłopaka.

- Jak masz na imię? - Złapał go za ramiona. - Pytam jak masz na imię?! - Potrząsnął nim, a on nie odezwał się ani słowem.

- Mateusz! - Podeszłam bliżej. - Zostaw go...Odsuń się. - Odepchnęłam go delikatnie. Chłopak był wysoki i postawny. Miał głowę wygoloną prawie na łyso i ciemne oczy. Na szyi zawieszony łańcuch tworzył pewnego rodzaju kompozycje z tatuażem skorpiona. - Wyprostuj się. - Powiedziałam, a on to zrobił. - A teraz się przestaw. - Uśmiechnął się kpiąco.

- Kim jesteś laluniu?

- Ja ci kurwa dam lalunie! - Mateusz się wyrwał, ale Karol go zatrzymał. 

- Spokojnie. - Popatrzyłam na niego i wróciłam do chłopaka. - Przedstaw się.

- Po co? Kim jesteś, żeby pytać mnie o takie rzeczy? - Zmarszczył brwi, a ja westchnęłam.

- Imię i stopień.

- Paweł...

- Stopień? - Uniosłam brew.

- Lis...

- O proszę...Złodziej. - Uśmiechnęłam się półgębkiem. - No ładnie...

- Jeśli będziesz chciała ukarać mnie za to co mówi ten chłopak to nie zdążysz.

- Nie rozumiem. - Przekrzywiłam głowę.

- On mówił prawdę. Policja wie o tym całym burdelu, zaraz tu będą i ani ty, ani żaden z twoich ludzi tego nie zmieni.  - Usłyszałam poruszenie wśród tłumu.

- Idiota. - Warknęłam patrząc na niego z niesmakiem.  -Niech go ktoś stąd zabierze, bo nie ręczę za siebie. Przeszukajcie mu ubrania i upewnijcie się, że nie ma żadnego mikrofonu czy coś, a jeżeli coś znajdziecie to od razu proszę to zniszczyć. - Odwróciłam się w stronę Mateusza.

- Co teraz? - Zapytał był zły i wystraszony jednocześnie.

- Nie wiem...- Ruszyłam przed siebie.

- Co?! Jak to nie wiesz?! Kto ma wiedzieć?!

- Zamknij się na chwilę i daj mi pomyśleć!- Warknęłam i nagle usłyszałam pisk opon na asfalcie. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam sześć samochodów. Przełknęłam ślinę.

- Mela?

-  Tylko...Żadnych gwałtownych ruchów.

*Igor*

- Możesz jechać wolniej? - Zapytałem niepewnie poprawiając się w fotelu.

- Ale dlaczego?! Ulica jest prawie pusta! - Śmiałą się jak szalona.

- Proszę cię...

- No daj mi się nacieszyć! - Docisnęła gazu, a ja czułem tylko jak serce mi przyspiesza. Oparłem głowę o zagłówek i przymknąłem oczy...

*- Muszę iść...
-Co?!
-Muszę iść, mam kolejne spotkanie - Zaśmiała się.
-To nie tak miało być...Zgłaszam sprzeciw.
-Wniosek odrzucono -Zeskoczyła z blatu i ruszyła w stronę korytarza.
-Chwila...Zanim wyjdziesz - Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
-Już? Lepiej ci?
-Nawet nie wiesz jak bardzo..
.*

Otworzyłem oczy i nabrałem powietrza. - To mieszkanie...- Wyszeptałem.

- Jakie mieszkanie? - Zapytała.

- Co? Nie ważne...

- Dziwnie się zachowujesz...

*Mela*

Krew zaczęła krążyć szybciej, mój mózg pracował na pełnych obrotach. Patrzyłam jak z samochodu wychodzi grupka mężczyzn uzbrojona od stóp do głów.  Mateusz rzucił mi niepewne spojrzenie. - Spokojnie - wyszeptałam. 

- Jak mam być spokojny? - Warknął. - Zrób coś...

- Jeszcze chwila...- Nabrałam powietrza, kiedy mężczyzna stanął przede mną i mierzył z broni.

- Wyciągnij tą broń i rzuć ją na ziemie. - Krzyczał. - Ruchy!

- Mela...Pozwól mi, a go zabije.  - Nie spuszczał wzroku z policjanta.

- Nie...- Wyciągnęłam broń i położyłam ją na bruku.

- Do mnie gwiazdko! - Kopnęłam pistolet.

- Z czyjej jednostki jesteś?! - Krzyknęłam, ale mnie olał. - Pytam o coś! - Ruszyłam w jego kierunku.

- Zamknij się! - Krzyknął do mnie.

- Z czyjej jednostki jesteś?

- Powiedziałem, żebyś była cicho!

- Bo co?! 

-  Nie będę powtarzał.

- A ja tak! Z czyjej jednostki jesteś?!

- Laluniu nie prowokuj mnie! 

- Pytam o coś, a ty mi nie chcesz odpo...- Nie zdążyłam dokończyć bo zdzielił mnie w twarz tak mocno, że aż upadłam  na ziemię.

- Hej!- Usłyszałam Mateusza. Potrząsnęłam głową, żeby się otrząsnąć.  - Co ty kurwa sobie myślisz?! - Zaatakował mężczyznę.

- Mati. - Złapałam pion. - Zostaw go...

- Nie! - I kiedy chciał już coś zrobić rzuciło się na niego kolejnych dwóch policjantów. Sprowadzili go do parteru i wymierzyli w głowę.

- Jeden ruch i będziesz martwy! - Krzyczał.  Poczułam ostrą woń tandetnych, męskich perfum. Odwróciłam się. 

- Logan. - Popatrzyłam na niego z odrazą. - Cudownie.

- Też się cieszę, że cię widzę. - Uśmiechnął się.

- Nie powiedziałam, że się cieszę, że cię widzę. - Mówiłam przez zaciśnięte zęby. - Masz wziąć stąd swoich chłopców.

- Śmieszna jesteś! - Podszedł do Mateusza i kucnął. - Co tam?

- Urwę ci łeb. - Blondyn się szarpnął.

- Tak, tak.. - Wstał. - Wkopałaś się Mela! Mamy wszystkich! Już nam nie uciekniesz.

- Co muszę zrobić, żebyś ich zostawił?! - Krzyknęłam. - Powiedź szczerze. Chodzi ci o nich czy o mnie?!

- Mam i ich i ciebie. - Zaśmiał się.

- Nie! Masz tylko ich...Rozglądnij się! Nie masz nic na mnie! Kompletnie nic! Słowo przeciwko słowu. - Wbił we mnie lodowate spojrzenie.

- Chodzi mi tylko i wyłącznie o ciebie.  - Zacisnął pięści.

-  Zatem idziemy. - Poprawiłam bluzę. - Ale najpierw ich puście.

- Panowie. - Logan kiwnął głową nie spuszczając ze mnie wzroku. Puścili Mateusza, który szybko wstał. Rozglądnęłam się i patrzyłam jak moi ludzie dochodzą do siebie.

- Mela. - Mateusz do mnie podbiegł. - Nie idź z nimi...Wiesz, że jedno twoje słowo i....

 - Nie...Nie będą zabijać.- Popatrzyłam mu w oczy. - Zajmij się nimi.

- Zapraszam księżniczko! - Logan śmiał się za moimi plecami.

- Mati...- Stanęłam na palcach i go objęłam.  - Zadzwoń do Zuzy...Niech skontaktuje się z Ernestem. On coś wymyśli.

- Mela!

- Musisz ich stąd zabrać jak najszybciej. Jak tylko mnie wypuszczą zaraz się do was odezwę. - Mówiłam szybko. - Masz...- Wsunęłam mu do tylnej kieszeni klucze do mieszkania. -  To do mojego starego mieszkania...Tam cię nie znajdą...Wiem, że mogę na ciebie liczyć. 

- Nie zwiodę cię. - Mruknął.

- Dziękuję. - Pocałowałam go w policzek.  - Do zobaczenia. - Odczepiłam się od niego i ruszyłam w kierunku Logana.

- Kocham cię...- Powiedział to naprawdę cicho, ale doskonale słyszałam. Odwróciłam się szybko, żeby jeszcze na niego spojrzeć, ale szedł już w drugą stronę.

- No chodź, chodź.  -Logan wziął mnie pod ramię.

- Zostaw mnie. - Wyszarpałam się. 



Cześć!

Kilka ogłoszeń -  mam drugiego instagrama, całego dla was! - melv91902 - Zapraszam.

Drugie - Dziękuję za taki super odbiór pierwszego rozdziału to jest wow! Normanie...dożywotni szacuneczek się wam należy.

A jak wam się spodobał ten rozdział? Kolejny już niebawem!

Trzymajcie się tam!

Mela X.x

11.04.2019

" Z nikim się kurwa nie liczęNo chyba, że podziałka hajsu..." Także...Mamy jasność ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro